Czy zostaję w tyle?

Czy zostaję w tyle?

Przeglądam blogi- a tam przedświąteczne przygotowania nabierają tempa...
Na sklepowych półkach coraz śmielej panoszą się Mikołaje...
Czas to już czy nie czas?

O Świętach myślę zawsze z radością, czar przygotowań rokrocznie urzeka.
Na pewno to jeszcze nie "TEN CZAS", o nie, pozwólmy sobie cieszyć się jesienią:)
Co jednak nie zmienia faktu, że można się zacząć rozglądać;)
Od dawna zauważam szczęśliwą prawidłowość- jeśli coś mi się spodoba i zamarzy, ale od zakupu odstąpię przerażona ceną- nie mija wiele czasu i znajduję ów przedmiot pożądania, zwykle w mało bolesnej cenie;)
A jeśli czegoś szukam z myślą o kimś czy na zlecenie- zawsze znajduję coś dla siebie:)

Dwa dni temu zauroczyły mnie gwiazdki, pisałam o tym w poprzednim poście. Pierwszy odruch- wirtualna wędrówka po sklepach i od razu zapał ostudzony cenami;)

Dzisiejsza noc nieźle nam dopiekła, Kornelia o drugiej wstała z zamiarem oglądania "nininimi"- kiedy więc raczyła paść po obiedzie- w ramach odskoczni pojechałam do Skarbów Skandynawii (to już uzależnienie, serio, tylko do coniedzielnej giełdy staroci mam silniejszy pociąg;)- szerzej o nich poczytacie tu (klik). A i tam z każdym dniem coraz bardziej czerwono i brodato;)

Gwiazda powyżej, drewniana i całkiem spora, wpadła w oko jako pierwsza, więc od razu w głowie myśl "niech się świeci"- jak widać- robi to pięknie:) 


Co prawda wybrałam się ze słabo naładowaną baterią (sama nie wiem, gdzie ja mam głowę...), ale kilka zdjęć udało się zrobić:)

Do ozdobnego szkła mam średni pociąg, wolę zdecydowanie proste formy, ale...
Szklana bomboniera nie daje mi spokoju, może wypadałoby mieć choć jedną?

Na ceramiczny podgrzewacz do dzbanka się nie skusiłam- straciłam go z oczu biegając z aparatem- i bardzo żałuję:(

Może warto byłoby też mieć talerze z typowo świątecznym motywem? Rzecz do przemyślenia;)

Kieliszków nigdy za dużo- nawet dla abstynentów, wszak nie wypada gościom narzucać wstrzemięźliwości;)
A ustawione na pięknej tacy bywają bardzo dekoracyjne:)

Zaciekawiło mnie- no właśnie,co to?
Skrzyżowanie choinki ze świecznikiem;)
Że też nie przyszłoby mi to do głowy...

Jednak najwięcej jest Mikołajów- co powiecie na harleyowca?

Chyba, że jesteście tradycjonalistami;)



Nie zabrakło też ozdób ze słomy- doskonale je pamiętam ze Świąt spędzanych na wsi:)

Można się też pokusić o całą rodzinkę;)

Nie może zabraknąć też domków- idealnie wpisują się w grudniowe klimaty:

I oczywiście aniołki, chociażby w tak prostej formie:


W mojej głowie powoli rodzi się już wizja tegorocznych dekoracji, choć z realizacją się wstrzymam przynajmniej miesiąc;)

A jak jest z Wami?
Macie już jakieś pomysły? Pierwsze zakupy za Wami?
Planujecie wszystko wcześniej czy jesteście mistrzami ostatniego dzwonka?
Kupujecie nowości z katalogów czy wolicie "wędrówki po starociach"?
Czy może króluje u Was hand made?

Jestem bardzo ciekawa odpowiedzi:)


Pumpkin star - DIY.

Pumpkin star - DIY.

Nie jedna bynajmniej- dynie stały się gwiazdami tegorocznej jesieni.
Pierwszy raz wyhodowałam białe, kolorowe towarzyszą nam od lat.
Często zmieniają się w potrawy, od kilku tygodni dekorują dom - i będą nam jeszcze długo towarzyszyć- daję im czas do grudnia, kiedy ustąpią przedświątecznemu szaleństwu:)

Co roku wycinałam jedną dynię do sklepu, ale prawdę mówiąc średnio przemawiają do mnie psychodeliczne halloweenowe buźki.
Kiedy więc dziś przeczytałam post Asi z Green Canoe - wiedziałam, czym je zastąpię;)
A że zabawa z wiertarką się spodobała- powstała gwiazda na gwieździe;)

Do wykonania potrzebujemy:

dynię
wiertarkę z niezbyt grubą końcówką
łyżkę do usunięcia miąższu i pestek
świeczkę (polecam ledową)
nóż
kredę do narysowania wzoru

Wykonujemy identycznie jak lampki dyniowe - instrukcja tu (klik), więc nie wklejam znów całego procesu tworzenia;)

Jeśli chcemy wstawić do środka zwykłą świeczkę- koniecznie na górze trzeba wyciąć odpowiedniej wielkości otwór jako ujście dla dymu- inaczej dynia zacznie nam się palić. Przy świeczce ledowej otwór do wstawienia świeczki może być na dole.

