Maski karnawałowe - bardzo lśniące DIY.

Maski karnawałowe - bardzo lśniące DIY.

Nowy Rok już za progiem, a ja w myślach zabieram się za bilans zysków - z premedytacją ani myślę roztrząsać straty.

Kiedy wiele z Was szykuje suknie i fraki - my mamy w planach założyć maski, wziąć udział w Kornelkowym przyjęciu i upiec kiełbaski w kominku, zapijając je potem Asti. Dziczejemy jak nic i dobrze nam z tym. Rolę naczelnej dekoratorki tym razem przejmie Kornela, będzie więc różowo, księżniczkowo i totalnie kiczowato. Mi przypadła w udziale pomoc przy kostiumach - postawiłam więc na maski. 

W rolach głównych występują: 

Barbie Super Księżniczka 
Księżniczka Łabędzi
Zła Czarownica (w tej roli fenomenalny Tata)

Przygotowanie masek okazało się świetną zabawą i prawdziwym kreatywnym wyzwaniem. 
Podejmiecie rękawicę i spróbujecie wykonać własne?
Poniżej wyjaśnię, jak.
Tysiąc małych radości.

Tysiąc małych radości.

Należę do tych szczęśliwców, którzy darzą święta miłością głęboką i w pełni odwzajemnioną. 

Choćbym nie wiem jakie robiła plany - jestem odgórnie zaprogramowana na tryb spowolniony - co wreszcie do mnie dotarło. I choć z zazdrością już w listopadzie podglądałam przepiękne świąteczne aranżacje stołów- postanowiłam - jeśli tylko drzemie we mnie jakaś élan vital-  całą zachowam na trzy świąteczne dni. Po fakcie zdradzam, że było warto.

Może i zabrzmię, jak stara baba, ale z wiekiem mądrzeję, o radości! -  coraz bardziej. Odpuszczam, co nieistotne, rozgrzeszam się z niedociągnięć, nie rozpaczam, że w chwili słabości wyciągam pierniki z paczki, byle tylko "Teraz!" i "Już!" Kornelka miała co dekorować. 
Wesołych Świąt 😊

Wesołych Świąt 😊

Kochani, wpadam na chwileczkę że świątecznymi życzeniami... 

Wiary - że każdy dzień przyniesie Wam coś dobrego.

Nadziei - co niemożliwe czyni możliwym. 

Miłości - niech ogrzewa serca i nadaje sens życiu. 

Zdrowia - byście mieli siły z radością wkraczac w przyszłość. 

WESOŁYCH ŚWIĄT 😊

Lśnienie z Leifheit. Malowane panele 5 miesięcy później.

Lśnienie z Leifheit. Malowane panele 5 miesięcy później.

Mąż zarządził przedświąteczne sprzątanie - to zdecydowanie moment, gdy ten ulubiony czas w roku jest już tuż, tuż, coraz bliżej...

Przy okazji to świetny czas, by podzielić się z Wami naszymi wrażeniami z użytkowania przemalowanych na biało paneli i przedstawić nowych domowych pomocników, którzy pomagają dbać o czystość w domu. 

Warto czy żałujemy?
Jak się z nimi obchodzić?
Czy wymagają szczególnej troski lub zabiegów?
Jakimi preparatami je pielęgnować?
Jak sprawują się w miejscu tak intensywnie eksploatowanym, jak pokój dziecięcy?
Czy brudzą się bardziej niż w pierwotnym kolorze?

Ciekawi?
Jak zrobić świąteczny stroik z mchem?

Jak zrobić świąteczny stroik z mchem?

Przygotowaniom do Świąt z premedytacją nadałam w tym roku rytm slow. 

Innego mogłabym nie wytrzymać, ale dobrze mi z tym...

Mam czas - dla rodziny i siebie.

Cieszę się tą niespiesznością, poczuciem, że nic nie muszę.

Owszem, gdzieś z tyłu głowy kołaczą obowiązki, ale zbyt wiele strachu o własne zdrowie się ostatnio najadłam, by czynić z nich absolutny priorytet. Nie zrozumcie mnie źle - po prostu chcę na dobre dojść do siebie. 

Tegoroczne dekoracje będą proste - bo tworzę je razem z Kornelką- to taki dodatkowy czas dla nas. Choć uwielbiam okołoświąteczny kicz - w tym roku stawiamy na naturę. Szyszki, mech, cynamon, orzechy, pojawią się też zielone gałązki i jemioła. I wiecie co? Lubię to:)
Poniżej lista wszystkiego, czego potrzebujecie:
Poduszka z wełny czesankowej + ścieg szydełkowy XXL.

Poduszka z wełny czesankowej + ścieg szydełkowy XXL.

Kiedy 10 listopada jechałam do Warszawy, by w Dzień Dobry TVN dziergać koce z wełny czesankowej z Kasią (Twoje DIY) i Agnieszką (Pani Kredka)- nie sądziłam, że już nazajutrz na blogu i w mailach rozpęta się prawdziwe szaleństwo- fani pięknych dodatków dosłownie stracili głowę dla naszych "kocyków";) . Kto nie widział - TU możecie zobaczyć relację.
Przełamałam się, odważyłam pokazać się ludziom i wiecie co? To była świetna decyzja. Pozwoliła mi wyrwać się z marazmu i nie przesadzę, jeśli powiem, że to był początek mojego powrotu do formy- wciąż trudnego, ale grunt, że początek poczyniony.

Dość jednak o tym - dziś w końcu chcę pochwalić się Wam efektami naszej pracy i pokazać, jak te grube sploty pięknie wyglądają użyte przy robieniu poduszki oraz - jak radzić sobie z arm crocheting - szydełkowaniem na rękach. Ciekawi?

Finał Projektu Satynowego - KONKURS.

Finał Projektu Satynowego - KONKURS.

Przychodzę dziś do Was z postem, który bardzo długo czekał na publikację - wszak remont u Kornelki skończył się latem. 

Mea culpa - moje funkcjonowanie wciąż pozostawia wiele do życzenia, więc całą winę biorę na siebie.

Od początku pracy przy Projekcie Satynowym szykowałyśmy dla Was z Zoyką konkurs - chciałyśmy Was zainspirować zmianami, jakich dokonałyśmy i dać Wam szanse na podobną metamorfozę.

Przyznajcie sami - pokoje naszych dzieci zmieniły się nie do poznania, a my miałyśmy niepowtarzalna okazję do kreatywnych działań. 

A teraz Wy możecie zrobić to samo:)



Jak zrobić bazę do wianka?

Jak zrobić bazę do wianka?

