Dylematy kanapowe, salonowe...
Wasz ostatni odzew na moją speculoosową foremkę przeszedł moje najśmielsze oczekiwania...
Prawdę mówiąc- bardziej spodziewałam się, że popukacie się w głowy nad moimi wymysłami;) Planowałam dziś produkcję kolejnych wzorów i DIY, ale zabrakło czasu, bo wzięło mnie na jeżdżenie z meblami po salonie;) Nie bójcie się- niebawem nadrobię:)
Jak wiecie, salon przeszedł latem gruntowną metamorfozę. Kolor ścian gruntownie się zmienił, jedna z nich dostała zupełnie nowe oblicze, jednak najważniejsze okazało się pojawienie pieca:) Jeszcze nie wszystko odpowiada mojemu wyobrażonemu ideałowi, ale zbliżam się do niego nieustannie. Dziś- już dawno obiecane- szersze kadry.
Stół/ława i kanapa-narożnik to dwa moje największe zmartwienia.
W przearanżowanym wnętrzu nagle okazały się za duże. Kanapy szukałam namiętnie, ale gdy trafiałam na swój ideał- okazywał się nim tylko na pierwszy rzut oka. Bo, choć śpimy w sypialni, to wieczory spędzamy w salonie, czasem zdarza nam się tam zasnąć- istotna jest więc komfortowa funkcja spania, a nie ma o niej mowy w żadnym wizualnie atrakcyjnym modelu.
Dotychczasowy narożnik jest pod tym względem nie do zastąpienia...
Jeszcze rano stał dokładnie na wprost telewizora, co niestety kradnie mnóstwo przestrzeni. Jak takie ustawienie sprawdzi się przy wieczornym filmie- zobaczymy, w końcu telewizor można trochę obrócić (zależy nam, żeby właśnie na tej ścianie stał). Ławę bardzo lubię, ale coraz częściej myślę o zastąpieniu jej jakimś mniejszym stolikiem, niekoniecznie prostokątnym.
Salon ma nieregularny kształt. Zmniejsza go obecność stołu- pierwotnie stał w kuchni, ale nie było nam tam wygodnie, więc bez żalu przeniosłam go przy urządzaniu kącika kawowego.
Spokoju nie daje mi pusta ściana- nie tylko dlatego, że Kornelia już nie raz ćwiczyła się na niej jako rysownik;)
Pomysłów na jej zagospodarowanie mam kilka- galeria zdjęć od sufitu do podłogi, długa, ale niezbyt głęboka komoda+galeria nad nią, półki z książkami na gipsowych ozdobnych kroksztynach na całej szerokości, a może przeszklona witryna? Chciałabym do świąt podjąć decyzję, choć zaczynam wątpić, czy zdołam;)
A Wy jak myślicie?
Co pasowałoby tu najbardziej?
Co zrobić z kanapą- zostawić czy szukać dalej?
Jakimś pomysłem jest przeniesienie w to miejsce komody spod okna, choć jest trochę za ciężka, żebym sama zdołała sprawdzić;)
Wysoki drewniany świecznik trafił do mnie jako staroć całkiem niedawno.
Niestety nie ma bolca na świecę, co przy szalejącym labradorze i rezolutnej dwulatce może skończyć się nieciekawie, więc nie wiem, czy go tu zostawię.
Jesienna kompozycja świecznikowa wciąż cieszy oczy- kiedyś świece kojarzyły mi się z czymś odświętnym- dziś tą ich wyjątkowością cieszę się jak najczęściej:)
I jeszcze jeden pomysł na prostą jesienną dekorację opromienioną ciepłym blaskiem:
Szkło+metal=przepiękne pudełeczko, a może coś więcej?
Garść żurawiny, świeczka i mamy niebanalny lampion:)
Ale i tak najbardziej lubię ten ogień:)
Chyba muszę dać sobie czas na przetrawienie wnętrzarskich dylematów.
Z chęcią wysłucham Waszych sugestii:)
Kiedy pokazałam ostatnio porcję staroci, część z Was zwróciła uwagę na tajemnicze pudełko:)
Zawierało kilka par drutów i kosztowało mnie zawrotne 5 zł - ach, żeby wszystko można za tyle kupić;)
Kto mnie zna, ten wie, że raczej nie jestem drutową istotą. Jakieś dwadzieścia lat temu mama nauczyła mnie je trzymać, nabierać oczka i mozolnie kilka udłubać (nigdy nie wiem, które prawe, a które lewe;)- i na tym koniec. Pudełko nie dawało mi spokoju całe dwa dni. Wyjęłam więc na chybił trafił parę średniej grubości (2,5), motek ulubionego cottona i... spodobało mi się:)
Choć nie dla mnie warkocze i ażury, mam pewien pomysł na prostą robótkę, nawet nie idzie mi wybitnie nierówno... Ha!!! Może drutów mi było trzeba;)
Zaintrygowały mnie te z nr 7:
Grubsze na początku- do czego służą? Może jakaś dobra duszyczka podpowie?
I kolejna niewiadoma:
Podobne ustrojstwo ma moja mama jako dodatek do maszyny dziewiarskiej, ale dla mnie to czarna magia...
