Wianek z zatrwianu z szydełkową koronką- start letniego wiankowania:)
Cieszę się niezmiernie, że podobały się Wam moje działeczkowe migawki:) Uwielbiam prace ogrodowe, a widok roślin posianych czy posadzonych własnoręcznie- za każdym razem niezmiernie mnie cieszy:) Dziś jednak nie o tym będzie mowa, bo zakwitły zatrwiany, a nie umiem pozwolić im się spokojnie suszyć- rączki świerzbiły mnie już wczoraj, więc nowy wianek po prostu MUSIAŁ powstać:) A skoro już jest- balkon znów posłużył za scenografię;)
Wianek powstał z kwiatów w czterech kolorach, na bazie z białego rattanu- nie oparłam się pokusie zwisu, przez co podobny jest do wianuszka z koronką ze sztucznych kwiatów , ale i decyzja o powieleniu tamtej kompozycji była świadoma:) Same kwiaty wydawały mi się niewystarczające, a że posiadałam fioletowy bawełniany kordonek- w nocy dorobiłam odpowiedniej długości kawałek koronki- dwa proste rzędy do przerobienia, ale efekt- jak dla mnie- więcej niż zadowalający, nawet kolor dobrze się z zatrwianem komponuje:)
I tu jeszcze ujęcie wśród zieleniny...
...oraz na tle "materiału" czekającego na transformację w wianki:D
Żywe kolory to nie gra światła- są takie naprawdę:)
Wybaczyłam już ogórkom zaatakowanie moich rąk i cieszymy się małosolnymi- wręcz przepadam;)
Popołudnie przyniosło też pewien akcent... chyba najlepiej będzie powiedzieć, że humorystyczny- zus po raz kolejny uznał, że zbyt długo już choruję i ponownie zawezwał mnie dziś do stawienia się na komisję lekarską. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że owo wezwanie dostałam kilka minut przed piętnastą, a termin wyznaczony był na 8:15- rzecz jasna w dniu dzisiejszym. Jutro więc czeka mnie zapewne tłumaczenie się, dlaczego się nie zjawiłam. No właśnie- dlaczego? ;)
Pozdrawiam Was serdecznie i zmykam wykorzystać kolejny przypływ wiankowej weny:)