Z pierwszym dniem Adwentu zaczynam intensywne przygotowania do Bożego Narodzenia.
Wcześnie? Owszem, ale to niezawodna metoda, by w Wigilię nie zasnąć gdzieś z nosem w barszczyku.

Cieszymy się tym czasem, starając się spędzić go jak najlepiej. Kornelka uwielbia nasze przedświąteczne przygotowania, oczy świecą się jej na widok bombek i lampek - najchętniej już teraz pojechałaby po choinkę. Jej słabość do dekoracji jest nawet większa niż moja, więc chętnie je dla niej przygotowuję. Rozwiesza je później po całym domu  - nasza prywatna mała dekoratorka:)

Kilka dni temu w jednym z internetowych sklepów znalazłam prosty metalowy wieszak - idealną wprost bazę do tworzenia wianków. Jednak cena szybko mnie ostudziła - 40 zł za kawałek drutu niewiele różniący się od odpowiednio wygiętego wieszaka z pralni - to dla mnie sporo. A że wciąż nie gaśnie moja słabość do drucików florystycznych - i tym razem postanowiłam podjąć wyzwanie i zrobić coś podobnego za ułamek ceny. Oceńcie sami, co z tego wyszło.
Organizer na gumki i spinki z tablicy korkowej.

Organizer na gumki i spinki z tablicy korkowej.

Żadna ze mnie mistrzyni sprzątania. Lubię porządek, ale brak mi pasji, którą widzę w oczach Męża za każdym razem, gdy wypowiada wojnę najmniejszym nawet drobinkom kurzu. I na pewno brak mi jego perfekcji- stąd trochę nietypowy u nas podział obowiązków. 

W dużej mierze dla własnej wygody - szybko nauczyliśmy Kornelkę sprzątania po sobie - polecam;)

Owszem, potrafi urządzić niezły sajgon, ale - odpowiednio zmotywowana - prędzej czy później zabiera się za porządki. Jedyny wyjątek stanowią gumki, spinki i odziedziczona po babci słabość do biżuterii. Są wszędzie, gdy niepotrzebne i znikają w strategicznych momentach, gdy przydałoby się choć trochę ogarnąć jej Roszpunkowe włosy. Ile tego jest? Nie wiem, dawno straciłam rachubę. I nawet nie chodzi o to, by znaleźć je wszystkie, jednak wychodząc do przedszkola chciałoby mieć się pod ręka choć jedna frotkę - a bywa z tym różnie.. Więc się zawzięłam i na fali ogarniania siebie i świata - postanowiłam, że i z tym (częściowo) się rozprawię. 

Plan był ambitny, stara decha i takie tam, ale głowa muru nie przebijesz - a czasem i wiertarka nie da rady. Odkąd tylko je zobaczyłam - wiedziałam, że metalowe wieszaczki Iba Laursena po prostu muszą u nas zawisnąć - zwłaszcza , że niebieski ma dokładnie ten sam odcień, co Lazurowe Wybrzeże Śnieżki na ścianie. Stara tablica korkowa, farba w sprayu, garść przydasiów i po godzinie świetnej zabawy mamy - ta ra ta taaa!!! - dziewczęcy organizer na urodowe akcesoria czterolatki. Tak szczerze - bardziej potrzebny jej mamie - wszak ona lubi chodzić z rozpuszczonymi włosami ("mamo, księżniczki nie związują włosów, wiesz?")
Wykonanie okazało się proste - myślę, że będzie fajnym akcentem np. adwentowego kalendarza zadaniowego:)

Jak się do tego zabrać?
Powrót.

Powrót.

Witam się z Wami po długiej przerwie - najdłuższej w historii bloga...
 Dziś będzie bardzo osobiście,  więc jeśli nie lubicie takich opowieści - zaczekajcie na następny post- obiecuję, że nieprędko powrócę do takiej prywaty.

Dzwońcie,  piszecie, pytacie - skąd to zniknięcie?
I choć nie lubię mówić o swoich słabościach- czuję, że winna jestem kilka słów wyjaśnienia.
Wiem, że można programować posty i będą się publikowaly automatycznie, ale tego właśnie chcę uniknąć - zbyt wiele ten blog dla mnie znaczy, by go tak...zrobotyzowac...

Spokojnie - nie umieram, nie jestem w ciąży, nie pochłonęła mnie nawet proza życia.  

Od kilku lat tkwię w toksycznym związku z potworem.
Jysk Favourites.

Jysk Favourites.

Niniejszym oświadczam, że mam dość chorowania i wracam do blogowania - a jest o czym.

Tydzień temu, dzięki zaproszeniu JYSK, wybrałam się do Warszawy na prezentację nowej kolekcji kolekcji Jysk Favourites.

Ofertę duńskiej sieci Larsa Larsena śledzę od dawna, jestem też stałą bywalczynią lokalnego sklepu, nie mogłam więc przegapić takiej gratki, jak zapoznanie się z nowościami. Przyznam, że moje dotychczasowe zakupy skupiały się głównie na dodatkach, choć i większe gabaryty mam na sumieniu - w moim panieńskim pokoju, odziedziczonym później przez brata, królował właśnie Jysk-  bardzo polecam sosnowy regał Ranum i szafę Vinderup, długo służyło mi też łóżko Valsted.

Jednak nowa kolekcja jest inna. Zwraca uwagę różnorodnością i zgodnością z najnowszymi trendami. Proste formy, wysmakowany minimalizm, wysoka jakość użytych materiałów - a przy tym ceny, które nie zwalają z nóg. Ciekawi, co szczególnie zwróciło moją uwagę?
TOP 5 - najlepsze pomysły na jesienne dekoracje.

TOP 5 - najlepsze pomysły na jesienne dekoracje.

Jesień ostatnio kaprysi, ale jej jednej jestem w stanie wybaczyć wszystko.

Wiecie, jak ją uwielbiam, więc nikogo chyba nie dziwi, że tyle powstaje u mnie DIY z nią związanych.

Co przemawia do mnie najbardziej? 
Liście, dynie i wianki:)

Dziś mam dla Was kolejny tutorial, zebrałam też listę jedenastu najlepszych pomysłów, które w ostatnich latach przewinęły się przez bloga, a które bez problemu wykonacie sami. 


Oplątwy i inne zjawiska przyrodnicze.

Oplątwy i inne zjawiska przyrodnicze.

Pierwszy raz zobaczyłam je półtora roku temu, pamiętam jak dziś - kwiecień, krótko po Wielkanocy, nowe mieszkanie przyjaciół i one przyklejone(!?!) do ściany (pseudopiaskowiec wypisz wymaluj jak nasz).  Opląwy- bo o nich mowa- przez cały ten czas nie dawały mi spokoju. Dlaczego tak długo się wahałam? Nie byłam pewna, czy wytrzymają tropikalne temperatury, jakie mamy zimą w salonie. Tej jesieni postanowiliśmy jednak, że wprowadzimy dużo zieleni do naszych wnętrz, a obok tradycyjnych gatunków, takich jak geranium czy trzykrotki - również tillandsie. 

