Wiosenna aranżacja stołu - to, co najważniejsze.
Nie raz już zdradzałam Wam, z jak perwersyjną ciekawością śledzę blogosferę i panujące w niej trendy. Czyżby natura podglądacza? Być może...
Czasem przychodzi smutna refleksja, że ten jest górą, kto wnikliwiej śledzi Pinterest, szybciej "pożyczy" sobie pomysły koleżanek zza oceanu (a czasem - o zgrozo! - także ich zdjęcia) i zaserwuje u nas jako własne, ale dziś nie o tym.
Bo dziś, moi drodzy, na topie są stoły, a ściślej - ich aranżacje. Okolicznościowe, stosowne do pór roku, inspirowane naturą tudzież z nią na talerzu (ach, ta fotogeniczność wyciągniętych z ziemi cebulek szafirków!). Sama mam do nich stosunek wysoce ambiwalentny - z jednej strony westchnę, zachwycę się, ba!, czasem nawet okażę się idealnym targetem dla sponsorującej post marki i w te pędy biegnę na zakupy, porwana wewnętrznym chciejstwem, ale z drugiej - mam niedosyt, żeby nie rzec - głód.
Bo widzicie - ja uwielbiam dobrą kuchnię. Innymi słowy - kocham jeść (i tu jest miejsce dla Ciebie, Złośliwcze i Twojego "to widać").
Estetyka nakarmi oczy, ale co z ciałem? Mi nie wystarcza zaspokojenie doznań wyższych - karmić muszę także te niskie i prozaiczne, a tu nijak się sprawdzą pralinki, makaroniki barwione całą paletą E... czy dyskontowy donut za 1,49 - bo w kuchni czuję się boginią, nawet jeśli najbliżej mi do Wenus z Willendorfu. A bogini serwuje coś więcej niż puste kalorie czy - w porywach kreatywności - Köttbullar ze szwedzkiej sieciówki, sprytnie udające jedzonko homemade.
Do smażących się klopsików dodajemy pokrojony w plasterki czosnek, całość mieszamy.
Gdy czosnek lekko się zarumieni - dodajemy startą cukinię (na oczkach tarki - tych do mizerii) i passatę
Dusimy kilka minut pod przykryciem - cukinia musi pozostać chrupiąca. Dodajemy zioła, mieszamy...
Na koniec dodajemy serek kozi - zagęści sos i nada mu aksamitnej, kremowej konsystencji. W razie potrzeby doprawiamy do smaku.
À propos klopsików - odkąd Marcin odkrył, że schab można zmielić (w szacownym wieku lat trzydziestu i czterech) - goszczą u nas nader często, genialne w swej prostocie i zniewalające w smaku. Pozwólcie mi więc na małą dygresję od około estetycznych i aranżacyjnych rozważań (spokojnie, za moment do nich wrócę) i skupmy się na przepisie.
KLOPSIKI W KREMOWYM SOSIE POMIDOROWYM Z ZIOŁAMI I PARMEZANEM
500 g schabu, bardzo chudej szynki lub fileta z kurczaka - zmielonego;
1 jajko
3 kromki chleba razowego (może być czerstwy)
1/2 szklanki mleka (lub wody)
ulubione przyprawy (np.sól, pieprz, papryka,czosnek)
3-4 łyżki oliwy
3-5 ząbków czosnku
700 ml passaty (przecieru pomidorowego
średnia cukinia
50 g kremowego serka koziego
2 łyżki posiekanych ziół (np. bazylia, oregano, lubczyk, tymianek)
parmezan
ulubiony makaron (u nas pełnoziarniste spaghetti)
Chleb namaczamy w mleku, mocno odsączamy, dodajemy do mięsa razem z rozmąconym jajkiem. Doprawiamy ulubionymi przyprawami i wyrabiamy na gładką (w miarę) masę. Oliwę rozgrzewamy. Z masy mięsnej formujemy małe kuleczki (wielkości orzecha włoskiego) i obsmażamy ze wszystkich stron.
Nie przejmujemy się, gdy nie są idealnie foremne;)
Klopsiki z sosem podajemy z makaronem ugotowanym al dente, szczodrze posypane parmezanem i ziołami.
I tu mogłabym poprzestać na sakramentalnym "smacznego", ale wróćmy do tytułowej aranżacji.
Ja wiem - na potrzeby sztuki można czasem przymknąć oko na stołowy savoir vivre, owa sztuka może powstawać na zamówienie i w istocie być fotografią produktową, gdzie pierwsze skrzypce winna grać np. nowa kolekcja porcelany tudzież innych skorup. Ale... No właśnie, ALE - skoro widzę porcelanę za kilka stówek, to czy nie zasługuje na coś więcej niż ciacho za złotówkę czy dwie?
Inna rzecz - na ile ważna jest odpowiednia aranżacja stołu? W końcu cerata i zastawa z duraleksu to też aranżacja - jakaś.
