Najlepsze wielkanocne DIY - minimalistyczne jajka z drutu.

Najlepsze wielkanocne DIY - minimalistyczne jajka z drutu.

Prawdziwa eksplozja wiosny w ostatnich dniach coraz częściej skłania mnie do myślenia o Wielkanocy, tak nierozerwalnie związanej z wszystkim, co NOWE.

Wiosną w dekoracjach nie ma u mnie miejsca na kicz- tu zwycięża natura. 

Gałązki obsypane pączkami i kwieciem.

Kwiaty - te przyniesione z kwiaciarni żonkile, hiacynty czy tulipany, ale i pierwsze z okolicznych pól i łąk - fiołki czy stokrotki.

A w tym wszystkim jakoś "wypada", by jakieś jajka się znalazły ;)

Znajdziecie je u mnie pod kloszem, we własnoręcznie wyplecionych pudełkach z drutu czy na poddanej liftingowi piętrowej paterze.. Bardzo często przepiórcze, bo mniej alergizują i sporo ich spożywamy. 

Jednak tym razem przygotowałam dla Was coś innego - oczywiście zainspirowana starym dobrym Pinterestem musiałam pokusić się o własną wersję.

Jajeczka z drutu, bo o nich mowa, to ten typ DIY, jaki lubię najbardziej - tanio, prosto i efektownie.

Czego potrzebujemy?

czarny drucik florystyczny + coś do cięcia
drewniane koraliki
niewielkie piórka - dla mnie najpiękniejsze są te od perliczek
naturalny sznurek
styropianowe jajko - u mnie wielkością zbliżone do gęsiego

Na jajku łączymy drucik- dzięki temu nie będzie się zsuwał.

Drucikiem owijamy jajko 4-5 razy, końcówkę okręcamy w miejscu rozpoczęcia, po czym delikatnie ściągamy drut z jajka i okręcamy drucikiem łącząc wszystkie okrążenia.

W miejscu łączenia przymocowujemy drucikiem piórko.

Na drucik nawlekamy koraliki - ilość i wielkość wg uznania.

Możemy też po zdjęciu naszego jajka z formy - wszystkie warstwy okręcić drucikiem - i nie wiem nawet, czy ta forma nie podoba mi się najbardziej:)

Samą zawieszkę możemy zrobić ze sznurka lub koralików.


Wystarczy powiesić je na gałązkach wierzby z baziami i wielkanocna dekoracja gotowa - piękna, naturalna i minimalistyczna.






A jakie dekoracje Wy lubicie najbardziej?

Przygotowujecie je wcześniej czy w przeddzień Świąt?
wo







Polska farba na polską kieszeń. Farby kredowe Vittorino.

Polska farba na polską kieszeń. Farby kredowe Vittorino.

Wbrew obietnicom składanym samej sobie - zabrałam się za malowanie farbami kredowymi. Po rocznym związku wyłącznie z emaliami, postanowiłam dać tym pierwszym kolejną szansę. Podtrzymując swoje spostrzeżenia na temat PRAWD I MITÓW O FARBACH KREDOWYCH (klik), stwierdzam jednak, że moja sympatia do nich stopniowo rośnie, a wszystko dzięki nowej - polskiej! - marce, którą odkryłam dosłownie na własnym podwórku.

Mowa o farbach Vittorino z pracowni Hag-Art. I od razu podkreślam - NIE JEST to wpis sponsorowany, lecz rzetelna- choć oczywiście subiektywna- recenzja. Recenzja, której na próżno szukałam w internecie, a szkoda, bo te farby zdecydowanie zasługują na uwagę.

FARBY VITTORINO - OGÓLNA CHARAKTERYSTYKA

Farby przeznaczone do stosowania na różnych powierzchniach - od drewna, wikliny i metalu, poprzez plastik, MDF i glinę, aż do ścian czy szkła. Przyjemnie zaskoczyła mnie ich świetna przyczepność i praktyczne niewystępowanie ślizgania się pędzla po malowanej powierzchni - nawet bez podkładu. 

Wyjątkowo gęste - jak dla mnie aż za bardzo, ale świetnie maluje się nimi z użyciem mokrego pędzla (dla mnie wygodniejsze i dające lepszy efekt niż rozcieńczanie farby).
Bez rozcieńczania idealne do malowania wzorów z użyciem szablonów - za pomocą pędzla gąbkowego.
Tak, dobrze widzicie, Vittorino konsystencją przypominają bardzo gęstą śmietanę, co też mocno przekłada się na ich końcową wydajność (nawet do 15m2/L).


