Kruche ciasteczka, nowy klosz i pełnia szczęścia:)
Dobry wieczór:)
Dom wciąż pachnie wanilią, Lady zaczyna wykazywać drobne oznaki senności- czegóż chcieć więcej?:)
Mieszkamy w dość odległej od centrum dzielnicy i całkowicie mi ten układ odpowiada.
Dziś jednak miałam parę urzędowych spraw, więc i pochodzić po sklepach była okazja:)
Trafiłyśmy na piękny szklany klosz, idealny do kuchni:
Jest całkiem spory, pomieści nawet średnich rozmiarów torcik, a po odwróceniu staje się szklaną miską na nóżce.W komplecie z talerzem, a więc całość to prawdziwy ideał:)
A najlepsze jest to, że z powodu maleńkiego (jakieś 2mm średnicy) i niemal niewidocznego pęcherzyka powietrza został przeceniony i zapłaciłam niecałe 30zł:) Uwielbiam takie okazyjne zakupy:)
Przy okazji porządkowania zawartości kuchennych szafek odkryłam, że mam mnóstwo niemal opróżnionych opakowań z mąką- w każdym po kilka jej łyżek zaledwie. Więc postanowiłam upiec ciasteczka:)
Kornelka dzielnie mi pomagała- w końcu miałyśmy okazję przetestować jej mini wałek i użyć kolorowych wiosennych foremek:)
Co prawda w zaawansowanym wieku 16 miesięcy, dwóch tygodni i jednego dnia trzeba jej jeszcze trochę pilnować, żeby nie próbowała surowego ciasta, ale szybko pojęła, o co chodzi w pieczeniu:)
I podobało jej się:)
Mój ulubiony przepis jest bardzo prosty:
250g masła śmietankowego 82% tłuszczu
300g cukru (najlepiej domowej roboty waniliowego)
miąższ z jednej laski wanilii
płaska łyżeczka sody oczyszczonej lub proszku do pieczenia
płaska łyżeczka soli
350g mąki pszennej
sok z jednej małej cytryny
Masło z cukrem ubijamy na puszystą masę, dodajemy jajko, sok z cytryny oraz miąższ wanilii, dokładnie mieszamy. Mąkę mieszamy z sodą i solą, dodajemy do masy maślano-jajecznej. Całość zagniatamy na gładkie ciasto, ewentualnie dodając trochę mąki, gdyby zbytnio kleiło się do rąk. Wstawiamy na godzinę do lodówki. Rozwałkowujemy na grubość 3-5mm, wykrawamy ciasteczka, pieczemy w piekarniku nagrzanym do 175-180 stopni - przez 8-12 minut- aż lekko zbrązowieją na brzegach. I gotowe:)
A nowy klosz idealnie nadaje się do ich przechowywania:)
Kornelka ciągnie mnie już do łazienki, więc pora kończyć...
Zauważyłam ostatnio, że właściwie każdy post piszę z doskoku...
Cóż, dobrze, że chociaż na tyle mam czas:)
Dobrej nocy:)
Nie no klosz rewelacja;)
OdpowiedzUsuńklosz rewelka!
OdpowiedzUsuńdobranoc :)
Świetny klosz!!! Ciasteczka mniam - kusisz, a ja od wczoraj ograniczam słodkości ;)
OdpowiedzUsuńForemki w motylki - rewelacja :))) Szczególnie na teraz;)
OdpowiedzUsuńKlosza Ci zazdroszczę, nigdzie nie mogę dostać takie dużego i szerokiego, wszedzie widzę tylko wąskie i wysoki.
Przyjemengo i samkowitego dnia:))
Wyglądają szalenie smacznie, co nie jest fajne dla moich kilogramów :-))). Ja też musze wypróbować przepis na maslane ciasteczka na świeta i zobaczyć jak prezentują się wykrojone nowymi foremeczkami ciastreczka :-).
OdpowiedzUsuńKochana moja...martwię się o twoje szafki:) Skoro w każdym pudełku po kilka łyżek mąki to co jeszcze trzymasz?;) Klosz świetny a ja jeszcze raz dziękuję za przesyłkę
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOj, tak, przy dzieciaczkach często powstają posty z doskoku ;))) No chyba, że już smacznie śpią... ;)))
OdpowiedzUsuńPiękne ciasteczka Wam wyszły! I na pewno smaczne! Też często takie robię z moim pomocnikiem ;))) A klosz świetny! I fajnie, że różne funkcje może spełniać :) Na świąteczne wypieki też będzie jak znalazł :) Pozdrowionka! :)