Drewniana ściana w salonie - krok po kroku.
Odkąd tylko skończyliśmy remont salonu w ramach akcji #wielka_metamorfoza_z_JYSK - chodzę dumna, szczęśliwa i wszystkim się chwalę :) Dla nas - to ogromna zmiana na plus - przede wszystkim wizualna, ale w dużym stopniu także funkcjonalna. Nagle zrobiło się znacznie więcej miejsca i to pomimo obecności ogromnej choinki - pod tym względem jesteśmy tradycjonalistami i nie wyobrażamy sobie świąt bez niej i jej pięknego zapachu :)
Kiedy pokazałam efekty naszej metamorfozy na facebooku - zostałam dosłownie zasypana pozytywnymi komentarzami, ale też wieloma pytaniami. Na te o meble większość odpowiedzi znajdziecie w tym wpisie - tu oczywiście nieoceniony okazał się Jysk. Jednak ogromne emocje zdaje się też budzić nasza nowa drewniana ściana :)
Szczerze mówiąc - wcale mnie to nie dziwi :)
Tak naprawdę - w pierwotnym planie wcale jej nie było. W miejscu imitacji piaskowca, której tak bardzo chcieliśmy się pozbyć, zaplanowaliśmy wyłącznie szpachlowanie i malowanie - na ciemną szarość. Prosto i bez udziwnień.
Kiedy Marcin po raz pierwszy podzielił się ze mną tym pomysłem, byłam nieco sceptyczna. Później przyszła euforia - tak! Chcę! Także za kominkiem i na podeście. Ale jak to z nadmiernym entuzjazmem bywa - dość szybko przygasł, bo po dokładnym zbadaniu przepisów przeciwpożarowych odkryliśmy, że nie do końca jest to bezpieczne rozwiązanie, zwłaszcza, jeśli na realizację nie planujemy wydać fortuny.
W końcu jednak decyzja zapadła - kładziemy deski, ale tylko na tę część ściany, która nie znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie pieca, czyli na dotychczasową "ścianę z telewizorem".
1. PRZYGOTOWANIE ŚCIANY
Pierwszym krokiem było skucie dotychczasowych płytek. Niekompetencja kładącego je fachowca, zwłaszcza w części przy piecu, w znacznym stopniu ułatwiła pracę - wiele włożonych było tylko "na wcisk, bez kleju lub z jego śladowymi ilościami. Choć ciężko w to uwierzyć - po ruszeniu jednej, wiele z nich dało się zdjęć tylko z użyciem... dłoni. Na głównej ścianie było już nieco trudniej - tam część płytek w poprzednich latach ruszała się tak bardzo, że były doklejane. Ich skuwanie już tak proste nie było, pozbycie się niektórych możliwe było wyłącznie razem z gruba warstwą tynku.
Krok drugi to przeszlifowanie całości celem pozbycia się resztek zaprawy oraz uzupełnienie - goldbandem - wyrw w tynku.
Krok trzeci to odpylenie i zagruntowanie całej powierzchni w celu przygotowania jej do szpachlowania - tu Marcin szczególnie skupił się na części pod skosem, gdzie ściana miała zostać pomalowana. Niezbędne okazały się dwie warstwy szpachli plus gdzieniegdzie dodatkowo większe poprawki.
Kiedy gładź wyschła - mogliśmy przejść do kroku czwartego - powierzchnia została starannie wyszlifowana i zagruntowana.
Cała konstrukcja opiera się na sześciu pionowych kantówkach zamontowanych do ściany (za pomocą długich korków rozporowych) - to właśnie do nich przykręcone są wszystkie deski.
Po takim przygotowaniu - cała powierzchnia ściany, wraz z kantówkami, została dwukrotnie pomalowana na czarno. Po co? Żeby po zamontowaniu desek (przypomnę - obarczonych różnymi niedoskonałościami, także nierównościami) - spod spodu nie było widać nieestetycznych jasnych prześwitów.
Od razu odrzuciliśmy opcję premium - równiutkie, wyszlifowane, ze szlachetnego drewna, a więc - po prostu drogie, ale też dostępne głównie na zamówienie, a nam zależało na czasie.
