Wyzwanie - przedszkole.

Stało się!

Moje Maleństwo przekroczyło progi przedszkola... 

Właściwie- nie "przekroczyło"(i nie "zostało wciągnięte siłą"-jak wiele dzieci wczoraj, a dziś jeszcze więcej), tylko wbiegło w nie w podskokach i piszcząc z radości. Szczebiotała całą drogę- do mnie i do Osiołka, szczebiotała w szatni, w sali tylko krótki uścisk i szybki buziak- usłyszałam "Papa, mamo! Idź już!" - i pobiegła w sam środek po części wystraszonego zbiorowiska. A ja wróciłam do szatni z łzami w oczach i dziwnym ściskiem gardła...

Przyznaję- w pracy nie nadawałam się do niczego, wciąż tylko nerwowo zerkając na telefon. Obiecałam, że przyjdę zaraz po obiadku- Mała Lady nic a nic się z nim nie spieszyła;) Wybiegła rozbrykana i jakby zdziwiona, że to już- a ja wraz z mocnym powitalnym uściskiem znów poczułam się potrzebna;)

Dużo mówi się o dojrzałości przedszkolnej dziecka lub jej braku. Patrząc na innych odprowadzających zaczęłam się zastanawiać nad dojrzałością inną- rodziców właśnie. Bo było mi ciężko, jest tak bardzo trudno powierzać nasz największy skarb osobom w gruncie rzeczy obcym- nieważne, że ze stosownym wykształceniem i - głęboko chcę w to wierzyć- z powołaniem do tej niezwykle wymagającej pracy. Ale wiem, że przeciąganie pożegnania tylko utrudni sprawę, że powtarzanie po dziesięć razy "jak będziesz chciała płakać to idź do pani"- w sytuacji, gdy dziecku wcale na płacz się nie zbiera- to nie najlepsze wyjście, straszenie "jak będziesz niegrzeczny, to cię nie odbiorę"- może mieć skutek odwrotny albo wpędzić dziecko w głęboki stres. Mieliśmy to szczęściem, że nasze przedszkole zorganizowało tydzień adaptacyjny - stopniowe zapoznawanie się z nową sytuacją. Przychodziła większość, ale jednak nie wszystkie dzieci. Wiem, nie każdy ma pracę, która na to pozwala, ale serio- nie wierzę, że nie dałoby się zorganizować choć jednego wolnego dnia, tych niespełna dwóch godzin. I wczorajsze małe kłamstewka - już z samego rana - też wywołały u mnie zmieszanie. Bo nie wolno obiecać dziecku "mama za chwilę przyjdzie"- i odebrać je po ośmiu godzinach. "Błogosławieństwo" wczorajszego zaskoczenia dziś nie miało już racji bytu- dzieciaki wiedziały, co się święci, więc z rana powitało nas chóralne wycie- bo nie sposób nazwać tego płaczem. Bałam się jak diabli, że i Kornelka przyłączy się do zespołu, ale moja mądra dziewczynka znów mnie zaskoczyła biorąc za rączkę płaczącą koleżankę i tłumacząc "Nie płakaj, choć idziemy do pani". Oczywiście nie obtrąbiam jeszcze sukcesu, wiem, że pierwsze dni mogą wyglądać różnie, że dzieciom czasem się coś odmienia. Kolejną niespodzianką było pójście dziś spać podczas leżakowania- a nie zdarzało jej się to od niemal półtora roku. I odważyła się skorzystać z normalnej toalety- dotąd nawet na działce musieliśmy mieć nocniczek. 

