Palmiarnia Poznańska - najlepsza inspiracja dla wnętrz w stylu urban jungle.
W miniony weekend wybrałam się z Kornelką do Poznania - choć skończyłam studia niemal 10 lat temu, wciąż czuję dawny sentyment.
Kiedy ona spędzała czas z z wujkiem i ciocią (Ola, Tomek - kocham Was, ale to wiecie, prawda?;), mi nie tylko udało się wybrać meble do kuchni (prawie się udało, na razie walczę z wątpliwościami pt."czy to na pewno TO?") i wziąć udział w Blog Conference, ale także odwiedzić Palmiarnię Poznańską.
Ta robiąca olbrzymie wrażenie placówka botaniczna jest największą palmiarnią w Polsce i jedną z największych i najstarszych w Europie - 10 (w tym jeden z akwariami i roślinami wodnymi) z 12 pawilonów dostępnych jest dla zwiedzających, a wewnątrz czeka na nas ponad 1100 gatunków roślin.
Większość współczesnych palmiarni powstała pod koniec XIX lub - częściej - w XX wieku. Wcześniej - od XVII wieku, - datuje się budowę pałacowych oranżerii, często zwanych pomarańczarniami - ze względu na olbrzymią popularność drzewek pomarańczowych, za którą odpowiada nie tylko ich piękny wygląd, ale też niesamowity zapach. Pierwszą w Europie rozkazała założyć Maria Medycejska już w 1615 roku, sprowadzając do Francji 250 drzewek pomarańczowych, cytrynowych i limetkowych. Założona niemal 40 lat później przez Ludwika XIV oranżeria w Wersalu, funkcjonuje do dziś.
Palmiarnie - będące w istocie rodzajem bardzo wysokich szklarni o dużych powierzchniach, pojawiły się później. W krajach umiarkowanej strefy klimatycznej stanowią miejsca uprawy dużych roślin pochodzenia tropikalnego i subtropikalnego. Często stanowią fragment wielkich ogrodów botanicznych (Kew Gardens w Wielkiej Brytanii, austriacka Palmiarnia w Schönbrunn, Fata Morgana w Pradze).
Teraz jednak wróćmy do Poznania:)
Krótka historia Palmiarni Poznańskiej
Palmiarnia Poznańska została założona na przełomie 1910 i 1911 roku - pierwotnie jako murowany budynek z dużą liczba przeszkleń na terenie Ogrodu Botanicznego. W 1922 roku otwarto tu pierwsze akwarium wystawowe, zaś dwa lata później dobudowano system połączonych szklarni. 1929 roku zakończyła się budowa drugiego obiektu, tzw. drugiej palmiarni, a cały kompleks liczył siedem pawilonów dostępnych dla zwiedzających.
Pierwszych - niewielkich - zniszczeń wojennych Palmiarnia doznała w 1939 roku. Aliancki nalot na Poznań w 1941 roku spowodował zniszczenie większości szyb w szklarniach, połamane zostały drzewa i krzewy. Zima 1941/1942 była bardzo mroźna, w efekcie czego zginęło ponad 30 % roślin - w tym wszystkie kaktusy i dział roślin tropikalnych. Działania wojenne w 1945 roku niemal całkowicie unicestwiły zasoby palmiarni - szacuje się, że zniszczeniu uległo ponad 90 % roślin.
Na plus władzom komunistycznym należy zapisać fakt, że już rok później rozpoczęła się odbudowa Palmiarni - na jej rzecz przekazywano rośliny z oranżerii w likwidowanych majątkach szlacheckich, kolekcję agaw przekazał Uniwersytet Poznański, zaś mieszkańcy Sulechowa - dużą kolekcję palm, dracen, laurów i sagowców.
Tropikalny klimat panujący wewnątrz palmiarni, doprowadził do korozji metalowych elementów konstrukcyjnych w poszczególnych pawilonach, w efekcie czego w 1978 roku obiekt zamknięto dla zwiedzających. Cztery lata później podjęto decyzję o remoncie - przebudowę postanowiono przeprowadzić metodą odbudowy, gdyż obawiano się, że duże rośliny mogą nie przetrzymać przenoszenia. Wokół starych elementów budowano więc nowe i dopiero później przeprowadzano rozbiórkę starych. Ponowne otwarcie nastąpiło w 1992 roku. W 2011 r. uroczyście świętowano stulecie Palmiarni Poznańskiej.
