Ocieplacz na czajnik ze swetra. Sweterkowa osłonka. Bonus.

Ocieplacz na czajnik ze swetra. Sweterkowa osłonka. Bonus.

Weekend na blogach zdominowały kalendarze i świeczniki adwentowe, a u mnie dziś troszkę inaczej, bo kalendarz kończyć będę w nocy, a i cyferek wczoraj zabrakło. Świat się jednak nie skończył, więc braki okazały się mniej istotne, niż można by sądzić;)
Jednak nie leniuchuję, o nie, oprócz pracy oczywiście działam już przedświątecznie:) Bez szaleństw, spokojnie, systematycznie - tak jak lubię, by w Święta nie padać ze zmęczenia:) Pierwsze przygotowania to stwarzanie klimatu, drobne rzeczy, które cieszą i ozdabiają nasz dom...

Kasi z TwojegoDIY możecie poczytać o akcji Blogi rozkwitną poinsecją, której jest Ambasadorką, znajdziecie tam też konkurs - zajrzyjcie koniecznie, bo oprócz nagrody głównej jest coś jeszcze;) Do mnie co prawda nie dotarła kwiatowa poczta, która cudnie przyozdobiła wiele blogów i mieszkań, ale w końcu mam i ja te piękne grudniowe kwiaty:)
Polecamy bez reklamy - Shabby (i nie tylko) Shop.

Polecamy bez reklamy - Shabby (i nie tylko) Shop.

Długo kazałam Wam czekać na kolejną odsłonę "Polecamy bez reklamy" , ale niniejszym nadrabiam braki:) I czynię to z tym większą radością, że Ewę nie tylko podziwiam - ja ją zwyczajnie uwielbiam:) Shabby Shop był jednym z pierwszych blogów, jakie zaczęłam obserwować, choć wiele miesięcy minęło, zanim zamieściłam pierwszy nieśmiały komentarz. Ewa ma złote ręce - szycie, decoupage, transfery, bajeczne tipi - to tylko część jej wszechstronnych zainteresowań. Nie ma zamówienia, którego nie potrafiłaby zrealizować - o czym przekonałam się sama, gdy w przeddzień rajskich wakacji transferowała dla mnie podkładki (tak swoją drogą, Justynko, Twoje poszewki rodem z Dzikiego Zachodu do dziś siedzą mi w głowie;) Jeśli powie Wam, że nie jest pewna, czy da radę- nie wierzcie, serio- nie dość, że da, to jeszcze Was zachwyci:) Bo Ona taka już jest - skromna, choć olbrzymi talent dawno mógłby zawrócić w głowie.

Jako że sama może i coś tam wyhaftować potrafię, ale z maszyną do szycia już dwa lata się zaprzyjaźnić nie mogę, tym bardziej podziwiam Ją, dla której ściegi i tkaniny nie mają tajemnic. Jej BLOG to długaśna lista inspiracji i zrealizowanych marzeń- torby, poszewki, girlandy, tabliczki, klosze, wszelkie domowe tekstylia, bajeczne narzuty, spersonalizowane prezenty, które po prostu MUSZĄ zachwycić obdarowanego - to znajdziecie w każdym z postów. 

Zawsze interesują mnie blogowe początki osób takich jak Ewa - i o to właśnie spytałam:) Ciekawi?

Kolażowy problem.

Kolażowy problem.

Mam z nimi problem ogromny, bo bardzo bym chciała...

Umieć...
Tworzyć...
Mieć...

Ale niedouczona w tej materii jestem i siedzę zamknięta w ciasnej klatce możliwości darmowej Picasy. Jest też Photoscape, ale prędzej jajo zniosę, niż dokonam cudu i sprawię, by komputer mi przy nim nie mulił...

Choć tak właściwie to mi się inne kolaże (a może" moodboardy"?) marzą, takie full professional, gdzie krzesło jest sobie bez tła, dostawiam je przy wirtualnym stole i tylko czekam, aż publika zapieje z zachwytu. Ale to już czarna magia i jakoś się nie zanosi, bym znalazła rozwiązanie w internetach - albo szukać nie umiem, albo mało kto ma ochotę dzielić się ową wiedzą tajemną.

I gryzłam się strasznie, bo znów zachciało mi się udziału w konkursie... W głowie przesuwa się tablica za tablicą, inspiracje wychodzą uszami, ale jak im nadać formę konkretną, nie tylko z rojeń?