Świetne krycie - często już przy pierwszej warstwie, dwie w zdecydowanej większości przypadków są absolutnie wystarczające. 

25 kolorów do wyboru - to sporo, jednak brakuje mi niektórych mocnych, intensywnych kolorów - głębokiego granatu, klasycznej czerni, ognistej czerwieni i palety farb metalicznych. 
Wybór pasteli - szeroki i ciekawy. Kolory można ze sobą łączyć, czego przykład możecie zobaczyć chociażby przy moim szmaragdowym stoliku.

Każdy z kolorów dostępny w 3 pojemnościach - 250 ml, 500 ml i 1 litr. Dodatkowo do kupienia jest wzornik kolorów - 25 pojemniczków po 10 ml - niewiele, ale wystarczająco, by nabrać wyobrażenia o poszczególnych odcieniach.


Linię farb uzupełniają woski do stylizacji (tradycyjne, czyli bezbarwny, biały, czarny plus dodatkowo 5 kolorowych), lakier o wysokiej odporności (idealny do zabezpieczenia blatów i innych mocno eksploatowanych powierzchni) oraz zwiększające przyczepność farby podkładowe (biała i grafitowa; przydatne przy "trudnych" powierzchniach - mdf, szkło, powierzchnie wcześniej bejcowane itd.)

Twórczynią marki Vittorino i pracowni Hag-Art jest Agnieszka Hołodniak - od pierwszego dnia urzekła mnie swoja pasją, którą wprost promienieje. 

Tak, tak, to właśnie Ona - oczywiście przy pracy- jak zwykle;)

Podejrzewam ją o zaawansowane stadium zespołu niespokojnych rąk, bo oprócz farb- tworzy także bajkowe wręcz SZABLONY MALARSKIE - na stronie sklepu dostępne jest już niemal 200 wzorów, ale Agnieszka realizuje także indywidualne zamówienia, więc możliwości są niemal nieograniczone (czego świadkiem będziecie niebawem u mnie;).

Uwielbiam ludzi z pasją, tym bardziej, gdy udaje im się przekuć ją w pracę. A że z natury jestem ciekawska i po prostu fascynują mnie takie historie, nie byłabym sobą nie biorąc jej na spytki;)
*******

Agnieszko, co było pierwsze - malowanie mebli czy farby? 

Mam kolegę, który od wielu lat zajmuje się renowacją mebli. Jest najlepszym renowatorem jakiego znam. Spod jego ręki wychodzą takie cuda, że wcześniej to nawet nie potrafiłam sobie wyobrazić, że coś takiego można tworzyć. Ze skrzyni na kartofle potrafił wyczarować największe piękności na świecie. To on nauczył mnie oczyszczać meble, kłaść politurę, nawet pokazywał, jak robić intarsję i snycerkę, ale do tego jestem za tępa ;)

Kiedyś przysłał mi zdjęcia, jak przerobił całe wnętrze domu, w którym kiedyś sam robił cały wystrój. Domu przerobionego ze stodoły, który sama bardzo dobrze znałam. Była tam kuchnia z drewna dębowego, wcześniej robiona na ciemny brąz i trochę mebli eklektycznych- oczywiście również ciemny brąz.

I on tę kuchnię i te meble przymalował na biało! Jak to zobaczyłam, to mnie zatkało (wcale nie z podziwu- tylko ze złości) i niemalże się na niego obraziłam, że on, najlepszy na świecie renowator, przemalował meble jakąś farbą na biało i zamalował drewno! Długo to trawiłam zanim dojrzałam do tego żeby to strawić przyjąć i polubić ;)

I nastał taki dzień w moim własnym domu, kiedy musieliśmy zrobić generalny remont- głównie dlatego, że fachowiec zniszczył nam dach, zalało wszystko do pierwszego piętra i zrobił się w domu Sajgon. Jednak dzięki temu remontowi odkryliśmy kilka wspaniałości w naszym mieszkaniu - jedną ścianę ceglaną i przepiękne bawole okienko w salonie. Ale te właśnie odkrycia spowodowały tumany brudu, kurzu i bałaganu w trakcie remontu, więc pomyślałam, że skoro i tak syf to przemaluję sobie meble (szczególnie jedną komodę, która była tak ciemnobrązowa, że niemal czarna i strasznie jej nie lubiłam). Napisałam do mojego kolegi o porady, jak się do tego zabrać (bo w tym czasie już zdążyłam całkowicie strawić i polubić to co zrobił;)

