Stare łyżeczki, wielkie suszenie i jesienne spacery:)
Dobry wieczór:)
Od kilku dni króluje prawdziwie złota jesień- gdybym bardzo chciała się do czegoś przyczepić, to padłoby na temperaturę, bo -2 o poranku to jednak trochę mało, ale potrafię machnąć na to ręką, gdy niebo jest cudownie błękitne, a drzewa mienią się kolorami w słońcu:) Od razu jakoś energii więcej, więc postanowiłam uporządkować nieco gazetki z szydełkowymi schematami, które tworzą barwny miszmasz zmieszane z mnóstwem włóczek w pięciu wielkich kartonach. I pewnie coś by mi z tych porządków wyszło, gdybym przypadkiem nie trafiła wśród nich na pudełeczko, a w nim stare łyżeczki;)
Prawda, że ładny wzór?
Łyżeczki dostałam krótko po ślubie od mojej Babuni- wiele lat przeleżały nieużywane gdzieś w czeluściach kredensu, a Babcia nie bardzo już wie, skąd się u niej wzięły- podejrzewa, że dostała je z okazji obchodów jakiegoś pracowniczego święta całe wieki temu. Choć czas znacznie przyćmił ich urodę, Babunia uznała, że kiedyś, już "na swoim", mogą mi się przydać. U mnie też nabierały czas jakiś mocy urzędowej, by dziś same wpaść mi w ręce:)
Jak widać, przydałoby się im porządne czyszczenie, zastanawiam się tylko- czym? Nie wiem czemu, przyszła mi na myśl pasta do zębów- czyszczę nią z powodzeniem srebro i stara pomadka i waciki- nią już nieraz czyściłam złote pierścionki. Może i tym razem się uda? A może coś mi podpowiecie?:)
Mała Lady źle ostatnio znosi zostawanie z kimś innym niż mama. Podejrzewam, że i ząbki się do tego przyczyniają- zawsze dzień przed pojawieniem się nowego przeżywamy mały dramat, Lady jest rozdrażniona, potrafi wpaść w histerię zupełnie bez powodu. Na drugo dzień natomiast budzi się z ząbkiem i pokładami świetnego humoru- dziwne to moje dziecię jest;) Staram się nie zostawiać jej na dłużej niż godzinę czy dwie, a to skutecznie uniemożliwia mi grzybobranie. Jednak mam szczęście do grzybiarzy i znów zostałam obdarowana średnim wiadereczkiem takich leśnych ludków:)
Moje poprzednie plony natomiast baaardzo się skurczyły, ale grzecznie już czekają na zimę w słoju:)
To tak gwoli dowodu, że nie pokazuję wciąż tych samych grzybów;)
Widzę, że nie tylko mój paluch się załapał, ale i Balzak- ów łowca kalorii w dzień w zasadzie nie opuszcza kuchni, uwielbia leżeć pod piekarnikiem i skutecznie utrudnia poruszanie się. Jeśli dodać do tego Lady, która w chodaczku z pasją dobiera się do zmywarkowych guziczków- każdorazowe ugotowanie obiadu staje się nie lada wyczynem;)
Staramy się jak najwięcej spacerować i łapać być może ostatnie promienie słońca- ze strachem myślę o ponurych miesiącach zeszłego roku, kiedy było go tak dramatycznie mało:( Błękit nieba podczas przedpołudniowych spacerów działa na mnie kojąco:)
Lubię taką bezchmurność i rześkość poranka:)
A najbardziej przemawia do mnie czerwień klonowych liści- po prostu nie potrafię się im oprzeć:)
Siłą rzeczy więc wędrują z nami do domu, jak te, zbierane na trawie wciąż mokrej od rosy:)
Tak, wiem, bardzo jesienna się zrobiłam, ale ja po prostu kocham tę porę roku:) Choć z M. pierwszy raz zetknęłam się w czerwcu, dopiero we wrześniu(!) poszliśmy na formalną pierwszą randkę;) A potem były długie spacery wśród wypełnionych ciepłymi kolorami parkowych alejek, czasem deszcz, usiłujący zagonić nas do domu, czasem słońce i nasze długie cienie kładące się wśród zapomnianych ścieżek... Ach... Ostatnio robię się coraz bardziej sentymentalna:)
Cóż, choć lubię te wspomnienia, proza życia przywołuje mnie do pionu, a raczej do kuchni i szykowania kolacji;)
Pozdrawiam Was jak najcieplej:)
Madelinka
ach jakie grzybobranie było!!!! smakołyki
OdpowiedzUsuńłyżeczki cudne
pozdrawiam cieplutko :*
szkoda tylko, że nie moje;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJak zwykle bardzo ciekawy wpis i piękne zdjęcia :) A wzór na łyżeczkach faktycznie bardzo ładny :)
OdpowiedzUsuńzauroczył mnie już dawno:)
UsuńŁyżeczki śliczne, spróbowałabym z pastą.
OdpowiedzUsuńZąbkowanie to nic miłego niestety, ale kiedyś minie ;)
taką właśnie nadzieją żyję:)
Usuńja też chce takie ładne zdjęcia umiec robic!!
OdpowiedzUsuńTwoja Babcia zna się na rzeczy...jak nie tasiemka wypatrzona w sh to takie śliczne łyżki...
co do ząbkowania u nas podobnie...dzieciaki marudne, ale do wytrzymania...natomiast w 100% zgadza się wizja kolejnego dnia z nowym zębem i NOWĄ energią i humorem :)
Pozdrawiam.
ps. i ja uwielbiam jesień!