Wycinanką, Kochani:) Tak! Pamiętam jak lata temu wycinałam z gazet obrazki - zwykle projektowałam nimi modę, czasem swój pokój z marzeń (psycholog miałby używanie, bo niepokojąco owe projekty przypominały obecny pokój Kornelki;) Do zaprojektowania był salon. O, ten chętnie przygarnęłabym z większym metrażem i złotą kartą no limit na urządzanie. Ale znów fantazjuję, a miało być o konkretach. Usiadłam, powycinałam, układanie było lepsze niż puzzle. Salon powstał, a mi wciąż mało, więc zbieram już kolejne obrazki;)

Prosty wianek ze świerku - DIY.

Prosty wianek ze świerku - DIY.

Ciężko z tą moją formą, ale realizowanie drobnych przedświątecznych planów wyraźnie mi pomaga:) Zaplanowałam cykl postów, w których chciałabym podzielić się z Wami pomysłami na proste, a jednocześnie miłe dla oka dekoracje. Będą wianki, świeczniki i stroiki, kalendarz adwentowy, lampiony, trochę drutu i kilka niespodzianek:) Wspólny mianownik? Łatwość wykonania - z większością projektów przy naszej pomocy poradzi sobie nawet dziecko oraz wykorzystanie powszechnie dostępnych i tanich materiałów:)

Ponieważ w najbliższym czasie przyjdzie mi wykonać wiele wianków, także na blogu na pierwszy ogień pójdzie ten najprostszy - świerkowy na bazie z drucianego okręgu. Stanowi doskonałą podstawę do najróżniejszych aranżacji, jest znacznie lżejszy niż wykonany na słomianym podkładzie, a więc i łatwiej go powiesić bez obaw, że spadnie. 
Wszystko, czego potrzebujemy to gałązki świerku i drucik florystyczny.

Ciekawi, jak to się robi?
Domek / lampion z drutu - DIY.

Domek / lampion z drutu - DIY.

Nieco ponad tygodniowa nieobecność ba blogu, a ja już czuję się jak na głodzie... Za mną dziesięć pracowitych - i, niestety, chorowitych także- dni - niektóre piękne, inne zwyczajnie trudne. Nie wiem, czy warto się nad tym rozwodzić, więc chyba daruję Wam swoje życiowe mądrości;) Piękną złotą jesień zastąpiła całodniowa szarówka, deszcz, a czasem i błoto po kolana. Nie lubię takiej pogody, mam wrażenie, że wysysa ze mnie energię, ale z drugiej strony stagnacji też nie lubię. Dla rozjaśnienia szaroburych dni zaprosiłam do domu kwity, a ręce zajęłam drucianym mini domkiem, który od dawna chodził mi po głowie - ciekawi, jak go zrobić? 
Bo "after" jest zawsze "better" - Hungry for ideas w "Polecamy bez reklamy".

Bo "after" jest zawsze "better" - Hungry for ideas w "Polecamy bez reklamy".

Statystyki nie kłamią - cykl POLECAMY BEZ REKLAMY cieszy się dużym zainteresowaniem, mam nadzieję, że i sama idea przypadła Wam do gustu:) Zaczynając - wiedziałam, że osób,które będę Wam chciała przedstawić jest mnóstwo - i jak na razie wszystkie zgodziły się o sobie opowiedzieć:) 

Dziś ma dla Was historię, w której zapach drewna przeplata się z ogromem prawdziwie rodzinnego ciepła, a praca wre w rytm koncertu dłut, pił i szlifierek - granego na cztery ręce. To opowieść z gatunku tych, gdzie "później" jest zawsze "lepiej", a każdy przedmiot da się ocalić od zapomnienia. Domyślacie się już, o kim mówię?

Beata to nie tylko autorka bloga HUNGRY FOR IDEAS, ale i twórczyni projektu AFTER BETTER. Razem z Mężem tworzy, odnawia, naprawia - i daje nowe życie przedmiotom przez innych spisanym na straty. Gdy czytam jej posty i oglądam wnętrze domu- pierwsze, co przychodzi mi na myśl, to stwierdzenie, że jest prawdziwy - żywy organizm, w którym funkcjonują ludzie z krwi i kości - i cieszą się każdą chwilą. Przedmioty sprzed lat - czy to stary kredens czy szafka, nogi od maszyny prababci, kufer, co mógł zjeździć pół świata - trafiają tu wzgardzone przez innych, by po wielu godzinach żmudnej pracy stać się przedmiotem pożądania wielu. Surowe deski z tartaku czy plastry drzew zmieniają się w deski i podkładki, których nie powstydziłby się najwytrawniejszy znawca designu. Apetyt zaostrzają nieziemskie zapachy z kuchni - raz to ketchup z papryki, innego dnia kurkowy sosik. Takie miejsca uwielbiam i zawsze chętnie do nich wracam - zawsze z ciekawością, co nowego zobaczę, bo nie ma rzeczy, których ta pracowita Kobietka zrobić nie potrafi:)

Pokazujesz mnóstwo odnowionych przez siebie mebli, a co było pierwsze - blog czy ich  renowacje?


