Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zrób to sam. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zrób to sam. Pokaż wszystkie posty
Salon gotowy na święta.

Salon gotowy na święta.

Przez wiele lat podobał mi się nasz salon. Tak, moi drodzy, mea maxima culpa, takie to było niemodne, ale dobrze się czułam ze śmietanką na ścianie i z przewagą brązu i beżu. Fakt, pseudopiaskowiec na ścianie szybko zaczął mnie drażnić, właściwie od razu po położeniu - tym bardziej, że "fachowiec" zawiódł na całej linii i położył go po prostu źle, ale mimo wszystko - umiałam w tym wnętrzu odpoczywać.

Jakieś dwa lata temu zaświtała mi myśl, że może już pora na zmiany, jednak wtedy zaczęliśmy szykować się do remontu kuchni. Sam remont zajął trzy miesiące, o przygotowaniach nawet nie wspominając, musiałam więc go później długo odchorowywać ;)

Ostatnie lato i mój tradycyjny wczesnojesienny spadek formy sprawiły, że więcej czasu spędzałam w domu, a co za tym idzie - napatrzyłam się dość na wszelkie możliwe niedoskonałości, a stąd już bliska droga do podjęcia decyzji o remoncie.

Uznałam, że w końcu chcę mieć wnętrze jak - w dużym uproszczeniu - "wszyscy" - może i trochę nudne, ale szaro-biało-czarne, może co najwyżej z jakimś drobnym kolorystycznym akcentem. I z szarym narożnikiem - koniecznie! Żeby przypadkiem nie zmienić zdania - od razu pojechaliśmy po farby - a jakże - białą i dwa odcienie szarości - antracyt i delikatną jasną szarość.

Plan był prosty - skuwamy "cegiełkę", szpachlujemy ścianę, malujemy na ciemno, resztę trzaskamy na jasno szaro. Do tego śnieżnobiały sufit, szara kanapa i już ;)

I co z tych planów wyszło?

Niewiele, bo jednak kolory to u mnie uzależnienie, miłość i najgłębsza potrzeba... Żywe, intensywne, w niebanalnych połączeniach - sprawiają, że wszystko z automatu… nabiera barw;)

Kiedy tylko zobaczyłam fotel i kanapę Egedal z Jysk - wpadłam jak śliwka w kompot i zakochałam się na zabój. W międzyczasie Marcin odkrył pinterest i zaczął go z uwagą studiować - doktoratu co prawda (jeszcze) nie zrobił, ale uznał, że potrzebujmy... drewnianej ściany. Jak postanowił - tak zrobił ;) To "zrobił" też jest tu kluczowe - nie byłam mu w stanie zbyt wiele pomóc, przeżywając całą sobą "uroki" zapalenia korzonków i dyskopatii lędźwiowej. Chętnie zamieniłabym na cesarkę, a nawet dziesięć - takie bólu to jeszcze nie uświadczyłam.

Jednak wracajmy do salonu - zdecydowanie nie wyszedł nudny, a w trakcie tylko raz rozważaliśmy rozwód, zatem to pełen sukces;)

Największa zmiana to oczywiście ściana z desek - zachwycałam się nimi na wielu amerykańskich blogach i z ogromna radością oglądam ją u siebie:) Pierwotny plan zakładał wyłożenie drewnem także podestu pod piecem i ściany za nim, jednak przepisy przeciwpożarowe zdecydowanie sprzeciwiają się takiemu rozwiązaniu. Swoiste ramkowe "obramowanie" poziomo ułożonych desek zostało wymuszone... ich długością - najdłuższe, jakie mogliśmy dostać od ręki, miały 240 cm, a ściana w tym miejscu ma ponad 250 cm.

Uwielbiamy nasze komody, więc z nich nie chcieliśmy rezygnować, jednak od dawna nie pasowało mi umiejscowienie telewizora - na komodzie rtv stał według mnie zdecydowanie za nisko, przestawiliśmy go więc na wysoką komodę - całkiem nieźle prezentuje się na tle antracytowej ściany. Zresztą czekamy już na nowszy i trochę większy model ;) Tymczasem pilnują go dzielne świąteczne skrzaty ;)

Rozstaliśmy się natomiast z ciężkim narożnikiem w brązowej skórze. Był wygodny, niestety wizualnie strasznie przytłaczał wnętrze. Zastąpiła go przepiękna kanapa na czarnych drewnianych nóżkach z fotelem do kompletu - granatowy aksamit jest cudowny w dotyku, a sam kolor - bardzo nieoczywisty, zmienia się wraz z każdą  zmianą światła. Wahałam się nad rezygnacja z klasycznej kolonialnej ławy. Szybki bilans częstotliwości korzystania z niej zrobił jednak swoje - do odłożenia książki czy kubka z kawa nie potrzebujemy tak dużego mebla. Wybór padł więc na minimalistyczny stolik z betonowym blatem. 