Patrzę na moje maleństwa, zachwycam się ich niebanalnym pięknem i idę o zakład, że w tym sezonie przebojem zdobędą nasze wnętrza i blogi. Choć pochodzą z tropikalnych obszarów obu Ameryk, podobnie jak sukulenty - idealnie wkomponują się w nowoczesne wnętrza, a zwłaszcza w tak popularny styl skandynawski. Są łatwe w uprawie, a do pełni szczęścia wystarczy im równowaga między światłem, wodą i powietrzem- nie potrzebują nawet doniczek. Ciekawi, jakie wybrałam dla nas?

Projekt Satynowy #1 - o co chodzi z plamoodpornością?

Projekt Satynowy #1 - o co chodzi z plamoodpornością?

Kilka miesięcy temu razem z Martą z Zoyka Home podjęłyśmy się sporego wyzwania rzuconego nam przez Śnieżkę i zdecydowałyśmy się poddać całkowitej metamorfozie pokoje naszych dzieci.

Mała dziewczynka i chłopak na progu dorosłości.

Co może łączyć ich pokoje?

Śnieżka Satynowa w roli głównej i szalone matki, które pędzlem i wałkiem posługują się lepiej niż niejeden artysta malarz;)

Do wyzwania przystąpiłyśmy ze ściśle określoną misją - raz na zawsze wyjaśnić, o co chodzi z tą PLAMOODPORNOŚCIĄ - bo w końcu to prawda czy jedynie marketingowy chwyt?
Salon inny niż wszystkie.

Salon inny niż wszystkie.

Uwielbiam jesienne słońce - zwłaszcza wrześniowe ma w sobie najwięcej magii. Chwytam je więc zachłannie i chłonę to ciepło całą sobą...

Odkąd nie muszę sama zajmować się sprzątaniem (brawa dla Męża;) - właściwie nie ma najmniejszych przeciwwskazań, by w dowolnej chwili złapać aparat i uchwycić kilka domowych kadrów- tak jak ostatnio.
Kocham nasz dom, każdy kąt, każdy drobiazg- wszystko tak bardzo NASZE. Czasem najdzie mnie myśl- ot, blogerskie skrzywienie- że gdyby tak machnąć wszystko na biało z light grey w tle, to może trochę tych ochów i achów by na mnie spłynęło, które zdają się z automatu wywoływać wszelkie wnętrza w okołoskandynawskich klimatach... A potem szczerze śmieję się z samej siebie - to jednak nie nasz styl:) Więc choćby się fejmu babie nie wiem jak bardzo chciało - klops - kremik tudzież śmietanka na ścianie daleko mnie nie zaprowadzi... Ale wiecie co? Dobrze mi z tym kremikiem, więc zapraszam Was dziś na salony ;)

Najlepszy sos karmelowy + pyszna owsianka.

Najlepszy sos karmelowy + pyszna owsianka.

Ubóstwiam instytucję przedszkola. Serio. Mogłabym pean ku czci napisać, a może i jakąś odę- zakładając przypływ poetyckiej weny. 

Na liście "za i przeciw" te ostatnie to ledwie margines, ale kiedy po dwóch dniach lądujemy u lekarza z wachlarzem "katar-kaszel-łzawienie" - nawet wrodzony hart ducha bierze nogi za pas.

Syrop co rano przy akompaniamencie "Maaamooooooo! To KWAŚNE!!!" i jakoś dobrniemy do testów, acz pediatra winowajcę widzi w roztoczach. A potem sama już nie wiem, jak mam bez mordu w oczach patrzeć na włochate lila cudo w każdej  z przedszkolnych sal... Dodać do tego conocne wędrówki punkt 1:15, bezpardonowe pakowanie się nam do łóżka celem zawłaszczenia 3/4 całości i pobudki w paragrafowym wygięciu z małą stopą odciśniętą na twarzy- i bez ściemy wolno mi stwierdzić, że ciężki ten wrzesień. 

Przyszło mi nawrócić się na jesienny hedonizm albo podupaść na duchu. Nurzam się więc w samorozpieszczaniu, nawet postów kilka popełniłam, a co najważniejsze - już tylko momencik dzieli nas od wielkiego BOOM i finału Satynowej Rewolucji. Ciekawi? :)
Jesienne dekoracje DIY - kolorowy bukiet w dyni.

Jesienne dekoracje DIY - kolorowy bukiet w dyni.

Jesień to dla mnie czas dekoracji - tych najpiękniejszych, naturalnych, ubranych w bogactwo kolorów, pachnących lasem, dających to jedyne w swoim rodzaju przekonanie, że oto przyroda daje nam to, co najlepsze. 

Dziś przygotowałam dla Was jedną z moich ulubionych dekoracji, która często gości w naszym domu u schyłku lata. Od Was- i wybranej jako baza dyni- zależy, jak dużą przyjmie formę - może być wielkim(ogromnym;) bukietem wyłaniającym się z Cucurbitae maximae albo zestawem mini bukiecików wypełniających Baby boo (hmmm, świetny pomysł chociażby na jesienne przyjęcie weselne:) U mnie w niewielkim rozmiarze, ale od czegoś trzeba zacząć;) Poniżej instrukcja wykonania krok po kroku.
Pumpkin spice latte, czyli co najlepiej zrobić z dyni

Pumpkin spice latte, czyli co najlepiej zrobić z dyni

Jestem "zimowym" dzieckiem, ale to jesień ma w moim sercu szczególne miejsce. Nie patrząc więc w kalendarz, rokrocznie 1 września ogłaszam schyłek lata i szykowanie się do najpiękniejszej z pór roku. 

Niczym zadowolony kot grzeję się wciąż ciepłymi promieniami, ale coraz częściej myśli i wzrok kieruje ku pledom, mięciutkim włóczkom, , dyniowym smakołykom- tak często obecnym na naszym stole, płomykom ognia wesoło tańczącym w palenisku... I ani myślę się kajać, że tak mi do tego spieszno:)

Jesień ma dla mnie smak dyni, kiełbasek z ogniska i ziemniaków z popiołu. Pachnie pomarańczowo-imbirowym dżemem, a choć wciąż każe szukać najlepszych sposobów na rozgrzanie - tym bardziej zachwyca rozkosznym bogactwem smaków.

A gdyby tak połączyć dwa szczególnie mi bliskie? Kawa i dynia. Cynamon i imbir. Słodkie, a jednak pikantne.

Latte z popularnej sieciówki wytyczyło kierunek, potem wiele prób z proporcjami doprowadziło do stworzenia idealnej dla mnie mieszanki przypraw, a gdy pierwszy raz zrobiłam syrop - przepadłam:)
 Dacie się skusić?
Malowanie poszewek przy użyciu szablonów - DIY.

Malowanie poszewek przy użyciu szablonów - DIY.

Dziękuję, za tak entuzjastyczne przyjęcie naszych pomalowanych na biało paneli - póki co sprawują się bez zarzutu. 

Kto śledzi mnie na instagramie, zapewne zauważył, że dałam się skusić na krótki wyjazd nad morze. Sama nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo go potrzebowałam:) Wróciłam z głową pełną pomysłów i nową energią do działania- nie mogę wprost usiedzieć w miejscu, tak bardzo ciągnie mnie do ich realizacji. Dziś padło na malowanie poszewek za pomocą szablonów. Od czasu powstania pierwszej poduszki z odbitym motywem liści , farba zdecydowanie jest moim najwierniejszym sprzymierzeńcem przy tworzeniu dekoracyjnych poszewek. 

Malowanie paneli podłogowych na biało. Da się!

Malowanie paneli podłogowych na biało. Da się!

Wiem, że wiele z Was nie mogło doczekać się tego wpisu - ja także :)

Od roku stopniowo oswajałam się z myślą o białym wnętrzu - po meblach i ścianach wiedziałam, że potrzebuję czegoś więcej. Padło na panele, choć w planach była też cegła. Czytałam, pytałam, miotałam się między zapałem a powątpiewaniem. Złapawszy kontuzję już myślałam, że z malowania nici, ale Mąż ofiarnie złapał za wałek i MAMY TO - białą podłogę w pokoju Kornelki. Zwykłe laminowane panele zmieniły się w rozjaśniającą pokój podłogę- ciekawi jak? Poniżej relacja z naszych zmagań;)
Domowe SPA - najlepsze przepisy na ziołowe kosmetyki. Saszetki do kąpieli.

Domowe SPA - najlepsze przepisy na ziołowe kosmetyki. Saszetki do kąpieli.

Przez dwa tygodnie do domu wracałam ledwie żywa. 

Czasem pod prysznic wchodziłam resztką sił- o leżakowaniu w wannie nie myślałam z obawy przed zaśnięciem.

Na szczęście przyszedł czas na odpoczynek i powolne celebrowanie wieczornego relaksu. Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam swoje domowe spa i własnoręcznie zrobione kosmetyki. Powód jest prozaiczny - wiele gotowych preparatów, często nawet tych dedykowanych skórze z problemami - u mnie wywołuje alergię. A że sporo o tym wiem, bo we wszystkich domach mojej rodziny używanie ziół jest na porządku dziennym - mam ułatwione zadanie. Swoją drogą - czy wiecie, że na wsiach wciąż można spotkać praktykujące tzw. babki? Dwie z nich to moje ciocie:)

Przyjaciółka spytała mnie ostatnio, dlaczego o tym nie piszę...

Właśnie, dlaczego?

Obiecuję - nadrobię to:)

Dziś przygotowałam dla Was dwie wersje ziołowych saszetek do kąpieli- nieodzowny element domowego spa:)
Jak zrobić wianek z żywych kwiatów? Opaska DIY.

Jak zrobić wianek z żywych kwiatów? Opaska DIY.

Praca, praca, praca i Kornelkowe chorowanie - tak mogę podsumować miniony tydzień.

Dziś Mała Lady już niemal zdrowa, a mi zostały cztery dni intensywnej pracy i stanowcze postanowienie rezygnacji z zombie looku.

W szeroko pojętym międzyczasie powstają nowe posty - sporo ich i choć przypominają wciąż stos rozsypanych puzzli- powoli składam je w całość. 

Od dawna, właściwie od Bloggers Photo Meeting, chciałam pokazać Wam, jak w prosty sposób zrobić efektowny wianek lub opaskę z żywych kwiatów. 

Choć sama średnio w nim wyglądam - uwielbiam je robić, zwłaszcza dla Kornelki:)

To świetny gadżet do sesji zdjęciowych, pięknie wygląda jako dekoracja stołu czy niebanalny dodatek na swobodne letnie przyjęcia.

Poniżej wyjaśniam, jak zrobić go w mniej niż pół godziny.
Ciekawi?
Szydełkowy dywan + biała podłoga (pokaz przedpremierowy).

Szydełkowy dywan + biała podłoga (pokaz przedpremierowy).

Będę szczera - nie mogę się wprost doczekać, kiedy pokażę Wam skończony pokój Kornelki:)

Zmiana - dzięki białej podłodze - jest kolosalna.

TAK! Mamy ją! 

BIAŁĄ PODŁOGĘ!
Ciekawi?
DIY - Jak zrobić poduszkę z szalików?

DIY - Jak zrobić poduszkę z szalików?

Z moją sympatią do szalików wszelakiej maści jest jak z innymi słabostkami - niebezpiecznie zmierza w kierunku obsesji... 
A raczej zmierzała- ponoć pierwszy krok do wyleczenia, to zdiagnozować problem;) 
Tak, mam problem - mam na imię Ilona i jestem szalikoholiczką...

Podczas ostatnich porządków naliczyłam 28, a nie opróżniłam wszystkich miejsc, gdzie potencjalnie mogą się ukrywać i nie liczyłam typowo zimowych- dzierganych...

Samych czarnych jest 7...
A ja, cóż...
Zwykle używam naprzemiennie trzech...

Uznałam, że trzeba coś z nimi zrobić i tak powstała poduszka:)
Macie ochotę na podobną?
Satynowa Rewolucja. - (Re)gałkowe olśnienie.

Satynowa Rewolucja. - (Re)gałkowe olśnienie.

Przymusowe spowolnienie ma jedną wspaniałą cechę - łatwiej nadrobić zaległości:)

Za sprawą tegorocznego BLOGINTALK i dzięki nieocenionemu wsparciu Śnieżkipokój Kornelki przeszedł kolejną metamorfozę. Tak, dokładnie tak - niemal wszystko już gotowe, jest jednak haczyk - całość zobaczycie dopiero we wrześniu. 

Ale jak to?
Ano tak;)

Przez cały sierpień będę Wam pokazywać kolejne etapy i małe projekty, które złożyły się na całość. A na koniec nastąpi BOOM;)
Jak zrobić lampion - w stylu marokańskim lub boho?

Jak zrobić lampion - w stylu marokańskim lub boho?

Wim, wiem, męczę Was i zanudzam tym moim balkonem strasznie, ale nie martwcie się, do października coraz bliżej i zamknę sezon;)

Kuleje u mnie kwestia oświetlenia - lubię świece, ale paranoja komplikuje sytuację- wszak balustrada drewniana...

Dopóki jednak ogień mam bezpiecznie za szkłem - trzymam w ryzach obsesję;)

Sprawiłam sobie dwa lampioniki- tak na początek, a Wam pokażę, jak możecie je zrobić i cieszyć się pięknym gadżetem bez wydawania fortuny:)
Slow.

Slow.

Choć czasem na to narzekam - lubię żyć intensywnie, wrogiem jest mi bezczynność, a od nudy dostaję dreszczy.

 Nauczyłam się już, że to żaden wstyd przyznać się do zmęczenia - pracuję, działam, realizuję się jako żona i mama, pani domu i przedsiębiorca, mam swoje hobby i pasje.  

Zdarza mi się brać na siebie za dużo, więc tak, jak mam prawo do oddechu - nie waham się o tym mówić. Gorzej ten oddech zaczerpnąć, bo zawsze jest "COŚ" do zrobienia, zabawy do sprawdzenia, smaki do spróbowania, książki do przeczytania, miejsca do zobaczenia...  

Przytrafiła mi się ostatnio kontuzja, niby niewielka, ale zmusiła do postoju. 

Na upartego mogłabym  tu zaserwować garść medycznych terminów, "modne" szpitalne relacje czy kilka czarnych prognoz dla potrzymania w napięciu.  Problem w tym, że wolę optymizm;) 

Odpoczywam więc i daję się troszkę rozpieszczać;)
Apetyczna?
Wiecie, co jest w tej tarcie najlepsze? 
Zrobiła ją czterolatka;)
Balkon vintage - tajemnicza strona. Konkurs z Regalia.eu

Balkon vintage - tajemnicza strona. Konkurs z Regalia.eu

Mimo kontuzji- lipiec zaczął się dla mnie wspaniale- najpierw ponad 25 tys.UU(po raz pierwszy! Możecie się ze mnie śmiać,  ale cieszę się jak dziecko :)  jako bilans czerwca, później BPM2 w Starachowicach, ostatnio kilka propozycji  w duzej mierze związanych z blogiem i dających duże możliwości rozwoju (na razie cicho sza!;) To wszystko ogromnie cieszy i pozwala z optymizmem patrzeć w przyszłość - i w ogromnym stopniu zawdzięczam to Wam:) Blog nie istnieje bez czytelników - dziękuję,  że ze mną jesteście :)

Plan na dzisiejszy post był nieco inny, ale prawdziwe szaleństwo polubień, jakie rozpętało się pod zdjęciem tajemniczej lewej strony naszego balkonu na moim instagramie - dodało mi odwagi, by w końcu ją pokazać:) Prawą stronę już pokazywałam, jeśli jeszcze nie widzieliście, zapraszam TU.

A teraz... Wielka premiera:)
Gotowi na więcej?
Zapraszam na mój balkon o zmroku i konkurs na deser:)
Marine dla każdego, czyli wczasy pod gruszą.

Marine dla każdego, czyli wczasy pod gruszą.

Wiem, wiem, dużo wszędzie tego Bloggers Photo Meeting...
Mam nadzieję, że nie macie jeszcze dość - dla nas było to niezwykłe przeżycie, więc przymknijcie nieco oko;)

poprzednim poście pokazałam Wam piękne przyjęcie na leśnej polanie, jakie zgotowały nam dziewczyny na powitanie i zdradziłam jak najlepiej przygotować się do biesiadowania poza domem.

Szczerze i bez ściemy - zdarzają nam się imprezy przy grillu, z kiełbaską na starych, zdekompletowanych talerzach. Bo czasem to czysty spontan, wyrwane z codzienności trzy godziny, których szkoda tracić na pieczołowite przygotowania. 

Jednak, gdy tylko mogę, staram się, by było nie tylko smacznie, ale i pięknie. 

Lubię pokazać swoim gościom, że cieszę się ich towarzystwem - i nadawać tej radości jak najpiękniejszą oprawę. Najczęściej nasze biesiady mają prosty, naturalny styl, zbliżony charakterem do leśnego przyjęcia. Jednak, po weekendzie w Starachowicach, wiem już, że i naszą rutynę czeka przełamanie;)

Wbrew pozorom - nawet wczasy pod gruszą mogą mieć styl niczym z wybrzeża Long Island i nie kosztować fortuny. 

Spytacie - ale po co?

Chociażby dla zabawy czy zrobienia czegoś ekstra - nawet wyłącznie dla samej siebie.

Estetyka jest ważna, a coś, co na pozór wydaje się drobiazgiem - może dać poczucie prywatnego luksusu.
Nie wierzycie?
Spróbuję Wam to pokazać - także to, jak sprytnie przenieść ten klimat do wnętrz Waszych domów;)
Stół, który inspiruje. Leśne przyjęcie + przepis.

Stół, który inspiruje. Leśne przyjęcie + przepis.

Stół to coś więcej, niż tylko mebel.

Stół to miejsce - wspólnych posiłków, niekończących się rozmów, pracy, zabawy, tworzenia...

Stół to wspomnienia wielu stołów, przy których siedziałam - małych i dużych, starych i boleśnie wręcz nowoczesnych, zachwycających pięknem drewna i straszących plastikiem, rodzinnych i jednego dla dwojga dwa tysiące kilometrów od domu.

Stół był pierwszym meblem w nowym domu.

W każdym, który odwiedzam - on pierwszy przykuwa moją uwagę. 

Stoły to moja słabość i miłość, choć czuję, że TEN JEDYNY wciąż gdzieś na mnie czeka.

Nie zdziwicie się zapewne, że Bloggers Photo Meeting także zaczęło się od stołu;)

Proste surowe dechy plus koziołki (najtańsze Lerberg kupicie w Ikea już za 25 zł)- żaden inny na tej leśnej polanie nie prezentowałby się lepiej.

Bloggers Photo Meeting 2.

Bloggers Photo Meeting 2.

Choć od dwóch dni jestem w domu, emocje po Bloggers Photo Meeting wciąż we mnie szaleją.

Dzięki zaproszeniu Izy z bloga Colores.de.mi.alma, wraz z grupą blogerek wnętrzarskich spędziłam cudowny weekend w Starachowicach - w magicznym domu jej Mamy. Niekończące się rozmowy, cenne rady Izy, nauka, tworzenie stylizacji, setki przywiezionych zdjęć... Ciężko byłoby to opisać krótko i wcale nie mam takiego zamiaru;)

Stylowe gadżety miejskiej ogrodniczki.

Stylowe gadżety miejskiej ogrodniczki.

Miejskie ogrodnictwo - zagospodarowywanie najmniejszych nawet skrawków ziemi, obsadzanie jadalnymi roślinami balkonów i tarasów czy parapetowe uprawy w mikro skali - od kilku lat staje się coraz popularniejsze. Szukamy kontaktu z naturą, chcemy mieć własny kawałek zieleni, czuć dumę obserwowania procesu dojrzewania - od ziarenka, po soczyste pomidorki w sałatce.

Corocznie poczesne miejsce na moim balkonie zajmują ZIOŁA - w tym także z nich nie zrezygnowałam- rosną pięknie, ciesząc smakiem i zapachem. Przyjemność sprawia mi już samo ich sadzenie, postanowiłam więc zaopatrzyć się w piękne narzędzia. Po wnikliwym przyjrzeniu się sklepowym ofertom - zniechęciły mnie ceny, więc stworzyłam coś swojego. Za niespełna 10 złotych;) Może i Wy się skusicie?
Balkon na zielono z mini skalniakiem w tle.

Balkon na zielono z mini skalniakiem w tle.

Na zewnątrz fala upałów, a ja zażywam błogiego relaksu na zacienionym balkonie - tym samym, który w końcu zamierzam Wam pokazać! 

W tym roku króluje - może nie minimalizm, ale na pewno prostota. Mini skalniaczek i dużo ziół, do tego malutka kolekcja domowych kwiatów rodem sprzed lat, którym urządzam letnie wakacje - i tyle wystarczy. Pewne zmiany jeszcze mnie czekają, ale cicho sza! Na jakie kolory stawiam? Zobaczcie sami;)
Miguel & plastik - muszą odejść.

Miguel & plastik - muszą odejść.

poprzednim poście pokazałam Wam Miguela. Przyznam się - nie przepadam za tym typem urody, zwłaszcza w podstarzałej wersji, więc szybko zapadła decyzja - musi odejść.
Buszując między starociami, zawsze ze szczególną uwagą wypatruję ramek - najchętniej drewnianych, choć decydujący jest zawsze kształt. Nie dyskryminuję plastiku i tak było tym razem, jednak przyznaję - sombrero nieomal kazało mi uciekać...
Zdrowe i domowe - najlepsze przepisy na lody.

Zdrowe i domowe - najlepsze przepisy na lody.

Dokladnie dwa tygodnie bez komputera. Po drodze "babski" wyjazd z maluchem do Poznania na Blog Conference, trudny powrót do rzeczywistości i nadrabianie zaległości. Aktualna blogomoda krytycznie odnosi się do zabiegania i braku czasu - nie wypada się przyznawać;) Więc nie będę, wszak najważniejsze, że jestem z powrotem;)

W międzyczasie wciąż szlifuję, maluję, sadzę kwiaty (tak, tak, niebawem pokażę wreszcie balkon!)- łączenie blogowania z pracą i prowadzeniem domu bywa trudne, ale daje trudną do opisania satysfakcję. Jednak to powiem - bywa, że brakuje czasu. Plany, które miały być "na wczoraj", a przynajmniej "na już"- codzienność spycha gdzieś na margines. Kiedyś sobie to wyrzucałam. Teraz? Akceptuję - po prostu. Bo cóż z tego, że salonowa ściana od dwóch lat czeka na aranżację? Poczeka jeszcze trochę, bo priorytetem akurat stają się lody. Mam więc dziś dla Was trzy przepisy na zdrowe i smaczne lody - idealne na zbliżające się lato:)
Dzień Dziecka bez lukru.

Dzień Dziecka bez lukru.

Po narodzinach Kornelki dwie kartki z kalendarza nabrały dla mnie szczególnego znaczenia - 26 maja i 1 czerwca. Pierwsza zaczęła być i moim świętem, przy drugiej diametralnie zmieniła się perspektywa. O ile sama mam niewielkie oczekiwania - na początku chciałam, by Kornelka miała wszystko - byłam świetnym odbiorcą reklam ;) Naczytawszy się w ciąży blogów parentingowych byłam o krok od zakupowego szaleństwa. Miałam jedynie tą przewagę nad mamami na l4 już od drugiej kreski, że pracując - brakowało mi czasu. Kiedy się urodziła - zakupoholizm był ostatnim, co mi groziło, z podobnych przyczyn. Po niemal czterech latach - większość "poleceń" budzi jedynie pobłażliwy uśmiech.

Coraz częściej reklamy - w telewizji, na blogach, nawet w gazetach - serwują nam listy tego, co absolutnie dziecku niezbędne. Bo jak to? Dziecko ma przechodzić ząbkowanie bez żyrafki Sophie? Krzywdzisz je! Nie kupiłaś czarno białych książeczek dla noworodka? Zapomnij o prawidłowym rozwoju! Pokoik nie jest obwieszony przynajmniej smutnymi gruszkami? Rozwijasz w dziecku bezguście! Nie masz nawilżacza Beaba?
Jak odnowić starą tacę - praktyczny poradnik.

Jak odnowić starą tacę - praktyczny poradnik.

Mam kilka mniejszych i większych słabostek, jedną z nich są niewątpliwie tace - czym starsze, tym lepsze, a jeśli w dodatku drewniane - wpadam w ekstazę. Tace są po prostu praktyczne- chronią meble i kolana przed zalaniem i poparzeniami, a do drewna mam nabożny wręcz szacunek. Nie ukrywam też, że lubię mieć ładne tło do zdjęć - idealnie sprawdzają się w tej roli.

Buszując po starociach - właśnie ich w pierwszej kolejności wypatruję. Kilka zostało u mnie, ale wiele posłałam w świat - od czasu do czasu pojawiają się nowe na blogowej wyprzedaży;) Ostatnia z nich, zanim stała się obiektem akcji METAMORFOZY - spędziła wiele miesięcy (dwa lata?) kurząc się w pracowni. Czy warto było czekać? Oceńcie sami :)
Farby kredowe - obalamy mity. Kamerdyner jako wieszak na ubrania.

Farby kredowe - obalamy mity. Kamerdyner jako wieszak na ubrania.

Nie jestem ekspertką i nie będę na nią pozować- malowaniem mebli zajmuję się hobbystycznie i na własny użytek, względnie przekonana jękami znajomych. Mimo wielu dostępnych na rynku farb kredowych, sama przetestowałam tylko trzy marki. Nie stałam się też ich zagorzałą fanką, choć dostrzegam w nich wiele zalet.
Mam wrażenie, że narosło wokół nich- zwłaszcza jeśli chodzi o farby Annie Sloan (wielki plus za genialny marketing;)- wiele mitów. Gotowi na rozprawienie się z nimi?
Jak urządzić pokój dziewczynki?

Jak urządzić pokój dziewczynki?

Zacznijmy od tego, że na sumieniu mam jeden, więc trudno mówić o doświadczeniu. W niespełna rok zaliczył kilka drobnych zmian - wszystkie zmierzały do stworzenia jak największej przestrzeni do zabawy. A że mam kilka istotnych ograniczeń - obecna ustawienie mebli zapewne zostanie tym ostatecznym na długo. Z pierwotnych założeń - że będzie bez różu i zabawkowej pstrokacizny na wierzchu - niewiele zostało. I wiecie co? Nic a nic nie żałuję:) Ciekawi, dlaczego?
Szlifować i nie zwariować.

Szlifować i nie zwariować.

 Chciałabym powiedzieć, że jestem na półmetku balkonowych przygotowań - ale przede mną najgorsze, czyli metamorfoza mebli. Zostawione na zimę na zewnątrz - może i mają cudownie obdrapany look (dosłownie vintage), ale siedzenie na nich grozi "makijażem" z odprysków farby na plecach... Mąż ofiarnie zaproponował silne męskie ramię do pomocy, więc w końcu widać postęp, pojawiło się jednak kilka problemów. 
Kwietnik -> z żebraka w księcia + taca vintage w 5 sekund.

Kwietnik -> z żebraka w księcia + taca vintage w 5 sekund.

Uwielbiam domowe metamorfozy, po których niepozorne rupiecie stają się godne salonów albo zyskują nowe życie, choć już skazano je na zapomnienie. Minimum nakładów, maksimum efektów- to właśnie lubię i tym pragnę się z Wami dzielić. Dlatego przedstawiam Wam nowy cykl, który- mam nadzieję- na długo zagości na blogu - METAMORFOZY. Duże i małe, użyteczne i dla samej estetyki - ale zawsze spektakularne (mam nadzieję;) 
Dzisiejszym bohaterem jest stolik-kwietniczek. Trafił do mnie w parze z większym - obdrapany, z chybotliwymi nóżkami, w złocie tak tandetnym, że nawet w moich oczach nie znalazło uznania. Najpierw zaliczył nieudany eksperyment z farbą kredową, by ostatecznie stać się Czarnym Księciem i ozdobą salonu.
Salon?  + Kwietnik z drutu - DIY.

Salon? + Kwietnik z drutu - DIY.

Własny najczęściej nazywam salonem, ale... Cóż, niby to samo, a jednak w głowie mam rozróżnienie. Nazywam go tak z pewnym wewnętrznym oporem, bo w prywatną definicję nie do końca mi się wpisuje. Myślę "salon" i widzę wielką przestrzeń pełną luster i przeszkleń, francuskie drzwi tarasowe, kaskadę kryształów spływającą z sufitu... Później patrzę na swoje ściany, tak bardzo ukochane, a jednak tak "nie-salonowe".. Przed oczyma śmigają też te wszystkie "salony" w M2, porywach M3, które cyklicznie pojawiają się w sieci i... mam wątpliwość.
40 godzin wrażeń - BlogInTalk 2016.

40 godzin wrażeń - BlogInTalk 2016.

Majowe weekendy zwykle oznaczają dla mnie więcej pracy niż zwykle. Jednak nie tym razem. Już w piątek po piętnastej wsiadłam do pociągu- jak w piosence - byle jakiego, choć z określonym celem podróży. Jakim? Warszawą;) Z duszą na ramieniu ruszyłam na tegoroczne spotkanie BlogInTalk. Skąd te obawy? O tym za chwilę. 

BlogInTalk to spotkania blogerów, których celem jest wzajemna integracja i zdobywanie wiedzy. Jak wyglądały w zeszłym roku przeczytacie TU i TU. Jednak tegoroczna formuła przyniosła zmiany, ale po kolei...

KTO? 
baner pochodzi z bloga ZOYKA HOME

O ziołach w walizce i prawach autorskich.

O ziołach w walizce i prawach autorskich.

Skuszona pierwszymi ciepłymi dniami, zaczęłam urządzanie balkonu. Wiosna utarła mi jednak nosa porannymi przymrozkami i na stracenie poszły bazylie - i tradycyjna, i tajska, której zwłaszcza mi żal. Reszta przetrwała.  Ciekawi jesteście, co w tym roku wymyśliłam? Jeszcze troszkę potrzymam Was w niepewności, pokażę jednak mój ziołowy mini ogródek:
Jak najlepiej urządzić przedpokój?

Jak najlepiej urządzić przedpokój?

Zacznijmy od tego, że oswoiłam MASZYNĘ. Od tak dawna powtarzałam, że chcę nauczyć się szyć, że w końcu wypadało to zrobić. Usiadłam wczoraj i szyłam - łącznie mam 14 nowych poszewek - bo te właśnie szyje się najłatwiej. Nie bójcie się - nie oznacza to 14 postów ku czci zmienionej poszewki, co szumnie można by nazwać metamorfozą- kolejno salonu czy pokoju za pokojem. Jednak chwalić się będę - tak troszeczkę, jednak z dala od samozachwytu. Przyjemnie nauczyć się czegoś nowego, zwłaszcza użytecznego. A że poduszki lubię - teraz łatwiej (i o niebo taniej) mi będzie o coraz to nowe. Dziś więc o nich i urządzaniu przedpokoju - jak aranżować wygodnie, praktycznie i pięknie.
Przytulny salon w godzinę - wyzwanie URZĄDZANIE.

Przytulny salon w godzinę - wyzwanie URZĄDZANIE.

Witam Was po przerwie - tydzień bez blogowania to zdecydowanie zbyt długo. Wracam po krótkim odpoczynku i z nową umiejętnością- nauczyłam się szyć na maszynie. Robiłam kilka podejść, uszyłam w ciągu trzech lat kilka poszewek, ale lewej strony żadnej nie odważyłabym się pokazać. A jak się okazuje - wystarczyło tylko przeczytać instrukcję;) Na pierwszy rzut poszła zasłonka w ciekawy wzór, jakby żywcem wzięty z wiosennego lasu - uszyłam z niej cztery poszewki. Łączny koszt? 50 groszy. Potrzebowałam dokładnie tyle plus kilka minut na pozbycie się wszystkiego, co niepotrzebne i mam odmieniony na wiosnę salon
DIY - wiszący kwietnik z doniczek i sznura.

DIY - wiszący kwietnik z doniczek i sznura.