"Zdecydowanie odnawianie mebli. Od dawna znosiłam starocia do domu i zmieniałam ich wygląd na swój sposób.  Kupiłam parę książek o renowacji mebli, ale po przeczytaniu i tak nic nie wiedziałam. Najlepiej uczyć się na żywym organizmie, więc  pewnego dnia, czyli 4 lata temu, postanowiłam ukończyć kurs renowacji mebli. Kurs był bardzo intensywny, ale dla mnie niezmiernie przydatny. W międzyczasie walczyłam z myślami: co zrobić z boazerią w przedpokoju? Pomalowałam na biało i to był moment kiedy córka powiedziała: Mamo, załóż bloga i opisuj swoje prace. I tak się zaczęło J Młodzi są odważni i przebojowi. Więc tak naprawdę dzięki mojej córci mam Hungry for ideas." 

Czy zdarzyło Ci się kiedykolwiek poddać,a może nie ma takiego mebla, który by Cię "pokonał"?

"Sam kurs dał mi niesamowitą siłę i przekonanie, że praca ze starymi meblami i przedmiotami jest moją pasją J Od zawsze zbierałam rodowe srebra, porcelanę czy szkło.  I kiedy dowiedziałam się, że rodzina męża z Podkarpacia ma do oddania starą szafo-bieliźniarkę, która kiedyś stała w rodzinnym domu teścia, postanowiłam ją mieć. Niestety oddałam ją do renowacji bo bałam się, że nie dam rady. I to był jedyny mebel, którego nie odnowiłam. L Teraz meble kupuję w nacie lub przywożę od znajomych. Wszyscy nasi przyjaciele i rodzina wiedzą, że lubimy ratować zapomnianego staruszka ze strychu."

Skąd pomysł na deski? To w końcu "flagowy" produkt After Better... Jak je robicie? I czy ciężko zdobyć dobre drewno?

"Trzy lata temu byłam służbowo w Albanii. Zwiedzałam najstarsze miasto, gdzie jest typowe targowisko ze starociami i pięknymi tacami z drewna oliwkowego. Pomyślałam sobie, że my mamy cudowne drzewa jak dąb, wiąz, jesion czy grab. Zapytałam męża, czy zrobiłby nam dębową deskę do serwowania?  Marzyłam, by deska miała sęki i ciemne słoje. Objechaliśmy parę tartaków na około Warszawy, aż w końcu trafiliśmy do Pana, który zaproponował, że przygotuje dla nas takie drewno. Zdobycie maksymalnie suchego drewna z piękną historią typu sęki i słoje nie jest łatwą sprawą.

Jak je robimy?

Bardzo prosto. Drewno samo pokazuje jak mamy tworzyć. To jest coś niesamowitego! Mąż, który nigdy nie miał duszy artysty, teraz, kiedy widzi deskę, od razu czyta z niej, jak ma wyciąć i jaki w efekcie końcowym będzie kształt deski czy świecznika. Robimy też stoliki kawowe.  To takie nasze marzenia. Fajne jest też to, że kiedy jesteśmy w tartaku i widzimy leżące drewno o pięknych kształtach, stoimy nad nim i razem głośno omawiamy co z niego zrobimy…"


Dlaczego "After better"?

"Chciałam, żeby w tytule była już reklama, że produkt wychodzący spod naszych rąk jest lepszy, niż ten który trafił do nas. Kiedy pracowałam nad graficzną nazwą, bardziej pasowała mi na początku literka „a” niż „b”. I tak jakoś samo wyszło J  Podobno nazwy tworzą się same J"

Jaką w tym wszystkim rolę odgrywa Mąż?

"I to jest bardzo ciekawe pytanie! Bez niego prawie nic bym nie zrobiła. Jak wiadomo stare rzeczy są zardzewiałe, ciężkie i uśpione. Śruby nie chcą się wykręcać, stare farby zaklejają zamki, a meble z drewna są tak ciężkie, że sama nie byłabym w stanie je podnieść. Mąż jest moją prawą ręką.