Stołu nie pozwoliłabym ruszyć - rozłożony bez problemu pomieści nawet 15 osób, to przy nim Kornelia często odrabia lekcje, Marcin maluje, a ja pracuję. Jest nam absolutnie niezbędny :)

Poremontowe sprzątanie skłoniło mnie oczywiście do wyciągnięcia świątecznych dekoracji :) Uwielbiam ten czas!

 Tu widok z góry - tak najlepiej widać, ile przestrzeni udało się nam zyskać dzięki tym zmianom :)

Tu muszę się Wam przyznać, że już w momencie, w którym zapadła decyzja o drewnianej ścianie, wiedziałam, co koniecznie musi się na niej znaleźć - ogromny wianek z żywych gałązek i świąteczne skarpety :) Zwyczaj wieszania przy łóżku lub kominku skarpet, do których wkłada się drobne upominki dla grzecznych dzieci, a dla niegrzecznych... węgiel - pochodzi z Włoch. Związana z nim jest także historia o świętym Mikołaju i pierwszym z jego prezentów - złotych monetach, które w tajemnicy włożył do suszących się przy kominku wypranych pończoch trzech biednych dziewczynek.

Swoje miejsce znalazły tu również poinsecje, stary kominkowy zegar i urocza choineczka :)

Kosz z liny jutowej zrobiłam ponad pięć lat temu i jak widać - wciąż świetnie się trzyma, zastanawiałam się co prawda nad zmianą, ale myślę, że tu pasuje. Podobnie jak skrzyneczka-staruszka, w której trzymamy podpałkę:) Podest pod kozą przemalowaliśmy antracytową farbą do płytek - były beżowe i po zmianach nie pasowały o niczego.

Nie zamierzam silić się na fałszywą skromność - jestem zachwycona efektem końcowym i niesamowicie dumna z Marcina, bo odwalił kawał dobrej roboty :)

Tak wyglądał nasz salon przed zmianami:

Jest różnica ;)

Tak nam się te zmiany podobały, że idąc za ciosem - zmianom poddaliśmy też przedpokój. Ale to już jest temat na osobny post - podobnie jak wszystkie remontowe szczegóły salonowych zmian. Chorowanie ma też swoje plusy, bo w kolejce do publikacji czeka już nie jeden czy dwa, a aż sześć postów :D
Jesienny wianek z wrzosów - idealny gadżet do sesji zdjęciowych.

Jesienny wianek z wrzosów - idealny gadżet do sesji zdjęciowych.

Uwielbiam pleść wianki - na wszelkie możliwe okazje i całkiem bez okazji ;) Całkiem prawdopodobne, że zawdzięczam to długim godzinom włóczenia się po wiejskich ścieżkach i łąkach, melancholijno-romantyczna natura też na pewno ma w tym swój udział.

Kiedy Kornelia poprosiła mnie o zrobienie dla niej jesiennego wianuszka (akurat trwała zabawa w Jesienną Królową;), postanowiłam poświęcić część moich wrzosów i wrzośćców, dekapitację zaliczyła też trzmielina. Powstał delikatny, ale szalenie uroczy wianuszek, który ma też ten plus, że ładnie się zasusza.

Wianki występują w kulturze ludowej niemal od zawsze - tradycyjnie noszone były przez dziewczynki i panny, stąd symbolizowały dziewictwo - zamążpójście oznaczało "utratę wianka", a młoda żona zamieniała go na czepiec.

Współcześnie możemy mówić o swoistej dezaktualizacji tej symboliki, choć popularność wianków nie maleje - bardzo często pojawiają się chociażby podczas sesji zdjęciowych. Te zamawiane w modnych kwiaciarniach czy u popularnych florystów potrafią być bardzo drogie, warto więc pokusić się o stworzenie własnego - to naprawdę proste :)

CZEGO POTRZEBUJEMY DO WYKONANIA JESIENNEGO WIANKA?

gałązki wrzosów i/lub wrzośćców
gałązki trzmieliny (ewentualnie bukszpanu)
cienki drucik florystyczny
nożyczki

Jak zawsze - zaczynamy od przygotowania miejsca do pracy. Wrzosy mogą się trochę obsypywać, więc najlepiej wybrać miejsce, które łatwo będzie sprzątnąć.

