Pomocy!!!

Zdążyłam się już pochwalić narodzinami mojej Kornelki. Dziś minęły dwa tygodnie od tej wspaniałej chwili, a ja wciąż chodzę w skowronkach i nadal nie mogę do końca uwierzyć w swoje szczęście:) A szczęściem, co do tego jestem jak najzupełniej pewna, należy się dzielić, więc i ja chciałabym się podzielić ogłaszając candy. Jest tylko pewien problem- dla wielu wydawałoby się banalny, ale dla mnie olbrzymi- nie wiem jak zrobić banerek, który by odsyłał do tego mojego candy.
Może znajdzie się jakaś dobra duszyczka, która zechce mi pomóc i wyjaśnić jak to zrobić?
Cynamonowo-anyżkowy stroik świąteczny

Cynamonowo-anyżkowy stroik świąteczny

Na blogach trwa już szaleństwo świątecznych przygotowań, a ja w tym roku strasznie opóźniona jestem. Ale nic to, zdążę, a jak nie, to będzie choinka i też będzie dobrze;).  Po głowie tłuką mi się pomysły na wianki, ale dziś już chyba nic nie stworzę- proza życia jest taka, że zabrakło mi kleju, a raczej ten, który mam nijak nie pasuje do mojego pistoletu- nie chce się złośnik przesuwać i trzeba popychać go palcem, co drażni mnie niezmiernie. Ale wstępnie materiały już mam przygotowane, więc jest nadzieja, że praca ruszy, kiedy tylko uda mi się na chwilkę wyskoczyć do hurtowni.
Tak czy inaczej, żeby choć i u mnie czar świąt choć troszkę już zagościł, zrobiłam sobie mały stroik- tak na osłodę okropnie ponurego dziś dnia. Właściwie nic specjalnego, ale cynamon i anyżek tak pięknie pachną, że aż zrobiło mi się przyjemniej. Kolorystyka kremowo-brązowa, tylko świeczka jak na mój gust za bardzo brokatowa, ale nie mam innej na stanie;)
 



 
 
Jakość zdjęć też pozostawia wiele do życzenia, ale po pierwsze- mistrzem fotografii to raczej nie jestem, a po drugie- światło jest dziś naprawdę fatalne;)
 
Murowany regał

Murowany regał

Mniej więcej pół roku temu się przeprowadziliśmy, a to sprawiło, że pojawiła się konieczność znalezienia miejsca dla sporej ilości ksiązek. Znalazłam regały idealne, ale cena okazała się ciężka do przełknięcia- 4500zł za sztukę, a wyliczyliśmy, że potrzebowalibyśmy czterech. Zaczęłam więc szukać czegoś innego. W jednej z gazet w stylu "zrób to sam"(coś z majsterkowaniem w tytule, ale dokładnie nie pamiętam) znalazłam projekt regału murowanego ze starych cegieł. Wydał mi się za mały, więc zapadła decyzja o wprowadzeniu pewnych poprawek tak, by zabudować całą ścianę i kawałek zakrętu. Tata pozwolił mi na rozebranie kawałka ściany w stodole i w ten sposób zdobyliśmy stuletnią cegłę. Stawianie całości zajęło około tygodnia, a oto efekt końcowy. Najważniejsze, że wszystko się mieści:)



Brak tytułu

Dziś pochwalę się trochę nietypowo, bo w sumie bielizna raczej nie jest rzeczą, z którą człowiek powinien się obnosić publicznie, ale od dawna chodziło mi po głowie zrobienie szydełkowych gatek, ale jakoś brakowało okazji. Sposobność dało bezczynne leżenie w oczekiwaniu na nienadchodzące skurcze;) Powinny być z kordonka, ale zabrakło mi odpowiednio cienkiego szydełka, więc na próbę wyszły trochę grubsze, ale w bardzo optymistycznym kolorze;)
 
 
Chyba już wiem, o co chodzi w ich robieniu, więc następne powinny już wyjść porządniej. Przyjaciółka już dawna "dyskretnie" dawała mi do zrozumienia, że przydałyby się jej podobne, więc będą jak znalazł na Mikołajki. Powinnam znaleźć na to czas,                                                       bo póki co moje Maleństwo wydaje się cudownie spokojnym dzieckiem i choć ma niespełna tydzień, to rodzice nawet nie mogą zbytnio narzekać na brak snu:)

Maleńka już z nami:)

Jako że to najwspanialsze, co mnie w życiu spotkało, muszę, po prostu muszę, ogłosić ten fakt całemu światu- w piątek, 16 listopada 2012 roku, na świat przyszło nasze wyczekane Maleństwo:) Ze względu na starorzymskie ciągoty rodziców na imię ma Kornelia Lukrecja i oczywiście jest najpiękniejszym dzieckiem na świecie:) Niezbyt się jej spieszyło, ale teraz to już mało ważne. Trochę się czuję zmaltretowana, bo i poród był po cesarsku, ale moja Kruszyna wszystko mi wynagradza:)
Ewidentnie nie służyło mi bezczynne leżenie w szpitalu z oknem na świat w postaci komórkowego internetu, ale czas umilało mi podglądanie różnych blogów. Pomysłów, głównie okołoświątecznych, sporo się przez to nazbierało, może choć część uda się zrealizować. Póki co wróciłyśmy do domu, a moje dziecię grzecznie śpi obok mamy, więc kto wie? :)

