Jesienna komoda. Pufa nr 2. Nowe stare.
Dobry wieczór:)
Zawsze jest dobry, kiedy Kornelka raczy zasnąć w okolicach dwudziestej;)
I nieważne, że w środku nocy usłyszymy "Mamoooooo!!! Tatoooooo!!!" i wpakuje się nam do łóżka- doceniam ten czas, kiedy po 12 godzinach jej szaleńczej nierzadko aktywności, w domu panuje niemal absolutna cisza. Rozpalam w piecu, ogarniam to wszystko, na co w dzień nie miałam czasu lub w czym nie widziałam sensu- za nielogiczne uważam sprzątanie zabawek, które po raz dziesiąty wylądują za chwilę na podłodze;)
Ostatnie dni były intensywne. Kalendarz zatwierdził kolejny rok na liczniku Pana Męża, Kornelii przypałętał się kaszel i trzydniowy totalny niejadek, mnie dopadł katar. Pamięć o Bliskich Nieobecnych jest we mnie przez cały rok, choć w te pierwsze listopadowe dni jest szczególnie żywa. Jeśli tylko mogę, unikam cmentarnej rewii- może to niepopularne podejście, ale cmentarz jest otwarty przez 365 (a nawet 366) dni w roku.
Za oknami- po jednym z najpiękniejszych październików, jakie pamiętam- przyszedł czas na złoty listopad. Uwierzycie, że dziś w południe biegałam w sukience z krótkim rękawem? Fakt, dzianinowej, ale to zawsze sukienka:) Wieczorne mgły przynoszą co prawda chłód, ale radzę sobie nieźle ocieplaniem atmosfery:)
Na początku miedzianego posta (klik) pokazywałam poczwórny świecznik- ostatnio zyskał jesienna szatę:
W pierwotnym planie główna rolę miał grać mech, ale okazało się, że mam spore braki, w ruch poszły więc rozmaitości- małe jabłka, szyszki, orzechy, owoce dzikiej różu, kawałki cynamonu, a nawet pigwowiec, suszone papyczki i resztka balkonowej pelargonii;)
Mając w domu niesforąa parkę dziecko+wielkie psisko - z wielu dekoracji muszę na co dzień rezygnować. Pole do popisu daje mi najwyższa z naszych komód- tam- wyjątkowo- nic ich nie kusi;) W jesiennej odsłonie prezentuje się tak:
Zeszłorocznej zimy, choć łagodnej, bluszcze na balkonie nie przetrwały, więc tegoroczne już schowałam- mam nadzieję cieszyć się nimi wiosną.
Na niektórych zdjęciach widać nowe nabytki- trzy różnej wielkości butle apteczne. Spodobały mi się, ale... Nie jestem pewna, czy nie są trochę przytłaczające, więc możliwe, że poślę je dalej w świat;)
W czerwcu pokazywałam Wam metamorfozę starej pufy - tu małe przypomnienie:
I znów przydał się sznurek, bo kolejna dostała szydełkowe wdzianko;)
Pufa ma już ładnie ponad dwadzieścia lat, ale jest idealna, zwłaszcza do zakładania butów Kornelce- niska, duża i bardzo solidna. Jednak wyglądała nieciekawie:
Według mnie różnica jest kolosalna:)
Kompletując asortyment klamociarni- często czuję się jak dziecko podczas Gwiazdki;) Nieważne czy rozpakowuję karton/walizkę - niespodziankę czy sama szperam w ulubionych sklepach czy na giełdzie staroci- czuję przyjemne podniecenie i ciekawość, na co też uda się trafić;) W tym tygodniu bądźcie czujni, bo szykuje się kolejna odsłona, poniżej kilka ujęć tych nowości starociowych. Na pewno już dziś mogę Wam obiecać olbrzymia różnorodność:)
W walizce kryło się całkiem sporo skarbów, chociażby od wieków przeze mnie nie widziane matrioszki- tyle hożych panien z niej wyskoczyło;)
Takiego zbioru rozmaitości dawno nie widziałam;)
Szczególnie zainteresowała mnie ceramiczna forma, zastanawiam się, czy pierwotnie nie składała się z dwóch części? Albo po prostu można ją powiesić:)
Z kolei w drewnianej walizce/skrzynce ukryły się młynki:
Tym razem przeważa prostota formy, choć zainteresował mnie ten prostokątny (prawy dolny róg)- nie ma szufladki ani pojemnika na dole- kawę wsypuje się górą i również górą wysypuje zmieloną.
