Balkonowy zielnik - mały przewodnik po ziołach.

Czy kuchnia mojego dzieciństwa pachniała ziołami? Tak, ale innym zestawem niż ta dzisiejsza:) Była natka pietruszki i koperek, majeranek i liść laurowy, mięta, melisa i rumianek, lubczyk- nazywany po prostu magą. Była też macierzanka- ta piaskowa, a nie zdobywający dziś szturmem podniebienia tymianek, była pokrzywa na wzmocnienie i dziurawiec w stanach zapalnych. I na tym właściwie lista się zamyka. Smak bazylii, rozmarynu i oregano poznałam jako nastolatka, najpierw w tzw. mieszance ziół prowansalskich, kiedy Polacy poznawali smak pizzy i bolognese, później- mniej więcej gdy Hit zmienił się w Tesco- marketowych doniczkowych i w końcu najlepszych, z własnego ogrodu, z pietyzmem i troską hodowanych z nasionek lub sprezentowanych sadzonek od znajomego ogrodnika. Dziś jest łatwiej- nasiona dostępne są w każdym większym sklepie- chociażby w dyskontach, centra ogrodnicze, a nawet budowlane markety oferują spore i często ładnie ukorzenione krzaczki (w pierwszych dniach po wprowadzeniu do sprzedaży- późniejsze bolączki to przelanie i/lub przesuszenie). Nic, tylko zapraszać zioła do domu:)
Kiedy urządzałam się "u siebie", zioła były pierwszymi roślinami, jakie pojawiły się w naszym domu. Od kwietnia/maja do pierwszych przymrozków rosną na balkonie, na zimę trafiają do kuchennej loggii. Zwykle odchorowują te przenosiny- w tym roku nie wytrzymała szałwia i okrągłolistna mięta, ale praktycznie nie ma okresu, w którym bylibyśmy pozbawieni tych smacznych przypraw. Z roku na rok coraz bardziej wypierają balkonowe kwiaty;) W poście Zioła zamiast kwiatów pokazywałam zestaw zeszłoroczny, dziś pora na aktualny. Brakuje w nim cynamonowej i czerwonej bazylii, wspomnianej wcześniej mięty(bardziej ze względu na wygląd;) i jeszcze jednej jej odmiany- truskawkowej- o której jak dotąd tylko słyszałam- mam nadzieję szybko uzupełnić te niedobory;)
Skromna nie jestem, ale tegorocznym balkonem wciąż się zachwycam;) Mimo jego ograniczeń- powierzchnię ma sporą, ale zamiast być zgrabnym kwadratem- jest długą wąską kiszką- udało się stworzyć wygodną przestrzeń dla naszej trójki i miejsce do wylegiwania się dla Balzaka;)

Poniżej mały przegląd ziół- podkreślam, że zawodową zielarką nie jestem, dzielę się tylko tym, co sama wiem:)


OREGANO
Jedno z moich ulubionych, a przy tym wyjątkowo niewymagających ziół. Jest byliną, a więc rośliną wieloletnią. Wymaga niewymagającej gleby (wystarczy najzwyklejsza ziemia kwiatowa, może być z domieszką piasku), wysiana nasiona postawione w nasłonecznionym miejscu kiełkują bardzo szybko. Sama roślina również lubi słońce, gdy go brakuje- trochę dziczeje, co widać na drugim zdjęciu. Jeśli zapomnimy je podlać- zwiędnie, ale szybko odżyje.  Aromat ususzonych liści jest jeszcze intensywniejszy niż świeżych, więc warto stosować z umiarem. Ciekawostka jest, że świetnie odstraszają mole;) Oregano doskonale komponuje się z pomidorami, cukinią, bakłażanami czy papryką, świetnie zbogaca smak drobiu czy pasztetów, pasuje do wszelkich potraw z roślin strączkowych. Co prawda pobudza apetyt, ale tym samym zapobiega niestrawności czy kolkom, a gdy już wystąpią- pomoże napar z suszonych liści, który złagodzi też kaszel. 


KOLENDRA
Jedno z najrzadziej używanych przeze mnie ziół - stosuję właściwie tylko do curry, zupy fasolowej i tej z soczewicy- smak jest bardzo charakterystyczny i zwyczajnie mało do czego mi pasuje. Nasion jeszcze nigdy nie doczekałam, więc używam listków. Samą roślinę uważam za dość problematyczną w uprawie- wschodzi ładnie i dość szybko (konieczne mocno nasłonecznione miejsce), ale szybko zaczyna żółknąć- przynajmniej ta hodowana przeze mnie w doniczce. Same roślinki jak dotąd zawsze mam raczej wątłe i rachityczne. Liście zawierają sporo witaminy C i flawonoidów przez co uszczelniają naczynia włosowate, zapobiegają też drobnym wylewom i infekcjom.