Tak, byłam pełna obaw. Właściwie wciąż mam ich sporo, ale widzę, jak wiele dało dobre przygotowanie- nie straszyliśmy, od dwóch-trzech miesięcy często o przedszkolu rozmawialiśmy, chodziliśmy na spacery w pobliżu, gdy dzieci wychodziły na dwór. Stopniowo uczyliśmy, jak się samodzielnie ubierać, jak posługiwać sztućcami czy pić z kubeczka. Problemem była wspomniana toaleta, ale tu problem rozwiązał się sam. Nigdy nie straszyliśmy czymkolwiek, co z przedszkolem mogłoby mieć związek. Ubranie przygotowujemy wieczorem- w wersji na cieplejszą i chłodną pogodę- i rano unikamy nerwówki. Zabieramy Osiołka-przytulaka, chwalimy po powrocie, rozmawiamy o tym, co robiła. I mam tylko nadzieję, że tak już zostanie:)

Oczywiście nie ma mowy o powrocie bezpośrednio do domu- konieczne jest zahaczenie o plac zabaw:) Bo przecież siedem godzin wśród dzieci to stanowczo za mało;)

Równie ważna jest zabawa w domu - myślę, że ten wspólny czas teraz tym bardziej trzeba na maksa wykorzystywać- bo mamy go o wiele mniej... 


Wspominałam Wam o PLANACH ZAKUPU DZIECIĘCEJ KUCHNI (klik) - i już jest :) To nie przekupstwo, lecz świętowanie końca pewnego etapu i początku kolejnego. Mała kuchareczka zachwycona;)



Kochani, uciekam, bo szydełkowe owoce czekają na gotowanie kompotu:)

A jak Wasze pociechy radzą sobie w przedszkolno-szklonych zmaganiach?


10 komentarzy:

  1. My też rozpoczynamy ten etap, nasza Pchełka poszła jako dwu i półlatka (rok szybciej) więc obawy gigantyczne. Wczorajszy dzień początek super, potem różnie. Dzisiaj rano źle a w dzień super :-) czekamy co przyniosą kolejne dni

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja bratanica poszła do trzylatków i jest dobrze, za to siostrzeniec jak nie chciał chodzić do czterolatków tak nie chce chodzić do pięciolatków :) Z Nim jest gorzej i nie wiem czy będzie lepiej, codzienna poranna trauma i dla Niego dla mamy.
    Córce mojej po paru dniach płaczu w trzylatkach odpuściłam ale w następnych latach już było super. Chociaż do dziś opowiada o traumie jaką przeżywała w pierwszych dniach przedszkola.
    Super, że Kornelka nie ma z tym problemu ale jak widać Twoja w tym wielka zasługa :)
    A radość jaka bije z jej uśmiechu... bezcenna.
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  3. dla nas powrót do przedszkola oznacza na nowo przyzwyczajenie się do wstawania i spędzania dnia poza domem i z dala od mamy. Jest ciężko, ale jestem przekonana że syn da rade:))) Śliczna mała! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzielna dziewczynka :) "Nie płakaj" mnie rozgniotło :) A moja dziś płakała w przedszkolu... Bo rok szkolny jeszcze się u nas nie zaczął (UK) i była tylko się z tatą ustalić godziny - płakała, że nie może zostać...

    OdpowiedzUsuń
  5. :-) no i poszło Ach my - czytaj matka - przeżywamy gimnazjum...
    Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  6. Znam to uczucie, będzie dobrze. Początki dla większości sa trudne a później jest z górki:-) Ja teraz przezywam pierwszą klasę i jak sie okazuje bardziej niż moje dziecię:-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeśli chodzi o rozstania to fakt, że rodzice przeżywają wszystko mocniej niż maluchy, gimnazjaliści i dzieci swoich rodziców w każdym wieku :) A kuchnia jest boska :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Śliczna, mądra Dziewczynka!

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetnie ze się zaklimatyzował a. Nie trzyma się kurczowo spódnicy mamy tylko chce poznawać świat i innych :) możesz być z niej dumna !

    OdpowiedzUsuń
  10. Ilonko bądź dumna z Kornelki :) Zuch dziewczynka i trzymam kciuki oby było tak dalej :)
    A mam pytanko, gdzie kupiłaś Kornelce te wspaniałe kubeczki, talerzyki... Te wspaniałe akcesoria kuchenne :)?? Andy miała jedne ale takie strasznie słabe i niefajne... Dlatego teraz chcę jej zafundować coś porządnego a wasze na takie wyglądają :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz - każde Wasze słowo jest dla mnie niezwykle ważne. Masz jakieś pytania - zostaw swój email - odpowiem na pewno.