Na drugim biegunie była wersja minimum - deski z odzysku. Co prawda przyszło nam na myśl wykorzystać wysmagane wiatrem, doświadczone przez słońce, deszcze i mrozy dechy ze starej stodoły, ale przeraziła nas ilość pracy, jaką trzeba by w nie włożyć oraz fakt, że część z nich przez lata nabrała lekko łukowatego kształtu. Odrzuciliśmy tez rozwiązanie upcyklingowe i deski z palet jako za wąskie - zwykle mają po 8-12 cm szerokości.
3. WYKOŃCZENIE
Najpierw jednak trzeba było odpowiednio przygotować ścianę.
DREWNIANA ŚCIANA KROK PO KROKU
1. PRZYGOTOWANIE ŚCIANY
Krok drugi to przeszlifowanie całości celem pozbycia się resztek zaprawy oraz uzupełnienie - goldbandem - wyrw w tynku.
Krok trzeci to odpylenie i zagruntowanie całej powierzchni w celu przygotowania jej do szpachlowania - tu Marcin szczególnie skupił się na części pod skosem, gdzie ściana miała zostać pomalowana. Niezbędne okazały się dwie warstwy szpachli plus gdzieniegdzie dodatkowo większe poprawki.
Kiedy gładź wyschła - mogliśmy przejść do kroku czwartego - powierzchnia została starannie wyszlifowana i zagruntowana.
2. MONTAŻ STELAŻA I DESEK
Po takim przygotowaniu - cała powierzchnia ściany, wraz z kantówkami, została dwukrotnie pomalowana na czarno. Po co? Żeby po zamontowaniu desek (przypomnę - obarczonych różnymi niedoskonałościami, także nierównościami) - spod spodu nie było widać nieestetycznych jasnych prześwitów.
Po wykonaniu tych wszystkich prac, nareszcie przyszła konieczność wyboru - jakie deski wybrać?
JAKIE DESKI WYBRAĆ?
Na drugim biegunie była wersja minimum - deski z odzysku. Co prawda przyszło nam na myśl wykorzystać wysmagane wiatrem, doświadczone przez słońce, deszcze i mrozy dechy ze starej stodoły, ale przeraziła nas ilość pracy, jaką trzeba by w nie włożyć oraz fakt, że część z nich przez lata nabrała lekko łukowatego kształtu. Odrzuciliśmy tez rozwiązanie upcyklingowe i deski z palet jako za wąskie - zwykle mają po 8-12 cm szerokości.
Co więc wybraliśmy?
Sosnowe strugane kantówki - szerokie, bo aż dwudziestocentymetrowe i długie - mierzące 240 cm.
Ściana, którą zabudowaliśmy drewnem ma 252 cm długości i 250 cm wysokości. Ponieważ zdecydowaliśmy się na najprostszy możliwy układ desek - ułożenie w poziomie - trzeba było rozwiązać problem brakujących 12 centymetrów. Tu w sukurs przyszło zamontowanie dwóch desek w pionie - na początku i końcu ściany oraz przycięcie ich wraz z górną poziomą deską na wzór ramki. Ta górna deska także cudownym sposobem się nie wydłużyła - musieliśmy dociąć brakujący kawałek, na szczęście niezbędna obecność kratki wentylacyjnej uratowała sytuację i niemal całkowicie ukryła łączenie.
Kolejne 11 desek trzeba było dociąć na długość 212 cm (252 cm - 2 x 20 cm).
Na samym dole, po montażu 12 pionowych desek, niemal idealnie udało się wpasować struganą kantówkę o szerokości 10 cm.
3. WYKOŃCZENIE
Kolejnym krokiem było przeszlifowanie całości w celu pozbycia się zadr i większych nierówności - najpierw papierem ściernym o gradacji P60, później - gąbką ścierną o gradacji P80. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by całość wyszlifować na gładko - dodatkowo papierem/gąbką ścierną o gradacji najpierw P120, a później P180. Nam jednak zależało na efekcie pewnej surowości, stąd pozwoliliśmy deskom zachować część niedoskonałości.
Na koniec ściana została dwukrotnie pomalowana impregnatem hybrydowym Sadolin Classic w kolorze drewna tekowego - po drugiej warstwie pięknie dopasował się do koloru naszych mebli, choć rozważamy jeszcze położenie trzeciej. Przed przystąpieniem do nakładania impregnatu - konieczne jest zabezpieczenie powierzchni wokół, których malować nie zamierzamy.
Pędzel angielski i naturalne włosie sprawiają, że nakładanie impregnatu idzie szybko i dokładnie. Impregnat nakładamy długimi ruchami pędzla wzdłuż słojów drewna.
