Zima. Kolory. Wyprzedaż.
Nie lubię stanu, w którym brak mi czasu na blogowanie...
I dni, gdy wieczorem- zamiast pobuszować po Waszych blogach- padam nieprzytomna i nawet nie zawsze świadoma, gdzie zasypiam.
Od pewnego czasu stopniowo zwiększam czas, jaki poświęcam pracy- co z jednej strony cieszy, ale z drugiej generuje czasowy deficyt. Nie ma mowy o powrocie pełnoetatowym, są to raczej 3-4 godziny trzy razy w tygodniu- które wydłużają się do 5-6, bo zainstalowanie Kornelii u Dziadków i dotarcie na miejsce jakoś wciąż nie odbywają się metodą teleportacji;) Zrobiła się ze mnie matka"siedząco"-pracująca i po głębszym namyśle stwierdzam, że to stan satysfakcjonujący;) Czas od dawna nie jest mi przyjacielem (np. bezczelnie ukradł mi styczeń;), więc już nawet nie narzekam;)
Mam próbki trzech różnych farb, polecanych do malowania mebli (kredowe Annie Sloan, akrylowa emalia dekorala i i jeszcze jedna Altax- czuję, że skończy się na kredowych, ale zamierzam przeprowadzić osobisty test odporności;) i czekam na wenę. Szydełkiem też troszkę macham, choć póki co bez spektakularnych efektów;)
Dzisiejszy ranek natomiast przyniósł nam długo wyczekiwaną zimę:) Dla takich widoków za oknem aż chce się wstawać:)
Poważnie obawiałam się, że przyjdzie mi już szykować się do wiosny- padało wszędzie, tylko nie u nas. A choć temperatury oscylują wokół zera i nie wiadomo, jak długo utrzyma się śnieżna pierzynka- zaliczyłyśmy dziś pierwsze w tym roku sanki:) "Sieg" tak zachwycił nasze dziecko, że nie chciała wracać do domu:)
Kocham zimę, to- po złotej jesieni- moja ulubiona pora roku- pod warunkiem, że jest biała:) Gdy jeszcze wczoraj zewsząd otaczała mnie szarzyzna- ratowałam się kolorami;)
I w ten sposób zdrowie i piękno tworzą idealną kompozycję:)
Od kilku dni nie wychodzę z domu bez kanapek na drogę- drugie śniadanie jest równie ważne jak pierwsze:)
Co prawda jajecznica (tu w wersji z selerem naciowym) jest trochę problematyczna na kanapce, ale całość w pudełku z widelcem daje radę;)
Roszponka, pomidory i jajka na stałe zadomowiły się w moim śniadaniowym jadłospisie- na obiad uzupełniam je czosnkiem i chili:)
Lubię takie proste dania, także za szybkość przygotowania:)
Dlatego kolejnym hitem są kotlety sojowe z surówką z buraczków i jabłek- dla męża z ryżem, mi wystarczą same:)
Zrobiło się z lekka kulinarnie- wszystko przez to, że w domu w ostatnich dniach głównie jadłam i spałam:)
A jakie Wy macie sposoby na smaczne i szybkie w przygotowaniu dania?
Najlepiej możliwe do podania także dwulatce;)
Mam nadzieję, że szybko uda mi się zorganizować swój czas na nowo i na własne przyjemności także znajdę czas:)
Na koniec drobne ogłoszenie - w KLAMOCIARNI (klik) potrzebne mi trochę miejsca, więc większość przedmiotów została przeceniona, zerknijcie, może coś wpadnie Wam w oko. Niebawem pojawi się trochę nowości- czekają tylko na zrobienie zdjęć.
O 19 jeszcze nie było tu śniegu, a teraz jest go mnóstwo. Jedzonko jest fajowe i kolorowe. Lubię tak jadać. Ostatnio kanapki smaruje różnymi pastami, smakują mi takowe. Do klamociarni zaglądnę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńW czas wkradł sie wirus, bo u mnie też odczuwalny jest jego brak:( Dzien leci tak szybko, że z planowania nici! Przedpokój prosi sie o remont, ale kiedy znaleźć czas na niego??? Wrr...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ilonko
Same pyszności :)
OdpowiedzUsuńIlonko, aż Ci się przyznam, że musiałam przełknąć ślinkę z łakomstwa:)
OdpowiedzUsuńhttp://szalenstwa-panny-matki.blogspot.com
A już się o Ciebie martwiłam, że taka cisza u Ciebie się zrobiła ;)
OdpowiedzUsuńA tu po prostu więcej roboty...
I piękna zima. Moje dzieciaki jak Twój Korniszon do domu wcale nie myślą wracać ;) Przez 3 dni tylko z Zosią chodziłam w plener, a Antka uziemiłam, bo chorował...ale już ekipa w całości ;)
o kotletach sojowych zapomniałam...a uwielbiałam (wspomnienie ze studenckich czasów jeszcze)...do tego ryż z curry i natka pietruszki, surówka (marchew, seler, szczypior, odrobina oleju i jogurtu) ;)
Zmykam do Klamociarni :)
dzis u mnie znowu pada snieg :)
OdpowiedzUsuńPieknie i zdrowo... a teraz lecę do klamociarni!
OdpowiedzUsuńJak spojrzałam na twoje smaczki, to aż zapachniało mi wiosną, mimo tej śnieżnej aury za oknem!
OdpowiedzUsuńcudowne kolory!
ściskam cieplutko Ilonko
Mniam narobiłaś mi smak ana taką bułę ;)
OdpowiedzUsuńDo klamociarni już lukam :) Miłego!
Ilonko, ja właśnie zjadłam talerz grochówki, ale chętnie wciągnęłabym taką bułę. Buziaki
OdpowiedzUsuńPięknie bielutko u Was, nic dziwnego, że córcia nie chciała do domu wracać:)
OdpowiedzUsuńZima zwariowała na całego, więc każdą chwilę trzeba wykorzystać:)
Cudne, apetyczne migawki!
Pozdrawiam ciepło!
Świetne zdjęcia!!!JA też ratuję się koloramiw kuchni,dziś był twarożek ze szczypiorkiem i żodkiewką:)
OdpowiedzUsuńPyszne te zdjęcia! Super kanapka :)
OdpowiedzUsuńwww.homemade-stories.blogspot.be
Ale zimowo ja też doczekałam sie zimy chociaż właśnie ferie nam się skończyły a dzieci tak czekały aby poszaleć na śniegu. I też lubię takie szybkie przepisy, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń