Wszystko razem...
Cieszę się, że koszykowa metamorfoza (klik) przypadła Wam do gustu i od razu zdradzę, że gwiazdy już nie ma i póki co kosz świeci bielą zmąconą jedynie przez skórę rączek:) Stanowczo turkus tam nie pasował, a w gruncie rzeczy i z wzorem mi nie po drodze. Mam jeszcze jeden podobny koszyk (czerwony- sic!), kilka skórzanych pasków do recyklingu i spora ochotę na przeróbki, więc niebawem spodziewajcie się efektów:)
Wczorajsze popołudnie natomiast spędziłam nad skrzynką- a właściwie spędziłyśmy, bo od długiego czasu niemal nie ma rzeczy, przy których nie towarzyszyłaby mi Kornelka... W przeciwieństwie do wielu Mam dzieci z rocznika 2012 i wcześniejszych - nie musiałam po niespełna półrocznym macierzyńskim (czy nawet i rocznym, jak jest od 2013) wracać do pracy. Owszem, zjawiam się w niej coraz częściej, ale przeważnie tylko ode mnie zależy kiedy i na jak długo, a to olbrzymi komfort i pewien plus własnego biznesu. Cudownie jest być z dzieckiem codziennie, obserwować wszystkie etapy rozwoju, cieszyć się każdym nowym słówkiem czy umiejętnością - i owszem, czasami ogarnia mnie lekkie znużenie, a powtarzalność- dla trzydziestolatki trochę infantylnych -czynności wprawia w irytację, ale słodki uśmiech mojej córeczki wynagradza wszystko:)
Naszą ostatnią wspólnie wykonywaną czynnością jest malowanie skrzynek do jej pokoiku;)
Tak, jeśli podejrzewacie moją księżniczkę o ubeczenie i usmarkanie- macie rację;) Koniecznie chciała do rąk szlifierkę- kiedy nie dałam, próbowała szantażu. Nie udało się, więc uznała, że wystarczy szlifujący bloczek:)
Najpierw było szlifowanie- bloczkiem i widocznym na dole zdjęcia papierem nawiniętym na metalową tubę.
Później przyszła pora na usunięcie pyłu- pędzelkiem i odkurzaczem.
Malutką szpachelką usunęłyśmy kilka ułamanych kawałków drewna z dna skrzynki, ponownie szlifowałyśmy i odpyliłyśmy.
I na koniec najlepsze, czyli malowanie;)
I na tym niestety relacja zdjęciowa się kończy, bo przyszedł fachowiec do naprawy zmywarki... Jednak nie myślcie, że nie skończyłyśmy, o nie;) Nasza skrzyneczka załapała się na zdjęcia na balkonie- fragmentaryczne, ale zawsze;)
To na razie pierwsza warstwa, jutro kolejna. Farba- emulsja Altax o wdzięcznej nazwie "Różowe okulary" - schnie błyskawicznie, niestety cierpię na znany zapewne i Wam chroniczny brak czasu, więc wszystko trochę się rozwleka. Skrzynki dostaną kółka i trafią do Kornelkowego pokoiku, gdzie znajdą w nich miejsce zabawki.
Mam też dla Was mały balkonowy kolaż- wszystko pięknie rośnie i się zieleni:)
I niespodzianka- dla mnie to totalne zaskoczenie, bo spodziewałam się ich najwcześniej za tydzień- dwa, ale zajrzałam z ciekawości w gąszcz własnych truskawkowych krzaczków a tam... Tadam!
Nieidealne może w kształcie, ale w smaku- najlepsze:)
Dlatego dziś na spóźniony deser...
Ten cudny kubasek do latte nadaje się też świetnie do wersji mrożonych- to melamina Rice. Znajdziecie go w Sweet Village, gdzie z okazji Dnia Matki możecie do 26.05. zrobić zakupy z 15% rabatem- wystarczy wpisać hasło "mama".
Kochani, pora na mnie, ale muszę Wam jeszcze coś pokazać;)
Co robi nasze dziecko zaraz po przebudzeniu?