Jak widać - już jedna warstwa pięknie kryje i wydobywa całe piękno drewna - usłojenie i sęki.
Tu z kolei dobrze widać różnicę między jednokrotnym a dwukrotnym nałożeniem impregnatu - każda kolejna warstwa pogłębia kolor, jednocześnie nie ukrywając rysunku drewna.
Większość prac wykonywana była wieczorami, stąd ciemne zdjęcia, jednak nawet na nich świetnie widać efekt.
LISTA NIEZBĘDNYCH PRODUKTÓW I NARZĘDZI
Poniżej przygotowałam listę wszystkiego, co okazało się nam niezbędne. Większość jest uniwersalna, kwestią dopasowania pozostaje rodzaj i wymiary desek czy kolor impregnatu.
miarka
poziomnica
szlifierka i/lub papier/gąbki ścierne
ukośnica + piła ręczna/wyrzynarka (przy szerszych deskach końcówki trzeba dociąć piłą lub wyrzynarką, w razie potrzeby są w stanie zastąpić ukośnicę)
kołki rozporowe (minimum 5 cm)
wkręty do drewna
wkrętarka
czarna farba - wystarczy najtańsza akrylowa/lateksowa/emulsyjna
impregnat - u nas Sadolin Classic, ale możecie też rozważyć np. olej czy lakier
szeroki płaski pędzel angielski z naturalnego włosia - z syntetyków impregnat lubi spływać, co utrudnia pracę
rozpuszczalnik uniwersalny - do czyszczenia pędzli i miejsc, które przez przypadek zabrudzimy
folia malarska lub lepiej - tektura budowlana
rozpuszczalnik uniwersalny
folia malarska do zabezpieczenia przy malowaniu
Nasz wybór - ciemne drewno na ścianie - w dużej mierze podyktowany był nieustającą fascynacją elementami stylu kolonialnego. Co prawda odeszliśmy od niego w kuchni, nigdy też nie pojawił się w pokoju Kornelii, jednak w sypialni pozwoliliśmy mu grać pierwsze skrzypce. W salonie potrzebowaliśmy czegoś nieco lżejszego, dość luźno inspirowanego stylem skandynawskim. On sam - podoba mi się, od dawna kusi, jednak wciąż mam pewne obawy, czy się w nim odnajdę. Plan już jest - bawialnia dla Kornelii na górnym piętrze, jednak sporo kwestii jest tam do ogarnięcia, stąd też potrzebny nam naprawdę dobry plan:)
Tu dobrze widać, jak ładnie sprawdziło się takie łączenie desek pod kątem 45 stopni:
Zastosowanie wkrętów w kolorze złoto-brązowym sprawiło, że są niemal niewidoczne:
DREWNIANA ŚCIANA - MOŻNA INACZEJ
Wracając jednak do ściany - fani stylu skandynawskiego w jego klasycznej formie, mogą rozważyć ługowanie lub bielenie desek - jestem przekonana, że pozwoli to na uzyskanie spektakularnych efektów i przyznam, że z prawdziwą ciekawością obejrzałabym takie realizacje:) Samo zaś wykonanie będzie podobne, jedyna różnica to na etapie przed montażem właściwych desek - pomalowanie ściany wraz z kantówkami na biało (ewentualnie jasnoszaro) zamiast na czarno.
UKŁAD DESEK
Zastosowaliśmy prosty układ poziomy - takie ułożenie optycznie poszerza wnętrze i na tym nam zależało. Nasz salon nie jest duży, ma niecałe 30 m2 i dla naszej trzyosobowej rodziny jest wystarczający jako miejsce do relaksu, jednak chcieliśmy uczynić go wizualnie jak najbardziej przestrzennym.
W układzie poziomym możecie także montować deski "na cegiełkę", z góry ustalając jednolity wzór i odstępy - tu będziecie potrzebowali większej liczby kantówek jako stelaża, możecie też rozważyć montowanie czy nawet klejenie desek bezpośrednio na ścianie. Inna opcja, przydatna zwłaszcza przy zastosowaniu recyklingowych desek z palet, to misz masz, deski różnej długości czy nawet szerokości.
W układzie poziomym możecie także montować deski "na cegiełkę", z góry ustalając jednolity wzór i odstępy - tu będziecie potrzebowali większej liczby kantówek jako stelaża, możecie też rozważyć montowanie czy nawet klejenie desek bezpośrednio na ścianie. Inna opcja, przydatna zwłaszcza przy zastosowaniu recyklingowych desek z palet, to misz masz, deski różnej długości czy nawet szerokości.
