Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cotton ball lights. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cotton ball lights. Pokaż wszystkie posty
Ocieplacz na czajnik ze swetra. Sweterkowa osłonka. Bonus.

Ocieplacz na czajnik ze swetra. Sweterkowa osłonka. Bonus.

Weekend na blogach zdominowały kalendarze i świeczniki adwentowe, a u mnie dziś troszkę inaczej, bo kalendarz kończyć będę w nocy, a i cyferek wczoraj zabrakło. Świat się jednak nie skończył, więc braki okazały się mniej istotne, niż można by sądzić;)
Jednak nie leniuchuję, o nie, oprócz pracy oczywiście działam już przedświątecznie:) Bez szaleństw, spokojnie, systematycznie - tak jak lubię, by w Święta nie padać ze zmęczenia:) Pierwsze przygotowania to stwarzanie klimatu, drobne rzeczy, które cieszą i ozdabiają nasz dom...

Kasi z TwojegoDIY możecie poczytać o akcji Blogi rozkwitną poinsecją, której jest Ambasadorką, znajdziecie tam też konkurs - zajrzyjcie koniecznie, bo oprócz nagrody głównej jest coś jeszcze;) Do mnie co prawda nie dotarła kwiatowa poczta, która cudnie przyozdobiła wiele blogów i mieszkań, ale w końcu mam i ja te piękne grudniowe kwiaty:)
Piękno drobiazgów...

Piękno drobiazgów...

Kochani, serce mi rośnie na tak ciepłe przyjęcie akcji "Polecamy bez reklamy":) Dlatego już dziś mała zapowiedź następnej odsłony;)

Tak! Beatka z Hungry for ideas tworzy nie tylko piękne deski i odnawia meble, ale dziś nic więcej nie zdradzę;) Bo dziś - zwyczajnie się chwalę- bezczelnie i po całości;) 

O pięknych deskach z pracowni AFTER BETTER marzyłam od miesięcy - i w końcu złożyłam zamówienie. Jedna deska wydała mi się niewystarczająca, stąd pomysł na komplet - świetnie się nawzajem uzupełniają:)

Choć mojej kuchni daleko do ideału- myślę, że świetnie wpasowały się w klimat, jaki usilnie próbuję w niej stworzyć... Zresztą ta kuchnia, to temat-rzeka. Ale już za kilka miesięcy demolujemy wszystko do zera - będzie eklektycznie - i rustic, i retro, w planach jest nawet... Ikea;)

Powiecie, że to tylko deski, ale naprawdę- nawet zwykła kanapka - pięknie podana - smakuje lepiej:)

Jak widać - moje cottonki wylądowały w kuchni - a powód nader prozaiczny - awaria oświetlenia pod szafkami. I to raczej nie do usunięcia, bo to system sprzed 17 lat i nie sposób nawet wymienić żarówek. A że ostatnio jakby się opatrzyły i leżały od kilku miesięcy w szafie (po części schowane przed Kornelką, którą złapałam kilka razy na próbach żonglowania) - postanowiłam zawiesić na próbę, bo lubię delikatne, ciepłe światło o zmroku - i zostaną w tym miejscu, tak bardzo podoba mi się to rozwiązanie:) Bo kto powiedział, że pasują tylko na salony czy do sypialnianych pieleszy?


Czy w mroku wieczoru, czy świetle dnia - nadają kuchni charakteru:)
Z tymi kulkami jest tak, że łatwo uzależniają. Mogą nieco spowszednieć, ale wraca się do nich, z radością  tworząc nowe aranżacje. I tak!, przyznam się, zamarzył mi się kolejny zestaw, tym razem pastelowy z jakimś pojedynczym akcentem pełnym "pazura" - takiego właśnie oświetlenia brak mi u Kornelki. Może więc uda mi się pozaklinać trochę los - na forum Blogów Wnętrzarskich trwa właśnie konkurs z nagrodą w postaci łańcucha kulek od cottonballlights.pl ,a przez cały listopad można je kupić z dziesięcioprocentowym rabatem na hasło "blogiwnętrzarskieCBL". Zaciskam kciuki do bólu i czekam na wyniki;)