Jak pomaga przy deskach? To on jest głównym projektantem i wykonawcą. Oczywiście pomysł jest wspólny, ale kiedy poprawi po swojemu wydaje mi się, że nasze dechy nabierają swoistego stylu. Zawsze gdzieś przytnie i zaokrągli. Wtedy chwalę go głośno, bo jest za co J

A jakie macie plany na przyszłość?

"Ja ciągle jestem wierna renowacjom. I uwielbiam, kiedy znajomi proszą mnie o uratowanie rodzinnego mebelka.  Ale bardzo bym chciała by marka „after better” kojarzyła się z pozytywną energią w naszych domach, żeby była naturą w pigułce. Wraz z mężem chcielibyśmy kontynuować naszą pasję przez rozwój rodzinnej marki. By klienci mogli kupić wyjątkową deskę, świecznik czy mebelek pasujący tylko i wyłącznie do ich otoczenia. To tak jak: jedziesz na wakacje nad morze, znajdujesz bursztyn i przywozisz go do domu by przypominał Ci tylko ten wyjątkowy wyjazd…"



Magię tych niezwykłych desek od kilku dni czuję u siebie - znajdziecie je w mojej kuchni:)

Post powstał w ramach cyklu "Polecamy bez reklamy" .

Pozostałe odsłony znajdziecie tu:

Paulina - Dyniowe Love (ten post powstał wcześniej, ale świetnie wpisuje się w cykl:)

Miłego wieczoru i przyjemnego czytania:)
Jak niebanalnie zapakować prezent? Świąteczne DIY.

Jak niebanalnie zapakować prezent? Świąteczne DIY.

O ile czasem się zastanawiam nad sensem przedwczesnego przywoływania wiosny, w przypadku świąt - wątpliwości brak:) Kocham ten rodzinny czas, zapach pierników i sosny, pomarańcze w kolczudze z goździków, ten - jeden raz w roku dopuszczalny - kicz choinki "na bogato". Od kilku lat przygotowania rozkładam w czasie - i to się sprawdza, w Wigilię świętuję, zamiast podpierać łokciem nieprzytomną głowę, cieszę się ze wszystkimi - i z poczuciem dobrze wykonanej pracy:)

Z roku na rok pomysłów, jakie chciałabym Wam pokazać, przybywa, niestety czas wciąż bywa nieubłagany i część zostaje tylko w głowie. W tym roku znów mam PLAN, rozpisany nawet skrupulatne w notesie- na poszczególne czynności, zadania i posty. Nie jestem może genialnym strategiem, ale zaciskam kciuki za powodzenie własnych zamierzeń;)

A skoro o tematyce okołoświątecznej mowa - musi być o prezentach, a raczej ich pakowaniu. Tu wyzwanie znalazło mnie samo wraz z konkursem dla blogerów, organizowanym przez PLASTIFLORĘ . Ta działająca od ponad trzydziestu lat firma jest jednym z czołowych producentów artykułów dekoracyjnych w Europie, a sukces zawdzięcza nie tylko wysokiej jakości produktów, ale i śledzeniu aktualnych trendów, w które idealnie wpasowuje swoją ofertę. A w niej znajdziemy nie tylko wstążki, materiały, folie  i papiery ozdobne, ale także kwiaty i oryginalne dodatki do domu. 

O co chodzi w konkursie? 15 blogerów otrzymało pakiet materiałów, idealnych do niebanalnego zapakowania prezentów. Każdy zestaw inny, wszystkie ciekawe, ogranicza nas tylko wyobraźnia. Nagrodą jest udział w profesjonalnych warsztatach pakowania prezentów. Temat bardzo na czasie, więc postanowiłam podjąć rękawicę;)

Nie wiem, jakie było kryterium przypisania zestawów do poszczególnych uczestników, ale zestaw, który otrzymałam, jest jak stworzony dla mnie - czerwień i złoto:)

W jego skład wchodzą dwie rolki karbowanego papieru i trzy rodzaje ozdobnych wstążek. A ponieważ nie lubię niczego wyrzucać- postanowiłam także wykorzystać miękką złotą i czerwoną folię, w którą całość była owinięta i kawałek przezroczystej (stanowiącej opakowanie papieru;) Mogliśmy dodać też drobne elementy własne - i tu ciężko było mi się powstrzymać;)

