Lawendowe czary...
Zielarstwo zawsze miało dla mnie w sobie coś z magii... Nic dziwnego, wszak mianem czarownic często określano zielarki. Lubię to swoje skupienie, gdy wyciągam moździerz lub po prostu rozcieram zioła między palcami. Zaczęło się w liceum, gdy cztery szalone dziewczyny postanowiły zgłębiać tajniki białej magii. Miłości nie wyczarowałyśmy- te przyszły same, niezależnie od gałązek trzmieliny chowanych pod poduszką, ale fascynacja możliwościami ziół została:)
A teraz przyszedł czas zbiorów lawendy- dla mnie zupełnie nieoczekiwanych, bo na wiosnę zdążyłam opłakać swoje krzaczki... A jednak (znów kwiatowa niespodzianka:) trafiły do mnie aż dwa- i to nie maluszki tylko potężne krzaczory;) Pięknie pachną na balkonie, zwłaszcza wieczorami, jednak podejrzewam, że lepiej im będzie na działce- i po cichu liczę też na drugi zbiór kwiatów we wrześniu:)
Na razie ścięłam tylko część kwiatków - i postanowiłam zrobić z nich olejek. Lubię jego intensywny, choć niedrażniący zapach, miłe poczucie odprężenia, gdy wmasowuję go w skronie po ciężkim dniu, przyjemnie gładką i napiętą skórę, gdy tylko znajdę czas na masaż. Co roku staram się przygotować go choć buteleczkę- i zawsze okazuje się, że zrobiłam za mało.
Domowy olejek lawendowy:
kwiaty lawendy
olej bazowy - olej ze słodkich migdałów lub oliwa z oliwek, ja tym razem postanowiłam wykorzystać olej z pestek winogron
słoik/butelka - wyparzone i idealnie suche
garnek
gaza
Możemy użyć świeżych lub suszonych kwiatów lawendy, samych lub z kawałkami łodyżek i młodymi listkami. Ponieważ moje kwiatki są świeże i mogą zawierać w sobie sporo wody, bałam się po prostu zalać ich olejem i odstawić np. na słoneczny parapet. Gdy mamy susz- wkładamy go do słoika, zalewamy olejem/oliwą i odstawiamy w ciepłe, dobrze nasłonecznione miejsce na minimum tydzień. W tym czasie codziennie potrząsamy słoikiem, później całość przecedzamy i przechowujemy w butelce z ciemnego szkła- w chłodnym miejscu. Metoda, którą zastosowałam jest troszkę bardziej czasochłonna, ale i tak bardzo łatwa:)
Kwiaty wkładamy do słoika/butelki i zalewamy podgrzanym olejem. Zakręcamy i odstawiamy w ciepłe miejsce- idealny jest słoneczny parapet. Wieczorami, codziennie przez tydzień wstawiamy go do garnuszka z ciepłą wodą i podgrzewamy na małym ogniu przez 15-20 minut. Zdejmujemy garnek z ognia i pozwalamy, by olejek ostygł, w dzień znów stawiamy na słońcu.
Po tygodniu olejek przecedzamy do szczelnie zamykanego naczynia z ciemnego szkła- przechowujemy w chłodnym miejscu (u mnie w lodówce) do sześciu miesięcy. Dotąd używałam zawsze oliwy z oliwek - niebawem okaże się, czy pestki winogron mają podobną moc:)
Równie przyjemnym dla ciała zastosowaniem lawendy jest cukrowy peeling. Możemy użyć odciśniętych kwiatów pozostałych z maceracji lub przygotować go szybko ze świeżych/suszonych.
Cukrowy peeling lawendowy:
2-3 łyżki pokruszonych kwiatostanów lawendy
2-3 łyżki oleju lub oliwy
3-4 łyżki cukru (czym drobniejszy,tym delikatniejszy peeling)
Wszystkie składniki mieszamy, masujemy ciało przez kilka minut okrężnymi ruchami, spłukujemy - dodatkowe nawilżanie już niepotrzebne:)
Kochani, od tej lawendy zrobiłam się bardzo senna, więc pora do łóżka.
Wciąż nie odpowiedziałam na wszystkie maila dotyczące wyprzedaży- proszę o odrobinę cierpliwości, dziś jeszcze to zrobię, choć prawdopodobnie dopiero wieczorem (tylko wtedy mam dostęp do komputera).
Wspaniałej niedzieli:)
Uwielbiam lawendę !!! I mam jej w swoim ogrodzie bardzo dużo. W tym roku tak pięknie kwitnie i pachnie, że szkoda mi jej ściąć, ale patrząc na przepisy które nam zaprezentowałaś nie wiem czy się nie kuszę, szczególnie na ten peeling. Śliczne fotki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie.
w peelingu się zakochałam- dodając drobniutki cukier można stosować go niemal codziennie- i tak też robię- dla tego zapachu:)
UsuńLawenda ma fajny zapach a tu zrobiło się miło i kojąco. Dziekuje za przepisy:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
kiedyś go nie lubiłam, a wszystko za sprawą pseudolawendowej chemii gospodarczej;)
Usuńmmm cudowne :) kocham zapach lawendy :)
OdpowiedzUsuńTeż bardzo go lubię- podobnie jaki i smak, który kilka lat temu nauczyłam się doceniać:)
UsuńAż u Mnie zapachniało tą piękną lawendą:)
OdpowiedzUsuńserdeczne pozdrowienia
u mnie niby jej niewiele, a pachnie w całym domu:)
UsuńBardzo lubię lawendę i preparaty kosmetyczne ( i nie tylko kosmetyczne ) z niej zrobione :)
OdpowiedzUsuńTwój olejek bardzo mnie zaciekawił i chętnie spróbuję go zrobić :)
Pozdrawiam cieplutko :)
Z tymi preparatami bywa różnie i czasem "lawendowe" pachnie mało lawendowo;) Olejek jest bardzo prosty do przygotowania, niemal robi się sam, więc myślę, że warto:)
UsuńJa też uwielbiam lawendę! Nadrabiam zaległości blogowe i muszę przyznać, że sporo się u Was w mieszkanku dzieje! Mebelki poddaliście metamorfozom, tyle prac, naprawdę świetna robota! Podziwiam za dokładność i staranność:) Pozdrawiam Ala
OdpowiedzUsuńAlu, apetyt mam na o wiele więcej, Mąż rozochocony efektami nawet zaczyna dopuszczać możliwość urządzenia kuchni całkiem na nowo- i oczywiście samodzielnie:)
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńUwielbiam lawendę, moja na balkonie niestety już przekwitła.
Pozdrawiam
A wiesz, że widziałam ostatnio w castoramie bardzo duże i pięknie kwitnące krzaki- za 9,99:)
UsuńWspaniale wygląda ta lawenda... Kusi mnie ten olejek własnej roboty... Tylko skąd ja wezmę lawendę :( Na następny rok będzie już gościła u nas w ogródku :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Madziu, spokojnie możesz użyć suszonej, a taką dość łatwo kupić:)
Usuńlata całe nienawidziłam lawendy. moja mama uwielbiała naturalne futra, by je ochronić cały dom obwieszała gałązkami, woreczkami, potem kulkami antymolowymi.
OdpowiedzUsuńdziś doceniam urok tych kwiatków i powoli też przekonuję się do zapachu.
cóż, naftalinowa "lawenda" kulkowa to prawdziwa zmora;) Mnie przekonały lawendowe ciasteczka;)
UsuńLawenda jest cudowna, a olejek wydaje się być fantastyczny!
OdpowiedzUsuńo tak, zwłaszcza z olejem z winogron:)
Usuń