A skoro o konkursach mowa - często zdarza się Wam brać udział? Mi wręcz przeciwnie, jakoś brakowało mi do nich szczęścia i w końcu się zniechęciłam, trochę na zasadzie "Ileż w końcu można próbować?" Ale podkusiło mnie ostatnio, pierwszy raz na instagramie, nie wiem, to chyba przeczucie - i spotkała mnie miła niespodzianka- w dodatku w dniu, który zaczął się gorzej niż źle... Od kilku dni moje plecki cudownie podpiera bawełniana poduszka od Ohoo! Style:)
W tle moja PODUSZKA ZE SWETRA - w takim towarzystwie wypada nieco blado, ale zdradzę Wam, że dwie kolejne czekają na przedstawienie, a jedna- na wypełnienie - zakochałam się tej jesieni w warkoczach:)

Zaś na koniec - nie o szczęściu czy o nadziejach, ale znów mała przechwałka z jeszcze jedną zapowiedzią -  jesiennej sesji z szydełkową chustą w tle;)

Kosz z liny jutowej - DIY.

Kosz z liny jutowej - DIY.

Moje problemy z dostępem do sieci zakrawają na jakąś losową złośliwość...
Z drugiej zaś strony zmuszają do refleksji, czy aby nie popadam w blogowe uzależnienie;)
Ale co mogę zrobić, skoro tak to lubię?:)

Dziękuję Wam za odzew pod ostatnim postem i wspaniałe, wyczerpujące odpowiedzi. Każdy komentarz przeczytałam z zainteresowaniem,  na wszystkie zamierzam odpowiedzieć. To, co "najmodniejsze", te wyżyny designu, dla wielu z nas okazują się niedostępne albo nie do końca warte tego, by wspinać się na nie za wszelką cenę:)

Na blogach w ostatnich dniach prawdziwy wysyp kalendarzy i świeczników adwentowych... I u mnie się pojawią, bo obecne są u nas co roku, ale jeszcze nie dziś:) Od powstania dywaniku z liny jutowej (klik) minęło już trochę czasu, a mój zapas czekał na dalsze działania;) Wiele pomysłów dojrzewa u mnie powoli- z jednej strony drażni ta czasowa rozwlekłość, z drugiej jednak- pozwala na stworzenie projektu dokładnie w takim kształcie, jaki będzie najlepszy:) Tym razem zachciało mi się kosza, pierwotnie myślałam o nim jako miejscu do przechowywania pledów czy poduszek, miałam nawet w planach kupić ten - klik . Później jednak uznałam, że pledowe szaleństwo nie do końca jest u mnie uzasadnione- po prostu w mieszkaniu jest tak ciepło, że wszelkie okrycia nie są potrzebne;) A kazać im się kurzyć tylko po to, by ładnie wyglądały? Mój praktycyzm na to nie pozwolił;) Drugą funkcją mojego wymyślonego kosza miało być przechowywanie drewna przy piecu. I wtedy powstał pomysł stworzenia kosza z grubej liny...
Jakakolwiek czynność, choćby prosta z założenia, przestaje taka być, gdy rezolutna dwulatka wisi człowiekowi na plecach albo próbując pomagać, albo starając się za wszelką cenę od owej czynności odciągnąć, a ciekawskie psisko wtyka wszędzie nos, zostawiając w gratisie kłęby sierści...

Czy jestem zadowolona z efektu? Tak, choć miejscami widać ślady kleju, na szczęście niewielkie- całość powstawała w przerwie między "pić", "sisi", "tytać Peppę" i jeszcze kilkoma punktami z naszej codziennej listy;) Efekt mnie zachwycił (tak, jestem nieskromna, ale skoro to mi ma służyć, to chyba mogę;), kosz jest stabilny i bardzo pojemny. Sam z siebie dość ciężki- wypełniony drewnem jest nie do przesunięcia przez Kornelię. Pierwotnie myślałam o dorobieniu uchwytów, ale po przymiarce stwierdziłam, że lepiej mu bez nich- zdanie zmienię, jeśli uda mi się znaleźć kawałek grubej, podniszczonej skóry (lub stary pas;) A jak Wam się podoba?