Na początku przygotowujemy gałązki, z których stworzymy nasz wianek - powinny mieć długość około 6-12 centymetrów i niezdrewniałe końcówki:


W przypadku trzmieliny możemy pociąć gałązki na mniejsze kawałki - każdy powinien mieć 5-8 listków:

Drucik florystyczny kupicie w większości kwiaciarni i hurtowni z dekoracjami, sama najczęściej używam czarnego, choć zielony też będzie dobry :)

Gałązki układamy kolejno jedna za drugą i co około 1,5 cm okręcamy ciasno drucikiem:



Obwód dopasowujemy do wielkości głowy osoby, dla której przeznaczony jest wianek. Możemy też stworzyć wianek na opasce, zakończony wstążkami/gumką - wtedy jego rozmiar będzie uniwersalny - jak to zrobić, wyjaśniam we wpisie JAK ZROBIĆ WIANEK Z ŻYWYCH KWIATÓW.

Kiedy uzyskamy pożądany rozmiar - końcówki chowamy pod początkowy fragment wianka i całość okręcamy bardzo mocno drucikiem.

I gotowe:)

Prawda, że proste? ;)

Jak Wam się podoba?

Wspominałam Wam wyżej o bałaganie, jakiego można narobić przy pracy z wrzosami czy wrzośćcami - niestety mają tendencję do obsypywania się, czemu nie należy się szczególnie dziwić, bo to raczej rośliny zewnętrzne i w domach ciężko utrzymać je przy życiu. Można jednak nawet tym obsypanym kwiatkom dać drugie życie ;) Jak? Tworząc z nich niebanalne dekoracje - tu po instrukcję odsyłam Was do Kasi z KlinikaDIY :) Moje serce podbił zwłaszcza lampion :)





Domowy ogród wertykalny - zrób to sam!

Domowy ogród wertykalny - zrób to sam!

O domowym ogrodzie wertykalnym, czyli ścianie pokrytej roślinami,  marzyłam od co najmniej dwóch lat. Rok temu stworzyłam nawet jego miniaturową wersję z rojnikami w roli głównej - już ona mnie urzekła, ale wiedziałam, że chcę czegoś więcej.

Pierwotnie zastanawiałam się nad instalacją zamontowaną w jednym miejscu na stałe. Niestety w całym domu mamy tylko dwie odpowiednie - przede wszystkim z powodu oświetlenia -  do tego ściany - jednak  tylko w teorii, ponieważ obie znajdują się zbyt blisko kominka, by jakiekolwiek rośliny przeżyły tam okres jesienno-zimowy.

Na jakiś czas porzuciłam więc ten pomysł, jednak od wiosny cyklicznie do mnie wracał. Marcin zadeklarował, że pomoże mi przy realizacji, ale pod warunkiem, że stworzę projekt i instrukcję jego wykonania ;)

Inspiracją stała się drewniana skrzynia z drewna z odzysku - przez długi czas pełniła funkcję kwietnika, jednak wraz z rozrastaniem się naszej roślinnej dżungli - okazała się niewystarczająca, mieściła bowiem tylko trzy donice - a to dla mnie zdecydowanie za mało ;) Zamiast ją jednak wyrzucić - postanowiłam uczynić z niej bazę mojego upragnionego projektu.

I tak właśnie zrodził się pomysł na ogród wertykalny w formie... mobilnej ściany :) Zapewne nie zrealizowalibyśmy go zbyt szybko, gdyby nie wyzwanie w postaci akcji #MyRyobi, w ramach których mieliśmy przetestować możliwości narzędzia wielofunkcyjnego R18MT. A że kochamy wyzwania, długo się nie zastanawialiśmy.

Problemem, który należało w pierwszej kolejności rozwiązać, był sposób zamocowania doniczek i takie zaprojektowanie całości, by zachowała stabilność pomimo stosunkowo dużej wysokości, sporej wagi i możliwości przestawiania jej z miejsca na miejsce.


DOMOWY OGRÓD WERTYKALNY KROK PO KROKU 

1. Zdecyduj, czy Twój ogród ma być instalacja statyczną czy mobilną.

Jeśli dysponujesz ścianą w pobliżu okna o orientacji południowo-zachodniej lub zachodniej - rozważ, czy nie będzie ona idealnym miejscem do stworzenia Twojego ogrodu. Jeśli zdecydujesz się na montaż ogrodu bezpośrednio na ścianie, koniecznie pamiętaj o odpowiednim jej zabezpieczeniu przed wilgocią - w tej roli sprawdzą się płytki, naturalny kamień dekoracyjny lub gruba folia pvc.