A takie koszyki mam jeszcze dwa- jeśli ktoś chętny, wrzucę do klamociarni.
Jesienią i zimą można przechowywać w nich motki, później sprawdzą się na pikniku:)
Już niebawem pochwalę się cudownym logo stworzonym (oczywiście nie przeze mnie;) dla klamociarni- ja jestem zachwycona:) Dość opornie idą mi prace nad jej otwarciem w sieci. Kornelia nie znosi, gdy siadam przed komputerem, a wieczorami zwyczajnie nie mam siły. Ale znajdę ją, a co!;)
Kochani, dziś już kończę. Dziękowałam Wam ostatnio za Waszą wspaniałą tu obecność? Chyba nie. To Wy, Wasze ciepłe słowa, dobre rady, pocieszenie w chwili zwątpienia- dzięki temu blog żyje, a ja mam energię do działania. Dziękuję:)
Dobrej nocy i cudownego weekendu:)
Ależ klimaty u Ciebie Ilonko!!!! Uwielbiam blask świec w jesienne wieczory... i te wszystkie dodatki...rozmarzyłam się...
OdpowiedzUsuńteż kocham ciepły blask świec- idealnie wpasowuje się w moje domowe kolory:)
UsuńŚwiatło świec kocham, a do drutów też mam plan przysiąść - nawet już je zakupiłam:) Narożnik mam bardzo podobny do Ciebie i trzymam go z tych samych powodów - mam nawet takie samo ustawienie z tv i na prawdę dobrze się ogląda leżąc na nim nawet w więcej niż dwie osoby i pies;) pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńhihi, już zdążyłam przełożyć narożnik na drugą stronę, trochę było ciężko z tym przekręcaniem, ale "docelowość" salonowa coraz bliżej:)
UsuńPrzeglądam, podziwiam, podpatruję, a doradzić nie potrafię:-)
OdpowiedzUsuńjuż się ogarnęłam, meble ustawione, decyzje podjęte;)
UsuńFajny klimat stworzyłaś, ale najbardziej mnie dziś urzekł żurawinowy lampion!
OdpowiedzUsuńPs. Narożnik bym zostawiła:)
prawda, że uroczy?;)
UsuńŚlicznie masz. Podoba mi się układ salonu. Co do pytań. Albo przestaw telewizor pod białą ściną, albo narożnik na wprost telewizora. Sama nie wiem.
OdpowiedzUsuńskosy trochę mało są ustawne, ale jakoś sobie z tym raczę;)
UsuńOch ale Ci zazdroszczę kominka :).
OdpowiedzUsuńRadzić nie będę, bo musisz wszystko zrobić tak żebyś Ty się dobrze w tym czuła :). Trzymam kciuki żeby się, to mimo wszystko ziściło przed świętami :).
ha, udało się już niemal teraz:) Więc zaczęło mnie kusić malowanie u Kornelki;)
UsuńWygląda pięknie, te okna, ah! ):)
OdpowiedzUsuńte okna w zeszłym roku nieomal poszły do wymiany- okazało się, że poprzedni właściciel przez 15 lat ani razu ich nie odnawiał, nawet nie impregnował drewna:( Pojawiły się barwne wykwity, na szczęście udało się je ocalić:)
Usuńpięknie u Ciebie kozy Ci zazdroszczę bardzo :-) sama o takiej marzę...
OdpowiedzUsuńsama też od dłuższego czasu rozglądam się za kanapą bezskutecznie :)
pozdrawiam ciepło
Przepiekne macie mieszkanie, bardzooooo przytulne!
OdpowiedzUsuńpięknie!!no,pieknie jak nie wiem co!!
OdpowiedzUsuńi tak ciepło piszesz o nowoścaach,ba nawet tekst o rysującej Kornelce po ścianach mnie rozbawił :D
:)
OdpowiedzUsuńklimatycznie...mail się pisze :)
pozdrawiam
Alez tam u ciebie przytulnie kochana.... magicznie i czarujaco!!!!
OdpowiedzUsuńcieplutkie uściski ślę
Ślicznie i klimatycznie :)
OdpowiedzUsuńoch:))) przypomniało mi się moje kochane poddasze:))))cudowny masz tam klimat....a co do świecznika///hihihi nie zatrzymuj:))))))))...a wezmę:)))..druty nr 7...świetne przy grubszych wełenkach na ażury:)))
OdpowiedzUsuńPewnie,nie uwierzysz,ale dawno nie widziałam pomieszczenia tak dobrze zagospodarowanego.świetnie go urządziłaś.Masz fajną kozę.Uwielbiam je.MA podobną w sklepie i super sprawdza sie jesienią.Buziaki!!!
OdpowiedzUsuńOj te wieczne przemeblowania to chyba wszystkie mamy we krwi.:) Nawet, jak jest całkiem dobrze, to przecież może być jeszcze lepiej.:) A na koniec i tak część zmian odchodzi w niebyt z powodu niefunkcjonalności.:) U mnie taki wysoki świecznik jeździ po całym pokoju, mimo, że ma bolec.
OdpowiedzUsuńAle jednej rzeczy Ci kochana BARDZO zazdroszczę - żywego ognia! Moje marzenie niespełnione - nie mam komina w salonie.:(