Pierniczkowy post.
Z każdym rokiem uczę się odpuszczania i choć wciąż biorę na siebie więcej, niż czasem jestem w stanie unieść - poprawa jest widoczna. Pierniczków jednak nie może zabraknąć nigdy:) Tegoroczne wciąż czekają na lukrowanie, do niedzieli na pewno skończę- czy raczej "skończymy", bo Kornelka to wprost uwielbia:)
Przepis, któremu od lat jestem wierna, to przeliczona do bazy z kilogramem mąki wersja "Przepisu II" ze strony Moje Wypieki, podaję poniżej dla chętnych:
1kg mąki pszennej+ dodatkowa do podsypywania
500-550g miodu- z naturalnym są bardziej aromatyczne, ale ze sztucznym miękną szybciej
kostka masła(taka 250g)- z braku masła może być też dobra margaryna, bo i tak się udadzą:)
szklanka (sypana z górką) cukru pudru
2 płaskie łyżki sody oczyszczonej
6-7 łyżek przyprawy do piernika- sprawdzi się też taka do grzańca albo dla fanów cynamonu- sam cynamon
2 średnie jajka
2 łyżki kakao- nie jest niezbędne, bez niego pierniczki będą miały bardziej "naturalny" kolor
Powyżej - kolor pierniczków bez dodatku kakao.
Masło topimy w rondelku razem z miodem, cukrem, przyprawą piernikową i kakao, odstawiamy do przestygnięcia. Przesianą mąkę mieszamy z sodą oczyszczoną, wlewamy masę maślano-miodową, dodajemy jajka i całość zagniatamy- zwykle nie ma z tym najmniejszych problemów, ciasto jest przyjemnie elastyczne, nie klei się do rąk. Dzielimy je na kilka części i wałkujemy podsypując mąką- najlepiej na grubość 3-4mm- czym grubsze, tym bardziej miękkie będą po upieczeniu. I popuszczamy wodze fantazji wycinając z niego co tylko chcemy. Jeśli mają zawisnąć na choince- przed pieczeniem musimy w nich zrobić otworki, np. wykałaczką. W międzyczasie nagrzewamy piekarnik do 180 stopni i pieczemy- dość krótko, jakieś 7-10 minut. Jeżeli nie mamy w planach lukrowania lub polewania czekoladą- przed pieczeniem można je posmarować rozmąconym białkiem z odrobiną cukru pudru- będą przyjemnie błyszczące:)
I na jego temat jeszcze kilka słów (Przyjaciółko moja Dagmaro, to do Ciebie;) - pierniczki po upieczeniu są miękkie, stwardnieją, gdy wystygną, Można je przygotować nawet 3-4 dni przed Wigilią - będą chrupiące, jeśli przechowamy je w szczelnej puszce/słoju, zaś mięciutkie - jeśli chować ich nie będziemy i obłożymy zmienianymi codziennie kawałkami jabłek (wchłoną z nich wilgoć). Podobnie dzieje się z tymi, które skleimy w pary marmoladą (mniam!).
Co roku testuję też przynajmniej jeden nowy pierniczkowy przepis, ale o tegorocznym następnym razem;)
W wycinaniu oczywiście dzielnie pomagała Kornelka - w tym roku szczególnie upodobała sobie gwiazdki do powieszenia na kubku i takież ludziki - i chyba tylko mi kojarzą się z odrysowanymi na chodniku zwłokami;)
Puszek na pierniczki nigdy za wiele - mam co prawda 10 (11?, 12?) okrągłych w różnych rozmiarach, ale ogromnie ucieszyłam się z prostokątnego kompletu (Brat, wielkie dzięki:)
W zeszłym roku pierniczki były w dość soczystych kolorach - KLIK
W tym - jeszcze się waham...
A dziś mamy w planach pieczenie elementów DOMKU Z PIERNIKA - tu znajdziecie PRZEPIS I SZABLON - klik.
Uciekam zatem do pracy:)
Miłego wieczoru:)
Co roku czytam o pierniczka i oglądam jak je pięknie lukrujecie... I co roku wmawiam sobie, że za rok ja też będę miała swoje własne :) Ale tylko na obietnicach się kończy... :( Czas... Ciągle mi go brakuje...
OdpowiedzUsuńA zatem za rok :)))
Ale pięknie i pachnące wypieki :) No ale jak się ma taką pomocnicę, to nie mogło być inaczej:):):)) ściskam Was przedświątecznie
OdpowiedzUsuńBardzo ładne pierniczki, u nas też są obowiązkowo;)
OdpowiedzUsuńI cudownie:) Kesteś Blogerką, przecież, o tym wiemy i podziwiamy:) Pozdrawiam, Aga
OdpowiedzUsuńAle produkcja ale z takim pomocnikiem praca idzie zdecydowanie dłużej;) przynajmniej u mnie tak jest:) Ja skończyłam na jednej porcji pierników no bo kto będzie je jadł. A domek upiekła moja mama ja go tylko udekorowałam i powiązałam, pochwalę się w jednym z kolejnych postów. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPierniczki wyglądają smacznie i pachnąco ;). Nie ma świąt bez pierniczków!
OdpowiedzUsuńsmakowicie to wyglada ;)
OdpowiedzUsuńIstna piernikowa manufaktura :) A ja jeszcze nic w tym temacie-miały być dziś a tu choróbsko się przypałętało :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
oj apetycznie to wygląda ja musze robić kolejną porcje bo moje dziewczyny już brzuchy pełne mają;)
OdpowiedzUsuńPierniczki cudnie wyglądają, ale pomocnik jest jeszcze cudniejszy... Pozdrawiam - M.
OdpowiedzUsuńPomocnicy są nieocenieni Piękna tradycja pieczenia pierniczków u nas też żywa
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Piernikowe szaleństwo...cudownie:) U mnie w tym roku chyba własnoręcznie zrobionych pierniczków nie będzie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Az slinka cieknie:)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze,ze piekłas z pomocnikiem:)
pozdrawiam serdecznie, Ilonko:)
Pełnych miłości i rodzinnego ciepła, magicznych Świąt ! Pozdrawiam - M.
OdpowiedzUsuńIlonko życzę Ci wspaniałego rodzinnego czasu świątecznego, co prawda święta się już kończą ale to co, zdrówka i szczęśliwego Nowego Roku!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńUwielbiam te pierniczki !! i ten przepis na niby na domek piernikowy...napiekłam się z obu przepisów w tym roku sporo pierników! :)
OdpowiedzUsuńAle ten czas właśnie lubię...i potem gdy spokojnie już naszą czwórką możemy WSPÓLNIE się sobą cieszyć :)
Ale przepysznie wygląda,mniam ;-)
OdpowiedzUsuń