Letni wieczór i pierwszy zbiór:)

Witam serdecznie:)
 
Na wczoraj zaplanowałam wypad na giełdę staroci, ale temperatura w postaci 32 stopni w cieniu o dziewiątej rano skutecznie wybiła mi ten pomysł z głowy. Po południu na termometrze- wciąż w cieniu, było już 40 stopni. Wieczorem na szczęście pojawił się lekki wiaterek i można było wyjść z domu- wybraliśmy się więc na działkę:) Ogórków nie uwieczniłam z zemsty- po urwaniu trzech pokaźnych wiader moje przedramiona to jeden wielki pęcherz (strasznie mnie liście uczulają), ale Tato przez kapryśny kręgosłup nie czuł się wczoraj najlepiej i stwierdziłam, że mi schylanie się bardziej wyjdzie na zdrowie;) Jest jednak kilka działkowych widoczków:)
 
Nagietki są w tym roku wszędzie, ale to dobrze, bo nagietkowa maseczka bardzo dobrze mi robi:)
Dla posiadaczek skóry suchej czy np. podrażnionej nadmiernym opalaniem bardzo ją polecam- wystarczy kopiastą łyżkę nagietkowych płatków rozetrzeć- w moździerzu lub miseczce, z łyżeczką oliwy z oliwek i łyżką kremu nivea, nałożyć na 20-30 minut na twarz i zmyć ciepłą wodą. Można też, co również praktykuję, zalać filiżankę kwiatów nagietka filiżanką ciepłej (lekko podgrzanej) oliwy z oliwek (ja to robię w słoiku z ciemnego szkła), odstawić na 5-7 dni i po tym czasie przecedzić i przelać do czystej buteleczki. Taka naturalna oliwka jest świetnym sprzymierzeńcem w walce o nawilżenie skóry- trzymam ją w lodówce- cudownie orzeźwia:)
 
Wracając na działkę- stwierdzam, że ogólnie o tej porze królują tam żółcie i pomarańcze:)
 
Nie wiem, jak nazywają się te kwiaty, ale ich kwitnące kępy bardzo się w tym roku rozrosły:)
 
Słoneczniki przebijają się przez koper, który jest absolutnie wszędzie:)

 
Nasturcje wręcz się proszą o przerobienie na sałatkę czy usmażenie w cieście:)
 
Dla Lady już od kilku tygodni mamy własną marcheweczkę- niezbyt może kształtną, ale całkowicie bez chemii:)
 
Nawet dynie zaczynają już powoli dojrzewać:)

 
Podobnie zresztą jak i pomidory
Może i na talerzu sąsiedztwo ogórków im nie służy, ale na grządce- jak najbardziej:)
 
Cieszymy się też smakiem owoców- są porzeczki...
 
...maliny...
 
...i pierwsze śliwki- uwielbiam ten smak:)
 
Nawet bób już jest, choć tak długo z ziemi nie wychodził, że już zaczęłam tracić nadzieję;)
 
Wspominałam też o pierwszym zbiorze- a mam tu na myśli zatrwian i kocankę, z których wianki wprost uwielbiam:) Kwiatki suszą się już na balkonie i czekają na przypływ weny:)


 
Po upalnym dniu, w nocy mieliśmy burzę- deszczu trochę było, ale grzmotów- istne pandemonium. Przynajmniej powietrze zrobiło się nieco bardziej rześkie:)
 
Tymczasem znikam- trzeba iść na spacer:)
 

20 komentarzy:

  1. hmm to gdzie jest ta dzialeczka ???? hihi To ja z mila checia bym w odwiedziny wpadla :) hihi
    Piekne kwiatuszki :):) I wszystko tak pieknie rosnie :) Suuper kochana :) Pozdrawiam Cie Serdecznie :) Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wpadaj- wypijemy mrożoną herbatkę w cieniu i objemy się malinami:D

      Usuń
    2. No to musze koniecznie wpasc :):) Mrozona herbatka i maliny Mniaam :):)

