Czesankowe pledy kontra Janusze biznesu.
Kiedy Filart pokazał genialny film z instrukcją wykonania koca z wełny czesankowej - wiedziałam, że to będzie hit. Od dawna podziwiałam je na amerykańskich blogach, więc było kwestią czasu, kiedy dotrą do nas. Późniejszy post Kasi, błyskawiczna reakcja TVNu i wspólne dzierganie na antenie - wszystko to sprawiło, że ruszyła prawdziwa lawina - Polska zapragnęła grubych wełnianych koców - teraz! już! natychmiast! Hurtownie i sklepy przeżyły prawdziwe oblężenie, w ciągu dwóch(!) dni zabrakło najpopularniejszych szarości, bieli i różowości, na wyczerpaniu były błękity, śliwka i bordo. Skąd wiem? Stąd, że moja poczta dosłownie zapchała się od zamówień i jeszcze częściej zapytań "za ile?" "jak szybko?" i oczywiście sakramentalne "dlaczego tak drogo?";)
Choć przemknęło mi przez myśl zrobić z tego biznes - zadowoliłam się przyjęciem kilku zamówień od największych napaleńców (Kochani, pozdrawiam, wiem, że czytacie;) , których nie zniechęciła długa lista wad wyrobów z czesanki. Dlaczego? Bo z jednej strony podejrzewam, że to sezonowy interes, a z drugiej - jako legalnie działający przedsiębiorca zwyczajnie obawiam się zwrotów i związanych z tym kosztów;) Jednak wielu rękodzielników to nie przeraża i łatwo znaleźć ich w sieci - wystarczy wybrać kolor. Oprócz nich, uaktywnił się jeszcze jeden wyjątkowy typ - Janusze biznesu. A że miałam...hmmm... okazję z trzema się zetknąć i zrobili na mnie "wrażenie"- opowiem Wam o nich co nieco - potraktujcie to jak anegdotę o przygodach rękodzielnika.
PAN X
Był najszybszy - napisał do mnie już w dniu programu. Szacun - być o krok przed konkurencją to w naszych czasach nie lada wyczyn. Wykoncypował, że o niczym tak nie marzę, jak o metamorfozie w małe chińskie rączki i złożył propozycje nie do odrzucenia - będę robić dla niego koce. "W tv powiedzieli", że taki koc to koszt 260 zł (że samej wełny - to nieistotny szczegół), to on w hurcie zaproponuje mi godziwe wynagrodzenie 150 zł. I mylicie się sądząc, że na tyle wycenił moją pracę - to stawka za gotowy do odbioru produkt. Niestety, nie mam powołania do dotowania januszowych start up-ów - zdziwienie było olbrzymie.
PANI Y
Przedsiębiorczej współblogerki się nie spodziewałam, zjawiła się sama wraz z Mikołajem. I znów propozycja "Jak-odrzucisz-będziesz-głupia-!-!-!" Podaruję jej duży (koniecznie, nie jakiś tam pledzik) koc (właściwie dwa, bo drugi na konkurs- może być mniejszy) i zapłacę "standardową stawkę za post" (500 zł) . Przyznam, postanowiłam się nieco podrażnić i spytać o statystyki (tak w celach researchu, ile też warte te moje koce, gdybym jednak ruszyła z produkcją masową) - tu napotkałam na mur - uniosło się dziewczę honorem, że jak to, nie wystarczą mi jej "koła" followersów na insta? Cóż, w gorące miejsca mnie kiedyś ta ciekawość doprowadzi, ale i owym fanom się przyjrzałam - urodzaj wśród nich alvarezów1257809, sexybebehot67983421 i hotmario666 (w paczkach na alledrogo już od 1,29/100szt. plus gratis, ofkors). I znów - głupia ja - nie skorzystałam. Sądząc jednak po ostatnich wpisach - bez chunky blanket - odpuściła lub wciąż szuka jelenia.
PAN Z
To przypadek wyjątkowy - postanowił miło połechtać moją próżność zwracając się jak do eksperta. A że - jakże sprytnie - zaczął grzecznie - o naiwności!, dałam się nabrać. Jak przystało na Janusza - chce zrobić interes. Ale 100% zarobek to dla niego mało, postanowił więc wzgardzić pospolitą czesanką i rzucić się na głębokie wody luksusowych merynosów. I tak rozpoczął krucjatę "100 pytań do..." Dobry ze mnie człowiek, więc pomyślałam, że pomogę, rozwieję wątpliwości, odpowiem na pytania...
Nie, nie znam metody mechanicznej produkcji koców.
Nie, produkcja mechaniczna to już nie "handmade", nawet gdy nikt się nie zorientuje.