Możecie też rozważyć montaż desek w pionie - obawiam się jednak, że to rozwiązanie najbardziej sprawdzi się przy bardzo szerokich deskach - przy wąskich deskach bałabym się efektu boazerii. Przy takim rozwiązaniu kantówki składające się na stelaż montujemy w poziomie - w większości przypadków zapewne wystarczą cztery bądź pięć.
Kuszące wydaje się też być ułożenie w jodełkę, jednak to już nieco trudniejsze, myślę też, że aby uniknąć efektu parkietu na ścianie - powinno stosować się wyłącznie duże deski na bardzo dużych powierzchniach.
Kuszące wydaje się też być ułożenie w jodełkę, jednak to już nieco trudniejsze, myślę też, że aby uniknąć efektu parkietu na ścianie - powinno stosować się wyłącznie duże deski na bardzo dużych powierzchniach.
W kolejnym salonowym poście opowiem Wam, jakich farb użyliśmy - do ścian, sufitu, płytek na podeście pod piecem, grzejnika oraz kratki wentylacyjnej i drzwiczek od wyczystki - jak widać, sporo tego było :) Pomogę Wam także w przygotowaniu kosztorysu własnych remontów - okazuje się bowiem, że sporo jest tzw. kosztów ukrytych, które początkowo wielu z nas pomija, a które finalnie stanowią spory procent wszystkich kosztów.
świetne wnetrze!
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie to wygląda :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie wyszła ścianka. Szukam inspiracji pod ścianę na telewizor i marzą mi się deski z odzysku.
OdpowiedzUsuńgenialne! remoncie nadchodzę >:)
OdpowiedzUsuńWow, wnętrze z klimatem. Dobór kolorów i detali na najwyższym poziomie. Miło będzie tu jeszcze wrócić.
OdpowiedzUsuńMetamorfoza bardzo udana…elementy drewniane bardzo mi się podobają.. Jako miłośnik drewna w moim przedpokoju mam ściany pokryte tapetą, która imituje właśnie ten materiał. Całość prezentuje się bardzo dobrze.. Tak oryginalną tapetę kupiłem w jednym z internetowych sklepów https://stylo-dom.pl/.
OdpowiedzUsuńIntrygujący pomysł, ale efekt końcowy także fajny. Pytanie tylko, czy uda się dobrać do tej drewnianej ściany w salonie odpowiednie meble i dekoracje. Ja osobiście wolę nieco nowocześniejsze klimaty np. takie, ale doceniam i Twoją aranżację i dobór mebli. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKapitalna ściana, wyszła naprawdę doskonale i świetnie pasuje w salonie.
OdpowiedzUsuńAle świetny efekt! Taka ściana nadaje klimatu wnętrzu. Wydaje się ciepłe i przytulne. Pięknie prezentują się na jej tle dekoracje świąteczne. Ja niestety mam niewielkie pomieszczenia, więc myślę, że nie sprawdziłoby się u mnie takie rozwiązanie. Jednak pomysł ciekawy i jeśli będę miała kiedyś możliwość to na pewno wykorzystam :-)
OdpowiedzUsuńCiekawy artykuł.
OdpowiedzUsuńŚwietny efekt, bardzo ciekawe rozwiązanie. Pomieszczenie zrobiło się bardziej przytulne :)
OdpowiedzUsuńWygląda to rewelacyjnie, świetny post.
OdpowiedzUsuńSuper wpis
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o ciemny kolor drewna to jestem zawsze na tak!
OdpowiedzUsuńtakiego wpisu szukałem
OdpowiedzUsuńSuper robota! Jak salon to też i większy telewizor co nie? Ja właśnie chce sobie sprawić Samsung QLED QE55Q80A Mój obecny jest zdecydowanie za mały.
OdpowiedzUsuńEfekt rewelacyjny :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładna ściana, nadała wnętrzu przytulności oraz niespotykanego klimatu :) Ja natomiast jestem fanką bardziej nowoczesnych rozwiązań. Z tego powodu postanowiłam wykorzystać na ściany w salonie paseczki łupkowe. Idealnie komponują się z białymi meblami.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie rewelacja. Dodatkowo wpis to super instrukcja wykonania takiej ściany.
OdpowiedzUsuń