Brak tytułu

Dostałam wczoraj wyróżnienie od Porcelinki - moje pierwsze:)


Wzruszyłam się bardzo, zwłaszcza że naszła mnie myśl, że może nie do końca na nie zasłużyłam- wszak to dopiero początek mojej blogowej przygody i raczej niewiele dotąd pokazałam. Ale bardzo dziękuję i mam wielką nadzieję, że w przyszłości znajdą  się osoby chętne do zaglądania do mnie- i robienia tego z przyjemnością:)

Na początek odpowiem na konkursowe pytania:

1. Osoba, którą podziwiasz, dlaczego?
Mój Dziadek- wspaniały, mądry człowiek, skarbnica ciepła, miłości i cudownych opowieści.

2. Przezwisko z dzieciństwa, szkoły, skąd się wzięła?
Chyba żadnego w dzieciństwie nie miałam.

3. Ulubiony smak herbaty?
Irish cream, totalnie się uzależniłam:)

4. Filiżanka czy kubek?
Kubek na codzień, filżanka od święta.

5. Ulubiona przyprawa?
Wanilia i cynamon.

6. W którym miejscu na ziemi byś zamieszkała, gdyby nie było żadnych ograniczeń?
Pośrodku szkockiego wrzosowiska.

7. Co Cię przeraża?
Pająki, niestety arachnofobię mam silnie rozwiniętą:(

8. Co najlepiej poprawia humor?
Harce mojego wesołego duetu- Męża i Balzaka(mój labrador)
tu jeszcze był malutki, po trzech latach jest po prostu dużo więcej do kochania;)
 

9. Co Cię irytuje?
Ludzka złośliwość- czasem niby drobiazg potrafi okropnie zepsuć humor.

10. Co pięknego - jakiś widok, przedmiot, chwila, które widziałaś, przeżyłaś ostatnio.
Czekam właśnie na tę najpiękniejszą:)

11. Czego chciałabyś się nauczyć?
Mnóstwa rzeczy- decoupage'u, projektowania ogrodów, odnawiania mebli, szycia na maszynie i setki innych przydatnych umiejętności:)
 
 
Z góry przepraszam, ale na razie sama nie wyróżnię żadnego bloga- wciąż trafiam na nowe, wszystkie są tak wspaniałe, że nie sposób podjąć decyzję wybierając jedne, a pomijając inne. Dlatego troszkę z tym poczekam, ale zapewne niedługo:)

Brak tytułu

A oto i moje pierwsze tegoroczne pierniczki, na razie jeszcze w wersji "łysej", bo nijak nie mogę wykrzesać w sobie energii na zabawę z lukrem;) Dzielnie próbuję powstrzymać się od ustawicznej konsumpcji, bo akurat takie, bez żadnych dodatków, lubię najbardziej.

 
 
 
 
Przepis od lat mam ten sam- jest w ciągłym użyciu, bo zwyczajnie się sprawdził, a choć i z wielu innych pierniczki mi smakują, to jednak do tego jednego wciąż wracam. Pierniczki zaraz po upieczeniu są miękkie, twardnieją po ostygnięciu, by po ok. dwóch tygodniach mięknąć na nowo. Spokojnie można je przechowywać dość długo- u mnie najdłużej wytrzymały sześć tygodni w szczelnie zamykanych puszkach, takich z gumkami pod przykrywką, ale ponoć można i dłużej. Jeśli spóźnimy się z pieczeniem, można cały proces przyspieszyć przez albo przez pozostawienie ich na dwa-trzy dni bez przykrycia- wchłoną wilgoć z powietrza, albo wkładając do pojemnika, w którym je trzymamy ćwiartki jabłka- pobiorą niejako przy okazji trochę jego subtelnego aromatu:)
 
Jak zrobić pierniczki? Sam przepis jest bardzo prosty:
 
1kg mąki pszennej+ dodatkowa do podsypywania
500-550g miodu- z naturalnym są bardziej aromatyczne, ale ze sztucznym miękną szybciej
kostka masła(taka 250g)- z braku masła może być też dobra margaryna, bo i tak się udadzą:)
szklanka (sypana z górką) cukru pudru
2 płaskie łyżki sody oczyszczonej
6-7 łyżek przyprawy do piernika- sprawdzi się też taka do grzańca albo dla fanów cynamonu- sam cynamon
2 średnie jajka
2 łyżki kakao- nie jest niezbędne, bez niego pierniczki będą miały bardziej "naturalny" kolor
 