Na zdjęciach tego nie widać, ale drewniane rzeźbione talerze są naprawdę duże- kusi mnie, żeby jeden sobie zostawić;) równie urocza jest podstawka pod garnek.
Drewniane patery i świeczniki trafiają się bardzo często:
W przeciwieństwie do miniaturowych lampek naftowych:
Co jeszcze wydaje mi się ciekawe?
Na pewno choinka- idealna do wnętrz w skandynawskim stylu.
Tu wygląda trochę niepozornie, ale ma do niej komplet świeczek i drewnianą gwiazdkę na czubek, ale i tak czeka ją jeszcze mała sesja, zanim trafi do klamociarni;)
Podobny potencjał ma świecznik- wystarczy kilka świerkowych gałązek i świece- a prawdziwie rozbłyśnie:)
Kwietniki są dwa, trochę je tu ucięło na zdjęciu, ale to kolejna rzecz, która kusi mnie i woła, bym chwyciła za pędzel- byłyby idealne w kuchni w duecie z ziołami...
Wszystkiego jest znacznie więcej, ale żeby Was nie zanudzać, jeszcze tylko kanka- wciąż pamiętam takie z wizyt na wsi:)
...i - wybaczcie mi jakość zdjęcia, poważnie myślę o zakupie namiotu do fotografii bezcieniowej- aż cztery świeczniki w moim ulubionym stylu- jeden drewniany, reszta miedziana;)
I na tym miałam skończyć, ale...
Po prostu MUSZĘ pokazać coś jeszcze:D
W żeliwnych stojakach na choinkę zakochałam się od pierwszego wejrzenia, moim faworytem jest ostatni. Co prawda nasz dyżurny stojak jest znacznie większy, bo i drzewko zawsze mamy słusznych rozmiarów, ale przyznajcie, że mają w sobie "to coś":)
I po dzisiejszym poście widać wyraźnie, że nie mogę robić kilkudniowych przerw w blogowaniu, bo wychodzę mi później takie długaśnie miksy;)
Uciekam więc ogarnąć co nieco;)
Dobranoc:)
Wychodzi mi to super kolekcja :) podziwiam i zazdroszczę, choć nie umiałabym wybrać z tego bogactwa :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńteż często mam problem, co sobie zostawić;)
UsuńAleż nastrój panuje u ciebie wieczorami!
OdpowiedzUsuńPufa świetnie się prezentuje w dzierganych wdziankach!!Ja też mam takie leciwe pufy,dwie ale ,że dziergać nie potrafię to uszyłam z materiału pokrowiec ;p Na razie jedna sztuka przeszła metamorfozę,druga czeka na swoją kolej.
Cudeńka same a najbardziej wpadły mi w oko urocze świąteczne pudełeczka/puszki i korki-bo zbieram do słoja ;p A ta decha z motkiem to co to?
Dobrej nocki!
Karmelko, gdybyś miała ochotę na dziergane wdzianka- daj znać, możemy pomyśleć nad wymianką;)
UsuńA to nie decha tylko pudełko na druty:)
Cudowne są te Twoje miedziane poczwórne świeczniki!!!!boskie w sam ran an nadchodzący Adwent!
OdpowiedzUsuńściskam
wiem, są idealne:)
UsuńU Ciebie jest zawsze pięknie i wyjątkowo, cudowne klimaty, ale się napatrzyłam- dziękuję!!!1
OdpowiedzUsuńnie ma za co, Basiu, wciąż szukam idealnego młynka dla Ciebie:)
UsuńSliczny jesienny swiecznik. Najlepszego dla męza.
OdpowiedzUsuń:)
dziękuję w jego imieniu:)
UsuńKurcze... Ile skarbów!
OdpowiedzUsuńTa foremka ceramiczna jest do pudingu. Mam podobną, tylko w innym kształcie.Możesz ją spokojnie zawiesić na ścianie....
dzxiękuję za informację- nie wpadłabym na to:)
Usuńjejku... jakie skarby, moja dusza skamle...
OdpowiedzUsuńTwoje dekoracje jesienne takie piękne i nastrojowe, bardzo podobają mi się lampiony, skąd pochodzą?
ps. pozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam na moje sówkowe candy:)
Lampiony są z westwing, z jednej ze skandynawski kampanii.