Oczywiście udzielił mi cennych instrukcji, ale sama też zaczęłam grzebać i doszukiwać się w internecie różnych technik i upiększeń mebli i natknęłam się na farby specjalnie zrobione do mebli- właśnie Annie Sloan. Zaczęłam oglądać różne projekty realizowane tymi farbami, całkiem ciekawe efekty i różnorodne zastosowania, które bardzo mi się spodobały. Jednak gdy zobaczyłam cenę, to pomyślałam sobie "niemożliwe, żeby farba była aż tak droga! Przecież nie jest ona jakaś ze złota. Czy dlatego, że jest angielska?"

Znalazłam sklepik w Paryżu, gdzie można było kupić ją taniej i poprosiłam mojego kolegę Francuza, żeby mi je kupił. Ale ten przyjechał do Polski z pustymi rękoma i musiałam obyć się smakiem. Ten epizod jeszcze bardziej zraził mnie do kupowania jakiejkolwiek farby. A że ze mnie jest straszna Zosia Samosia i nigdy nie odpuszczam, to pomyślałam sobie "A co tam! Jakaś Angielka może, a ja nie mogę?" No i zaczęłam swoje poszukiwania.

              I tak po prostu usiadłaś i wymieszałaś pierwszą farbę?

Nie! Prace nad farbą trwały ponad dwa lata. Po dwóch latach zobaczyłam światełko w tunelu 🙂 i zaczęłam malować meble swoją własną farbą. Wcale nie miałam zamiaru jej sprzedawać. W tamtych czasach malowałam dużo mebli. Malowałam sobie, moim dziewczynom, koleżankom i nawet nie myślałam, by sprzedawać swoje prace. Z czasem kilka moich koleżanek zaraziło się ode mnie i też zaczęły same sobie przemalowywać meble- a ja dla nich robiłam farbę, coraz to nowe kolory.

Oczywiście to nie była jakaś tam domorosła produkcja z przepisów, jakie można znaleźć w necie - ja zawsze do wszystkiego staram się podchodzić profesjonalnie albo nie zabieram się za to wcale.

Z czasem to inni namówili mnie do tego, żeby puścić swój produkt na rynek. Właśnie swoimi ciągłymi pytaniami "Dlaczego nie zaczniesz tego sprzedawać? Jest świetna!" Przypomnieli mi też moją pierwszą myśl -"Jakaśtam Angielka może, a ja nie mogę?" i tak zasiali ziarno. A że księgowanie mi się już znudziło, czytanie ustaw wywoływało we mnie coraz większą senność, to ziarno zaczęło coraz szybciej kiełkować. W końcu pomyślałam - "rzucę tą swoją brudną robotę i wezmę się za malowanie mebli" Robotę rzuciłam, a na malowanie mebli mam coraz mniej czasu;)

Widzicie jakie to proste? - ot, wezmę i stworzę kolekcję genialnych farb;)

Przyznam się Wam do czegoś- kiedy po raz pierwszy się z nimi zetknęłam, stwierdziłam, że coś ponad dwa razy tańsze od wiodących na rynku marek po prostu nie może być równie dobre, musi tkwić w tym haczyk w postaci o wiele niższej jakości. I dość długo trwałam w takim myśleniu. Jednak plan stworzenia własnej pracowni i związane z tym częste zakupy naprawdę drogich farb, kazały mi szukać alternatywy - ale takiej, by nie wpływała ona na jakość tworzonych z ich użyciem prac. 

Nie na darmo na studiach jednym z najważniejszych przedmiotów była logika - nauczyła mnie analitycznego myślenia. Wzięłam na tapetę dwie najpopularniejsze marki, obie wywodzące się z Wielkiej Brytanii, w Polsce dostępne w cenie 120-145 zł. W UK sprzedawane za ok. 19-20 funtów. Trzeba odliczyć od tego marżę stockistów, skromnie licząc myślę, że to ok. 30-40%. Koszt wytworzenia litra farby to jak sądzę ok. 7-9 funtów. Łączne koszty pracy i produkcji często są tam porównywalne z polskimi, wychodzi więc na to, że nie ma nic "podejrzanego" w niskiej cenie farb Vittorino - a różnicę czyni cała polityka firmy i metod dystrybucji. 

