Smaki jesieni - figi...
Nie powiem, że uwielbiałam je od zawsze- prawdę mówiąc świeże widuję w sklepach dopiero od kilku lat, wcześniej tylko w okolicach Bożego Narodzenia pojawiały się suszone. To jeden z tych smaków, które na początku totalnie do mnie nie przemawiały... Aż kilka lat temu wpadła mi w ręce książka Jody Shields "The fig eater" (w Polsce pod tytułem "Cienie Wiednia"- swoją drogą zawsze zdumiewają mnie te polskie "tłumaczenia" tytułów;) - i choć nasza bohaterka figa pojawia się w dziwnym miejscu- zaintrygowała mnie na nowo;) Mogłabym bez niej żyć, ale jej pojawienie się w sklepach przypięczętowuje nadejście jesieni- a do tej pałam gorącym uczuciem:)
Czy lubię je na surowo? Owszem, ale wolę w wypiekach, zwłaszcza tych serowych. Preferuję konfiguracje słodkie, wytrawne zostawiając na rzadkie okazje z dekadencką nutką;) Nie wymagają długiego przetwarzania, zawierają bogactwo soli mineralnych i wprowadzają do menu jakiś akcent smakowitego luksusu... Ciekawostką było dla mnie, że jadalne owoce wydają tylko drzewa żeńskie:)
Dziś mam dla Was przepis na proste ciastka z figami- choćbyście nie wiem jak się guzdrali, ich zrobienie nie zajmie więcej niż pół godziny, czyli to idealny pomysł w razie nalotu niezapowiedzianych gości;)
Składniki:
opakowanie ciasta francuskiego
2-3 dojrzałe figi
opakowanie serka jogurtowego Almette
1-2 żółtka
miąższ z połowy laski wanilii
płaska łyżeczka stewii lub 2-3 łyżki cukru/miodu
łyżka zmielonych migdałów
2-3 łyżki mleka do posmarowania ciastek
Piekarnik nagrzewamy do temperatury 210 stopni. Z ciasta francuskiego wycinamy foremką 24 kwiatki, 8 z nich układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. W pozostałych kieliszkiem wycinamy kółko i układamy po dwa na "całych" kwiatkach. Wstawiamy do piekarnika na 10 minut.
W tym czasie ucieramy serek z żółtkiem, wanilią, cukrem i migdałami. Figi kroimy w plasterki. Wyjmujemy podpieczone ciastka, otwór pośrodku wypełniamy masą serową, na wierzchu układamy plasterki figi. Ciasto smarujemy mlekiem. Pieczemy kolejne 10 minut- i ciastka gotowe, można jeszcze gorące posypać cukrem pudrem, ale nie wydaje mi się to konieczne.
Wraz z mijającym latem czas zdaje się przyspieszać jeszcze bardziej- aż dziw, że to jeszcze możliwe... Poczucie permanentnego braku czasu nie chce mnie opuścić. Często się zastanawiam, czy nie utknęłam w jakiejś czasoprzestrzennej dziurze, gdzie ustawicznie piorę, gotuję czy sprzątam, a końca nigdy nie widać. Chyba zmieniam się w domowego Syzyfa;) Choć może aż tak źle nie jest, bo gdzieś w międzyczasie maleje stos książek "do przeczytania", akcja "przetwory" dobiega końca, od czasu do czasu powstaje kolejny kwiatek do mojego wymarzonego pledu, to przypomnienie, bo już dawno zaczęłam;)
Jutro czeka mnie szkolenie z gatunku tych niezbyt interesujących- ze zgrozą myślę o zmarnotrawieniu sześciu godzin, ale jak mus to mus.
Na pocieszenie mam garść zdjęć z ostatniego spaceru:)
Mały rzut okiem zza krat na dawne herbarium:
Takie na poły już zapomniane miejsca zawsze mnie przyciągają...
Jeśli jutro mam zachować jako taką przytomność umysłu, powinnam już zmykać;)
Miłego wieczoru:)
Też nie mogłam kiedyś przekonać się do świeżych fig, teraz je uwielbiam - i na surowo, i w wypiekach:)
OdpowiedzUsuńDla mnie zdecydowanie smakami jesieni są granat i kaki <3 uwielbiam je i z niecierpliwością wypatruję, szczególnie kaki :) bo granaty już widziałam :)
OdpowiedzUsuńa świeżą figę kupiłam pierwszy raz kilka dni temu, muszę powiedzieć, że ma delikatny, ciekawy smak :) dodałam ją do ciasta.
Piękne zdjęcia. Figi ostatnio jadłam. Pycha.
OdpowiedzUsuńFajny pomysł z moim ulubionym składnikiem ciastem francuskim. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńna Twoich zdjęciach początki/zapowiedź jesieni takie nostalgiczne...nastrojowe...