Sama mam prozaiczną naturę i niezbyt przemawia do mnie sztuka dla sztuki - lubię, gdy wszystko jest "po coś". Tak jak nie przekona mnie plastikowa ramka pomalowana lakierem do paznokci w roli prezentu DIY dla kogoś bliskiego, tak będę szukać dziury w całym i kręcąc się wokół stołu - szukać na nim jedzenia.
Żeby nie było - lubię podawać i jeść pięknie.
Co to właściwie znaczy?
Choć mamy na stanie i Villeroy&Boch, i dwa spore serwisy złotej Róży z Chodzieży, znajdą się też trzy - więcej niż przyzwoite - zestawy kawowe z prezentów ślubnych - najczęściej przy posiłkach towarzyszy nam (tu usiądźcie, ludzie wrażliwi na JAKOŚĆ) do bólu zwyczajny Luminarc. I wiecie co? Daje radę i smak się przez to nie zmienia.
Bo nieważna jest marka - wbrew temu, co próbują nam wmówić spece od marketingu.
Bo poczucie estetyki możemy wpoić dzieciom śniadaniem na talerzu niekoniecznie porcelanowym.
Bo przy stole ważniejsze jest wygodne miejsce i przestrzeń, niż połowa kurzołapów, jakie mamy na stanie - w roli ozdoby.
Bo JAKOŚĆ powinna dotyczyć przede wszystkim clou - najpierw treści - wartości odżywczych, domowego jedzenia bez chemii i polepszaczy, czasu poświęconego rodzinie, a dopiero później formy.
A wreszcie najważniejsze - bo przy stole najważniejsze jest zasiąść RAZEM.
A jak wyglądają Wasze aranżacje stołu?
Nie te świąteczne, nie te tworzone dla inspiracji, ale właśnie codzienne?
Dążycie wciąż do doskonałości, czy w wirze pracy i obowiązków wybieracie wersje uproszczone?
Naszym priorytetem jest siadać do stołu wspólnie, choćby do jednego posiłku dziennie. Zdarzają się dni, gdy to niemożliwe, ale ZAWSZE przynajmniej jedno z nas je razem z Kornelką - nic tak jak dobry przykład nie uczy dziecka prawidłowych nawyków. Od kilku miesięcy w pogotowiu mam zawsze obrus - Mała Lady wprost uwielbia nakrywać do stołu (wcześniej - kolejna zgroza! - korzystaliśmy często jedynie z drewnianych podkładek). I nigdy nie brakuje na nim kwiatów - nieważne, czy kwiaciarnianych, dyskontowych czy przyniesionych ze spaceru. W wieku niespełna pięciu lat potrafi prawidłowo ułożyć sztućce - choć to drobiazg, jestem dumna :)
Biały len to wbrew pozorom najbezpieczniejszy z wyborów - przy plamach większego kalibru wystarczy soda i program "gotowanie"- i wciąż jest piękny. Podobnie białe talerze - nawet najzwyklejsze się zawsze obronią.
Piękne aranżacje stołu mnie naprawdę zachwycają, często trafiam na ten temat na różnych blogach, i wprost napatrzeć się nie mogę. Większość z nich naprawdę bajeczna i taka niesamowicie różna, z ogromną ilością pięknych elementów. U mnie cóż... jest zupełnie inaczej. Nie mam 10 zestawów najpiękniejszej i najmodniejszej porcelany, mam kilka, niektóre jeszcze mojej mamy, wiekowe, które mają dla mnie wartość sentymentalną. Nie mam tysiąca pięknych przedmiotów, za każdym razem do innej kompozycji, zwyczajnie nie mam na nie miejsca. Mam swoje ulubione, które wykorzystuję wielokrotnie, U mnie podstawą są żywe rośliny, czy to kwiaty cięte, czy rzeżucha wysiana do malutkich kryształowych świeczników, czy jakieś kwitnące gałązki, wszystko w zależności od pory roku... i jakoś tam wygląda. Może nie na topie, nie na szczycie list przebojów modowych, ale miło, ładnie i schludnie :D
OdpowiedzUsuńA co do wspólnych posiłków, jestem szczęściarą, bo w moim rodzinnym domu to było bardzo ważne, zawsze jadaliśmy razem i tak jest do dziś :) Nie było opcji pójścia z talerzem przed telewizor, itp :)
Ściskam serdecznie, Agness <3
To prawda- jesteś szczęściara 😁 Sama co prawda czasem jem z mężem pozna kolację przy dobrym filmie, ale nigdy nie pozwalamy sobie na takie "wybryki" przy córce 😊
UsuńWidząc niektóre aranżacje stołów zastanawiam się, gdzie się zmieści jedzenie, nie mówiąc już o wygodzie biesiadników ;) Wiem, że często są to tylko jakieś pokazówki do sesji zdjęciowych. Szkoda tylko, że zazwyczaj brak tam ludzi... U mnie w domu nigdy nie było "aranżacji" stołu, ale były wspólne posiłki, rozmowy... Do tej pory konsternacje wywołuje moje 'udziwnianie' nakryć ;) pozdrawiam PS: też uwielbiam dobrze zjeść ;)
OdpowiedzUsuńSama lubię takie udziwnienia, więc w zasadzie nikogo to już zbytnio nie dziwi. A gdy mamy na obiedzie zatrwardzialych konserwatystów- hamuję artystyczne zapędy 😉
UsuńTak nakryty stół wygląda naprawdę pięknie ! Biały obrus zdaje się być całkowicie nowym i świeżym. Klopsiki - cóż - takie proste danie, ale liczy się sposób podania ! My tez staramy się siadać razem przy stole przynajmniej do obiadu, a czasem i częściej, mimo, że stół to na razie tylko ława. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za dostarczenie miłych wrażeń.
OdpowiedzUsuńTak naprawdę mało ważne, jak ten stół wygląda, ważne, że siedzicie przy nim razem😊
UsuńOstatnio aranżacje stołów stały się dość modne, ale niestety w większości są do siebie podobne. Wszędzie te same sztućce, te same naczynia i standardowo - brak miejsca na jedzenie. Pamiętam, jak jeszcze w czasach bez blogów, uderzało mnie to w gazetach. W szczególności przy okazji świąt Bożego Narodzenia - gdzie tam się zmieści 12 potraw?!
OdpowiedzUsuńKiedy zapraszamy kogoś do siebie, dzielimy się obowiązkami - ja dbam o aranżacje, Bartek o jedzenie. Ale nigdy nie przesadzam, bo najważniejsi w tym wszystkim są właśnie ludzie, to o czym pisałaś. Myślę, że to miłe, kiedy gospodarz postara się o dekoracje czy winietki przy większych przyjęciach, ale bez przerostu formy nad treścią.
Podziwiam Cię za to pielęgnowanie codzienności. Nam niestety rzadko zdarza się jeść razem, większość posiłków zjadam gdzieś między laptopem a dokumentami. Ale kiedyś to się na pewno zmieni :)
Kaja, kiedy Kornela jest w przedszkolu, rzeczywistość najczęściej przypomina właśnie taki pęd z jedzeniem w biegu. Ale przy niej trzymamy fason😉
UsuńPiękna aranżacja stołu, która nie tylko ożywia całe wnętrze, ale i zapewnie przy tym pięknie pachnie :) Przy takim stole aż miło posiedzieć dłużej niż zwykle :D P.S. Dziękuję za przepis, z przyjemnością go wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńWypróbuj koniecznie- to przepis z gatunku tych niemożliwych do popsucia i zawsze smakuje pysznie 😊
Usuńa ja mam tylko jeden zestaw, nawet nie serwis... po 6 talerzy w każdym "rozmiarze"... białe, dość zwyczajne, właśnie dlatego że łatwo z nimi zrobić różne kompozycje... w życiu nie przyszło mi do głowy żeby kupić coś drogiego, firmowego (pewnie dlatego że mnie nie stać ;))
OdpowiedzUsuńdo tych białych talerzy, dokupuję sobie bulionówki, mleczniki, filiżanki i tak tworzę mój własny serwis...
jeśli zaś chodzi o sam stół to moja kuchnia ogólnie jest "robiona" na wiejsko, a więc mój stół też jest wiejsko ubrany czyli w obrus w czerwono białą kratkę, stoi tam też lampka z lnianym abażurem a na ścianie wiszą drewniane ozdoby i lustro w okiennej ramie... do takiej kuchni pasują raczej typowe, mało wyszukane dania i chyba tak właśnie, najprościej lubimy jadać... byle razem :) exclusiv nie dla nas ;)
Obiecuję sobie, że kiedyś właśnie taką rustykalna kuchnię będę miała- że spiżarnią, obrusem w czerwoną kratkę i białą ceramiczną kura😊
UsuńBez dwóch zdań biel i jeszcze raz biel. Do białego obrusu mogę spokojnie wszystko dopasować. Choć uwielbiam też sielskie i wi
OdpowiedzUsuńi wiejskie klimaty i nie pogardzę np krateczką ;)
UsuńSzykujemy się właśnie na zastąpienie wanilii i brązow bielą - od dawna chodziła nam po głowie ta metamorfoza 😊
UsuńUwielbiam bez i konwalie, eh ten zapach.
OdpowiedzUsuńPS. Tez kocham jeść i czerpię z tego jak z gotowania dużą przyjemność. Każdy ma do tego prawo, wolę to niż życie z poczuciem winy za każdą zjedzoną kalorię.
Pozdrawiam
Zdecydowanie poczuciu winy mówię NIE😊
Usuń