Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nasze wnętrza. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nasze wnętrza. Pokaż wszystkie posty
Jak odmienić wnętrze z wykorzystaniem plakatów?

Jak odmienić wnętrze z wykorzystaniem plakatów?



Lubię, kiedy wnętrza odzwierciedlają zainteresowania właścicieli. Właśnie dlatego nasz dom jest pełen kolorów, drewna i roślin. Od kilku lat rozbrzmiewa też muzyką, więc ostatnio coraz silniej czułam, że powinnam pozwolić jej zagościć u nas także w fizycznej formie. Chociaż „pozwolić” nie jest dobrym słowem - nuty, gitary i wszystko, co z nimi związane, towarzyszą nam od dawna. Teraz przyszła pora na małą metamorfozę z Decor Mint - idealną na powitanie jesieni. 

Nigdy nie przypuszczałam, że muzyka stanie się częścią naszej codzienności. Sama ją uwielbiam, ale jakiekolwiek własne próby jej tworzenia wszyscy, którzy mieli okazję ich słuchać, ZAWSZE i JEDNOGŁOŚNIE oceniają jako najgorszą karę, jaką mogłam im wymierzyć. Tak, słoń nadepnął mi na ucho, później podeptał i głęboko zakopał ;)

Mniej więcej trzy lata temu Kornelia pozazdrościła grającej na gitarze kuzynce i też chciała zacząć naukę - o czym od czasu do czasu przypominała nam przez kilka miesięcy. Ponieważ widzieliśmy, że naprawdę jej na tym zależy, znaleźliśmy nauczyciela i we wrześniu 2020 roku zaczęła naukę. Od początku szło jej świetnie, a sama gra tak bardzo spodobała się mojemu mężowi, że również zapisał się na lekcje - i tu kolejne moje zaskoczenie, bo on także rewelacyjnie się w tym odnalazł. 

Półtora roku temu nauczyciel Kornelii namówił ją na przystąpienie do egzaminów do szkoły muzycznej - poszło jej wspaniale :) Obecnie jest w drugiej klasie, a jej gry mogłabym słuchać bez końca :)

Tymczasem wróćmy do naszego salonu ;)

Chciałam wprowadzić tu jakieś "muzyczne" elementy. Oczywistym wyborem wydały mi się plakaty - nasza drewniana ściana nadaje się jako tło wprost idealnie. Zależało mi na czymś niebanalnym i z charakterem, dlatego zdecydowałam się na wybór galerii ściennej - moją uwagę od razu przykuły PATENTY MUZYCZNE - zestaw trzech plakatów w czarnych ramach w stylistyce vintage. Wysokiej jakości wydruk, minimalistyczna oprawa i jakże bliska nam tematyka - pasują wprost idealnie.

Plakaty to świetny sposób, jeśli zależy nam na szybkiej i efektownej metamorfozie wnętrza - nie wymagają dużych nakładów finansowych, łatwo dopasować je do stylu naszego mieszkania, a co równie ważne - dzięki temu, że są lekkie, łatwo je samodzielnie zawiesić w dowolnym miejscu.

Oferta Decor Mint to kilka tysięcy wzorów do wyboru - możemy dopasować je do każdego pomieszczenia czy zainteresowań jego mieszkańców. Jeśli obawiacie się samodzielnego kompletowania dekoracji - rozwiązaniem są galerie, czyli zestaw idealnie dopasowanych do siebie plakatów. Gdy zależy Wam na większych zmianach, możecie zdecydować się na klasyczne tapety lub fototapety. Nawet, gdy ogranicza Was miejsce, nie jesteście skazani na nudę - czasem dużą odmianę może przynieść już pojedynczy obraz. 

Cała metamorfoza salonu zajęła nam jedno popołudnie - nieco problematyczne okazało się jedynie takie zawieszenie plakatów, by nie trzeba było wiercić otworów w drewnianej ścianie - nie chcieliśmy jej przypadkiem uszkodzić. Po długim namyśle zdecydowaliśmy się na drewniane kołki, które po odpowiednim przycięciu wbiliśmy w szczelinę pomiędzy deskami. Dla sprawdzenia ich wytrzymałości powiesiłam na nich testowo torby wypełnione ciężkimi książkami - wytrzymały, więc bez obaw powiesiliśmy na nich lekkie plakaty. 