Kupiliśmy ostatnio świetny drobiazg do kiełbasek z pieca:
Nie mogę się doczekać przetestowania;)

Zanim kosz trafił w docelowe miejsce, zrobiłam mu przymiarkę w korytarzu:)
Też nie wygląda najgorzej,mógłby służyć np. do przechowywania "gościnnych" kapci:)

A później oczywiście wylądowały w nim cottony- mam na ich punkcie prawdziwego bzika;)










Tak mi się podoba takie wydanie, że może kolejny koszyk powstanie- na dywanik i kosz zużyłam prawie 100 metrów, zostało drugie tyle, więc wszystko przede mną;)

A z resztki pierwszego zwoju powstał jeszcze mały koszyczek na kuchenne ściereczki:

Temperatury ostatnio coraz niższe, ale śniegu wciąż nie widać:( Szkoda, bo dwie pary sanek, a my wraz z nimi, czekamy na białe szaleństwo;) A czy do Was Pani Zima raczyła już zajrzeć? Właściwie wciąż trwa jesień, ale w zeszłym roku śnieżnego puchu było tak niewiele i krótko, że tęsknota coraz większa... 

Wczoraj, pierwszy raz od dawna (przyznaję się, nie chciało mi się;) upiekłam owsiany chleb z żurawiną:
Zajadając pyszne chrupiące kanapki stwierdziłam, że tak właśnie powinny pachnieć zimowe wieczory:)

Kornelka kilka ostatnich dni znów spała w dzień- co nieodmiennie kończyło się niechęcią do wieczornego zasypiania. Maluch pełen energii skaczący po łóżku grubo po 23:00- to za dużo po całym dniu;) Dziś obyło się bez drzemki, więc zaciskam kciuki, by za godzinkę padła;) Marudna już jest- więc jest i nadzieja;)

Uciekam zatem:)
Miłego wieczoru:)
Kule, kuleczki... Półki, półeczki...

Kule, kuleczki... Półki, półeczki...

Zmontowałam, zapaliłam i nie mogę ochłonąć z zachwytu...
Miałam wątpliwości, czy zestaw, jaki stworzyłam w głowie- w rzeczywistości dorówna moim wyobrażeniom? Znacznie je przewyższył, szczególnie zachwyciłam się złotymi kulami, mam już pomysł, jak można połączyć je z różem:)







Dużo tych zdjęć, wybaczcie, ale nie mogę się oprzeć:) 
Na co ja tyle czasu czekałam???
A to dopiero pierwsze miejsce, premierowa przymiarka...
I drugi zestaw czeka na złożenie;)

Powiedzcie sami- czy nie są piękne?
Chyba w tym tkwi sekret ich popularności:)


Radość z ich ciepłego światła wynagradza mi kłopoty z bloggerem. Przez ponad dwa lata szalał był od czasu do czasu, ale ostatnio świruje totalnie. Irytuje mnie strasznie:( Na wszystkie maile na temat przedmiotów z klamociarni (klik) już odpowiedziałam. Dziś miały pojawić się nowe przedmioty, ale się nie pojawią- próba edycji- dodania nowych zdjęć czy choćby oznaczenia, które przedmioty są zarezerwowane- powoduje wylogowanie mnie z bloga- z tym spotykam się po raz pierwszy. Żeby jednak nie zostawić Was tak całkiem z niczym- mała zapowiedź- półeczkowy zawrót głowy już niebawem w klamociarni;)







Poza tym trochę wikliny, młynki (czekają na czyszczenie, które powierzę odpowiedzialności brata;), trzylitrowa kanka i kolejne świeczniki;)

Muszę się pochwalić, że powoli- i na szczęście nie samodzielnie;)- rozgryzam instagram;)
stanowczo gubię się w nadmiarze techniki, ale wiecznie przed nią uciekać się nie da;)

Poza tym jutro czeka mnie sporo przygotowań- w niedzielę Mała Lady kończy dwa latka:)
Będzie słodko, słodko i jeszcze raz słodko- a co;) Mam trochę mieszane uczucia co do przygotowywania mnóstwa dekoracji czy tematu przewodniego imprezy, ale kilka pomysłów chodzi mi po głowie- trzymajcie kciuki za realizację;)

Dobranoc:)