Patera w kształcie liścia monstery - stylowe DIY dla domu.

Monstera dziurawa to jedna z tych roślin, obok których nie potrafię przejść obojętnie. Zapoczątkowała mój cykl "Domowa uprawa roślin", a w domu mam już 7 sporych egzemplarzy - w tym jedną variegatę!!!

Samym motywem jej pięknych liści zachwycałam się na długo, zanim stał się wnętrzarskim hitem;) Po akwarelowym plakacie przyszła pora na bardziej przestrzenna formę - zainspirowana paterami często pokazywanymi na amerykańskich blogach - postanowiłam stworzyć własną.
Moje biżuteryjne wybory z kategorii "na co dzień" to misz masz - oczywisty tylko dla tych, którzy dobrze mnie znają - sygnecik od babci, który za jakiś czas dostanie moje dziecko, serce i uroboros od chrzestnej, "ślubne" kolczyki, osiemnastkowa bransoletka - część kompletu, jaki dostałam od rodziców, wreszcie kolczyki wybrane dla mnie przez Kornelkę - "bo mama uwielbia te supełki" - lubię nosić to, co ma dla mnie znaczenie. Od święta mogę się wypindrzyć, ale poza tym - muszę być sobą;)

Ale dość moich sentymentów, czas na monsterę;)

Czego potrzebujemy do wykonania patery?

glinka samoutwardzalna - biała lub kolorowa
stolnica/papier do pieczenia (do rozwałkowywania)
wałek
ostry nożyk
miska
farby (użyłam akrylowych z Jysk)
pędzle
marker olejowy lub metaliczna farba
lakier matowy (lub w połysku - do wyboru)
szablon do wycięcia kształtu liścia - u mnie o przypadkiem odłamany egzemplarz z licznymi uszkodzeniami mechanicznymi, ale można tez wyciąć go z papieru

Glinka zachowuje swoje właściwości pod warunkiem przechowywania bez dostępu powietrza, jeśli więc nie zużyjemy wszystkiego, dobrze zabezpieczmy resztę.

Glinę ugniatamy w dłoniach, aż będzie jednolita, spłaszczamy...

...i rozwałkowujemy na grubość około 2-3mm.

W przypadku monstery najlepiej jest rozwałkować glinę na kształt choć trochę zbliżony do okręgu ;)

Na rozwałkowanej glinie układamy nasz szablon...

...delikatnie dociskamy...

...po czym nożykiem "odrysowujemy" kształt - w miejscach, gdzie liść był uszkodzony, musiałam sama stworzyć zarys idealny ;)


Odcinamy wszystkie niepotrzebne kawałki gliny - można ich użyć ponownie, pod warunkiem, że nie pozwolimy ich wyschnąć.

Wyciętą w kształt liścia glinę bardzo ostrożnie przenosimy na talerz/ do miski - by uzyskać odpowiedni kształt patery. Aby nie było później problemów z wyjęciem utwardzonej gliny, talerz/miskę możemy wyłożyć folia aluminiową lub spożywczą.

Ostrożnie zdejmujemy szablon/liść - osobiście wolę to zrobić od razu, zanim glina się utwardzi.

Glina do pełnego utwardzenia potrzebuje kilku lub kilkunastu godzin - ja swojej daję zwykle około 30 godzin.


Kiedy całość jest już w pełni utwardzona, ostrożnie wyjmujemy naszą (przyszłą) paterę z miski.

Część brzegów okazała się nierówna, postanowiłam więc lekko je wyszlifować.

Od dawna do podobnych prac używam starego elektrycznego pilniczka - malutki, ale ze sporą mocą, leciutki i co najważniejsze - na baterie. Świetnie się sprawdza:)


W najtrudniej dostępnych miejscach poradziłam sobie wąskim papierowym pilniczkiem.
Przed przystąpieniem do malowania całość trzeba odpylić - nada się tu np. szczotka do kurzu - część zestawu dodawanego do każdego odkurzacza.