Jak podoba się Wam nasz salon po tej małej wielkiej zmianie?

Zdecydowalibyście się na podobną metamorfozę u siebie?


Post powstał we współpracy ze sklepem www.decormint.com




Stojak na drewno kominkowe ze starej szafki.

Stojak na drewno kominkowe ze starej szafki.

Jednym z czynników, który niemal dziesięć lat temu skłonił nas do zakupu mieszkania, było takie zaprojektowanie całego osiedla, by każde mieszkanie stanowiło niemal miniaturę domu, ale bez związanych z nim obciążeń, jak choćby pielęgnacja ogrodu czy trawników. Dlatego też - choć nasze mieszkanie mieści się bloku - jest duże (140m2), dwupoziomowe i ma możliwość instalacji kominka, z czego też szybko skorzystaliśmy. Oczywiście jesteśmy podłączeni do sieci miejskiej, jednak regularnie korzystamy tez z naszego "domowego ogniska", czyli pięknego żeliwnego pieca z dużymi kominkowymi drzwiami.

Wiem, że temat "palenia w piecu" wywołuje wiele kontrowersji, jednak i ja, i Marcin uważamy, że nie ma bardziej ekologicznego paliwa niż drewno - jest surowcem w pełni odnawialnym, a prawidłowo sezonowane (u nas - przez minimum 3 lata, a najczęściej 4-5) i przechowywane oraz spalane w piecach z nowoczesnymi wkładami - nie zanieczyszcza środowiska i nie przyczynia się do wzrostu poziomu smogu.

Przez długi czas (dokładnie 6 lat) zapas drewna na kolejne palenie przechowywaliśmy we własnoręcznie zrobionym KOSZU Z LINY JUTOWEJ. Z czasem jednak awansował do roli gigantycznej osłonki na donicę z monsterą, a nam do przechowywania drewna musiała wystarczać kultowa niebieska torba z Ikei. Nie dziwicie się chyba, że w końcu  zapragnęłam czegoś nieco bardziej dopasowanego do wnętrza...

Dostępne w sklepach stojaki na drewno nie zachwycały i tak pojawił się pomysł zrobienia własnego. Kiedy jednak zaczęłam w pracowni kompletować niezbędne materiały, wzrok padł na starą sosnową szafkę i przyszło olśnienie ;)

Ogromną zaletą tej szafki jest wysokość - ma aż 110 cm, a przy tym jest dość wąska - 30 cm. Dodatkową zaletą jest niewielka, ale pojemna szuflada.

Metamorfozę zaczęliśmy od zdemontowania drzwi i półki, natomiast szufladkę - idealną do przechowywania podpałki czy zapałek - przenieśliśmy na samą górę. Została pomalowana emalią Bondex  w przepięknym kolorze „Niebo nocą” i dostała nową gałkę - ceramiczną z metalowymi elementami - upolowaną na wyprzedaży w TK Maxx.

W latach świetności szafka musiała być pokryta jakimś bezbarwnym lakierem, którego resztki zostały w narożnikach i na frezowanych elementach góry i podstawy - świetnie poradziła sobie z nimi szlifierka taśmowa do zadań specjalnych RYOBI. Całą powierzchnię przeszlifowaliśmy też kostką ścierną.

Całą szafkę - po odpyleniu i odtłuszczeniu - również wewnątrz - pokryliśmy impregnatem hybrydowym Sadolin w kolorze „Teak” - tym samym, którego użyliśmy przy naszej DREWNIANEJ ŚCIANIE W SALONIE.. Tu idealny, nasycony kolor udało się uzyskać przy trzeciej warstwie.


Wielkość tak powstałego stojaka pozwala na przechowywanie drewna na dwa dni - to taka rezerwa na czas, gdy nie mamy ochoty wychylać nosów z domu nawet na centymetr ;)

Szafka - stojak idealnie wpasowała się w nasz salon, zyskaliśmy też miejsce na dodatkową lampkę, odłożenie czytanej właśnie książki czy odstawienie kubka z herbatą. Innymi słowy - wygląda świetnie i jest niezwykle funkcjonalna, o czym zdążyliśmy się już wielokrotnie przekonać - służy nam już niemal od roku :)

Cieszę się, że w ten niskobudżetowy sposób zyskaliśmy praktyczny element wystroju i ocaliliśmy kolejny przedmiot od zapomnienia :)

Lubicie takie metamorfozy i nadawanie rzeczom nowego przeznaczenia?


Drewniana mapa, czyli świat na wyciągnięcie ręki.

Drewniana mapa, czyli świat na wyciągnięcie ręki.

 Zawsze pasjonowały mnie mapy, atlasy i globusy - zwłaszcza te stare, nadgryzione nieco zębem czasu, noszące w sobie historie tajemniczych wypraw i odkrywania nowych lądów. Świat w miniaturze i na wyciągnięcie ręki - marzenie...


Po jednym z naszych niekończących się remontów zapadła decyzja - chcemy mieć na ścianie wielką, drewnianą mapę. Wszelkie postanowienia są u nas poprzedzone długimi dyskusjami, tym razem nie było inaczej. Najdłużej zajęło nam wybranie miejsca, w którym powinna zawisnąć. Ostatecznie wybór padł na sypialnię.

Z samą mapą - paradoksalnie, bo wymagania mieliśmy spore - poszło nam łatwiej ;)

Zależało nam na jak największym rozmiarze, wykonaniu - koniecznie! - z drewna, wiernym odwzorowaniu wszystkich szczegółów oraz czytelnych napisach. W miarę możliwości wybieramy też zawsze polskie polskie marki. Nie lubimy kompromisów i na szczęście nie musieliśmy się na nie godzić.

Wybór padł na mapę od LosokaWood - produkowaną w Polsce z drewna brzozowego, które pokryte jest impregnatem na bazie wody- użycie różnych odcieni oraz trzy warstwy drewna tworzą niesamowity efekt 3D.
źródło : LosokaWood

Zdecydowaliśmy się na największy rozmiar, czyli 210 x 130 cm i wybarwienie w kolorze orzecha - ten kolor najlepiej współgra z naszymi ciemnymi, kolonialnymi meblami. Zamówiliśmy wersję rozszerzoną o Antarktydę i nazwy oceanów, zestaw znaczników-pinezek oraz dodatkowe gadżety w postaci samolotów, statków i delfinów. 

Mapa przyjechała świetnie zapakowana w specjalnie wycięte arkusze styropianu.

Elementem zestawu jest duży papierowy szablon, który po sklejeniu należy dopasować do wybranej do montażu mapy ściany. 

Sam montaż przypomina układanie gigantycznych puzzli ;)

Część z Was już zapewne zauważyła - to nie jest nasza sypialnia, tylko pokój Kornelii ;)

Nasze dziecko tak długo wzdychało i robiło oczy kota ze Shreka, że zgodziliśmy się, by mapa zawisła u niej ;)

Wracając natomiast do mapy - zestaw zawiera wszystko, czego potrzebujemy - szablon, ostry nożyk, specjalną taśmę montażową, taśmę papierową i miarkę.

Zaskoczyła mnie ta taśma - cienka, ale szalenie wytrzymała. Pierwszy raz miałam do czynienia z takim produktem i już widzę dla niego dziesiątki ciekawych zastosowań ;) Co ciekawe - właśnie dzięki niej mapa nie jest jednorazowa, a jej ewentualny demontaż nie oznacza odrywania jej od ściany razem z tynkiem. Wystarczy delikatnie podgrzać każdy z demontowanych elementów suszarką i bez problemu można go odkleić, co sprawdza się także przy konieczności wprowadzenia drobnych poprawek.

Najłatwiej jest zaczynać od największych elementów i stopniowo przechodzić do coraz mniejszych, aż po maleńkie wysepki. Wybieramy element, przymierzamy go do właściwego miejsca na szablonie, po czym możemy przyklejać :)


Precyzja wykonania mnie urzekła - lubię tak świetnie wykończone detale.


Większość elementów ma swoje miejsca na szablonie, najmniejsze wysepki trzeba natomiast montować już po jego zdjęciu - to świetna zabawa i sprawdzian naszej znajomości geografii ;)


Mapa świetnie wpasowała się w naturalny wystrój pokoju Kornelii, gdzie dominuje biel, zieleń i drewno - to świetna dekoracja dziecięcego czy młodzieżowego pokoju z ogromnym potencjałem edukacyjnym.

Co o tym sądzicie?

Jeśli natomiast zastanawiacie się, czy nie sprawić sobie lub komuś bliskiemu takiego niezwykłego prezentu (wszak święta coraz bliżej...), to teraz jest idealny moment na decyzję o zakupie - na stronie LosokaWood trwa teraz prawdziwe szaleństwo i niektóre modele możecie kupić z aż 35 % rabatu :)

Regały jako element pracowni rękodzielnika.

Regały jako element pracowni rękodzielnika.


Przez ostatnie tygodnie salon stanowił nasze domowe centrum dowodzenia. Tu Kornelia odbywała swoje zdalne lekcje, Marcin składał modele, a ja starałam się dojść do ładu z dyskiem i poświęcać jak najwięcej czasu szydełkowaniu. Zwijając się często z bólu (kto nigdy nie doświadczył zapalenia korzonków i/lub wypadającego dysku, ten o bólu pojęcia nie ma;) - ani w głowie było mi wspinanie się do pracowni na górze, więc stopniowo coraz więcej materiałów trafiało na dół. Aż doszło do stanu, w którym każde z nas na każdym kroku się o nie potykało...


REGAŁ - IDEALNY SPOSÓB NA UPORZĄDKOWANIE PRZESTRZENI

Ponieważ w pracowni wszystko najczęściej lądowało w koszach - od jakiegoś czasu snułam myśli o regale, który pozwoliłby mi nieco uporządkować cały ten mniej lub bardziej artystyczny chaos. Szybko w oko wpadły mi meble LUSSO znalezione na Edinos.pl


JAK WYBRAĆ REGAŁ DO PRACOWNI (i nie tylko)?

Przede wszystkim - szukałam czegoś prostego, o designie na tyle uniwersalnym, że odpowiednim do łączenia z różnymi stylami. Zależało mi na stabilnej konstrukcji, jednak na tyle lekkiej, bym bez problemu mogła go sama przestawiać lub - w najgorszym wypadku - przesuwać na nóżkach podklejonych filcowymi podkładkami (polecam to rozwiązanie, dzięki temu niestraszna mi nawet stukilogramowa komoda z palisandru;).

Mój kolejny wymóg funkcjonalność, a więc rozstaw półek pozwalający na umieszczenie na nich nawet stosunkowo wysokich przedmiotów - tu, przyznaję, przyszły mi na myśl doniczki z roślinami (o tym za chwilę).

Nie chciałam, by półki były zbyt głębokie - wówczas najczęściej coś mi się z tyłu ukrywa, sięganie po to - kończy się zrzucaniem przedmiotów ustawionych z przodu, odzywa się też moja skłonność do przeładowania i wszystko błyskawicznie zaczyna wyglądać ciężko i nieestetycznie.

Ideałem okazał się dla mnie loftowy regał Lusso z czterema półkami o różnych szerokościach. Pierwotnie poprosiłam Marcina o wstawienie go do kuchni - akurat do czasu, kiedy większość ziół będę mogła przenieść na balkon. Po cichu liczyłam, że wtedy też wrócę do poprzedniej mobilności i razem z regałem rozgościmy się w pracowni ;)

Utrudniony dostęp do neurologa mocno przedłużył kontuzję, regał szybko trafił więc do salonu, gdzie błyskawicznie zapełnił się sznurkami. Idealnie wpasował się pod skos, kanapa okazała się wspaniałym miejscem do pracy, zatem chwilowo ani myślę się stąd ruszać (choć ruszam się już całkiem nieźle;)



W kolekcji Lusso znalazłam też ciekawy stojak i muszę przyznać, że to właśnie on jest moim faworytem, ulubieńcem i meblowym odkryciem na miarę Ameryki :) 

Często zdarza mi się wyplatać makramy, przeważnie kwietniki, ale nie tylko. By praca przebiegała bezproblemowo, konieczne jest zawieszenie całości. Rozważałam co prawda najzwyklejszy składany wieszak na ubrania, ale większość z nich jest szeroka i estetyką nie grzeszy. A tu nie dość, że całość jest wizualnie lekka, to mam do dyspozycji dwie dodatkowe półki.


Nie bez znaczenia jest też dla mnie możliwość wykorzystania stojaka w roli niebanalnego kwietnika, ale w tej aranżacji zobaczycie go innym razem - kiedy już na dobre okiełznam mojego cissusa discolor ;)


Dla mnie - zarówno regał, jak i stojak okazały się wprost idealne, a wielu z Was zachwycało się nimi na Instagramie. Dlatego mam dla Was niespodziankę - 20 pierwszych osób, które złożą na Edinos.pl zamówienie i wykorzystają kod edinos50 - otrzyma rabat w wysokości 50 zł :)


***************
Jestem ciekawa, czy macie u siebie podobne regały?

A może inne - wydawałoby się, że niepozorne meble, ale tak praktyczne, że ciężko byłoby Wam bez nich?

Koniecznie się nimi pochwalcie!

Serce domu, czyli kilka słów o organizacji kuchni.

Serce domu, czyli kilka słów o organizacji kuchni.

Mam wrażenie, że całe życie przeżyłam w bańce, która nagle pękła. Uczyłam się o zarazach i epidemiach - i wydawało mi się, że to zdarzenia, które na zawsze już pozostaną bezpiecznie zamknięte na kartach historii. A jednak się myliłam.

Obecna sytuacja mnie niepokoi, sporo też zmienia w naszym codziennym życiu. Zaburzeniu uległ nasz codzienny harmonogram, Kornelia właściwie cały dzień spędza w domu, nie ma mowy o jakimkolwiek "jedzeniu na mieście", a do tego na dowóz - brak mi zaufania. W naturalny sposób to najważniejsze obecnie z przykazań - #zostańwdomu - sprawiło, że nasze życie zaczęło się toczyć wokół kuchni i w dużym stopniu - także salonu, jednak o nim w następnym poście.

W kuchni - Kornelia postanowiła nauczyć się gotowania i pieczenia. Cóż, sama to lubię, ponoć też potrafię, więc przyjęłam to oświadczenie z radością. Odkąd mamy nową kuchnię, a w niej funkcjonalne meble- spędzam tu czas z radością. Zawsze uwielbiałam gotować, cieszy mnie więc, że moje dziecko jest tym zainteresowane. 

Dbamy o ciekawe smaki, pozwalamy sobie na małe przyjemności w rodzaju domowej chałki, ale przede wszystkim staramy się jeść zdrowo i kolorowo :) Często to podkreślam, jednak właśnie teraz, gdy nasze zdrowie i odporność mają szczególne znaczenie - będę powtarzać do upadłego - dbajcie o prawidłowe odżywianie! Żyjąc w czasach właściwie nieograniczonego dostępu do wszystkich możliwych produktów - mamy pod tym względem łatwiej niż kiedykolwiek. 

Kiedy 3 tygodnie temu połowa Polaków rzuciła się w panice do sklepów i zaczęła robić niekontrolowane zapasy - nas właściwie to ominęło. Dlaczego? Bo przygotowana jestem zawsze i nie bez znaczenia jest tu przemyślana organizacja i sprytne sposoby na przechowywanie produktów w kuchni.

Tym, czego nie może u mnie zabraknąć, są przede wszystkim produkty z długim terminem przydatności - 2-3 rodzaje mąki, pełnoziarniste makarony, brązowy ryż, kasze, orzechy, płatki owsiane i jaglane, passata, kakao, miód, fasola i ciecierzyca w puszce, ziarna słonecznika, dyni i chia, przyprawy, domowe konfitury i dżemy, ogórki kiszone. Wszystkie produkty staram się - najlepiej od razu po zakupie - przekładać do szklanych słojów ze szczelnym zamknięciem - panicznie boję się moli spożywczych, które kilka lat temu przywędrowały do mnie od sąsiadki i z którymi toczyłam wojnę niemal przez trzy miesiące. Łatwo przechowuje się je w dużych szufladach - projektując kuchnię, zadbałam o to, by wszystkie dolne szafki stanowiły wyłącznie szuflady - uważam to najwygodniejsze rozwiązanie. Same zaś słoje - mniejsze i większe - wykorzystuję także do serwowania niektórych posiłków - chociażby jaglanki czy owsianki, łatwo je też zabrać ze sobą do pracy.

Wybierając garnki i patelnie - staram się stawiać na jakość - dla trzech osób nie potrzebuję ich wiele, dlatego tym istotniejsze, by były dobrej jakości. Patelni używam często, ale głównie do beztłuszczowego duszenia (ewentualnie na oliwie), jednak najczęściej wykorzystuję piekarnik. 

Oprócz walorów smakowych - ma to niezaprzeczalną zaletę - potrawy właściwie robią się same, a mi pozostaje ustawienie prawidłowej temperatury i wyjęcie o określonej godzinie. Dodatkowa zaleta - łatwo przygotować na raz większą porcję, co oszczędza zarówno czas, jak i pieniądze:) Obecnie na tapecie(talerzu?;) najczęściej mamy jajka w awokado i kolorowe szaszłyki - to mi się chyba nigdy nie znudzi.


Nie zależało nam na upychaniu na siłę stołu (ach, nie mogę się już doczekać, kiedy pokażę Wam, co się u nas ostatnio przy nim dzieje;) w naszej długiej i wąskiej kuchni, ponieważ mamy na niego wystarczająco dużo miejsca w salonie. Jednak chcieliśmy mieć coś, co sprawdzi się w roli stołu na śniadania - właściwie zawsze jemy je tylko w dwuosobowym (choć zmiennym) składzie i tak pojawił się pomysł wyspy kuchennej. Jeśli podejrzewacie, że głównym motywem, który mną kierował była chęć posiadania dodatkowego miejsca dla moich roślin - nie mylicie się, ale cicho sza;)

Co 2-3 miesiące czuję potrzebę przestawienia jej - i wciąż jeszcze nie zdecydowałam, które ustawienie jest lepsze, jednak wydaje mi się, że do kwestia pory roku - jesienią i zimą lepiej prezentuje się na wprost okna, wiosna i latem - bokiem. A to oznacza, że chyba powinnam zabrać się za przestawianie...

Wracając jednak do rzeczy niezbędnych w kuchni - u mnie należą do nich chlebak (nie cierpię trzymać pieczywa w szafce), duży wybór drewnianych desek kuchennych (mam też jedną szklaną - do ryb), 2-3 tace, a poza tym szkło, szkło i jeszcze raz szkło - słoje, dzbanki, miski, talerze, spora kolekcja naczyń żaroodpornych - takie naczynia najłatwiej utrzymać w czystości.

Wiecie, czego najbardziej nie znosiłam w poprzedniej kuchni?

Wiecznego braku miejsca i zastawionego blatu. Obiecałam sobie, że nowa musi pomieścić wszystko - tak, by na wierzchu zostało tylko to, co absolutnie niezbędne. I całkiem nieźle udało mi się ten plan zrealizować!

Kiedy pogoda i temperatury nie pozwalają na uprawianie ziół na balkonie - przenoszę, co tylko się da do kuchni. Zresztą przez cały rok lubię mieć pod ręką przynajmniej 2-3 doniczki, podskubywać i dodawać do wszystkiego;)
(Spokojnie - bluszczem rodziny nie karmię, załapał się do zdjęcia podczas odciekania po cotygodniowej kąpieli w zlewie;)

Ważnym elementem wystroju naszego mieszkania jest mobilny ogród wertykalny - w najkrótsze dni roku stawiamy go naprzeciwko południowych okien. I wiecie co? On tak świetnie do tej kuchni pasuje, że Marcin obiecał zbudować mi drugi - z przeznaczeniem na zioła :D

A jak Wy zorganizowaliście swoje kuchnie?

Bez czego ich sobie nie wyobrażacie, a czego najchętniej od ręki byście się pozbyli?

Kolorowe poduszki jako dekoracja salonu.

Kolorowe poduszki jako dekoracja salonu.

Dopiero co pokazywałam Wam nasz odmieniony salon gotowy na święta, a już wiele zdążyło się w nim zmienić. Zniknęła choinka, mnogość lampek, świąteczne dekoracje...

Zawsze mam z tym problem i nierzadko zdarzało mi się rozbierać choinkę pod koniec... lutego. Kiedyś pobiłam wszelkie rekordy i zrobiłam to przed Wielkanocą ;)

Tym razem jednak aż mnie nosiło, potrzebowałam zmian i kolorów - w dużej mierze na przekór paskudnej szarudze za oknem. Oczywiście nie w głowie mi żadne wielkie rewolucje - wszak dopiero co skończyliśmy remont i choć co prawda Marcin planuje już następny, to ja zdecydowanie nie jestem jeszcze w formie na takie wyzwania. 

Lubię zmiany, to prawda, jednak zima nie wydaje mi się dobrym momentem na te, które wymagają zbyt dużego wkładu energii;) Innymi słowy - najlepsze metamorfozy to dla mnie te przeprowadzane przy minimalnym wysiłku, a ze spektakularnym efektem ;)

Jak to zrobić?

Najlepiej wprowadzając intensywne kolory we wnętrzach - może to być jedna ze ścian pomalowana farbą w mocnym, nasyconym kolorze, charakterystyczny mebel czy zestaw ciekawych poduszek, w których zwracają uwagę nie tylko kolory, ale i oryginalne wzory.

Jeszcze niedawno byłam przekonana, że potrzebuję kolorystycznego odwyku, wyciszenia, zanurzenia się w spokojne szarości - jedynie z dodatkiem zieleni moich ukochanych roślin. Ale nie potrafię! Kolory są mi potrzebne niczym powietrze, dopiero otoczona nimi potrafię czuć się naprawdę dobrze, pracować i odpoczywać. Czy potrafię je ze sobą łączyć? Cóż, jeszcze nikt nie narzekał, choć moje wybory nie zawsze są oczywiste ;)

Granatowa kanapa jest piękna i co najważniejsze - bardzo wygodna, jednak lepsze jest wrogiem dobrego i poduszki jeszcze podnoszą komfort wylegiwania się na niej ;)

W naszym domu jedną z głównych ról gra drewno - przede wszystkim cudownie ociepla wnętrze, ale też wyznacza pewne ramy, w których dokonujemy później wszelkich zmian. 

Czy jesteśmy wierni jednemu stylowi?

Nie, choć najsilniej inspiruje nas styl kolonialny, boho i urban jungle - bardzo łatwo je ze sobą połączyć, tworząc eklektyczną mieszankę wzorów, kolorów, roślin i drewna oczywiście. Co prawda Marcin podejrzewa, że najchętniej zamieszkałabym w orientalnym namiocie rodem z tysiąca i jednej nocy, jednak nie oszukujmy się - to nie na nasz klimat ;) Mimo to - nie może u nas zabraknąć lampionów i oczywiście poduszek - wprowadzają delikatne orientalne akcenty, które tak bardzo mnie zachwycają.

Wiem, że wielu z Was obawia się wielkich wnętrzarskich rewolucji - i wcale mnie to nie dziwi. Wiecie, że Polacy malują mieszkania średnio co 5-7 lat? Czy to oznacza, że przez tak długi czas nie warto niczego zmieniać?

Skądże!

Czasem wystarczy niewiele - nowy dywan, ciekawe doniczki, kosz na pledy czy właśnie moje ulubione poduszki - i w kilka chwil jesteśmy w stanie odmienić każde wnętrze. Jedna kolorowa poduszka może wskazać Wam kierunek przyszłych małych wielkich zmian - wystarczy się odważyć i choć raz wyjść poza schemat - zapewniam Was, że możecie być zaskoczeni efektem.