Oczywiście nie neguję w żaden sposób jakości farb Annie Sloan czy Autentico - malowałam nimi, a mimo drobnych różnic - to wciąż farby kredowe, którymi malowanie zaczyna mi sprawiać coraz więcej radości. I nie przestanę po nie sięgać, zwłaszcza, że mam na oku kolory, które koniecznie chcę wypróbować - Vert AnglaisAmsterdam Green czy Napoleonic Blue. Jednak gdy znajdę u Agnieszki odpowiadający mi kolor - ani myślę przepłacać;) Co więcej - to polskie firmy mają u mnie zawsze absolutny priorytet:)

A jakie są Wasze doświadczenia z farbami kredowymi?

Lubicie nimi malować czy chętniej sięgacie po akryle?

A może macie swoje ulubione - także niszowe- marki? 

Podzielcie się swoimi doświadczeniami!


Był sobie szmaragd - metamorfoza stolika kawowego.

Był sobie szmaragd - metamorfoza stolika kawowego.

Wpadłam w  malowanie jak śliwka w kompot - gdybym mogła nie wychodziłabym z pracowni. 

Kolory i wzory same się pojawiają i domagają wcielenia ich w życie.

Macham więc pędzlem, bawię się szablonami, ratuję stare mebelki od zapomnienia. A że mam ich mnóstwo - praca wre, a ja mam cudowne uczucie, że robię to, co kocham. Jest w tym radość tworzenia, jest relaks i duma, że ocaliłam coś, przez innych dawno skazanego na straty. 

Dzisiejszy stolik przywiozłam do domu jeszcze przed narodzinami Kornelki - służył między innymi jako stojak na zioła. Użytkowanie nie dodało mu urody, a jednak nie potrafię wyrzucić żadnego drewnianego przedmiotu - to po prostu sprzeczne z moją naturą. W końcu przeszlifowałam więc biedaka i wzięłam w obroty.

To kolejna metamorfoza z użyciem farb kredowych Vittorino - tym razem kolorem bazowym jest Szmaragdowa Kolia - nieco przyciemniona na moje potrzeby dla nadania jej głębi. Zamiast rozcieńczać z natury bardzo gęstą farbę - wolę malować mokrym pędzlem - bardzo polubiłam tę metodę.

Lubię, gdy pomalowany jest cały mebel, łącznie ze spodem - to takie moje małe zboczenie ;)

Choć to piękny kolor, chciałam finalnie jeszcze głębszego szmaragdu, zmieszałam go więc 1:1 z Petrygo - błękitem o turkusowej nucie, który w pełnej krasie możecie zobaczyć na BOHO STOLICZKU. Dodałam też odrobinę miedzi Trend Edition Fluggera.

Właśnie nią namalowałam też wzory z użyciem szablonów (używałam pędzla gąbkowego) i metodą suchego pędzla (płaski z syntetycznego włosia do farb kredowych) naniosłam odrobinę na wszystkie krawędzie.

Ponieważ chciałam uzyskać efekt postarzenia - całość, włącznie z namalowanymi wzorami- przeszlifowałam delikatnie kostką ścierną (gradacja 100).

Pyłu pozbylam się odkurzając i delikatnie przecierając wszystko  lekko wilgotną gąbką.

Ostatni etap to pokrycie całej powierzchni  półmatowym (wciąż zastanawiam się, czy nie lepszy będzie pełen mat, już zamówiłam celem weryfikacji) lakierem Flugger- dwoma cienkimi warstwami.

Efekt? Myślę, że dość interesujący.



I oczywiście na koniec to, co lubię najbardziej - PRZED i PO:
Jak Wam się podoba?

Lubicie taki styl czy jednak jesteście fanami zupełnie innych klimatów?

A może wolicie zupełnie inną kolorystykę?