Jeśli nie posiadasz odpowiedniej ściany - nic straconego, możesz mieć ścianę mobilną, która przestawisz gdzie zechcesz i kiedy zechcesz:)


2. Określ pożądane wymiary swojej ściany.

Możesz je uzależnić od konkretnego miejsca, w którym spodziewasz się najczęściej stawiać swoją ściankę lub pokusić się o określenie, jaki rozmiar będzie dla Ciebie najbardziej uniwersalny i w przyszłości nie będzie Cię ograniczał.

U nas wymiary to 60 x 200 cm - o szerokości zdecydował rozmiar wspomnianej wyżej skrzyni, w przypadku wysokości - zależało mi na jak największej, ale takiej, by ścianka mogła swobodnie przejeżdżać przez portal łączący kuchnię i salon.


3. Zdecyduj, jaki system mocowania doniczek wybierzesz.

Możesz zrobić małe półeczki, na których postawisz doniczki, zamontować haki, na których zawiesisz doniczki w makramowych kwietnikach albo skorzystać z rozwiązania wybranego przez nas - gotowych modułów Pixel Garden, z których każdy mieści dwie doniczki.


Każdy moduł ma u nas wysokość 19 cm i posiada dwie wyjmowane doniczki (z odpływem) o średnicy 14 cm (są tez mniejsze, o średnicy 9 cm).

W przypadku wybrania tego rozwiązania możliwe jest zamontowanie automatycznego systemu nawadniania - na razie się na niego nie zdecydowaliśmy, ponieważ zamiast klasycznego ułożenia modułów jeden na drugimi - wybraliśmy opcję montażu w formie szachownicy i bałam się o estetykę. Na razie podlewanie nie sprawia problemów, więc wstrzymaliśmy się z decyzją, czy go zakupić.


4. Zaopatrz się w deski, miarkę i wkręty, chwyć w dłoń narzędzia i bierz się do pracy ;)

MATERIAŁY DO BUDOWY MOBILNEJ ŚCIANY:

Poniżej przedstawię Wam listę użytych przez nas materiałów - jeśli poczujecie się zainspirowani, powinna być dla Was dobrym punktem odniesienia.

skrzynia drewniana o wymiarach ok. 60 x 40 cm
8 x deska sosnowa o wymiarach 94 mm x 2200 mm
1 x deska sosnowa o wymiarach 140 mm x 600 mm
1 deska sosnowa o wymiarach 75 mm x 2200 mm
3 x kantówka sosnowa o wymiarach 20 x 30 x 600 mm
wkręty do drewna
impregnat do drewna w kolorze palisandru
kółka obracające się o 360 stopni - 4 szt.


Potrzebne narzędzia:

narzędzie wielofunkcyjne Ryobi ONE+ R18MT 
miarka
ołówek/marker
wkrętarka
poziomnica
ukośnica Ryobi ONE+ EMS190DCL - nie jest niezbędna, z cięciem drewna (jak również metalu, plastiku czy płyt g-k ;) w zupełności poradzi sobie R18MT, jednak była nam potrzebna jeszcze przy trzech innych projektach, zatem zdecydowaliśmy się na zakup i natychmiastowe jej przetestowanie.

Budowanie konstrukcji zaczynamy od narożników - za pomocą wkrętów do drewna przykręcamy do skrzyni deski (94 x 2200 mm):


Kolejne deski przykręcamy kierując się od narożników ku środkowi - właśnie w środek idealnie wpasowała się u nas węższa deska - o szerokości 75 mm

W przypadku tanich desek sosnowych, na które się zdecydowaliśmy, wysoce prawdopodobne jest, że nie będą idealnie proste. Problem ten rozwiążą poprzeczne deski. Pierwszą przykręciliśmy na górze, by łatwiej było dokładnie wymierzyć położenie pozostałych - później ten fragment został odcięty.

Tu dobrze widać te nierówności:

Długość wkrętów koniecznie dopasujmy do grubości używanych przez nas desek:

Z cienkich kantówek powstały wzmocnienia w tylnej części naszej ścianki:


Tu przy docinaniu idealnie sprawdziło się narzędzie R18MT:

Grubsze deski minimalnie łatwiej tnie się ukośnicą, ale o niej opowiem Wam innym razem;)

Wybierając kółka - postawcie na jakość - najlepsze będą te obracające się o 360 stopni, z metalowa konstrukcja i gumowym kółkiem - plastik nie jest tu dobrym rozwiązaniem.