Wycinamy otwór przez który wybierzemy miąższ z pestkami, a później wstawimy świeczkę. Kredą rysujemy wzór- u mnie gwiazdka. Wiertarką wiercimy małe otworki wewnątrz narysowanego wzoru- dość gęsto. Wstawiamy świeczkę, zapalamy i cieszymy się efektem:)


Postawiona na balkonie - wygląda najlepiej:)

Choć i w domu możemy się nią cieszyć:)



Segregując dziś dynie, trafiłam na dwie obite baby boo, więc one także zostały przerobione na lampioniki:)

Rezygnacja z dyniowego kapturka ma ten wielki plus, że nie trzeba martwić się ujściem dla dymu:)




Stwarzają magiczną atmosferę i w przeciwieństwie do dyni wyciętej w paskudnym grymasie- Kornelia się ich nie boi:)


Jednak nie tylko maltretowaniem z użyciem noża i wiertarki się trudnię;)
Dopóki nie znajdę ładnych doniczek- bluszcz poczeka, a do klateczki trafiły maleństwa:





Stanowczo nie znam drugiej takiej mistrzyni w technice ombre - jesień jest w tym najlepsza:)

A że zapas miodu wciąż się powiększa- część wymieszałam z migdałami- już teraz smakują wybornie;)


Musicie wiedzieć, że nie jestem już w rodzinie jedyną osobą znoszącą do domu liście i wszelki skarby wprost z natury;)
Moja jabłuszkowa dziewczynka nie tylko chętnie towarzyszy mi w spacerach, ale z równą ochotą tworzy własne dekoracje;)
Uwielbiam ten wyraz skupienia na jej twarzyczce:)


I na koniec podzielę się z Wami pewną informacją- podejrzewam, że nie tylko ja jestem wielką fanką JUTY, szczególnie mi bliskiej podczas przygotowywania zimowych dekoracji. Dotąd zamawiałam ją na allegro, ALE- 1) była tania, gdy zakupy robiłam od pana sprzedającego części samochodowe- wtedy jednak wydzielała silny zapach smarów i innych warsztatowych akcesoriów; 2) jeśli jedynym zapachem był jej własny- ceny zdarzały się kosmiczne. A dziś przypadkiem trafiłam na....
Taką zgrabną paczkę znajdziecie w Netto, ma rozmiar 115 x 300 cm i kosztuje około 16 zł, co jest ceną wcale nie najgorszą, zważywszy na to, że odpada koszt przesyłki.


Dobrej nocy:)





Klatka z drutu. Granola.

Klatka z drutu. Granola.

Niechęć do weekendów to u mnie nie nowość;)
Gdy naród kończy ów czas z żalem- ja z radością czekam na poniedziałek- dziwaczeję?;)
Ostatnio rzadko biorę szydełko do ręki- wolę zwyczajnie usiąść przy ogniu, powpatrywać się, wypić herbatę- a jeśli na jakąś ciut większą aktywność chęć się pojawi- siadam z książką i czekam, aż mi przejdzie;)
Choć to może nie do końca tak- odkopałam wczoraj pudło z drucikami.
W zamyśle miało powstać coś w rodzaju klatki, do której trafią moje bluszcze...
Ale pomysł- jedno, a wykonanie- coś zupełnie innego;)
Albo drut za cienki, albo moim dłoniom brakuje sprawności?
Coś jednak powstało, tako sobie myślę, że jeśli bluszczem porośnie, może i na efekt WOW kiedys zasłuży;)

Póki co- dzieło moje awansowało do roli wieczornego czasoumilacza;)

Kocówkę dyni musieliśmy ratować przed przymrozkami i w ten sposób mam skrzynię pełną dyniowego bogactwa- chwalić się będę, a jakże, ale raczej w dzień;)

Nadszedł czas pierwszych mroźnych poranków, więc po przebudzeniu od razu drepczę w stronę pieca- zmarzluch ostatnio ze mnie straszny, nie przeszkadza mi nawet buchające ciepło;)
Rozkładam się na podłodze ze śniadaniem i zbieram siły na 12 godzin szaleńczej Kornelkowej aktywności;)

Pierwszą własna granolę przygotowałam według przepisu Ewy Wachowicz (klik) - jest pyszna, ale czegoś mi brakowało-głównie żurawiny i migdałów.
Więc zmodyfikowałam przepis (podwoiwszy też porcję;) podług swoich potrzeb:

900 g składników suchych (połowa to ulubione płatki zbożowe, reszta- orzechy, suszone owoce, ziarna słonecznika i/lub dyni, morwa biała, migdały
6 łyżek płynnego miodu
300 ml soku jabłkowego
8 łyżek oleju z pestek winogron

Dokładnie mieszamy wszystkie suche składniki, wlewamy miód, olej i sok jabłkowy- mieszamy. Wykładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 150 stopni- pieczemy przez godzinę od czasu do czasu mieszając.  Po upieczemy studzimy- przechowujemy w pojemniku ze szklanym zamknięciem.

Dziś w ręce wpadła mi dawniej nasza ulubiona gra...


W swoim czasie wiele wieczorów przy niej spędziliśmy- chyba warto do tego wrócić:)

Ach, zapomniałam już, ile radości ma człowiek ze zwyczajnych gier planszowych:)
Czy i Wam zdarza się tak spędzać czas?
Macie swoje ulubione gry?


Pokażę Wam na koniec, czym przez większą część dnia zajmowało się dziś moje dziecię;)


U moich rodziców trwa wielkie przetwarzanie jabłek na soki- wnusia dzielnie segregowała;)


Uciekam, kochani, bo na mnie co prawda nie jabłka, ale kolejna porcja pigwy czeka.
Czasem się zastanawiam, czy aby nie stwarzam sobie nadmiaru zajęć, ale cudowny aromat otwieranego słoiczka konfitur w środku zimy mówi mi wyraźnie, że warto było poświęcić każdą ilość czasu:)

Dobranoc:)