Wybaczcie, że trochę się rozgadałam, ale musicie wiedzieć, że prawnikiem zostałam niejako z przypadku, bo wszystkie znaki na niebie i ziemi "od zawsze" wskazywały, że pisana mi historia - i do dziś jest mi ona szalenie bliska:)
Historia to jedno - drugie, na co koniecznie powinniście zwrócić uwagę, to fakt, jak niesamowitym źródłem inspiracji dla wnętrz w stylu urban jungle są bogate zasoby Palmiarni. My blisko natury - natura blisko nas. Na wyciągnięcie ręki. Choć kierowana ręką człowieka, to jednak wciąż nieco dzika i niezależna.
Do 29 kwietnia w Palmiarni oglądać można wystawę "Żywe motyle i inne owady" - i choć powiem Wam, że wzdrygałam się na widok ogromnych karaczanów, to motyle stanowią niesamowity widok:)
Po raz kolejny też utwierdziłam się w przekonaniu, że blogerki wnętrzarskie można spotkać wszędzie - kilka kroków wystarczyło, żebym wpadła na Dorotkę (Babamadom.pl) i Martę (Hoo-hooo-things.pl) :)
Nie będę Was jednak dłużej zanudzać opowieściami i... niech mówią za mnie zdjęcia... Dużo zdjęć ;)
Mieliście kiedyś okazję odwiedzić poznańską Palmiarnię?
A może polecacie inne?
Sama znam tylko tą i zielonogórską, ale juz za miesiąc wybieram się do tej w Łodzi :)
pieknie , ja mam bliżej do Gliwic i raz w roku jedziemy ;)
OdpowiedzUsuńMiałam okazję tam być. Bardzo inspirujące miejsce.
OdpowiedzUsuńMotylki na drzewach są takie piękne! Chyba sama się tam wybiorę
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia :) bardzo piękne :)
OdpowiedzUsuńJej, fajne zdjęcia, dzięki! :D Ci muszę przesłać te, które sama strzeliłam - te z Tobą w sensie ;)
OdpowiedzUsuńPalmiarnia jest piękna...
Duet Kwiaty&Miut w ich książce o roślinach zrobił mapkę innych polskich palmiarni... Trza się wybrać kiedyś w podróż ;)
Wspaniale, piękna relacja. Sto lat temu tam byłam, muszę wybrać się ponownie :)) Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńW sumie, to nie wiedziałem, że w Poznaniu takie atrakcje są :) Czas się wybrać!
OdpowiedzUsuńJuż dawno miałam odwiedzić Palmiarnię. W tym roku może się uda.
OdpowiedzUsuńJa idę do Palmiarni w weekend :D Lubię to miejsce :)
OdpowiedzUsuńAle super, muszę się tam z moimi dziećmi wybrać :D
OdpowiedzUsuńRzeczywiście bardzo inspirujące miejsce. Taki motyw to dobre rozwiązanie np. do łazienki.
OdpowiedzUsuńŚwietne miejsce, byłam w podobnej w Berlinie!! i ta w poznaniu mnie kusi.
OdpowiedzUsuńCiekawe miejsce. Muszę się tam kiedyś wybrać :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie miejsca gdzie odrobina dzikiej natury znalazła swoje miejsce w miejscu jakże innym od tego gdzie normalnie występuje. Polecam palmiarnię w Gliwicach. Też warto!!
OdpowiedzUsuńOooo w niedługim czasie wybieram się do Poznania i szukałam jakiś atrakcji w razie niepogody. Fajnie wiedzieć, że jest tam też takie miejsce.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście miło się wraca do miejsc gdzie spędziło się kilka lat życia. A jak studia do tego były ciekawe to na pewno te wspomnienia są również pozytywne. Warto je pielęgnować, odwiedzać takie miejsca jak najczęściej.
OdpowiedzUsuńInspirujące i ciekawe wpisy !
OdpowiedzUsuń