Ogród wertykalny w miniaturze - mini ogródek DIY dla każdego.
Gdyby jakiś odważny filozof (lub specjalista cięższego kalibru) zdecydował się badać kręte korytarze mojej - na potrzebę chwili przyjmijmy, że tylko wnętrzarskiej - duszy, szybko odkryłby odwieczny dualizm - z jednej strony coś każe mi wciąż fantazjować o sterylnie minimalistycznych wnętrzach w psychiatrycznej bieli, a z drugiej - ciemna strona mocy trzyma mnie w ryzach i skłania do wybierania drewna au naturel i uzupełniania go zielenią.
W swoich wyborach - przynajmniej tych wnętrzarskich - jestem zaskakująco konsekwentna. Drewno rządzi! Dlaczego? Bo tak.
Może być potraktowane woskiem lub olejem, w ostateczności bejcą czy lakierem, ale do malowania go skłania mnie wyłącznie ostateczność - jak ślady po kilku koloniach kołatków i spuszczeli pod siedmioma warstwami olejnicy i trzema podkładu, na które nie ma mocnych (lub wystarczająco wytrwałych).
Wraz z Szanownym Małżonkiem jesteśmy wierni akacji i palisandrowi - to trochę jak obsesja. Z kolei inne gatunki drewna najczęściej kończą pod płaszczykiem z bejcy Vidaron - złoty dąb nie ma sobie równych. Czy są ciekawsze kolory? Zdecydowanie nie ;)
Wyjątek stanowi rozrastająca się kolekcja drewnianych figurek zwierząt - tu jedyne, co robimy, to czyszczenie naszą magiczną mieszanką oleju i balsamico - potrafi dodać uroku nawet takiej perełce jak byk z hebanu.
Jednak nie o obsesjach mieliście dziś przeczytać - a przynajmniej nie tylko ;) Nic tak pięknie nie uzupełnia drewna, jak zieleń roślin, a te mnożą się u nas jak oszalałe. Właściwie już mało kto przychodzi do mnie wyłącznie z bukietem - bez względu na okazję - dominują doniczki :D
Tym razem dostałam małą kolonię rojników. Część oczywiście zostanie na zewnątrz, jednak postanowiłam stworzyć sobie miniaturowy wertykalny ogródeczek z ich zastosowaniem.
Łacińska nazwa rojników to Sempervivum, czyli "wiecznie żywe". Dlaczego? Te należące do rodziny gruboszowatych - podobnie jak sukulenty - rośliny mają niewielkie wymagania glebowe, idealne są dla nich jasne, a nawet mocno nasłonecznione stanowiska, a co więcej - świetnie znoszą nawet długie okresy suszy. Są też mrozoodporne. Jedyne, co może im zaszkodzić, to nadmiar wody i składników odżywczych (czyli - nie nawozimy!). Ze względu na kształt rozety i zdolność do zasiedlania nawet najmniejszych szczelin między kamieniami - są często nazywane skalnymi różami.
Co wymyśliłam?
Nic innego, jak nowe wcielenie MINI SZAFECZKI DIY ZE STAREJ SZUFLADY - zdążyła mi się nieco opatrzyć, a po liftingu z przytupem mogła powrócić na salony :)
Odsyłam Was do szczegółowej instrukcji wykonania takiej szafeczki - to oczywiście proste i poradzicie sobie z tym w kilka minut. Podobnie jak z wcieleniem się w ogrodnika i stworzeniem wertykalnej ściany w miniaturze ;)
Czego potrzebujemy?
płaska mini szafeczka / szuflada / skrzynka
pistolet z klejem na gorąco lub taker ze zszywkami
kawałek siatki hodowlanej
worek/gruba folia
rojniki
nożyczki / cążki do cięcia drutu
podłoże kwiatowe do sukulentów (lub ziemia uniwersalna wymieszana 1:1 z piaskiem)
garść kawałków preparowanego chrobotka
Skrzynkę oczyszczamy z kurzu i brudu.
Klejem na gorąco przyklejamy dookoła ścianek pasek folii - około 2 cm poniżej krawędzi skrzynki - świetnie sprawdza się tu nierozłożony worek na śmieci
Na wierzch przyklejamy dodatkowy prostokąt z grubej folii. Możemy to wszystko zrobić takerem, ale mój akurat zaginął w akcji.
Skrzyneczkę wypełniamy podłożem do sukulentów i spryskujemy wodą.
Wzdłuż brzegów układamy chrobotka.
Docinamy pasujący kawałek siatki hodowlanej i mocujemy go takerem (lub ewentualni klejem na gorąco)
Mniejsze sztuki wsadzamy pomiędzy oczka siatki, przy większych - konieczne jest nacięcie siatki. Dla ładnego "upchnięcia" korzonków - pomagałam sobie przy pracy szydełkiem.
Gdy efekt uznajemy za zadowalający - nasza praca jest skończona:)
Teraz pozostaje tylko znaleźć słoneczne stanowisko dla naszego mini ogródeczka i trzymać kciuki, by - mimo ciepła w domu - jakoś przetrzymały jesień i zimę.
Jak ocenicie efekt końcowy?
Macie podobne roślinne ciekawostki u siebie?
Super pomysł ....Pozdrawiam pa...
OdpowiedzUsuńekstra:))))ja swój zrobiłam w serduszku z kory brzozy które kiedyś dostałam od dziecka:)))od wiosny rozrastają się w nim rozchodniki:)))ciekawa jestem czy przezimują na balkonie:)))
OdpowiedzUsuńOjej, zakochałam się. Od dawna zerkam na sukulenty i zielone ściany, ale jeszcze oprócz bazylii w nowym mieszkaniu nie pojawiły się roślinki. Ale że ta ziemia się tak trzyma? :)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł :) pięknie wyszło
OdpowiedzUsuńprzepieknie wyglada
OdpowiedzUsuńbardzo mi sie podoba
OdpowiedzUsuńBardzo fajny pomysł 😃👍
OdpowiedzUsuńPomysł genialny. Ogólnie da się ostatnio zaobserwować trend do wykorzystywania starych przedmiotów codziennego użytku i tworzenie z nich zupełnie nowych rzeczy. Sam ostatnio wykonałem krótki kawałek podłogi w domowym kanale ze starych i pobitych płytek ceramicznych. :)
OdpowiedzUsuńWow! Świetny!
OdpowiedzUsuńoryginalny
OdpowiedzUsuńfajnie to wygląda :)
OdpowiedzUsuńBrawo, piękna, nietypowa dekoracja :) Gratuluję pomysłu! Ja póki co urządzam swój malutki balkonowy ogródek w podobny sposób - szczelnie wypełniam go przeróżnymi ziołami. Ostatnio w oko wpadł mi morszczyn pęcherzykowaty, ale nie jestem pewna, czy przeżyje w naszych polskich warunkach.
OdpowiedzUsuńWidziałam kiedyś pionowe kompozycje roślinne ale nie bylam na tyle odwarzna żeby spróbować. Ty pokazalas jakie to latwe i bezproblemowe w utrzymaniu. Dzieki za świetne rady . myślę że spróbuję
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł! Pięknie to wygląda.
OdpowiedzUsuńProsta robota, a jak cieszy oko :)
OdpowiedzUsuń