Tegoroczne centrum dowodzenia umiejscowiłam w kuchni - kącik kawowy idealnie się do tego nadaje;) Rano napadłam okoliczne krzaki, wyciągnęłam też walizkę z etykietą "Święta";)

Przygotowałam dla Was cztery proste pomysły - do wykorzystania przy pakowaniu nie tylko świątecznych prezentów:)

1. Pudełko origami

Składa się je z kwadratowego kawałka papieru, wykonanie zajmuje nie więcej niż 5 minut. W roli wypełniacza - mech, w którym łatwo ukryć małe pudełeczko. Zamiast wieczka - pióropusz spleciony z cyprysowych gałązek wzmocnionych cieniutkim drucikiem, spięty ozdobną tkaną wstążką. Róże wykonałam ze skrawków miękkiej folii i druciku florystycznego.



2. Klasyczny prostokąt.
Forma idealna do wszystkich prostych pudełek czy książek, najłatwiejsza do wykonania - ale wcale nie nudna;)
Złoty karbowany papier już z samą wstążką wygląda odświętnie, zieleń też idealnie wpasowuje się w klasyczną kolorystykę - zamiast bluszczy możemy użyć gałązki świerku, sosny czy jodły albo np. listków ostrokrzewu. Całość postanowiłam troszkę spersonalizować...
...dodając szczyptę geometrii w formie trójkątów przyklejonych grubą taśmą dwustroną - dała efekt trójwymiarowości. Z braku ładnej etykiety posłużyłam się kawałkiem brzozowej kory:)


3. Puzderko z... dyni.
Wydrążoną białą dynię (odmiana Casperita, podobna do Baby boo, ale większa- wielkości grejpfruta) ozdobiłam dwoma paskami czerwonej wstążki przymocowanej taśmą dwustronną (zdjęcie zrobiłam w momencie, gdy planowałam paski trzy;) i wypełniłam mchem. Na kapturek przykleiłam pasujące kolorem półperełki...
...myślę, że to dobry pomysł na zapakowanie biżuteryjnych prezentów:)

By nic nie wypadło np. podczas transportu- całość owinęłam przezroczystą folią i dodałam różyczki, do których mam chyba jakąś słabość;)



4. Mini pakunek.
Bajecznie prosty sposób na szybkie przygotowanie np. kalendarza adwentowego - wystarczy zrobić 24 pakuneczki i na każdym przykleić cyfrę. Słodki charakter paczuszki można podkreślić mini gniazdkiem z babeczkowej foremki:)



5. Tuba.
Kolejne proste opakowanie, sprawdzi się także przy prezentach w butelkach - alkoholach czy domowych nalewkach, Owijamy prezent papierem, sklejamy na górze i dole, górną część ozdabiamy- u mnie to gałązki ognika i świerku, cynamon i suszony plaster pomarańczy - całość przyklejona klejem na gorąco, dodatkowo kształt nadałam za pomocą  cienkiego druciku. 

Powoli kompletuję już świąteczne prezenty, lubię je też wcześniej spakować, by uniknąć wkładania ich "na szybko" do gotowych marketowych torebek;) 

A jak Wy pakujecie swoje?

Dobranoc:)



Jesienna chusta.

Jesienna chusta.

Dzięki niezastąpionej Magdzie z All things pretty akcja POLECAMY BEZ REKLAMY  ma własny piękny baner - Magda, jeszcze raz Ci dziękuję:) Kto jeszcze nie czytał - chodzi o promowanie znanych nam i podziwianych polskich twórców i blogerów - bezinteresownie, z czystej chęci dzielenia się tym, co nas zachwyciło. Po co? By polecenia konkretnych marek czy twórców nie były jedynie opłaconą reklamą, a rzeczywistą i wartościową rekomendacją. Przyłączycie się? Poniżej baner do pobrania:)
W każdy piątek spodziewajcie się kolejnej odsłony cyklu:)


Może część z Was nie lubi przynudzania samymi tylko widoczkami, więc na ostatnią jesienną zabrałam też pewną Damę,a  właściwie to Damy dwie- Kornelkę i Panią Czarną;)

Mojego dziecka przedstawiać nie muszę, a Czarna... Cóż, marzyłam o niej od dawna. Ale- choć szydełkować uwielbiam- czasami ciężko dobrnąć mi do końca projektu - zwłaszcza większego i gdy za wszelką cenę pragnę ustrzec się błędu. Bo nieważne, że mało kto zauważy, że brakuje jednego łuku czy ćwierci motywu - wystarczy, że ja wiem. Jednak od czasu blogowego coming out-u , jakby nowa energia we mnie wstąpiła i - mam nadzieję, że na dobre- zabrałam się znów za "projekty niedokończone". Z założeniem, że absolutnie niczego nowego nie tknę, zanim nie skończę poprzedniego. Obym wytrwała;)