Spodnią stronę pomalowałam miedzianym metalicznym lakierem Śnieżki - więcej o nim i innych produktach dających podobny efekt przeczytacie w artykule Jak i czym osiągnąć metaliczne efekty?

Kiedy lakier wyschnie (około 4-6h), możemy przystąpić do malowania wewnętrznej części patery.

Ponieważ jestem zachwycona moją nową monsterą variegatą (niedawno wypuściła nowy listek:), postanowiłam się nią nieco zainspirować przy malowaniu wzoru.

Przy tego typu niewielkich projektach często sięgam po akrylowe farby Gregers z Jysk (teraz po 10 zł/opakowanie).

Zaczęłam od pomalowania całości ciemnozieloną farbą.



Jasną zielenią i na wciąz mokrej pierwszej warstwie namalowałam plamy, nadające całości głebi.


Następnie poprawiłam całość mieszanka żółci i jasnej zieleni.


Na koniec na niemal suchy pędzel nabrałam białej farby i "drapiąc" paznokciem pędzelek - na całości zrobiłam "kropki"...


...które przed wyschnięciem roztarłam niemal suchym płaskim pędzlem z resztkami zielonej farby.

Tak prezentuje się moja patera po zakończeniu malowania:

Zastanawiałam się, czy nie wzmocnić i uwidocznić tych jaśniejszych miejsc, ale zdecydowałam, że tak jest dobrze :)

Ostatni etap to wykończenie brzegów złotym markerem i pokrycie całości matowym lakierem.

Nieskromnie stwierdzam, że moja patera prezentuje się nader wdzięcznie i juz zdążyłam sią z nia zaprzyjaźnić:) 

Lubicie eksperymenty z gliną?

Wybieracie tą samoutwardzalną czy jesteście tradycjonalistami?

Jak ocenicie moje próby?

Na koniec mam do Was pytanie, a zarazem i prośbę - czy możecie mi powiedzieć, czym dla Was jest "udane DIY"? Jakie warunki musi spełniać? Przygotowuję pewien ważny dla mnie artykuł i każda odpowiedź będzie na wage złota:)

Czy najwazniejsza jest cena i dostepność materiałów - łatwo i tanio "coś" zrobić, ale w efekcie czasem efekt nie jest idealny jakościowo?

Co jest dla Was istotą DIY? Może fakt, że dzięki pracy własnych rąk tworzycie coś absolutnie wyjątkowego, wyrażającego, co Wam w duszy gra i podkreslającego Wasz twórczy indywidualizm? Nawet jeśli finalnie cena użytych materiałów nie jest najniższa.

Jak wiele takich projektów (i jakie?) znajduje się w Waszych domach? Czy tworzycie je sami czy stawiacie na rodzinne wykonanie?

Po jaki typ projektów sięgacie najczęściej?
Meblowe przeróbki?
Niskobudżetowe remonty?
Tekstylia?
Szeroko pojete "kurzołapy"?

Co Was powstrzymuje przed samodzielnym wykonywaniem dodatków do domu?

Z góry dziękuję za odpowiedzi:)


8 komentarzy:

  1. Efekt jest bombastyczny!! Nie moge się nadziwić, że można coś tak pięknego zrobić z glinki! Akurat tak się składa, że mam glinkę, więc pozwolisz, że sobie odgapię pomysł?
    Jeśli chodzi o udane DIY, to myślę sobie, że takim najważniejszym elementem, który musi być spełniony jest jakość wykonania. Jeśli już się za coś zabieramy (często gęsto dlatego, że nie chcemy kupować taniej, bylejakiej chińszczyzny) to warto by nasz "wytwór" cieszył oko starannością i jakością wykonania. Druga sprawa, to zastosowanie. Chodzi o to, żeby nie był to zwykły kurzołap. Trzecia sprawa to koszt-bo wiadomo, to jest wyjątkjowo, bo zrobione przez nas, ale nie do końca przemawia do mnie drogie DIY. W końcu idea DIY w dużym stopniu zasadza się na obniżaniu kosztów, prawda? Wszystko to spiełabym klamerką pt wyjątkowość. Inspirujmy się pomysłami, ale dodajmy zawsze coś od siebie, coś innego, własny pierwiastek, tak, żeby nie być bezmyślnym odgapiaczem. Monsterowy liść spełnia zatem wszystkie moje kryteria :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uff, dużo do pisania, ale postaram się pomóc :) Moje "udane DIY" musi spełniać wiele kryteriów. Po pierwsze - i najważniejsze - musi być tanie, ale jednocześnie wyglądać jak milion dolarów. To najważniejsze. Mam przysłowiowego węża w kieszeni i zawsze trzy razy pomyślę zanim coś kupię - i dotyczy to zarówno gotowych produktów (przedmiotów, rzeczy), jak i półproduktów do produkcji związanej z DIY. Nie sztuką jest wydać mnóstwo pieniędzy, zwłaszcza, jeśli za podobną kwotę można kupić nową rzecz. Ponadto istotą moich DIY jest zminimalizowanie wytwarzania śmieci - tzn. staram się pozyskiwać półprodukty z "drugiej ręki", aby nie napędzać produkcyjnej machiny. Daję im po prostu drugie życie, bo inaczej skończyłyby w koszu na śmieci. Najczęściej wtedy rzeczy te zyskują nową, często lepszą postać :) - jak np.t-shirt yarn ze starych koszulek. Nie trawię natomiast przerabiania "na siłę" - nie przekonuje mnie robienie czegoś "byle zrobić" - np.ramka na zdjęcia z patyczków po lodach. To niestety zawsze będzie wyglądać jak ramka z patyczków po lodach, a nie urocza ramka ze szlachetnych kawałków drewna :) Nie przepadam również za bezsensownymi durnostojkami - wolę przedmioty funkcjonalne, które mi się do czegoś przydadzą. To taki mój pierwszy zestaw przemyśleń. Jak mi się jeszcze coś przypomni to dopiszę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny ten talerz - liść i jaki modny!
    Jeśli chodzi o przeróbki w domu to ja ograniczam się do przestawiania mebli, gispowania dziur w ścianach i zamalowywania dziecięcych plam wszelakich, nie mam w ogóle zdolności manualnych
    planuję na jesień pomalować pas ściany w kuchni zieloną tablicówką - córka ten kawałek ściany strasznie brudzi jedzeniem - tablicówkę będzie łatwo ścierać i będzie dizajnersko ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyszło świetnie :) bardzo mi się podoba

    OdpowiedzUsuń
  5. Wygląda to wspaniale, wręcz nie mogę się doczekać jak sama podejdę do tego tematu. Uwielbiam wszelkie ręcznie robione rzeczy. A ta wygląda naprawdę okazale. Fajnie również, że opisałaś skrupulatnie cały przebieg "operacji" dzięki temu myślę, że dam radę sama coś takiego zrobić - albo przynajmniej coś podobnego :)
    Pozdrawiam,
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  6. Super efekt. Widać, że masz talent do robótek ręcznych. Rozwijaj swoją pasję, a przy okazji wrzucaj takie ciekawe wpisy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajny pomysł z tym liściem. Co do DIY to jest fajne, bo możemy stworzyć praktycznie wszystko, co przyjdzie nam do głowy. Są oczywiście pewne ograniczenia, choćby umiejętnościami, miejcem czy czasem. Ja np. robię drobne projekty, bo nie mam miejsca na coś większego. Chciałbym może odnowić jakiś mebel, ale nie mam gdzie... Co do ceny, to czasem wychodzi drożej niż ze sklepu: a to tkanina, a to farby, a to jeszcze coś. Ale przynajmniej mam coś SWOJEGO czego nikt nie ma!

    OdpowiedzUsuń
  8. Kreatywny patent, takie małe detale sprawiają że wnętrze jest dużo przyjemniejsze. Na pewno spróbuje zastosować podobny patent do łazienki, obok mojej umywalki wpuszczanej w blat. Będzie służyć jako mydelniczka. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz - każde Wasze słowo jest dla mnie niezwykle ważne. Masz jakieś pytania - zostaw swój email - odpowiem na pewno.