*******

Ponieważ nie samą pracą człowiek żyje- mam też dla Was prosty przepis na pyszną sałatkę.
mała puszka kukurydzy konserwowej
2 kiszone ogórki
kawałek słodkiej czerwonej papryki
puszka odsączonego tuńczyka w sosie własnym
1/3 pęczka koperku
2 czubate łyżki kremowego serka koziego

Paprykę i ogórki kroimy w drobną kostkę, mieszamy z posiekanym koperkiem, kukurydzą, tuńczykiem i serkiem. Ewentualnie doprawiamy pieprzem (sól zwykle jest zbędna).
Smacznego:)

Farba metaliczna - tradycyjna czy w sprayu? Jak i czym osiągnąć metaliczne efekty.

Farba metaliczna - tradycyjna czy w sprayu? Jak i czym osiągnąć metaliczne efekty.

Przygotowując dwa ostatnie posty, wiedziałam, że nie obejdzie się bez trzeciego- nieraz pytacie mnie, jakich produktów używam, zwłaszcza do osiągnięcia nietypowych metalicznych efektów. Nie zawsze jest to farba - równie często korzystam z lakierów. Dziś przedstawię te, po które sięgam najchętniej i które szczerze mogę Wam polecić jako absolutne must have zarówno przy projektach DIY, jak i przeróbkach czy stylizacjach mebli. Przy każdym produkcie znajdziecie przykładowe projekty, w których je wykorzystałam.

Zdecydowanie mój ulubiony produkt - dostępny w kolorze miedzi, złota i chromu- każdy w wyjątkowo pięknym odcieniu. Nadaje się do stosowania niemal na każdej powierzchni, świetnie kryje- często wystarczy jedna warstwa. Na drewnie, zwłaszcza surowym, tworzy trwałą i odporną na zarysowania powłokę - w przypadku innych rodzajów podłoża nieco łatwiej o rysy i drobne odpryski. Zapach - jak na lakier - nie jest szczególnie drażniący i dość szybko się ulatnia. 

Powierzchnia przed położeniem lakieru w sprayu (dotyczy to też farb w tej formie) musi być wyjątkowo dobrze oczyszczona i odpylona - w przeciwnym razie po malowaniu widoczna będzie każda niedoskonałość. Sama każdy mebel przed malowaniem odtłuszczam przecierając uniwersalnym rozpuszczalnikiem. Trzeba też pamiętać, by nie położyć zbyt grubej warstwy - może to spowodować nieestetyczne zacieki. Kolejną warstwę kładziemy po całkowitym wyschnięciu poprzedniej (gdy dotknięta- nie klei się)- zwykle po 4-8 godzinach (szybciej przy bardzo cienkiej warstewce).

Przy malowaniu sprayami musimy pamiętać o bardzo dobrym zabezpieczeniu wszelkich powierzchni, które powinny pozostać czyste - zarówno fragmentów mebli, jak i powierzchni wokół. Ważne, by wszelkie prace wykonywać w ochronnej maseczce na twarzy.

 Cena: ok 15 zł/400 ml.

Połączenie ciemnej głębokiej zieleni i miedzi okazało się strzałem w dziesiątkę.  Szufladka - zarówno na zewnątrz, jak i w środku pomalowana metaliczną miedzią- okazała się mocnym i przyciągającym wzrok elementem, natomiast nóżki sprawiają, że całość jest idealnie wykończona - przynajmniej moim skromnym zdaniem;)

Służą mi w kuchni od roku i nic się z nimi nie dzieje. Przez nikogo niechciana parka stała się jednym z moich ulubionych kuchennych gadżetów - i przedmiotem pożądania znajomych. Choć uwielbiam naturalne drewno - niektóre przedmioty w takiej postaci są po prostu o wiele mniej efektowne, niż ubrane w oryginalny duet kolorów. 

Choć pierwsze eksperymenty wypadły pomyślnie - po sezonie służenia na balkonie - na złotych częściach pojawiły się drobne odpryski (czarna emalia Supermal na drewnianych rączkach nadal jest nie do zdarcia)- w wyniku kontaktu z gresem. Potwierdza to wcześniejszą tezę - na metalu (podobnie szkle czy plastiku) - metaliczna warstwa powinna spełniać funkcję głównie dekoracyjną.


