Klatka z drutu. Granola.

Niechęć do weekendów to u mnie nie nowość;)
Gdy naród kończy ów czas z żalem- ja z radością czekam na poniedziałek- dziwaczeję?;)
Ostatnio rzadko biorę szydełko do ręki- wolę zwyczajnie usiąść przy ogniu, powpatrywać się, wypić herbatę- a jeśli na jakąś ciut większą aktywność chęć się pojawi- siadam z książką i czekam, aż mi przejdzie;)
Choć to może nie do końca tak- odkopałam wczoraj pudło z drucikami.
W zamyśle miało powstać coś w rodzaju klatki, do której trafią moje bluszcze...
Ale pomysł- jedno, a wykonanie- coś zupełnie innego;)
Albo drut za cienki, albo moim dłoniom brakuje sprawności?
Coś jednak powstało, tako sobie myślę, że jeśli bluszczem porośnie, może i na efekt WOW kiedys zasłuży;)

Póki co- dzieło moje awansowało do roli wieczornego czasoumilacza;)

Kocówkę dyni musieliśmy ratować przed przymrozkami i w ten sposób mam skrzynię pełną dyniowego bogactwa- chwalić się będę, a jakże, ale raczej w dzień;)

Nadszedł czas pierwszych mroźnych poranków, więc po przebudzeniu od razu drepczę w stronę pieca- zmarzluch ostatnio ze mnie straszny, nie przeszkadza mi nawet buchające ciepło;)
Rozkładam się na podłodze ze śniadaniem i zbieram siły na 12 godzin szaleńczej Kornelkowej aktywności;)

Pierwszą własna granolę przygotowałam według przepisu Ewy Wachowicz (klik) - jest pyszna, ale czegoś mi brakowało-głównie żurawiny i migdałów.
Więc zmodyfikowałam przepis (podwoiwszy też porcję;) podług swoich potrzeb:

900 g składników suchych (połowa to ulubione płatki zbożowe, reszta- orzechy, suszone owoce, ziarna słonecznika i/lub dyni, morwa biała, migdały
6 łyżek płynnego miodu
300 ml soku jabłkowego
8 łyżek oleju z pestek winogron

Dokładnie mieszamy wszystkie suche składniki, wlewamy miód, olej i sok jabłkowy- mieszamy. Wykładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 150 stopni- pieczemy przez godzinę od czasu do czasu mieszając.  Po upieczemy studzimy- przechowujemy w pojemniku ze szklanym zamknięciem.

Dziś w ręce wpadła mi dawniej nasza ulubiona gra...


W swoim czasie wiele wieczorów przy niej spędziliśmy- chyba warto do tego wrócić:)

Ach, zapomniałam już, ile radości ma człowiek ze zwyczajnych gier planszowych:)
Czy i Wam zdarza się tak spędzać czas?
Macie swoje ulubione gry?


Pokażę Wam na koniec, czym przez większą część dnia zajmowało się dziś moje dziecię;)


U moich rodziców trwa wielkie przetwarzanie jabłek na soki- wnusia dzielnie segregowała;)


Uciekam, kochani, bo na mnie co prawda nie jabłka, ale kolejna porcja pigwy czeka.
Czasem się zastanawiam, czy aby nie stwarzam sobie nadmiaru zajęć, ale cudowny aromat otwieranego słoiczka konfitur w środku zimy mówi mi wyraźnie, że warto było poświęcić każdą ilość czasu:)

Dobranoc:)


41 komentarzy:

  1. córcia w stercie jabłuszek wygląda obłędnie:))...przesyłka dotarła -dziękuję:))))) i przepraszam,że wcześniej nie dałam znać:)

    OdpowiedzUsuń
  2. A mi druciki przypominają koronę:)) Jabłuszkowa Kornelcia rządzi!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kornelka najlepszy pomocnik!
    Klatka z drutu jak dyniowa korona :)
    a w monopoly ;) hehe no cóż grywaliśmy całymi nocami jeszcze na studiach ;) oj...wychodziły wtedy charakterki :)
    hihi
    a ja dziś degustowałam śliwkówkę z przepisu od Ciebie...oj będzie rarytas na święta :) mniam!
    pozdrawiam ciepło!!
    ps. przepis na granolę fajny :) sama jeszcze nie robiłam. Płatki owsiane tylko w wersji na "surowo" lubię :)
    papa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u nas owsiane w ciągłym użyciu;)
      Śliwkówka- dobra rzecz, cieszę się, że smakuje:)

      Usuń
  4. Dziecię słodsze niż jabłuszka:-)))))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiście piękne fotki i ten kominek...eh:)?Nam mąż zrobiła biokominek i też jest cudnie:)Cieplutko i przyjemnie:)Przypomniałaś mi o granoli-koniecznie muszę zrobić i do tego ciasteczka owsiane o tak:)a co do planszówek to ja uwielbiam,ale nie mam z kim grać:)Czekam jak Titek podrośnie i będziemy mieć masę planszówek:)

    OdpowiedzUsuń
  6. wspaniała jesteś :) pokazujesz nam czym naprawdę jest życie...co zaglądnę to milutko jest,kominek cieplutki i śliczna uśmiechnięta buźka z blond fryzurką :) wspaniale!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mała blondi usmiecha się zawsze- do zdjęć;) A kiedy się wścieka albo włącza wymuszacza- raczej nie w głowie mi bieganie za nią z aparatem;)

      Usuń
  7. W gry planszowe to czasami gram, ale też wole swoje robótki. U nie weekendy są rodzinne. Gdzieś idziemy, spacerujemy z psem, kogoś przyjmujemy i też nie mam czasu dla siebie. Wczoraj składaliśmy stół i półki do kuchni a dzisiaj muszę wystawić stare graty na jakąś aukcję. A co sprzątania mam po tym......Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u nas- niestety- praca wymusza w weekendy rodzinę niepełną- czas pozwolił się już przyzwyczaić...