Tak prezentowała się nasza skręcona ścianka jeszcze przed obcięciem i wyrównaniem górnej części:

Tak natomiast wygląda cała konstrukcja z tyłu:


Po obcięciu i wyrównaniu górnej części montujemy ostatnią, najszerszą deskę, która dodatkowo stabilizuje całość. Kolejną czynnością jest szlifowanie - ruchoma głowica i trójkątny kształt tarczy szlifującej sprawiają, że praca przebiega bezproblemowo nawet w trudno dostępnych miejscach, takich jak narożniki: 



Po szlifowaniu przyszła pora na dopasowanie i montaż paneli z doniczkami. Ponieważ zrezygnowaliśmy z ich standardowego ułożenia jeden panek na drugim - postanowiliśmy odciąć końcówki służące do spasowania ich w takim ułożeniu - R18MT świetnie poradziło sobie również z cięciem grubego plastiku:

Panele montowaliśmy na wzór szachownicy - nie chciałam, by rośliny rosły zbyt gęsto i by konieczne było ich częste przycinanie.


Panele posiadają odpowiednie otwory pod wkręty, dla pewności zastosowaliśmy pod nie podkładki - poniżej próba generalna, później każdy panel został przykręcony trzeba wkrętami.

Tu uzyskałam potwierdzenie, że taki układ świetnie się sprawdzi, zatem Marcin mógł odkręcić panele i zaimpregnować ściankę - użyliśmy impregnatu Sadolin w kolorze palisander.

Delikatne szlifowanie po pierwszej warstwie pozwoliło uzyskać efekt starego drewna:


Na koniec przykręciliśmy z powrotem panele i mogłam przystąpić do najprzyjemniejszej części, czyli...

...posadzenia roślin:)

Na koniec krótkie podsumowanie projektu - ścianka wbrew pozorom jest bardzo stabilna. Montaż paneli z doniczkami i roślinami po jej wewnętrznej stronie zmienił punkt ciężkości, więc nie ma obawy, że się przewróci. Dodatkowym stabilizatorem są dwie duże donice - z szeflerą i fikusem - stojące bezpośrednio w skrzyni.

Budowa tego typu drewnianej ściany nie wymaga posiadania skomplikowanych narzędzi - decydując się na R18MT, jesteśmy w stanie zastąpić nim szlifierkę, wyrzynarkę i ukośnicę.

Wytrzymały akumulator - będący sercem systemu Ryobi ONE+ - pasuje do ponad 100 narzędzi tej marki, pozwala też na długą pracę bez potrzeby ponownego ładowania, a tym samym świetnie sprawdzi się w ogrodzie czy na działce - wszędzie tam, gdzie nie chcemy być uzależnieni od kabla.

Wygodnie zaprojektowany uchwyt, ruchoma głowica, którą możemy ustawić w pięciu różnych pozycjach oraz sześć poziomów prędkości czyni z R18MT idealne narzędzie dla każdego majsterkowicza - zarówno rozpoczynającego swoją przygodę z DIY amatora, jak i bardziej zaawansowanego pasjonata.

Całość jest solidna, ale jednocześnie dość lekka, wymiana końcówek nie nastręcza trudności, a dołączone do zestawu arkusze ścierne miło zaskoczyły mnie swoja żywotnością. Zdecydowanie jest to sprzęt, którego nie powinno zabraknąć w żadnej domowej pracowni bądź warsztacie:)

Mam nadzieję, że nasza ścianka posłuży Wam za inspirację do tworzenia własnych projektów. W razie jakichkolwiek wątpliwości - nie wahajcie się pytać. 

Po pokazaniu efektu końcowego na Facebooku i Instagramie - zasypaliście nas polubieniami, komentarzami i pytaniami - na te odnośnie konstrukcji i użytych narzędzi - myślę, że udało mi się dziś odpowiedzieć. Wiem jednak, że wielu z Was zastanawia się, jakie rośliny najlepiej sprawdzą się w takiej aranżacji albo jak radzić sobie z podlewaniem. Gdybym miała to wszystko dziś opisać, wyszedłby tasiemiec, a nie post ;) Jednak bez obaw - przygotowałam dla Was kolejny post, w którym opowiem - jeszcze w tym tygodniu ;) - o roślinach, które sprawdza się w wertykalnym ogrodzie oraz o sposobach jego pielęgnacji, by cieszył oczy latami.

Tymczasem jestem ciekawa, kto z Was zdoła rozpoznać jak najwięcej odmian :)