Typowo dekoracyjna farba nadająca się do stosowania na różnych powierzchniach. Dotąd miałam do czynienia tylko z miedzią (dostępna także złota i srebrna), jednak błyskawicznie mnie do siebie przekonała. Gęsta i wydajna, wymaga jednak bardzo dokładnego wymieszania przez otwarciem - albo miałam pecha, albo ma tendencję do rozwarstwiania się. Choć producent zaleca trzykrotną aplikację - już pierwsza warstwa daje mocne krycie i świetnie sprawdziła się przy malowaniu szablonów. Kolejny plus - jest praktycznie bezwonna, bardzo szybko też schnie. 

Cena: ok. 100 zł/0,5 l.

Zwykły taboret dzięki intensywnemu kolorowi farby kredowej i wykończeniu z użyciem szablonów - zyskał na urodzie i nabrał orientalnych nut. Miedziany wzór i takież przetarcia sprawiły, że całkiem naturalnie dawny taboret przyjął nową funkcję - pełnego uroku stoliczka.


Szybkoschnący lakier dekoracyjny, idealny do uzyskania efektu starego złota. Chyba najbardziej wydajny produkt, z jakim kiedykolwiek miałam do czynienia- buteleczka o pojemności 80 ml wystarczy do pomalowania np. dużej ramy. Pigment ma tendencję do opadania na dno, przed malowaniem należy więc mocno wstrząsnąć butelką. Ponieważ schnie bardzo szybko - trzeba się spieszyć w razie konieczności dokonania poprawek. Zapach ma dość mocny, niemniej szybko się ulatnia. Do kupienia niemal w każdym markecie budowlanym i to w nader przyjaznej cenie - około 10 zł. Niezwykle uniwersalny - można nim malować nie tylko na drewnie i metalu, ale także szkle, papierze czy skórze. Dostępny także w wersji srebrnej - Srebrol.

Gorąco polecam ten wpis każdemu, kto chciałby tworzyć własne formy od odlewów - to tania i prosta metoda, która pozwala na wykonanie duplikatów np. rzadkich ramek do zdjęć, dekorów etc.




4. STARWAX POZŁOTA DECO MIEDŹ
Nietoksyczny produkt na bazie wody, wymaga mocnego wstrząśnięcia przed użyciem. Nadaje się do prac dekoratorskich na wszelkich możliwych powierzchniach. Świetnie sprawdza się przy patynowaniu i przecierkach . Dostępny w szerokiej palecie kolorów (tu), pozwala stworzyć całą gamę ciekawych efektów. Ma konsystencję półpłynnego wosku, świetnie nakłada się go nie tylko pędzelkiem, ale też gąbką czy tamponem z bawełny. 

Cena: 15 zł / 59 ml




5. Artykuły kreatywne, do kupienia w Lidlu - tu PASTY AKRYLOWE METALICZNE.
W w/w sklepie często można kupić ciekawe artykuły, idealne dla majsterkowiczów czy fanów DIY  - w ten sposób stałam się posiadaczką pierwszej w życiu szlifierki, później zaś wypalarki, pistoletu do malowania natryskowego, dużego zestawu końcówek idealnie pasujących do mojego Dremela. Regularnie zaopatruję się tam w (pojawiające się cyklicznie) kolorowe zestawy papierów do origami czy kolorowych dziecięcych "zrób to sam", taśmy washi, brokat, szydełka, farby akrylowe i metaliczne pasty- zwłaszcza gdy nie potrzebuję ich w większych ilościach, ale zależy mi na różnych kolorach i efektach. Choć sama nie jestem fanką decoupage- myślę, że idealnie się przy nim sprawdzą. Tu akurat nie mogę znaleźć żadnych zdjęć z przykładami, ale wierzę w siłę Waszej kreatywności i wyobraźni.


WD 40
Choć nie jest to produkt dekoracyjny - uważam go za absolutnie niezbędny w każdej pracowni. Pomoże przy zardzewiałych zawiasach, pomoże uruchomić zaśniedziałe zamki, usunie stare naklejki, także te ze słoików, oczyści skórzane powierzchnie, którym niczym innym nie dało się przywrócić do stanu używalności. Słowem - genialny produkt do wszystkiego.


Mam nadzieję, że ten post okaże się dla Was przydatny- jeśli tak - kliknijcie "udostępnij" i niech wieść niesie się dalej:) 

Tymczasem życzę cudownej i słonecznej niedzieli:)