Okołoświątecznie....
Kochani, witam się z Wami poświątecznie. W ostatnich dniach wiele się działo - więcej, niż bym sobie życzyła, ale o tym za chwilę. Nie złożyłam Wam życzeń, nie odpowiedziałam na te wszystkie, które do mnie dotarły. Przepraszam. I dziękuję. Nie macie pojęcia, jak wiele mi dały... Na noworoczne przyjdzie jeszcze czas, dziś życzę Wam, by te ostatnie dni roku były szczęśliwe - i zwyczajne - czy nawet nudne;) Bo proste szczęście zwyczajnej codzienności bywa najlepszym, co los nam daje...
Zniknęłam niemal na dwa tygodnie - niespodziewanie dla mnie samej. Chciałabym powiedzieć, że potrzebny był mi reset, czas dla rodziny, przestawienie się na tryb offline... I poniekąd to prawda... Niestety nie cała. Tydzień przed Wigilią pojechałam z Kornelką do okulistki - nowej, zupełnie mi nieznanej, acz polecanej - poprzednia, mimo wcześniej umówionej wizyty "nie znalazła dla nas czasu", proponując... sierpień 2016 - tak, dobrze widzicie i mam na myśli wizytę prywatną. Co o niej obecnie myślę - zachowam dla siebie i oszczędzę Wam wulgaryzmów. Zgodnie z jej zapewnieniami z lutego byliśmy przekonani, że wada jest na poziomie 2, maksymalnie 3 dioptrii, ale niepokoiło nas lekkie zezowanie (uciekanie oczka do środka, niezbyt częste, ale powtarzające się regularnie). Wynik badania był szokiem - lewe, "uciekające" oczko okazało się widzieć w niespełna 10%. Pierwsza diagnoza: nadwzroczność i +8,5 dioptrii. Szok. Niedowierzanie. Bezsilność. Złość. I olbrzymia niepewność, bo badanie dna oka, którego tego dnia moje dziecko nie pozwoliło wykonać, mogło wykazać o wiele większą. Siedziałam w gabinecie i łzy płynęły mi ciurkiem. Przerażała myśl, jak Kornelka poradzi sobie z okularami niczym denka butelek, czy od kontaktu z oprawkami nie powróci alergia... Na szczęście obawy okazały się płonne - dzień przed Wigilią odebraliśmy okularki - lekkie, eleganckie, antyalergiczne oprawki, a w nich najcieńsze możliwe przy takiej mocy soczewki - w najszerszym miejscu to około 4 mm (dla porównania - standardowe szkło o tej mocy miałoby 10-12 mm), a i tak widać to tylko z odległości kilkunastu centymetrów. Najwidoczniej pomagają i są idealnie dobrane, bo zakłada je w pierwszym odruchu po przebudzeniu i pozwala zdjąć dopiero przed zaśnięciem. Dziś robiliśmy ostatnią serię badań - w tym najgorsze, dna oka. Bo niestety - Kornelka nie pozwala w nie świecić. Konieczne okazało się założenie specjalnych sprężynek rozwierających powieki - nie obyło się bez płaczu i krzyku - po wszystkim nie wiem, czy bardziej trzęsłam się ja czy Kornelka, bo jej przeszło błyskawicznie, gdy dostała solidną porcję czekoladek od pielęgniarki;) Choć i Mężowi ciężko było na to patrzeć... Na szczęście wada okazała się nie być większa. 8,5 to dużo, ale mogło być gorzej. Okulary rewelacyjnie poprawiają widzenie - w tej chwili zbliża się już do poziomu 40%, na prawym oku to 100%. Czekają nas naświetlania i codzienne ćwiczenia z obturatorem - na razie, niestety, powodujące zdecydowany sprzeciw. Jednak są olbrzymie szanse na to, że wadę uda się całkowicie wyleczyć:) Nie w miesiąc czy dwa, ale w ciągu 2-3 lat - owszem.
Choinka ubierana wyjątkowo dopiero w przeddzień Wigilii...
Chciałabym roztoczyć przed Wami sielski obraz minionych Świąt, gdzieś w międzyczasie tak wiele podglądałam ich na blogach... Ale skłamałabym. Oprócz stresów "okulistycznych" , własny organizm zafundował mi powtórkę z zeszłego roku, tym razem w postaci zapalenia zatok i oskrzeli. Nie zrobiłam nawet połowy zaplanowanych dekoracji, aparat na moment wzięłam do ręki dopiero we Wigilię, nie mam ani jednego zdjęcia bożonarodzeniowego stołu... Po raz pierwszy od lat zabrakło przy nim mojej Chrzestnej - ani ona, ani jej brat- a mój Tato, nawet w ten dzień nie potrafili zapomnieć o kłótni sprzed pół roku... Okazuje się, że nawet nierozpakowany prezent potrafi wywołać smutek... Nie, nie utonęłam w melancholii, choć jej także nie zabrakło w świątecznym splocie rodzinnej atmosfery, pachnącej choinki, gwarnego biesiadowania przy suto zastawionym stole czy licznych okrzyków radości, gdy skrzacik wyciągał kolejne prezenty spod choinki. Święta żegnam z nadzieją w sercu, że kolejne także dadzą wiele radości - oby nie mniej, bo na więcej po cichu liczę:) Jednak to, co dla mnie osobiście najważniejsze, dostałam - po raz pierwszy od Wielkanocy spędziliśmy niemal pełne trzy dni razem - Marcin, Kornelka i ja:) A 25 grudnia świętowaliśmy też szóstą rocznicę ślubu:)
Nie mam dla Was zbyt wielu zdjęć z ostatnich dni, wybaczcie. Jednak kilka kadrów udało się złapać. Będzie więcej, obiecuję, chociażby prezentami mam ochotę się pochwalić, bo - gdy pierwszy raz od lat szczerze nie miałam żadnej specjalnej listy życzeń- zostałam hojnie obdarowana:) Dziś tylko część - wciąż nie doszłam w pełni do siebie, książkę w rękach utrzymam, ale z wyrzynarka miałabym problem;)
Wigilia u Pradziadków - Kornelka wprost ich uwielbia - jak każdy w naszej rodzinie:) Tegoroczna choinka - niemal czterometrowa- jeszcze nigdy nie była tak piękna:) A zapach szyszek - bezcenny:)
Nasza w tym roku uniknęła tradycyjnego kiczu, a Kornelka z Balzakiem śpiewająco zdali egzamin - jedyną bombkę stłukłam ja, pozo "nutowym" nietłukącym kompletem, obyło się bez plastiku - zawisły na niej sama szklane:)
Poza własnym dużym stroikiem popełniłam bardzo podobny dla koleżanki - wyjątkowo spodobała mi się ta podłużna forma - świetnie sprawdziła się na stole, to również dobry pomysł na świecznik adwentowy- zdjęcie robione w biegu, więc jakość tragiczna- w rzeczywistości prezentował się o wiele lepiej.
Kochani, uciekam, bo z moją formą wciąż krucho. Jak najszybciej postaram się odpowiedzieć na wszystkie zaległe maile, a i trzy paczki wciąż czekają na wysłanie - wybaczcie, postaram się to niebawem nadrobić. Dobranoc:)
Wigilia u Pradziadków - Kornelka wprost ich uwielbia - jak każdy w naszej rodzinie:) Tegoroczna choinka - niemal czterometrowa- jeszcze nigdy nie była tak piękna:) A zapach szyszek - bezcenny:)
Nasza w tym roku uniknęła tradycyjnego kiczu, a Kornelka z Balzakiem śpiewająco zdali egzamin - jedyną bombkę stłukłam ja, pozo "nutowym" nietłukącym kompletem, obyło się bez plastiku - zawisły na niej sama szklane:)
Mieszkanie ubrane w świąteczne światełka daje wrażenie cudownego ciepła:)
Poza własnym dużym stroikiem popełniłam bardzo podobny dla koleżanki - wyjątkowo spodobała mi się ta podłużna forma - świetnie sprawdziła się na stole, to również dobry pomysł na świecznik adwentowy- zdjęcie robione w biegu, więc jakość tragiczna- w rzeczywistości prezentował się o wiele lepiej.
Na koniec jeszcze mini choineczka w Kornelkowych królestwie - oczywiście w barwach Krainy Lodu - ją ubrałyśmy 5 grudnia dla Mikołaja:)
Kochani, uciekam, bo z moją formą wciąż krucho. Jak najszybciej postaram się odpowiedzieć na wszystkie zaległe maile, a i trzy paczki wciąż czekają na wysłanie - wybaczcie, postaram się to niebawem nadrobić. Dobranoc:)