      Usuń
  8. Witaj
    Jak ja Ci zazdroszczę pieca, barrrrrrrrrrdzo.
    Ja z dziećmi w jesienne i zimowe weekendy często grywam w planszowe gry u nas królują: monopoly, super farmer, chińczyk.
    W kwestii granoli chciałam zapytać czy może być wyciśniety sok jabłkowy czy musi być sklepowy?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. najlepszy jest własny:) Ne trzeba go pasteryzować, bo wszystko i tak przepiecze się w piekarniku:)

      Usuń
  9. Nastrojowy ten czasoumilacz, córcia wie co najlepsze - babcine jabłuszka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o tak- bo mama mogłaby nie pozwolić na taką zabawę, a u dziadków wolno niemal wszystko;)

      Usuń
  10. Kornelka w jabłuszkach rozczulająca ... pamiętam jak Marcysię tak obfociłam :-)
    Gry planszowe to u nas też hit, teraz gramy w Wilk i koźlęta
    Ale królewskie śniadanie!
    Uściski, miłego tygodnia!

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak cieplutko u ciebie i rodzinnie. Wspaniały klimat wytworzyłaś swoimi zdjęciami, a ta fotka z grą !!!! Magia! Zapachniało świętami :) Kiedyś także próbowałam wydrutować klatkę na bluszcz i miałam zdecydowanie gorsze efekty niż Ty, ale jak bluszcze urósł to wyglądało to całkiem sympatycznie. Twoja klateczka jest wspaniale pękata i fajnie pasuje do okrągłych dyniuszek :)
    Skąd ja znam rozrzucanie jabłek/ ziemniaków/ dyniek po całym domu ;) Teraz muszę uważać, żeby w ferworze zabawy jedna nie przyfasoliła ;) drugiej takim twardym dobrem natury ;)
    Skoro lubisz poniedziałki to życzę Ci Wymarzonego Poniedziałku ! :))))
    Uściski dla Was

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję- na pewno wolę poniedziałki od weekendów;)
      Moje maleństwo na razie jest singielką, a dopóki się ów stan nie zmieni (o ile się zmieni;)- muszę jej tylko pilnować przed rzucaniem się z koszem dóbr wszelakich na naszego Balzaka:)

      Usuń
    2. hahha, no to też jest wyzwanie ;)

      Usuń
  12. jaka Słodziutka Blondyneczka! klosik Ci wyszedł super, a wiem, jakie to trudne, formować z drutu coś co by miało jakiś kształt :]

    OdpowiedzUsuń
  13. Klatka wygląda wspaniale. Świetny pomysł kochana!
    A takie energetyczne śniadanko naprawdę pycha!!!! Kornelka przesłodka!
    ściskam kochana poniedziałkowo

    OdpowiedzUsuń
  14. Dzięki za przepis na granolę! Od jakiegoś czasu nie możemy znaleźć takiej, która by nam odpowiadała. Świetny pomysł żeby zrobić samemu :) Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wtedy zawsze wiem, co jest w środku i mam pewność, że nikt nie dołożył szczodrze cukru;)

      Usuń
  15. Klatka super :) Piękny klimat stworzyłaś..
    A Kornelka sama słodycz :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ależ ta Twoja maleńka jest słodka!:)) A co do Monopolu to też kiedyś wiele wieczorów z mężem przy tej grze spędziliśmy:) Pozdrawiam Cie ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Wyczarowałaś piękny klimacik! :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetnie Ci wyszła ta dyniowa klateczka:-)
    A w gry planszowe nie grałam wieki całe!
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  19. Ładnie to wszystko pofotografowałaś:) Buziaki wielkie i podpytam o kwestie gipsowe:) Widać już na horyzoncie?

    OdpowiedzUsuń
  20. Odpoczynek , to ważna rzecz, choć nie do końca rozumiem to"przeczekanie" kiedy nadchodzi chęć na stworzenie czegoś nowego.No, ale każdy jest inny.;-).Też jestem zmarzluchem, choć chyba Ty mnie przebijasz ;-), ja będąc w takiej bliskości od soby(tak tu nazywamy takie piecyki,wytrzymuję zaledwie chwilę, później się gotuję;-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jowi, już się tłumaczę;) Chwile, gdy mogę usiąść spokojnie zdarzają mi się ostatnio wyłącznie późnym wieczorem (nocą właściwie;), a wiem, że jeśli zabiorę się za coś nowego- zwykle skończy się siedzeniem do rana;) A ostatnio jakoś forma fizyczna ma spadek, więc i daję sobie czas;)
      Zmarzluchem niestety jestem- taki los niskociśnieniowca;) U nas z kolei na takie piece mówią kozy;)

      Usuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz - każde Wasze słowo jest dla mnie niezwykle ważne. Masz jakieś pytania - zostaw swój email - odpowiem na pewno.