 SZAŁWIA
Kupiona w tym roku w postaci sadzonki, wyraźnie nie może odżyć po silnym przesuszeniu. W kuchni stosuję ją niemal wyłącznie jako dodatek do herbaty z miodem i cytryną, także mrożoną (nie wiem, czy taki zestaw przy obecności kilku świeżych listków ma działanie prozdrowotne- piję ze względu na orzeźwiający smak:) Gdy ładnie wyrośnie na działce- suszę, a napar stosujemy w przypadku krwawiących dziąseł, do płukania ust po szczotkowaniu czy przemywania ran (ma silne działanie odkażające).

HYZOP
Jego balkonowy debiut na balkonie, dotąd rósł tylko na działce. Uprawiamy też dla wąskiego zastosowania- jako lekko korzenny w smaku dodatek do dziczyzny, zupy fasolowej i sojowej. Głównym działaniem "medycznym" jest wspomaganie trawienia i leczenie przeziębień.

MIĘTA
Tej nie trzeba przedstawiać, w tej chwili mam tylko dwie odmiany, poluję na więcej;) Napar to przede wszystkim środek na problemy trawienne, ale ma też lekkie działanie uspokajające. Moja Babcia przyprawia niewielką jej ilością (sproszkowany susz) nie jadaną przeze mnie baraninę (łagodzi jej specyficzny smak), mieszkając w Szkocji widziałam, jak dodawano ją do zupy broth gotowanej na baranim karku. U mnie najczęściej jest dodatkiem do lemoniady i wszelkiej maści smoothie, dobrze komponuje się też z koktajlami na bazie jogurtu.  Listki są piękne i wspaniale służą jako dekoracja potraw:)


BAZYLIA
To już chyba najbardziej popularne ostatnio zioło, obecne niemal w każdym sklepie i w większości kuchni:)  Pasuje niemal do wszystkiego, choć dla mnie najlepsze są kompozycje z pomidorami i serami. Jest cennym surowcem w ziołolecznictwie- zapobiega wzdęciom i kolkom, naparem można płukać bolące gardło i przemywać oczy, pomaga na nudności, bóle głowy, uspokaja lepiej niż melisa, ponoć wzmaga także laktację. Ostatnio dowiedziałam się o kolejnym cudownym działaniu- sok z liści łagodzi ukąszenia owadów (testowałam po komarach-działa) i odstrasza kolejne (o ile nie przeszkadza nam, że pachniemy jak pesto;) Zioło idealne do parapetowej/balkonowej uprawy- wschodzi i rośnie szybko, można siać przez cały rok, przycięte- szybko odrasta. Nie lubi tylko niedoboru wody- szybko więdnie.


LUBCZYK
Nie wyobrażam sobie bez niego ani rosołu, ani jakiejkolwiek innej zupy, dodaję do gulaszu, pieczeni, sosów, dań z warzyw- niemal do wszystkiego:) Jako przyprawę stosuje się liście, w ziołolecznictwie znaczenie ma korzeń (lubczyk jest byliną). Napar z korzenia jest niezwykle pomocny w schorzeniach nerek, dróg moczowych i rodnych, a ponieważ zwiększa ich ukrwienie- pobudza także popęd seksualny- już w starożytności uważano go za silny afrodyzjak. Jest także środkiem wykrztuśnym. Nasiona poprawiają smak wytrawnych wypieków, doskonale smakuje żytni chleb na zakwasie z ich dodatkiem. Przyznam, że z nasionka udało mi się go wyhodować tylko raz, o wiele skuteczniejszy jest podział byliny.


ROZMARYN
Kolejna roślina, przy której poległam próbując wyhodować z nasionek- nie wzeszły ani razu, więc kupiłam sadzonki. Jest rośliną wieloletnią, ale na zimę przenoszę go do domu. Stosujemy jako dodatek do pizzy, dań z makaronami i wszelkich mięs, nie wyobrażam sobie bez niego focaccii, lubię aromatyzowaną nim i czosnkiem oliwę z oliwek. W ziołolecznictwie działanie uzależnione jest od sposobu użycia- napar przy grypie, przeziębieniach, bólach reumatycznych- ze względu na rozgrzewające działanie; nalewka- w stanach depresji i pobudzenia, kompresy łagodzą ból i opuchliznę, olejek stosuje się do relaksacyjnych masaży. Reguluje cykl miesiączkowy - i z tego też powodu w medycynie ludowej stosowano go do wywoływania poronień, co jednak stwarza niebezpieczeństwo tylko przy bardzo dużych dawkach.