Tak, wiem, że tak byłoby szybciej i zarobić można więcej, ale nie, nie kłamię, najlepiej robić ręcznie.
Tak, czuć różnicę między wełną polską a merynosem.
Nie, nie jest duża, ale kto raz dotykał obu - wyczuje różnicę.
Tak, uważam, że to nieetyczne sprzedawać pierwszą jako drugą.
Nie, użycie merynosa nie sprawi, że produkt nie będzie się mechacił.
Tak, klient ma prawo zwrócić towar, gdy zapłaci za merynosa a dostanie czesankę polską.
Nie, nie jestem w stanie odpowiedzieć na pytanie, co lepsze, trzeba samemu ocenić.
Tak, najlepiej zainwestować w oba rodzaje wełny, zrobić próby i podjąć decyzję.
Nie, nie podam gotowej recepty na zarabianie.
Po odpowiedziach łatwo domyślicie się pytań...
Janusz z każdym kolejnym stawał się bardziej nachalny i roszczeniowy. Oczywiście, mogłam nie odpisywać i sama nie wiem, dlaczego to robiłam. Po trzykrotnym zasugerowaniu, że nie da się zarobić nie zainwestowawszy wcześniej w materiały i naukę metodą prób i błędów - umilkł na dobre. Bez najmniejszego dziękuję czy pocałuj mnie w pupę.
Morał z tego i nauka dla mnie na przyszłość - niełatwo w Polsce być twórcą. Nie trzeba nawet zacząć sprzedaży własnych wyrobów, wystarczy wrażenie, że to potencjalnie możliwe, a już wkoło pełno sępów i hien. Wiele z Was zajmuje się rękodziełem - czy też dostajecie takie lukratywne propozycje? Może zdarzyło się Wam skorzystać? Koniecznie podzielcie się doświadczeniem!
Niejako przy okazji chciałam się pochwalić ostatnimi splotami - niemal pół roku marzyłam o zielonym pledzie- na długo przed szałem na nie. Wiedziałam, czego chcę, ale nie umiałam nazwać tego koloru idealnego - dopóki nie zobaczyłam Kale od Pantone. Później kolejne wielkie odkrycie - bajeczna oferta czesanek od Ekspresja-Art, a w niej? Poszukiwany ukrył się jako butelkowa zieleń.
Wbrew pozorom - niełatwo oddać jego urok na zdjęciu, zmienia się wraz ze światłem i porą dnia. Jedno jest pewne - uwielbiam i nie oddam, ale znacie historyjkę o szewcu bez butów - dopiero trzeci zrobiłam dla siebie.
Musztardowy z premedytacją przywłaszczył Marcin - oba idealnie wpisują się w kolory, jakie szykujemy dla naszego salonu.
A który Wam podoba się bardziej?
Na koniec mam dla Was mega prosty i wyjątkowo pyszny przepis - kiedyś to był nasz ziemniaczany faworyt, później porzucony na rzecz prozaicznego gotowania. Mowa o ziemniaczkach hasselback. Wpadły Marcinowi w oko u Patrycji (jej blog Patison w kuchni to kopalnia świetnych przepisów) , gdy buszował po instagramie i nie odpuścił, trzeba więc było naostrzyć nóż i rozgrzać piekarnik.
ZIEMNIACZKI HASSELBACK
12 średniej wielkości ziemniaków
6 łyżek oliwy
2-4 łyżeczki tymianku lub rozmarynu
łyżeczka soli
pół łyżeczki pieprzu lub chili
Porządnie wyszorowane ziemniaki osuszamy na ręczniku papierowym. Ostrzymy długi nóż. Układamy ziemniaka na głębokiej łyżce i gęsto nacinamy - nóż zatrzyma się na łyżce i nie przetnie ziemniaka do końca.
Oliwę mieszamy z tymiankiem, solą i pieprzem, smarujemy połową mieszanki, wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 220 stopni (dolna półka). Pieczemy około pół godziny, smarujemy resztą oliwy, wstawiamy do piekarnika na kolejne pół godziny (w zależności od rodzaju ziemniaków może to być 20 lub nawet 40 minut - trzeba próbować;)
Są świetne solo lub jako danie np. z pieczonym mięsem czy jak u nas - rybą z rękawa (dorsz w czarnym pieprzu z cytryną).
Miłego - i smacznego - wieczoru!
Ilonko ... o zgrozo!