Wiecie, że poduszki towarzyszą ludzkości już od starożytności? Pierwsze ich ślady znaleziono podczas wykopalisk w starożytnej Mezopotamii i Egipcie. Co ciekawe, z współczesnymi poduszkami łączyło je tylko przeznaczenie i... kształt - prostokątny blok z litego drewna z zaokrąglonymi bokami i z wgłębieniem na głowę pośrodku. W Chinach pojawiły się nieco później, ale również przeznaczone były niemal wyłącznie dla władców i arystokracji i także były twarde - wykonywano je z drewna, bambusa, brązu, czasem nefrytu lub nawet porcelany. Zgodnie z ówczesnymi wierzeniami poduszki musiały być twarde, co miało pobudzać siły witalne organizmu i korzystnie wpływać na krążenie. Zmianę formy poduszki i ukształtowanie jej na wzór tych znanych nam współcześnie zawdzięczamy Grekom i Rzymianom, którzy postanowili postawić na wygodne rozwiązania poduszki zaczęto wykonywać z tkanin, czasem skór i wypełniać je słomą, trawą czy gęsimi puchem - w takiej formie znacznie podnosiły komfort wielogodzinnego biesiadowania. Niemal do końca XV wieku poduszki stanowiły domenę arystokracji - bogate damy często tworzyły prawdziwe poduszkowe dzieła sztuki pokrywając je bajecznymi haftami. Poduszki ocieplały wnętrza ponurych i zimnych zamczysk, zabierano je też do kościoła, gdzie pełniły funkcję klęczników. Powszechnie dostępne stały się mniej więcej w XIX wieku - właśnie w czasach wielkiej rewolucji przemysłowej rozpoczęła się ich produkcja na skalę masową, dzięki czemu trafiły niemal do wszystkich domów. Biorąc pod uwagę ten historyczny kontekst - cieszą się, że nie muszę spać czy odpoczywać na kamiennym bądź drewnianym bloku ;)

Współcześnie potęgę kolorów - także pod postacią niewymagającą dużych nakładów finansowych - jak właśnie poduszki i inne tekstylia - bardzo często stosuje się również w home stagingu, czyli przygotowywaniu mieszkań do wynajmu i sprzedaży :)

Poduszki, które widzicie u nas, wybrałam ze względu na ich szalenie energetyczne kolory, które - choć przykuwają wzrok - nie są krzykliwe. Choć każda jest inna, starałam się, by wybór był spójny, dlatego łączą je granatowe i niebieskie akcenty, które idealnie współgrają z kanapą, fotelem i ławką - to drobna nowość - zdecydowaliśmy się na nią, by służyła w dość nietypowej funkcji - czegoś na kształt podnóżka dla dwojga ;)
Jak widać - nasz domowy ogród wertykalny potrafi się świetnie odnaleźć także w salonie. Jego wszechstronność sprawia, że mam ochotę na stworzenie jeszcze jednego, także mobilnego, ale w zupełnie innej formie... Marcin już stwierdził "rozrysuj, co i jak, to pomyślimy", więc jest szansa na nowy ciekawy projekt :)

Wróćmy jednak do salonu - wiele razy pisałam Wam o tym, że dzięki południowej orientacji i czterem oknom, jest bardzo ciepły. Co prawda niemal codziennie odpalamy kominek, jednak naszym roślinom zdaje się to nie przeszkadzać, co przy pilnowaniu odpowiedniej wilgotności powietrza ma nawet sensowne uzasadnienie - wszak to wszystko są rośliny tropikalne, w naturze rosnące w wysokich temperaturach. Na czas palenia - scindapsus pictus ląduje na stoliku. Szukam dla niego idealnego miejsca, tu także już mam pewien pomysł i mam nadzieję niebawem go zrealizować.

A jak wyglądają Wasze salony?

Czego nie może w nich zabraknąć?

Może są jakieś dekoracje czy dodatki, bez których nie jesteście w stanie uznać wnętrza za dokończone i kompletne?