MELISA
Lubię ją za jej lekko cytrynowy posmak i piękny wygląd liści, które namiętnie stosuję do dekoracji potraw:) Jest dla mnie niezastąpionym dodatkiem do lemoniady i wszelkich owocowych miksów. Napar ma działanie uspokajające i lekko rozkurczowe, świetnie smakuje z miodem i cytryną. W uprawie jest łatwa, kiełkuje szybko, podobnie jak bazylie można ją siać przez cały rok.


CZĄBER
Nie wiedzieć czemu niezbyt wyszły mi zdjęcia- chyba jest mało fotogeniczny;) Jest dość wymagający glebowo- warto wybrać ziemię z przeznaczeniem do uprawy ziół, lubi miejsca ciepłe i słoneczne, jest rośliną jednoroczną. Ma przyjemny korzenny smak, świetnie komponujący się zarówno z potrawami mięsnymi i rybnymi, jak i warzywnymi. Najlepszy smak maja młode listki i wierzchołki pędów. Napar z suszu poprawia trawienie i perystaltykę jelit, można go stosować do dezynfekcji ran.

NATKA PIETRUSZKI
Jedno z najlepszych źródeł witaminy C- ma jej 27 razy więcej niż cytryna. Odmiana karbowana jest bardziej ozdobna i wydaje mi się, że lepiej kiełkuje, przycięta- obficie odrasta. Dodaję do zup i spaghetti aglio e olio, lubie ją także w sałatkach i surówkach. 

TYMIANEK
Silny, przyjemny aromat świetnie wydobywa smak wielu potraw- używam do drobiu i ryb, spaghetti i domowej pizzy. Ma zbawienny wpływ na układ oddechowy- napar ma działanie antybakteryjne i przeciwzapalne (idealny do płukania gardła), działa też wykrztuśnie i rozkurczowo (jest składnikiem syropów przeciwkaszlowych). Działa łagodząco przy skurczach, biegunkach, problemach z wątrobą. Macerat stosuje się do przemywania skóry ze skłonnością do trądziku/wyprysków, a wyciąg pomaga pozbyć się łupieżu. Jest odmianą macierzanki.



MACIERZANKA
Ma zastosowanie i właściwości podobne do tymianku, zresztą to ta sama rodzina ziół, smak również, więc można je stosować zamiennie. Jest ziołem idealnym dla palaczy, w cudowny sposób oczyszcza płuca, pomaga też na problemy z oskrzelami oraz uciążliwe migreny.


LAWENDA
To nie tylko piękne pachnące bukiety, ale i zioło o wszechstronnym zastosowaniu. Napar pomaga w kłopotach trawiennych, pobudza apetyt, ułatwia zasypianie. Zewnętrznie stosuje się go do okładów przy nerwobólach i do przemywania zakażeń skórnych. Olejek bywa przydatny do inhalacji w przeziębieniach oraz do masażu- relaksuje, zmniejsza napięcie mięśniowe, ułatwia późniejsze zasypianie. Związki zapachowe zawarte w lawendzie odstraszają owady (nie tylko mole). Sama stosuję lawendę w kuchni- kwiatami aromatyzuję miód (patrz: Czar lawendy miodem zaklęty), dodaję ją także do kruchych ciasteczek.


Kochani, w tej chwili to wszystkie zioła, jakie u mnie rosną, choć myślę, że jeszcze kilka się pojawi. Jeśli macie jakieś pytania- piszcie śmiało, w miarę możliwości postaram się odpowiedzieć:)


21 komentarzy:

  1. Ja mam nadzieję zrobię taki zielnik na działce, jednak już w przyszłym roku. Na razie na balkonie rozrasta się macierzanka. Pięknie to u Ciebie wygląda. ja postawiałam na pnącza, tj wiciokrzew i kiwi. Jednak to drugie choruje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, kiedyś, jeszcze w starym domu, mieliśmy na balkonie maliny- po trzech latach zaczęły chorować, odżyły dopiero na działce- nie wiem, może miały za małą donicę, ziemie była już wyjałowiona? Może podobnie jest z kiwi? Choć z drugiej strony pono bez przeszkód nadają się do takiej balkonowej uprawy, więc niestety nie podpowiem, gdzie może leżeć przyczyna:(