OdpowiedzUsuńa koce takie juz własnie pare lat temu widziałm na zagranicznych stronach , no i tak jak napisałaś doszło do PL piekne są ja cały czas myśle,żeby zrobić sobie tylko nad kolorem dumam , bo wyszłoby ,że trzy musze zrobic ,a żadnej wprawy ...;)
kolor butelkowa zieleń cudny ,a zwłaszcza dlatego ,że ja za zielonym przepadam ,uwielbiam , a poszukuję szmaragdowego ;p
Agnieszka, tak to już w naszym pięknym kraju jest,że prędzej czy później ktoś wyszuka cos- najczęściej na amerykańskich blogach- i robi w Polsce za prekursora😂 W sumie - moze i dobrze - lubię piękne nowinki😉
UsuńMyślę, że i szmaragd znajdziesz w Ekspresji (to nie reklama,polecam,bo sprawdzilam)- tylko czy jeden kolor wystarczy?😉
no wałśnie już wiem ,że nie... ale musze rozłóżyć kolory na "raty" ;)
Usuńłojej :D weszłam tylko po to żeby sprawdzić co sądzisz o tych kocach bo sama miałam "przyjemność" dotykać na zywo imój zachwyt w tym momencie umarł śmiercia naturalną ;) ale nie spodziewałam sie tyle ciekawej lektury :D ludzie sa niereformowalni :)
OdpowiedzUsuńMimo wszystkich ich wad- sama je lubię. Zmarzluch że mnie i jestem w stanie przyznać oczy na mechacenie- po prostu je lubię 😊
UsuńA ludzie - jak ludzie,wciąż jednak trafiają się tacy,którym udaje się mnie zaskoczyć 😉
Domyślam się, że się wkurzyłaś. Ludzie potrafią być pazerni do bólu...
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci prawdziwych klientów a nie pazerniaków;)
Ps. Wczoraj. Jedna osoba z mojej pracy przeprowadza się do Londynu. Wczoraj - dzień przed ową przeprowadzką a ona... została na nadgodzinach!!! Pazerność kiedyś ludzi zgubi;)
To raczej zdumienie zmieszane z niedowierzaniem, finalnie się z tego śmieję 😉Najzabawniejsze w tym wszystkim,ze nie szukam klientów, bo jak mowilam - nie widzę w tym szans na perspektywiczny interes. Niemniej daje to jakiś obraz tego,z czym może spotkać się twórca, gdy już jego produkty zostaną zauważone - i niewesola z tego refleksja.
UsuńCóż, ludzie są tylko ludźmi 😉
Ale delikatni ich opisałaś ;-) Z Twoim humorem to nawet nie brzmi tak tragicznie.
OdpowiedzUsuńMusztardowy to wiadomo, że piękny, ale wiesz, że ten zielony też mi chodzi po głowie i chcę go wprowadzić do salonu? Jakiś fotel, pufa może w tym odcieniu, to by było to!
Mam już rattanowy fotel z zielonym siedziskiem- i wciąż mam ochotę na więcej i więcej - nawet farba stosowna już w pracowni czeka, może barek zmaluję 😊
UsuńZielony pledzik jest obłędny a kartofelki aż mi tu pachna a zaznaczam że głodna w pracy siedzę;)
OdpowiedzUsuńAdriana, łączę się w bólu - też w pracy siedzę 😉
UsuńPrzepiękne są te koce! I mimo ich wad nie dziwię się że jest taki szał na nie. Ale niektórzy ludzie faktycznie potrafią być straszni. Momentami czytając Twój tekst nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać. Ale ziemniaczki rozwiały wątpliwości ;D Najgorsze że późna godzina a ja zgłodniałam :D Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńBeata, lepiej się śmiać- szczerze i głośno, choć gdzieś jakiś niesmak zostaje. A szał jak najbardziej rozumiem i podzielam:)
UsuńBardzo lubię dodatki z wełny czesankowej, świetnie się komponują i dodają wnętrzu miękkości.
OdpowiedzUsuńja również - mimo wszystkich ich wad:)
UsuńHaha, świetne opowieści. Choć może nie do śmiechu, gdy uświadamiasz sobie, że te osoby tak serio...
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego!
Kiedy to sobie uświadamiasz, cóż, jest szok, potem swego rodzaju złość, że tacy ludzie się trafiają, a na koniec- dla zdrowotności - juz tylko rozbawienie ;)
UsuńA już myślałam, że tylko mnie dopadają tacy Janusze...;) dobrze się pośmiać, ale ludzie nie mają pojęcia ile to wszystko kosztuje pracy!
OdpowiedzUsuńCudowne te twoje pledy, aż się cieplej robi jak na nie patrzę!