UsuńA na candy nie moge się zapisać- znó bloger nie dodaje mi niczego w pasku bocznym:(
Takie chwile spokoju bywają bezcenne :) Piekne wygląda Twój kącik ze świeczkami. Romantycznie i jesiennie.
OdpowiedzUsuńTa kolekcja Matrioszek - cudo!!!
właśnie jesienno-romantyczne klimaty u mnie ostatnio królują:)
Usuńmiks bardzo mi sie spodobał :) i wszystko cudne każdy jeden przedmiot ma w sobie to coś ;) ale obrobienie pufy w ten sposób i w takich kolorach to mistrzostwo :):) piękna jest!!
OdpowiedzUsuńnieskromnie powiem- wiem:)
UsuńPięknie ozdobiłaś pufę. Dałaś jej młodość. A starocie wszystkie są rewelacyjne. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńo tak, cudownie ubyło jej lat:)
UsuńRany, ile cudnych staroci! Atmosfera iście bajkowa u ciebie, jesienna i sliczna. Dobry pomysł na pufę miałaś i się tak zastanawiam, bo mam dwie podobne z Egiptu i znudziły mi się jak nieszczęście. Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńtaki pokrowiec to świetny pomysł- później zawsze możesz wróćić do ich pierwotnego wyglądu:)
Usuńoj kusisz kusisz , same cudeńka masz , sliczna komoda :)
OdpowiedzUsuńkuszę, bo lubię;)
Usuńuwielbiam Twój klimat mieszkania wieczorową porą :)
OdpowiedzUsuńa tych perełek nazbierałaś całkiem sporo...wypatrzyłam już co nieco ;)
pozdrawiam!
;)
Usuńo ŁAŁ, ale skarby! Sama czułabym się jak dziecko rozpakowujące słodycze. Stojak na choinki też kiedyś nabyłam, tak mi się podobał, ale mam sztuczną więc leży nie wykorzystany.
OdpowiedzUsuńA co do jesiennych aranżacji - bardzo nastrojowe i dopracowane. Pufa - genialna!
ja mam pewien pomysł- oprócz normalnego drzewka stworzę sobie własnoręcznie robioną choinkę;)
Usuńileż pięknych rzeczy ... napatrzeć się nie można :-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło
takie słowa zawsze cieszą, dziękuję, MArtuś:)
UsuńTy szczęściaro!!!! Tyle cudownych przedmiotów... I ta jesienna dekoracja - jest cudnie Ilonko:)
OdpowiedzUsuńoj, Ewuś, ja sama często nie mogę uwierzyć w swoje szczęście:)
UsuńMatrioszki super! Mamy kilka (przywiezione z Ukrainy), to główny element wystroju naszego kominka w domu na wsi. :) Jak będą na sprzedaż w klamociarni to z chęcią weźmiemy kilka. No i młynki do kawy - zdecydowanie to nasi faworyci! Pozdrawiamy!
OdpowiedzUsuńmłynków będzie więcej;)
UsuńUrodzaj rozmaitości :) na pewno super jest to wszystko przeglądać :) Jest tam kilka perełek :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńradość olbrzymia, choć często i czyszczenia sporo:)
UsuńPiękny świecznik, akurat na czas adwentu. A klamoty - rewelacja, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńklamoty owładnęły mną bez reszty;)
UsuńAle u ciebie kochana nastrojowo.... piękna kanka! Uwielbiam je! W swojej kolekcji mam trzy!
OdpowiedzUsuńbuziaki ślę
mi się podobają, ale chyba nie do końca widzę je u siebie;)
UsuńCudowne te Twoje nabytki!
OdpowiedzUsuńA z dziećmi no tak juz niestety jest:-( ja aktualnie nie mam nawet skrawka komody żeby ja zaaranżować :-( ale u Ciebie jest pięknie!
:)
UsuńSuper skarby:)
OdpowiedzUsuńo tak- dla mnie to prawdziwe skarby:)
Usuńhihih...i znowu świeczniki??? nie potrafię się im oprzeć:)))...ale jeszcze chyba dostzregłam pudełeczko na druty:)) ale skarby....ja miałabym problem ,żeby prowadzić klamociarnię:)))))
OdpowiedzUsuńznów i znów- bez końca:)
UsuńAle skarby... Nawet nie mam pomysłu, skąd w Warszawie mogłabym starocie znaleźć, a czasem mam pomysł na coś fajnego... :)
OdpowiedzUsuńw Warszawie-nie podpowiem, niestety:(
Usuń