Lubię, gdy w domu są kwiaty. Tych doniczkowych wciąż mało, dotąd myślałam, że nasze mieszkanie jest dla nich zbyt ciepłe, ale teraz koniec z wymówkami - pojawią się nowe. Cięte - są z nami przez cały rok. Chciałam jakoś je połączyć i stworzyć kwietnik z doniczkami, które i jako wazoniki się sprawdzą. Czy się udało? Oceńcie sami.
Bloger blogerowi... + bilans marcowy.

Bloger blogerowi... + bilans marcowy.

...rzekłabym "świnią", ale nie chcę w to mieszać tych poczciwych stworzeń. Tak, moi drodzy, stało się, "nobilitacja" trzasnęła mnie między oczy i mam swojego hejtera. Nie rozpaczam, zdarza się, żadnej tragedii nie ma, ot niesmak pewien. I może przykrość lekka, bo osobnik niezbyt jest dla mnie anonimowy. 

Taca z drewnianego plastra - DIY.

Taca z drewnianego plastra - DIY.

Sporo mam w tym roku remontowych planów - kuchnia, łazienka, balkon - to absolutne minimum. Święta za nami, więc pora zaczynać. Etap pierwszy - tworzenie dodatków, przeplata się z drugim - czyli pakowaniem w kartony, na początku tych najmniej potrzebnych rzeczy. TU pokazywałam Wam, czym w pierwszej kolejności chciałam się zająć. Ostatnio ofiarą padł jeden z drewnianych plastrów;)

To właściwie tylko próba przed czymś większym, ale jestem zadowolona z efektu;) A co zrobiłam? Tacę! Jesteście ciekawi jak? Banalnie łatwo;)
Wielkanocny - Poniedziałek & Przedpokój.

Wielkanocny - Poniedziałek & Przedpokój.

Kochani, wracam do Was wypoczęta i naładowana pozytywną energią. Dla wielu dwa dni to nic wielkiego, ot, kolejny weekend, może trochę tylko dłuższy, jak każdy spędzony z rodziną, choć tym razem w świątecznej oprawie. Dla nas jest czymś wyjątkowym- zaledwie dwa razy w roku mamy pełne dwa dni tylko dla siebie. 

DIY - gniazdko z refleksją facebookową.

DIY - gniazdko z refleksją facebookową.

Wielkanoc coraz bliżej! Odkąd domowe sprzątanie przejął Mąż - wszystko lśni mi na co dzień, więc wszelkie przygotowania to czysta przyjemność. A stosowany w rodzinie od kilku lat podział przygotowań na trzy domy (w uproszczeniu ciasta-mięsa-reszta) także oszczędza mnóstwo pracy i pozwala prawdziwie cieszyć się świętami - wszystkim.

Lubię Wielkanoc, choć mam do niej podejście na poły pogańskie - dla mnie to świętowanie wiosny i rodzącego się życia. Hmm, może jednak apostazją to nie grozi, bo i religijny aspekt jest dla nas czymś więcej niż święceniem jajek;) Ograniczam się coraz bardziej z ilością dekoracji - a te, które są, staram się wykonywać sama. I jest naturalnie, choć może skromnie, ale to nam ma się przecież podobać...
Wczytawszy się w pewne STUDIUM PRZYPADKU, stwierdziłam, że nie zaserwuję Wam step-by-step zwijania wianka z brzozowych witek - upartych odsyłam do wianka z gałązek winobluszczu - metoda jest ta sama. Robimy mały wianuszek, upychamy w środku mech (pozyskany legalnie!), dokładamy jajeczka, piórka czy co nam najbardziej pasuje. Chociaż- uwaga!- na fb dowiedziałam się dziś, że akurat piórka są już strasznie passe, wybaczcie mi więc, że ja dziś tak obciachowo;)

A że zrobiłam się ostatnio kolażolubna i zdjęć kilka po drodze zrobiłam - poniżej instrukcja obrazkowa:


Z tym facebookiem to też ciekawa sprawa - dotąd podchodziłam nader nieufnie, w dużej mierze z braku czasu, ale z nowym telefonem zmieniłam podejście i poznajemy się w międzyczasie. Lajki, grupy, te wszystkie strony czy udostępnienia - głowa boli przy eksplorowaniu. I blogowe piekiełko w pigułce - polub mnie, a tez polubię, kom4kom, lubię-nie lubię, tu wrzucaj linki, tam Ci nie wolno, kuchnie w szczególe i domy ogólnie jedynie słuszne w szarości i bieli, Wielkie Osobistość Administratorskie z ego, co trzyma nos wyżej niż czubek głowy, akcje "dokop blogerowi"  albo "słuchajcie, startuję w konkursie,świat mi się skończy, bo nie głosujesz, no głosuj, natychmiast i już"- 5 razy dziennie. Jason co był Kominkiem, niebawem serwować będzie kolejną premierę, może książki mi trzeba, bo nie ogarniam tych social mediów...

Po trzech latach w wirtualnym świecie wiem mniej niż na początku. Widzę mniej lub bardziej udane próby wcielenia się w celebrytów, świetne niegdyś blogi coraz bardziej popularne - i przy okazji w kondycji reklamowego słupa. Modę, która w duecie z zawodowym zboczeniem serwuje mi alergiczną wysypkę- bo jakoś mi umknęło, że Google i Pinterest zmieniły się w olbrzymie banki darmowych zdjęć. Konkursy, gdzie do zwycięstwa wystarczy mieć znajomych na pęczki i solidnie im pospamować - tablice, a nawet maile (swoją drogą utkwił mi przykład sprzed 2-3 lat i konkurs znanego miesięcznika- o miejscu i nagrodach decydowała liczba facebookowych lajków, a więc i ilość znajomych. I co znalazłam w czołówce wśród nagrodzonych? Obskurny kibelek z choinką z PRL-u- bo chodziło o "najpiękniejsze dekoracje świąteczne". Żart czy nie żart? 

Wywnętrzniwszy się nieco, jednak odpuszczam - pewnie się nie znam, więc nie brnę w jałowe rozważania. Szaruga za oknem, skoki ciśnienia i paskudne migreny mogły mi skutecznie zaćmić punkt widzenia. Wracam więc do tego, co znam i lubię - garści blogów pisanych pasja i ciężką pracą - niektóre przedstawiłam Wam TU, listę zamierzam poszerzyć. 

Coś ostatnio nie do końca przemawia do mnie ten turkus i podstarzały rattan - coraz częściej myślę o nowym-starym krześle albo fotelu - muszę sobie coś znaleźć w ramach świątecznych porządków.



Dobranoc, a może dzień dobry? 
Uciekam się zdrzemnąć:)