OdpowiedzUsuńprzepis fajny :)
u siebie nie widziałam świeżych fig :)
ale kto szuka znajduje :)
ps. masz gdzieś dostęp do tych małych , żółtych owoców pigwy? u nas bardzo słabo obrodziła :(
pozdrawiam
Narobiłaś mi smaku, choć próbowałam surowych i nie za bardzo mi pasują
OdpowiedzUsuń:-) spróbuje ciastek
Pozdrówka!
Ciasteczka wyglądają smakowicie:)) Choć przyznam szczerze, że chyba nigdy w kuchni nie eksperymentowałam z figami:) Zawsze były suszone i tyle. Może czas na zmiany:))
OdpowiedzUsuńNie przepadam, ale zdjęcia narobiły mi smaku ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam figi i już sobie wyobrażam jak te ciasteczka smakują:)
OdpowiedzUsuńCzyli nie tylko mnie " dojrzałej" czas tak się kurczy!!!!!!
OdpowiedzUsuńCiasteczka ekskluzywne, ale gdzie na wsi znajdziesz świeże figi? chyba " figę z makiem" ;-)))))))
Ach figi...figi...uwielbiam...ale nie te nasze sklepowe, tylko te jedzone na urlopie gdzieś na południu Europy...te, które dojrzewają powoli w słońcu...ich smaku nie można wtedy z niczym porównać...ja za figi dałabym się pociąć. Buziaki...a pled zapowiada się bosko ;-)
OdpowiedzUsuńbędę szczera.nie wiem nawet jak figa smakuje :D wiec nad tematem kulinarnym się nie rozpłynę choć pięknie na fotografii ujęty ale chętnie sie dowiem jakie to włóczki i numery w tym pledzie?bo piękne kolorki :)
OdpowiedzUsuńO MAMO!!!! Ale pysznosci:) aż ślinka cieknie:) musiało być pycha!!!!
OdpowiedzUsuńZdjecia śliczne!!!
miłego dnia kochana:):):)
Smakowicie wyglądają:) Zdjęcia piękne!
OdpowiedzUsuńPowodzenia na szkoleniu:)
pyszniaste ciasteczka figi zwłaszcza swieże uwielbiam
OdpowiedzUsuńRobisz obłędne zdjęcia! I obłędne ciastka... rewelacyjny pomysł. Figi nie dość, że są pyszne, to one są najzwyczajniej w świecie, piękne i tyle. Kolor, kształt i te maleńkie ziarenka... pychotka.
OdpowiedzUsuńCiastka palce lizać. I piękne i smaczne :)
OdpowiedzUsuńSmakowicie u Ciebie:-) Figi uwielbiam ale też od niedawna - jak widać smaki się zmieniają, zupełenie jak gusta wnętrzarskie:-)
OdpowiedzUsuńuwielbiam figi :-)))
OdpowiedzUsuńPrzepiękne fotki-jak zwykle :) Pledzik zapowiada się superowo no i te kolorki...
OdpowiedzUsuńTe placuszki wyglądają bardzo apetycznie!!! I widać, ze robota przy nich prosta...to może uda mi sie takie wyczarować pomiędzy szyciem i malowaniem...
OdpowiedzUsuńCiastka wyglądają pysznie. Fajny przepis- nietypowy. Chętnie wypróbuję, zwłaszcza,że szybki.
OdpowiedzUsuńBo z tym czasem to u mnie tak, jak u Ciebie.
Ciągle doba za krótka. Domowych prac typu sprzątanie nie cierpię i jak mogę, to zganiam na męża. Lista "do zrobienia" coraz dłuższa, a dzień coraz krótszy(?) czy ja coraz wolniejsza? Czasem też się zniechęcam. Dom duży, zanim sprzątnę górę, dół już do sprzątania, a potem odwrotnie i tak bez końca...Dobrze,że można uciec w pasję, bo by człowiek nie wytrzymał.
Piękne "spacerowe zdjęcia". Zwłaszcza to ostatnie z tym kawałkiem czegoś, co pewnie bym do domu przytargała .:) Pozdrowionka.:)
Zachwyciłaś mnie swoimi zdjęciami! Przyjemnej jesieni kochana Madelinko
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia! a figi-mało popularne w wersji "surowej"..a szkoda,ja baaardzo lubię,zwłaszcza gdy są naprawdę mięsiste i soczyste:)
OdpowiedzUsuńTe figowe ciasteczka wyglądają przepysznie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńFigi to nie "mój" smak, ale na Twoich zdjęciach wyglądają cudownie:)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia!!! Figi - mniam!
OdpowiedzUsuńPiękne zdjecia, apetyczne ciasteczka i te dynie...
OdpowiedzUsuńZgłoszę się jutro, na razie ogladam mecz!!!!!!!!!!
Buziaki