Finał Projektu Satynowego - KONKURS.

Finał Projektu Satynowego - KONKURS.

Przychodzę dziś do Was z postem, który bardzo długo czekał na publikację - wszak remont u Kornelki skończył się latem. 

Mea culpa - moje funkcjonowanie wciąż pozostawia wiele do życzenia, więc całą winę biorę na siebie.

Od początku pracy przy Projekcie Satynowym szykowałyśmy dla Was z Zoyką konkurs - chciałyśmy Was zainspirować zmianami, jakich dokonałyśmy i dać Wam szanse na podobną metamorfozę.

Przyznajcie sami - pokoje naszych dzieci zmieniły się nie do poznania, a my miałyśmy niepowtarzalna okazję do kreatywnych działań. 

A teraz Wy możecie zrobić to samo:)



Jak zrobić bazę do wianka?

Jak zrobić bazę do wianka?

Z pierwszym dniem Adwentu zaczynam intensywne przygotowania do Bożego Narodzenia.
Wcześnie? Owszem, ale to niezawodna metoda, by w Wigilię nie zasnąć gdzieś z nosem w barszczyku.

Cieszymy się tym czasem, starając się spędzić go jak najlepiej. Kornelka uwielbia nasze przedświąteczne przygotowania, oczy świecą się jej na widok bombek i lampek - najchętniej już teraz pojechałaby po choinkę. Jej słabość do dekoracji jest nawet większa niż moja, więc chętnie je dla niej przygotowuję. Rozwiesza je później po całym domu  - nasza prywatna mała dekoratorka:)

Kilka dni temu w jednym z internetowych sklepów znalazłam prosty metalowy wieszak - idealną wprost bazę do tworzenia wianków. Jednak cena szybko mnie ostudziła - 40 zł za kawałek drutu niewiele różniący się od odpowiednio wygiętego wieszaka z pralni - to dla mnie sporo. A że wciąż nie gaśnie moja słabość do drucików florystycznych - i tym razem postanowiłam podjąć wyzwanie i zrobić coś podobnego za ułamek ceny. Oceńcie sami, co z tego wyszło.
Organizer na gumki i spinki z tablicy korkowej.

Organizer na gumki i spinki z tablicy korkowej.

Żadna ze mnie mistrzyni sprzątania. Lubię porządek, ale brak mi pasji, którą widzę w oczach Męża za każdym razem, gdy wypowiada wojnę najmniejszym nawet drobinkom kurzu. I na pewno brak mi jego perfekcji- stąd trochę nietypowy u nas podział obowiązków. 

W dużej mierze dla własnej wygody - szybko nauczyliśmy Kornelkę sprzątania po sobie - polecam;)

Owszem, potrafi urządzić niezły sajgon, ale - odpowiednio zmotywowana - prędzej czy później zabiera się za porządki. Jedyny wyjątek stanowią gumki, spinki i odziedziczona po babci słabość do biżuterii. Są wszędzie, gdy niepotrzebne i znikają w strategicznych momentach, gdy przydałoby się choć trochę ogarnąć jej Roszpunkowe włosy. Ile tego jest? Nie wiem, dawno straciłam rachubę. I nawet nie chodzi o to, by znaleźć je wszystkie, jednak wychodząc do przedszkola chciałoby mieć się pod ręka choć jedna frotkę - a bywa z tym różnie.. Więc się zawzięłam i na fali ogarniania siebie i świata - postanowiłam, że i z tym (częściowo) się rozprawię. 

Plan był ambitny, stara decha i takie tam, ale głowa muru nie przebijesz - a czasem i wiertarka nie da rady. Odkąd tylko je zobaczyłam - wiedziałam, że metalowe wieszaczki Iba Laursena po prostu muszą u nas zawisnąć - zwłaszcza , że niebieski ma dokładnie ten sam odcień, co Lazurowe Wybrzeże Śnieżki na ścianie. Stara tablica korkowa, farba w sprayu, garść przydasiów i po godzinie świetnej zabawy mamy - ta ra ta taaa!!! - dziewczęcy organizer na urodowe akcesoria czterolatki. Tak szczerze - bardziej potrzebny jej mamie - wszak ona lubi chodzić z rozpuszczonymi włosami ("mamo, księżniczki nie związują włosów, wiesz?")
Wykonanie okazało się proste - myślę, że będzie fajnym akcentem np. adwentowego kalendarza zadaniowego:)

Jak się do tego zabrać?
Powrót.

Powrót.

Witam się z Wami po długiej przerwie - najdłuższej w historii bloga...
 Dziś będzie bardzo osobiście,  więc jeśli nie lubicie takich opowieści - zaczekajcie na następny post- obiecuję, że nieprędko powrócę do takiej prywaty.

Dzwońcie,  piszecie, pytacie - skąd to zniknięcie?
I choć nie lubię mówić o swoich słabościach- czuję, że winna jestem kilka słów wyjaśnienia.
Wiem, że można programować posty i będą się publikowaly automatycznie, ale tego właśnie chcę uniknąć - zbyt wiele ten blog dla mnie znaczy, by go tak...zrobotyzowac...

Spokojnie - nie umieram, nie jestem w ciąży, nie pochłonęła mnie nawet proza życia.  

Od kilku lat tkwię w toksycznym związku z potworem.