Tynko, ja ostatnio większość robię komórką:)
UsuńA Babcia na szczęście ma zbieraczą duszą jak i ja:)
Kochana podam Ci mój przepis na wszelkie sreberka. Ja jestem z tych kobiet, co lubią mieć porządek, ale nie lubią się "narobić" :) Stosuję tę metodę od lat, jest najlepsza, najbardziej trwała i chyba najstarsza na świecie. Potrzebny będzie garnek, najlepiej aluminiowy lub jakikolwiek srebrny, aby tylko nie był emaliowany. Na spód kładę folię aluminiową-jeden pasek, aby przykryć dno. Wsypuję łyżkę soli, łyżkę sody, wrzucam sreberka lub inne przedmioty srebrzone, zalewam wodą i gotuję. Gotuję od zagotowania się wody około 5 minut. Wyciągam, obficie opłukuję pod bieżącą wodą i poleruję miękką ściereczką. Najlepsza do tego celu ściereczka według mnie, to najtańsza jednorazówka z Biedronki. Cały osad zostanie na ściereczce i nie będzie szkoda jej wyrzucić. Całość zajmie Ci jakieś 15 minut, a efekt pozostanie na bardzo długo.
OdpowiedzUsuńU mnie w domu nie ma chemii pod postacią chemii podczas porządków z wyjątkiem płynu do mycia naczyń, który i tak przerabiam po swojemu. Króluje ocet, soda i sól :)
Grzybobrania bardzo pozytywnie zazdroszczę:) Nie miałam tej przyjemności od 7 lat.
Ucałuj Malutką! Z ząbkami tak już jest. Pocieszające jest to, że dzieciaczki później tego bólu nie pamiętają. Tylko my rodzice mamy to wszystko w pamięci na wiele lat.
Masz przepiękne jesienne wspomnienia:) Pielęgnuj je jak najdłużej!
P.S. Lustro czeka aż minie moja złość na kurierów. Nie mam ani siły, ani chęci, ani nawet czasu, aby się nim zająć. Gdy złość mi minie to zacznę działać :)
:*
Wypróbowałam Twój sposób, Malanko- działa:)
UsuńDzięki Tobie moje łyżeczki dostaną drugie zycie:)
Wow ile grzybów i wszystko sama w lesie znalazłaś ... podziwiać
OdpowiedzUsuńZ maluszkami tak to jest, oby nie było wielkich gorączek przez rosnące ząbki.... trzeba jakoś przetrwać...trzymam kciuki
pozdrowionka przesyłam:)
nie, nie, tym razem dostałam- Lady nie bardzo pozwala mamie na wypady do lasu:)
UsuńNa szczęście nie gorączkuje przy ząbkowaniu:)
Balzak zachowuje się jak Kasta. W porze przygotowania posiłku Kasta dzielnie mi asystuje. Piękne grzybki. Uwielbiam ich zapach i zawsze sie przydają. Często wykorzystuję je poza sezonem świątecznym. Kolory jesieni są urzekające. Ja jakoś zapominam o aparacie a mój M na to " winobluszcz opadnie i nie będziesz miała zdjęć". Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa też ostatnio rzadko z aparatem chodzę, jedynie komórką pstrykam, ile się da:)
UsuńTeż ostatnio czyściłam w pracy elementy srebrne i posrebrzane, mosiężne- dziękowałam za nowoczesne płyny, które wsparły mnie e tej mozolnej pracy...Piękna jesień u Ciebie, muszę się wybrać na jesienne łowy w weekend...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Millu, jeśli kiedyś jeszcze będzie Cię czekać czyszczenie- polecam sposób Malanki- jest genialny:)
UsuńWszystko ma swój czas- łyżeczki też...a są piękne!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, a grzybów zazdroszczę!
łyżeczki niczego sobie:) a grzybów zazdroszczę, bo ja się nie znam, więc nie zbieram i nie mam nikogo kto by mi pozbierał :)))) co do Lady, to i tak macie dobrze, że tylko dzień przed ząbkiem jest marudna, u nas trwa to dwa tygodnie przed pojawieniem się zęba...wrrr niech już to ząbkowanie się skończyyyyyy!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Cię!:)
oj, nie tak prędko się skończy chyba- u nas dopiero szósty i siódmy pod powierzchnią:(
UsuńPiękne łyżeczki, u Ciebie na pewno będzie im dobrze ;) Grzybki - jej ja znowu czasu na nie nie mam ;( a tak bardzo bym sobie ze śmietanka pojadła!!!
OdpowiedzUsuństaram się im stworzyć drugie zycie:)
UsuńŁyżki piękne i zdjęcia piękne :)
OdpowiedzUsuńdziękuję:)
UsuńPiękne te łyżeczki, takich już raczej kupić się nie da.... Ja teraz doceniam wszystko co dostałam kiedyś od rodziców, stare rzeczy mają swój urok... Szczególnie teraz, gdy żyjemy wśród tandety z Chin.... Grzybki piękne.... Ja w tym roku mam mało czasu na grzybobranie, a bardzo to lubię :) Ząbki, ząbki... My też czekamy, ale na pierwszego :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńwłaśnie brak czasu najbardziej przeszkadza w grzybobraniu:(
UsuńChińszczyzny staram się unikać, chyba, że na talerzu:) Produkcja masowa jest jakaś taka smutna... Kiedyś w przedmioty wkładano więcej serca...
piekne łyzeczki :) i ile grzybków :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
po ususzeniu boleśnie się ta ilość skurczyła;)
Usuńuwielbiam stare sztućce, sama mam małą kolekcję :)
OdpowiedzUsuńu mnie ich na razie niewiele, ale chciałabym mieć więcej:)
Usuń