Pozdrawiam gorąco! :*
Lulu, wydaje mi się, że to takie dziwne czasy nastały, że każdy, choćby tylko potencjalny, twórca, musi się liczyć z tym, że Janusze wezmą go na cel. Choćby sytuacja z przedwczoraj "Hej! Mam już tysiąc fanów na fejsie i w zamian za koc z wełny mogę go u siebie pokazać. to będzie dla ciebie świetna reklama! Przesyłam adres..." - mimo wszystko zdołała mnie zaskoczyć;)
Usuńomg co za widooook! te ziemniaczki są <3
OdpowiedzUsuńSą po prostu pyszne;)
UsuńMiałam kiedyś pled tego typu, ale rozstałam się z nim, bo wówczas wydawał mi się niezbyt nowoczesny...a tu proszę! :)
OdpowiedzUsuńModa wraca:)
UsuńMam alergię na takich krętaczy. Zamiast zarabiać na własnych umiejętnościach, szukają tylko sposobów jak to obejść, oszukać na materiale czy wyzyskiwać rękodzielników. A blogerka to parentingowa była?
OdpowiedzUsuńAlergia to świetne słowo, bo i azs mi się od tego uaktywnilo😉 Akurat mam niewiele blogerek parentingowych wśród czytelników, więc przynajmniej z tej strony nie muszę spodziewać się ataków, bo te, które są - to babki z klasą 😊
UsuńIlonko, teraz rozumiem Twoje słowa o "lawinie" propozycji itp. tuż po emisji programu...zabawne, że ludzie od razu próbują czyimiś rękami zyskać coś dla siebie...zabawne, bo przez myśl by mi nie przeszło, żeby z takiej jakości rękodzieła zrobić masówkę, hurtownie i co tam jeszcze...dziwne...dziwni ludzi, pęd do zysku...w sumie nawet trochę przerażające...
OdpowiedzUsuńZiemniaczki oczywiście już 2 razy były robione od czasu jak zobaczyłam wpis na Insta u Ciebie bodajże...do tego home made ajvar i sos czosnkowy i pyszne danie gotowe :)
Pozdrawiam i zdrówka życzę...delikatnie zapytując jeszcze o Twoje "perełki" -masz może coś dla mnie? :) :)
Piękne te pledy. choć u mnie by się pewnie szybciutko zniszczyły. Czasem marzy mi się swój własny biznes, ale jak tak piszesz o Januszach... nie wiem jakbym sobie sama poradziła. Brak doświadczenia. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPledy cudne, gratuluję asertywnosci. I ja takim januszom biznesu odpisuję tym tekstem i to ziała jak zimny kubeł wody " Kiedy kupujesz od Artysty, Rękodzielnika czy Twórcy
OdpowiedzUsuńkupujesz więcej niż tylko przedmiot, kupujesz godziny porażek, eksperymentów, frustracji oraz momenty czystej radości.
Nie kupujesz tylko rzeczy, kupujesz kawałek serca,
część duszy i moment czyjegoś życia.
A co najważniejsze kupujesz więcej czasu dla artysty
aby mógł coś zrobić z pasją....."
Piekne wyszły. Niestety z doświadczenia wiem, że raczej szybko się brudzą i tracą tak żywe kolory, szczególnie jak się ma w domu zwierzaka. Wiesz może jak się pierze takie rzeczy? Ewentualnie czy może lepiej, żeby się zajęła tym jakaś pralnia, Wrocław i okolice mają ich pod dostatkiem, więc może to jest dobry pomysł.
OdpowiedzUsuńwidziałam ten odcinek o wełnie czesankowej, wyszły z tego świetne koce :) ale to prawda, że wiele osób uważa, że rękodzieło jest zbyt drogie a nie myślą o kosztach...
OdpowiedzUsuńRzeczywiście jakiś czas temu był szał na pledy, w sumie nic dziwnego, bo są piękne, sama się skusiłam na zakup, ocieplają wnętrze, to doskonała dekoracja salonu czy sypialni.
OdpowiedzUsuńJeśli tylko masz w planach otwarcie własnej firmy, to od razu sprawdź sobie coś takiego, jak poszukiwanie jakiegoś doradztwa, bo ogólnie wydaje mi się, że jest to bardzo trudny temat, a prowadzenie firmy to duże przedsięwzięcie i na pewno każdemu zależy na tym, aby wszystko dopiąć na ostatni guzik. Przy zakładaniu firmy dokładnie trzeba wszystko posprawdzać, bo wiadomo, że wiele kwestii w dokumentacji może być niejasnych, bo to całkiem inne czasy i pewnie część dokumentów jest gdzieś zagubiona. Sprawdzajcie wszystko!
OdpowiedzUsuńBardzo fajny pomysł
OdpowiedzUsuń