      Usuń
  2. U mnie właśnie zaczęło padać i grzmieć :) Nie pamiętam kiedy tak bardzo cieszyłam się z deszczu, odstawiłam nawet taniec radości na balkonie i wyglądałam jak Jaśnie Zmokła Kura, a na nie jak przez ostatnie dni spocona foka ;)
    Madelinko u mnie z powodu ulewnych deszczy późnowiosennych, a następnie dwumiesięcznej suszy w ogrodzie i warzywniaku świeci litością. Pierwszy raz w życiu jestem zła na plony :( Gratuluję Tobie wspaniałej ręki do roślin, bo moja dynia - jedna z dwudziestu czterech krzaków, które posadziłam ( 23 bezczelnie zeżarły ślimaki)dopiero zaczyna kwitnąć, hi, hi.
    Całuję ogromnie mocno :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. trzymam kciuki za Twoją dynię:) W zeszłym roku mieliśmy jakieś 20 krzaków, zarosły pół działki, były ich setki i zajęły całą pokaźną traktorową przyczepę:D W tym roku krzaków jest tylko 5, ale rozrosły się niesamowicie, choć zrezygnowaliśmy z odmiany olbrzymiej- w zeszłym roku mieliśmy ponad pięćdziesięciokilogramowe giganty i gdyby nie sprzedały się na halloween, to nie wiem, co bym z nimi zrobiła:D
      Lubię rośliny- już w wieku trzech lat miałam u Dziadka swoją łopatkę i konewkę i sama siałam i przesadzałam, a moim faworytem była fasola- jej ziarenka zagrzebywałam dosłownie wszędzie, a potem wszystkich dziwiło, dlaczego w tak dziwnych miejscach wyrasta;) Więc może i ręka do roślin nie najgorsza, ale to tylko część sukcesu- bo i ziemię mamy bardzo dobrą, i pogoda dość nam sprzyjała w tym roku, i najważniejsze- mój Tato poświęca roślinom każdą wolną chwilę:)
      A deszcz... Wieczorem też mieliśmy burzę- stałam na balkonie i radośnie mokłam wśród grzmotów i błyskawic- i na krótką chwilę znów poczułam się jak beztroska szesnastolatka, która z przyjaciółką biegała po łąkach w czasie burzy:)

      Usuń
  3. cudne zdjęcia! :)
    nagietki tez mi wyszły :)
    zastanawiałam się właśnie nad ich "leczniczym" wykorzystaniem i jak zawsze przybywasz z pomysłami na wykorzystanie ich :)
    u nas deszcz wczoraj padał...ale dziwnie jakoś ;)
    na mszy byliśmy, ale z dzieciaczkami staliśmy na zewnątrz kościoła, nagle nie wiadomo skąd DESZCZ...a chmurki nijakiej na niebie!!
    słońce wszędzie i czyste niebo...i padało dobre 5 minut...a krople takie wielkie, ciężkie i orzeźwiające!
    :)
    dobrego dnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justynko, nagietek można też wykorzystać jako bazę do odkażającego toniku- 2 łyżki płatków zalewa się 100ml czystej wódki (można też spirytusem, ale przed użyciem trzeba go rozcieńczyć wodą) i odstawia w ciemne miejsce na dwa tygodnie. Potem wystarczy przecedzić, przelać do buteleczki i używać np. w celu odkażenia ran- pomaga nawet na te ropiejące:) Co więcej- mojemu bratu w swoim czasie smarowałam nim dokuczliwe pryszcze na plecach i po trzech dniach znikały;)

      Usuń
  4. Hoho, ktoś tu ma wspaniałą rękę do roślin! Dobry pomysł z maseczką z nagietka- nie przyszło mi to nigdy do głowy ale spróbuję. Czekam na wianki z suszków, to cudowny powiew lata przez caly rok. Wszystkiego dobrego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paulinko, myślę, że maseczkę warto wypróbować- skóra jest po niej bardzo przyjemna w dotyku i wygląda o wiele lepiej- przynajmniej moja:)
      A pierwszy wianek już jest:)

      Usuń
  5. Ja np. suszonych kwiatów nagietka użuwam jako przyprawę do mięsa lub sałatek, czy surówek-wizualnie, zwłaszcza w sałatkach jest ciekawym akcentem kolorystycznym.
    Piekne suszki na wianki-nic tylko robić i przystrajać dom :)
    Pozdrawiam serdecznie -Marta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Surowe płatki czasem dorzucam do sałatek- z suszonymi nie próbowałam, ale będę musiała przetestować:)
      Jeden wianek już wczoraj powstał, ale czekam, aż reszta kwiatków podeschnie- trochę tracą na objętości podczas suszenia i bez tego wianki trochę mogą się rozejść i zostają czasami puste miejsca

      Usuń
  6. piękne kwiaty, ca tu dużo mówić wszystko, warzywa też.
    Takie drobiazgi, a cieszą....Piękne kolory :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ale u Was pysznie :)))

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo lubię takie ogrodowe widoki, na nasionka nagietkowe już się zapisuję;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękne zdjęcia. Dziękuję Ci za nie. To jest właśnie to czego mi tutaj bardzo brakuje. Tych świeżych warzyw i owoców a takżee pracy w ziemi którą uwielbiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudne plony i kwiaty! Jako dziecko urywałam końcówki kwiatów nasturcji i zjadałam - są słodko-piekące (szczerze mówiąc, jak trafie na dorodne, to do dziś jeszcze tak robię:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Podziwiam:) Ja na balkonie mam jedynie czarną porzeczkę, a w zasadzie miałam, bo wszystko zjedzone:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz - każde Wasze słowo jest dla mnie niezwykle ważne. Masz jakieś pytania - zostaw swój email - odpowiem na pewno.