Kornelia lubi te nasze wyprawy - i coraz częściej "pomaga" przy robieniu zdjęć. Wracamy zmęczone, dotlenione i po ludzku szczęśliwe. Wybrudzi się? Trudno, mamy pralkę. Wytarza w liściach? Wanna też jest na stanie. Jako dziecko byłam chyba zupełnie inna. Rzadko skakałam po kałużach ("Nie skacz, bo się przeziębisz"), nie kulałam się po liściach czy śniegu ("bo wpadniesz w psią kupę"), nie zjeżdżałam na tyłku z górki ("bo kto to widział"). Absolutnie nie wyrzucam tego Rodzicom- albo po prostu taka byłam, albo tak mnie nauczyli i nie odczuwałam (tak podejrzewam;) tego braku. A jednak własnemu dziecku sama to wszystko pokazuję - i skaczemy razem, i obie wracamy z liśćmi i trawą we włosach:) Zresztą odnoszę wrażenie, że na przełomie ostatnich 20-30 lat model wychowania się zmienił - albo to tylko kolejne wrażenie?


Zawsze staram się ubierać ją ciepło, ale i na cebulkę- by w razie potrzeby zdjąć jedną warstwę. I często razem z aparatem zabieram poduszkę lub coś, na czym będzie mogła usiąść (o robieniu sesji zdjęciowej dziecku przeczytacie tu - KLIK). Tegoroczna jesień cudownie nas rozpieszcza, choć liści na drzewach coraz mniej...

To właśnie jedno z naszych ulubionych miejsc. Piękne o każdej porze roku, choć najbardziej właśnie teraz. Staram się tu przychodzić jak najczęściej:)

Ale miało być o Czarnej...
Jeden z popularniejszych szydełkowych wzorów, łatwy do robienia w formie trójkątnej chusty. Rozmiar XL - ma ponad 2 metry długości. Lekka - bo z akrylu, a przy tym przyjemnie ciepła mimo tych wszystkich ażurów. Idealna na jesienno-zimowe chłody czy fotelowe przymulanie;)


A po spacerze - rozgrzewająca herbatka musi być, najlepiej z pigwą - i kawałkiem sernika;) Mąż ma urodziny w halloween, a że za tortami nie przepada- padło na dwa serniki - dobrze, że choć małe kawałeczki uchowały się do zdjęcia;)

Pierwszy to dolna warstwa sernika z musem czekoladowym - bez musu, bo M. nie przepada, za to z kremem z mascarpone i rozpuszczonej czekolady. Czekoladowy to mój autorski przepis na zimno - i "na szybko" też;)

I jeszcze prostym przepisem się z Wami podzielę, bo smakiem jestem zachwycona;) Powstał pod wpływem chwili i braku pomysłu, co zrobić z garnkiem gotowanego mięsa i warzyw;)To coś w rodzaju delikatnej pieczeni, choć i na chlebie można rozsmarować łatwo jak pasztet;)
1 średni kurczak - ok.1,3-1,8kg 
pęczek włoszczyzny
sól i pieprz
duża gałązka lubczyku

Z powyższych składników gotujemy rosół, wyławiamy mięso- obieramy z kości i warzywa- bez pora, liści selera i lubczyku-te wyrzucamy. Mięso i warzywa wrzucamy do miksera i dodajemy:

2-3 jajka
pół szklanki płatków owsianych ugotowanych na rosole na gęsto LUB 2 namoczone w rosole bułki
2-3 cebule, pokrojone na kawałki
gałązkę rozmarynu- posiekaną

Miksujemy wszystko na gładką masę, przekładamy do natłuszczonych i oprószonych bułką tartą foremek (keksówek) i pieczemy około 1-1,5 godziny w piekarniku nagrzanym do 180-200 stopni. Dobre na zimno i ciepło, stanowi też świetną bazę do rozmaitych modyfikacji- można np. dodać grzyby, ostrzejsze przyprawy, czosnek czy paprykę. Kornelka i Marcin zachwyceni, sama zjadłam tylko kawałek, bo wciąż staram się unikać mięsa i nabiału - ale dobre było;)

Kochani, uciekam, bo pewien projekt przede mną - zrobi się już trochę świątecznie ;)

Dobranoc:)