Warto być działkowcem! Zapowiedź wyprzedaży.
Ogród, na którym od czasu do czasu pokazuję Wam Kornelkę jest w naszej rodzinie od ponad pięćdziesięciu lat - to "przydział" mojego Dziadka z okazji narodzin trzeciego dziecka- bo jedną z idei pracowniczych/rodzinnych ogródków działkowych jest zaspokajanie potrzeby aktywnego wypoczynku dla rodzin. Kilka lat temu "podwoił" powierzchnię- razem z Marcinem staliśmy się użytkownikami działki sąsiedniej i choć formalnie to wciąż dwa odrębne byty- nie mam mowy o płocie;)
Część z Was także ma swoje skrawki zieleni w miejskiej dżungli, wielu zapewne o tym marzy. Jak zostać działkowcem? Nie będę pisać elaboratu, procedurę możecie poznać chociażby TU - KLIK - OPIS KROK PO KROKU. O czym warto wiedzieć? Jeśli decydujemy się na przejęcie działki bezpośrednio od poprzedniego użytkownika- odstępne może iść w tysiące. I nie ma w tym nic dziwnego - to koszt nasadzeń (tych upragnionych drzew i krzewów owocowych, kwiatów), altany- często z wyposażeniem (narzędzia, folie, tunele do rozsad), nierzadko także ozdobnych pergoli, szklarni czy namiotów foliowych. Zawsze warto jednak trzeźwo spojrzeć na cenę, do której nasz poprzednik mógł dodać "wartość emocjonalną"- dla niego bezcenną, wszak wiele lat to było "jego miejsce na ziemi", ale dla nas- powiedzmy szczerze- nieszczególnie istotną- bo porośnięta winoroślą altanka może i pięknie wygląda, ale jeśli dach przecieka- to my poniesiemy koszt naprawy.
Kolejna bardzo ważna kwestia to umowa z tymże poprzednikiem z załącznikiem w postaci czegoś w rodzaju "spisu inwentarza". Może to zboczenie zawodowe, ale jestem wielką zwolenniczka umów, a gdy chodzi o pieniądze- radzę nie ufać nikomu na słowo- tym bardziej, że często to zupełnie obcy ludzie. Spisujemy dokładnie, co znajduje się na działce i płacimy dopiero, gdy formalnie przejmiemy do niej prawa. Dlaczego? Otóż dlatego, że sama kilka razy byłam świadkiem sytuacji, gdy nowy użytkownik zapłacił naprawdę sporo- wszak na działce były dziesiątki krzewów róż czy lawendy, powojniki pięknie pięły się po łukach pergoli, a na dzieci czekała huśtawka, zjeżdżalnia czy basenik- ale w dniu przejęcia przeżył szok, bo działka świeciła pustkami (raz zdemontowano nawet altanę)- stary użytkownik po zgarnięciu pieniążków wykopał i zabrał, co tylko zdołał. Niestety ludzie bywają nieuczciwi- rzadko, ale zawsze można na takich trafić, lepiej więc się zabezpieczyć. Nie węszę wszędzie teorii spiskowych, ale warto zadbać, by na samym początku działkowej przygody nie spotkała nas spora przykrość- i finansowa strata. I jeszcze jedno- nawet gdy decydujemy się właśnie na takie przejęcie bezpośrednio od poprzednika- najpierw sprawdźmy, czy nie ma żadnych zaległości na rzecz Związku- jeśli one istnieją, opłatę za nasadzenia itd. wnosimy bowiem bezpośrednio na jego konto.
Osobiście polecam opcję wyszukania działki przez bezpośredni kontakt ze Związkiem. Dlaczego? To zwykle tańsza opcja- Zarząd woli nie naliczać wysokich opłat za zdziczałe drzewka czy krzewy- w zamian za to zamiast nieopłacanego pustostanu ma w szeregach wnoszącego coroczne opłaty nowego członka, Owszem, taka nieużytkowana przez 2-3 lata działka to więcej pracy na początek, ale kilka tysięcy zostaje w kieszeni i wszystko od początku organizujemy według własnego gustu.
Pamiętajmy jednak, że działka to nie tylko możliwość stworzenia sielskiego zakątka niezbyt daleko od domu, ale i obowiązki. Nawet jeśli posiejemy tylko trawę- trzeba ją przycinać, nawozić i podlewać. Krzewy i drzewa wymagają przycinania, a czasem i oprysków, chociażby przeciw mszycom. Warzywa same nie urosną- trzeba je regularnie plewić i podlewać. Jest to więc forma wypoczynku aktywnego, a więc zwyczajnie trzeba taki lubić:)
Przyznam, że często brakuje nam czasu i działką zajmują się głównie moi rodzice- były lata, gdy sama ograniczałam się jedynie do wnoszenia corocznych opłat. I chwast się czasem jakiś znajdzie, ale czy to ważne? Najważniejsza dla mnie jest radość Kornelki, gdy dziadek pakuje ją do samochodu z informacja "ruszamy na działkę!" - bo nasze dziecko stanowczo ma w sobie ogrodniczą żyłkę;)
Ostatnio do ulubionych czynności należy zrywanie ogórków i pomidorów- i wierzcie mi, niespełna trzylatka naprawę potrafi już pomóc:)
cudownie mieć takie miejsce na ziemi...
OdpowiedzUsuńMłoda w kiteczce i gumiakach wygląda po prostu rewelacyjnie!!! :)
ale ta twoja córcia już duża pannica:)))...a ja juz od dłuższego czasu czekam na wyprzedaż:)))
OdpowiedzUsuńO, jestem jak najbardziej w temacie. Zakładam ogród. Pracy przed nami mnóstwo. Ciężko jest jak diabli, zwłaszcza w upały i kiedy czasu brakuje, ale cóż, powoli robimy.
OdpowiedzUsuńDziałkę mieliśmy kilkanaście lat i była dla moich dzieci wspaniałym miejscem zabaw i nauki. Tez mieliśmy dwie działki po sąsiedzku z moimi rodzicami. A kiedy dzieci dorosły, przeprowadziliśmy się do domu z ogrodem i działka została odsprzedana, dodam że z bólem serca bo tyle tam było śmiechu i radości oraz wspaniałych chwil. A na wyprzedaż czekam i nawet upatrzyłam sobie parę rzeczy: dwa świeczniki na podstawach w formie talerzyków oraz którąś z tac wiklinowych. Czy moge prosić o ceny? wyjeżdzam na urlop i mogę przegapić. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńEwa
jakie pomidory!!! Aż ślinka cieknie!
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńPewnie, że warto!!! Mieć takie pysznosci-super!
OdpowiedzUsuńuściski posyłam
Od kwietnia jestem posiadaczką działki. Pomimo braku warzywniaka też muszę się tu napracować. Ale taka praca to czysta przyjemność, można nawet popracować twórczo, tym bardziej, że uwielbiam aranżować to miejsce. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńFakt. Warto. Działkowcem jednak nigdy nie byłam ;) bo od dziecka przydomowe ogródki królowały...niegdyś się zapierałam, że nie będę tego robić ;) a teraz po prostu lubię...co więcej-moje dzieciaki też połknęły bakcyla... Kornelka cała happy :) i o to chodzi, nie? :)
OdpowiedzUsuńA wyprzedażowe migawki wyglądają kusząco :)
Pozdrawiam