      Usuń
  2. Ilonko, ja taki antytalent kuchenny ale z radością czytałam twój post... Uwielbiam świeże zioła w doniczkach, choć użyea je raczej mój A.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madziu, jestem wielka miłośniczką ziół, więc post pisałąm z przyjemnością:)

      Usuń
  3. CUDA prawdziwe :)
    i super wszystko opisane :)
    Pięknie wygląda Wasz balkon. Ziołowy zakątek :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszczuchy już tak mają, że choćby na balkonie starają się tworzyć małe oazy zieleni;)

      Usuń
  4. Kochana,masz się czym chwalić,już w ostatnim poście pokazałaś cuda a zioła prezentują się cudownie.Tak jak Ty bardfzo je lubię:)Ilona,masz niesamowity dar łączenia starych przedmiotów z nowymi.Ciągle zachwycam się Twoimi kompozycjami.Brawo!!!Buziaki!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beatko, po części wynika to z tego, że zwyczajnie żal mi wydawać fortuny na coraz to nowe "bestsellery", kiedy tak naprawdę wolę rzeczy z duszą:)

      Usuń
  5. Nie dziwię się że się cały czas swoim balkonem zachwycasz bo jest śliczny. I ten ogrom ziółek, urzeka wprost. Już sobioe wyobrażam zapach i smak Twoich potraw:)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agatko, to prawda, nasza kuchnia jest bardzo aromatyczna- staramy się w miarę możliwości nie korzystać z gotowych mieszanek, najczęściej po brzegi wypełnionymi solą i chemią, a w zamian używamy ziół:)

      Usuń
  6. Twój zielnik zachwyca Ilonko:)
    Serdecznie cię ściskam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie najbardziej zachwyca jego zapach po deszczu lub podlewaniu:) Siadam wtedy i wdycham:)

      Usuń
  7. Ilonka ja jestem zachwycona bardzo serio mówię;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joasiu- to tak, jak ja Twoim- nie mogę się dość napatrzeć na ten wspaniały kwadrat, a o dzban to już zazdrość mnie zżera;)

      Usuń
  8. Cudo:) Ja też kocham zioła miłością ogromną, masz piękną kolekcję tych roślinek:) Pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolekcja mam nadzieję, że się powiększy, dziś jadę do ogrodnika, zobaczymy, czy ma jakieś nowości:)

      Usuń
  9. Ale super! Zazdroszczę, że u Ciebie tak piękne wszystko rośnie, u mnie wszystko usycha :( WSZYSTKO....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może to przez nadmiar słońca? Cóż, miawam podobny problem w największe upały, wtedy wkładam do doniczek gliniane nawilżacze (2szt. kosztują ok.5-6 zł w netto, przynajmniej takie kupiłam w zeszłym roku i dwa lata temu)- nawet nie wyglądają tak źle, a nie muszę stać na balkonie z konewką;)

      Usuń
  10. ale masz full wypas :)
    KOLENDRA u mnie iestety odpada córka nie znosi ,zasiałam tymianek ale coś marnie wschodzi nie napisałaś czy kupiłaś sadzonkę czy z nasionek ?? Lawendę też w tamtym roku zasiałam nawet urosła ,ale niestety nie zakwitła a zimy nie przetrwała , jedyne co u mnie z nasion rosnie to Bazylia , mam tez rozmaryn ,ale kuipona sadzonka juz drugi rok jest ze mna ,Miete lubie miałam cytrynowa ale w tym roku mi padła.Lubczyk uwielbiam ale nie sadziłam zabieram tacie z ogródka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ag, tymianek mam z nasionek, ten w większej donicy jest z zeszłego roku, dwa inne tegoroczne. Lawenda chyba nie kwitnie w pierwszym roku, tak mi się przynajmniej wydaje, ale mogę się mylić. Oregano i melisa są równie łatwe w uprawie jak bazylia, okres kiełkowania też mają podobny. Miętę możesz z nasionek hodować, albo podebrać komuś kawałek kłącza- pięknie się rozrasta, lubczykowi też możesz kawałek korzenia oderwać i wsadzić- powinien się przyjąć:)

      Usuń
    2. dzieki :)) a masz jakiś sprawdzony przepis na foccacie ?

      Usuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz - każde Wasze słowo jest dla mnie niezwykle ważne. Masz jakieś pytania - zostaw swój email - odpowiem na pewno.