Masło topimy w rondelku razem z miodem, cukrem, przyprawą piernikową i kakao, odstawiamy do przestygnięcia. Przesianą mąkę mieszamy z sodą oczyszczoną, wlewamy masę maślano-miodową, dodajemy jajka i całość zagniatamy- zwykle nie ma z tym najmniejszych problemów, ciasto jest przyjemnie elastyczne, nie klei się do rąk. Dzielimy je na kilka części i wałkujemy podsypując mąką- najlepiej na grubość 3-4mm- czym grubsze, tym bardziej miękkie będą po upieczeniu. I popuszczamy wodze fantazji wycinając z niego co tylko chcemy. Jeśli mają zawisnąć na choince- przed pieczeniem musimy w nich zrobić otworki, np. wykałaczką. W międzyczasie nagrzewamy piekarnik do 180 stopni i pieczemy- dość krótko, jakieś 7-10 minut. Jeżeli nie mamy w planach lukrowania lub polewania czekoladą- przed pieczeniem można je posmarować rozmąconym białkiem z odrobiną cukru pudru- będą przyjemnie błyszczące:)
 
 
 
 


Brak tytułu

Ponieważ od rana pada i jest paskudnie szaro, nawet nie wyciągam aparatu. Popełniłam za to czekoladowe ciacho, a że i zdjęć swoich wypieków mam całkiem sporo w swoim archiwum i w książce z przepisami na mniamie- wklejam na osłodę tego jesiennego wieczoru:)



Dla zainteresowanych przepis- z czasów mojej szkockiej przygody- na bardzo czekoladowe brownies z serkiem.

Brownies:
225g masła lub margaryny,
120g czekolady(gorzkiej lub deserowej) lub 1/2 szklanki kakao,
450g cukru(ilość cukru można zmniejszyć w zależności od upodobań;),
225g mąki,
4 jajka,
łyżeczka soli,
łyżeczka proszku do pieczenia,
2 łyżeczki ekstraktu wanilii,
175g półsłodkich czekoladowych guziczków(może być też posiekana czekolada)

Część serowa:
4 łyżki cukru,
3 łyżki stopionego masła lub margaryny,
75-250g serka, np.typu philadelphia, ale może być też drobno zmielony twaróg śmietankowy,
1 jajko,
1 czubata łyżka mąki pszennej,
1/2 łyżeczki ekstraktu wanilii


1) Piekarnik nagrzewamy do temperatury 180 stopni.
2) Masło stapiamy w rondelku z czekoladą- jeśli używamy kakao- mieszamy je ze stopionym masłem i trzymamy na małym ogniu, mieszając od czasu do czasu 4 do 6 minut. Zdejmujemy z ognia, mieszamy z resztą składników z wyjątkiem czekoladowych guziczków(czekolady). Je dodajemy na sam koniec i krótko mieszamy. Przygotowujemy foremkę, w której będziemy piec. Oryginalny przepis zaleca taką o wymiarach 33x23cm, ja piekłam w okrągłej. Smarujemy ją masłem i przekładamy do niej ciasto, wygładzamy wierzch.
3) W małej misce mieszamy ze sobą wszystkie składniki masy serowej. I znów oryginalny przepis przewiduje tylko 75g sera, ja dałam 250g, więc ilość zależy od gustu;) Masę serową rozsmarowujemy na brownies lub przekładamy do szprycki i wyciskamy nią serowe kropki.
4) Ciasto wstawiamy do piekarnika i pieczemy 30-35 minut lub do momentu, gdy ciasto zacznie odchodzić od brzegów foremki.
5) Upieczone ciasto możemy polać sosem bądź polewą czekoladową i obsypać np. orzechami, ale absolutnie nie jest to konieczne, bo ciasto samo z siebie jest wystarczająco pyszne:D

Cóż jeszcze mogę dopowiedzieć? Ciasto wychodzi dość mocno słodkie- spokojnie można zmniejszyć ilość cukru nawet do 100g- też się uda i powinno smakować. Przepis jest zaś bardzo elastyczny i powinien się udać nawet z dwoma jajkami. To tak w skrócie.

Pierniczki patrzą na mnie z wyrzutem czekając na lukrowanie, ale nie mam siły, bo Maleństwo dość mocno dziś kopie, dziwnie się czuję i momentami zastanawiam, czy TO się JUŻ nie zaczyna;)



Brak tytułu

Mojemu Maleństwu póki co jeszcze nie spieszy się na świat, więc rozpoczęłam proces przedświątecznego pierniczenia:) Na razie w ruch poszły moje ulubione najprostsze foremki, a jutro postaram się wkleić pierwsze efekty. W zeszłym roku liczba pierniczków niebezpiecznie zbliżyła się do 3000, w tym roku mam na razie około 250, ale to nawet nie jest połowa listopada;) Wczoraj z  mniammniam.pl dostałam nowe foremki Wiltona, więc grzechem byłoby jak najszybciej ich nie wypróbować. Co prawda brzusio w znacznym stopniu ogranicza mobilność, ale jakoś daję radę;)