Biegnie do Balzaka:)
Rozczula mnie ta niezwykła przyjaźń:)
Teraz już mogę uciekać;)
Miłego wieczoru:)
Nabrałam ochoty na taką skrzyneczkę :)
OdpowiedzUsuńA zdjęcie Kornelki z Balzakiem jest świetne...
Nie mogę, mała artystka jest mega :)
OdpowiedzUsuńTakiej malutkiej, słodziutkiej pomocnicy zazdroszczę:)
OdpowiedzUsuńI jak zwykle zdjęcia rewelacyjne:) truskaweczki mniam:)
uściski kochana
Na widok truskawek, aż ścisnęło mnie w dołeczkach...mniam! Pomocnica jak widzę, za chwilkę sama będzie majstrować różne rzeczy...słodziak :)
OdpowiedzUsuńPrzesłodka ta Twoja córunia i wspaniała pomocnica :) Przyjaźń dziecka z psem niesamowite, zdjęcia rozczulają:)
OdpowiedzUsuńJuż własne truskawki ...niesamowite, u mnie jeszcze daleko, pewnie około 2 tygodni. Aż zazdroszczę ;))
Pozdrawiam serdecznie, Agness:)
Zdjęcia cudne!
OdpowiedzUsuń"razem" wszystko? też to znam :)
Ale radzicie sobie SUPER :)
Pozdrawiam!
ależ masz świetną pomocnicę...fajnie ,że przy Tobie łapie tego recyclingowego bakcyla :-).....
OdpowiedzUsuńnauki mamy ewidentnie nie idą w las:-)
OdpowiedzUsuńnabrałam ochoty na truskawki:-P
buźka
Obie przypominacie mi nas. mówię nas czyli mnie i moją Duśkę. My też wszystko kiedyś robiłyśmy razem. Teraz ona ma 15 lat, ale czasami przychodzi do mnie i mówi: mamo! dawno nic razem nie robiłyśmy :( no i wymyślamy jakieś decoupage lub malowanie. Cieszę się, że pamięta jak razem dłubałyśmy. A co do psiaka, to cudowne zdjęcia. Moje dzieciaki też tulą się do naszej Mony. Piękny widok :)))) Ściskam i miłego weekendu
OdpowiedzUsuńKornelka jest wyjątkowo dzielna i ma rację, że przyjaźni się z Balzakiem, to cudowne psy!!!!!
OdpowiedzUsuńPięknie wygląda ten kawałek skrzyneczki. A Mała haka wciągniętą w malowanie. aż miło patrzeć :)
OdpowiedzUsuńMoja dwulatka niekoniecznie lubi brudzić się farbami, ale za to lubi patrzeć jak mama coś dłubie i maluje :-)
OdpowiedzUsuńTruskawkami pokusiłaś ostro :-)
A poranne tulasy z Balzakiem urocze :-)
Ale wspaniała mała pomocnica:) Od razu praca szybciej idzie. Fajny pomysł na skrzyneczki. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńHihi, w tamtym tygodniu malowałam taką samą skrzyneczkę, tylko na biało:) u mnie również dostanie kółka i poleci na taras:) truskawki - piękne, a smakują pewnie cudnie;) pozdrawiam was dziewczynki:)
OdpowiedzUsuńW końcu musze się zebrać w sobie i zorganizować skrzynki i palety. U mnie z kolei na taras :) Szlifowanie to najmniej przyjemna część, więc mini szlifiereczką bym nie pogardziła.
OdpowiedzUsuńWitaj
OdpowiedzUsuńU mnie dwie czekają na szlifowanie i pomalowanie na biało.
truskawki uwielbiam.
Pozdrawiam
Ps. Śliczna córeczka
Ilonko masz przesłodka pomoc:))))
OdpowiedzUsuńCoś mi przeskoczyły posty, więc napiszę tu- strasznie współczuję skazy:( ale ze wszystkim można nauczyć się żyć. Zobaczysz, jeszcze znajdziesz w tym natchnienie!
OdpowiedzUsuńNo i znowu nabrałam ochoty na truskawki, a niech cię....;)!!
Idzie maleńka w ślady mamy :) Twoje poczynania jak zawsze przynoszą piękne efekty. A co do macierzyństwa - jestem tego samego zdania i dlatego nie wróciłam do pracy.
OdpowiedzUsuń