Remedium.

Po trwającej 5,5 roku walce z ZUSem, wczoraj wygrałam. Nie swoją sprawę, lecz Taty, choć prawda jest taka, że od początku się nią zajmowałam, upierałam się, że trzeba walczyć, gdy chciał się poddać, napisałam dziesiątki pism, odwołań i wniosków, zgłębiałam problemy z gatunku prawnych, medycznych i proceduralnych, odchorowywałam każdą rozprawę, wściekałam się na apelację, przez którą po korzystnym werdykcie w pierwszym roku wszystko ciągnęło się kolejne 4,5. W międzyczasie ostatecznie straciłam zaufanie nie tylko do Państwa i sądownictwa, ale i prawa w ogóle. Zresztą i we własną jego znajomość zwątpiłam, siłą wtłoczona w rolę niczym z "Procesu", gdy ZUS szedł w zaparte, że renta z tytułu niezdolności do pracy przysługuje nie tyle z powodu braku tejże zdolności, co uzależniona jest od możliwości tudzież jej braku zatrudnienia pracowników. Czyli - jesteś przedsiębiorcą, a więc nie ma znaczenia, czy zdolność do pracy posiadasz czy nie- renta się nie należy, wszak możesz kogoś zatrudnić i nim zarządzać- nie uwierzyłabym, nie mając tego na piśmie. Na wczorajszą rozprawę poszłam uzbroiwszy się w cały arsenał sarkazmu i z mocnym postanowieniem, że ta będzie ostatnia. Tego też zażądałam. I prawdę mówiąc bardziej spodziewałabym się upomnienia za brak poszanowania Sądu, niż zwycięstwa;) Udało się. Zwykle publicznie się nie rozklejam, ale z napięcia omal się nie poryczałam.
 
5,5 roku nerwowej walki, kilkadziesiąt rozpraw, 9 komisji lekarskich, 28 opinii rozmaitych biegłych, jedno upomnienie, gdy Tacie puściły nerwy, wiele stron akt - i mnóstwo pieniędzy podatników, którzy finansują tysiące takich spraw, często nie zdając sobie z tego sprawy. Po raz kolejny utwierdziłam się w przekonaniu, że żyję w chorym kraju. Wiem, żadna nowość. Wiem, mogę wyjechać- znowu. Smutne, że normalności trzeba szukać poza granicami. Dobrze chociaż, że można wywalczyć sprawiedliwość- chociaż czasami. Przez te lata przed salą rozpraw spotkałam wiele osób- najczęściej walczących o rentę, emeryturę lub chorobowe.  Często starych, schorowanych ludzi, w większości bez adwokata, łatwo dających się stłamsić tym przysłanym przez ZUS. A to przecież nie wszyscy- wielu ze łzami w oczach spuszcza głowę i przyjmuje niekorzystną dla siebie decyzję, nawet się od niej nie odwołując, bo jak to, powiedzieli, że się nie należy, więc po co iść do sądu. Po co to piszę? Dla odreagowania. Wstałam rano, emocje opadły, przyszły refleksje. I czuję się trochę jak przekłuty balon w tej swojej bezsilności.
 
By za wiele nie myśleć, zabrałam się za sprzątanie. Czasem mała zmiana wystarczy, by poprawić humor. Świata nie zbawię układając młynki, ale przynajmniej znów troszkę kuchnię oswoję. Zawsze mnie zdumiewa, jak ważne są te sprawy błahe...
W tej swojej kuchni niezbyt lubianej, dla tego kącika robię wyjątek. Wciąż toczę wewnętrzne spory, czy lepiej chować, czy eksponować. Lubię te swoje drobiazgi mieć pod ręką, lubię ścierać kurz z młynków, uwielbiam zapach świeżo zmielonej kawy, nie do zastąpienia przez te paczkowane... Cieszą mnie kolorowe skorupki, choć sama nieraz z siebie się śmieję, że to przecież tylko naczynia, a zwykła szklanka niezbyt zmieniłaby smak herbaty...











 
Przez kilka tygodni tkwiłam w zmianowym marazmie- wiele chciałam, ale albo czasu mało, albo praca, choroba, brak pomysłu czy zwykły leń. Uwalniam się powoli z tego zastoju, impulsem największym okazało się tych kilka puszek...
Wahałam się długo, wciąż myśląc, czy farby kredowe są tym niezbędnym do życia must have... Pewnie nie są, ale jeden jedyny kolor z całej palety nie dawał mi spokoju - po pierwszej próbie wiem już, że to "ten";)
Pierwsze próby poczynione, zdobył już serce, teraz pora na podbój mieszkania;)
 
Uciekam, odliczając minuty do końca pracy- wszak w domu czeka pędzel;)
 
Miłego popołudnia:)

23 komentarze:

  1. moja przyjaciólka tez walczyła ...i dzięki Bogu też wygrała...ale walka trawła "tylko" dwa lata:))-piękny turkusek:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Qrko, to nie pierwsza sprawa- w pierwszej walka też trwała dwa lata, ten sam rezultat- dlatego tak mnie zmęczyło takie przedłużenie. Turkuskiem jestem zachwycona- jest właśnie tym kolorem, którego od dawna szukałam, by ożywił nasze kremowo-brązowe wnętrza:)

      Usuń
  2. wspólczuję. tych 5 lat i gratuluję wygranej....cierpliwości , uporu i siły zazdroszczę....pięknie odreagowujesz....

    OdpowiedzUsuń
  3. No niestety nasz kraj to kraj absurdów wszelakich i czasem zwykły szary człowiek zwyczajnie nie daje rady tej machinie .Dobrze,że wam się udało !
    Turkusowe krzesło- love it!
    Uściski :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klaudynko, mój Tato ma po prostu szczęście nie musząc płacić prawnikowi- dla wielu to niestety wydatek nie do przeskoczenia, więc się poddają:(
      Krzesło zapoczątkowało małżeński spór, bo Szanowny Małżonek raczej nie loves it;) Możliwe, że kompromisowo trafi na balkon;)

      Usuń
  4. brawo dla Ciebie i Taty za determinację i cierpliwość...
    turkusy i niebieskości lubię oglądać u innych :) i u Ciebie wraz z pastelowymi dodatkami z pewnością będzie dobrze wyglądał!
    :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justynko, czym mąż dłużej narzeka, tym bardziej się zastanawiam, co z tym krzesłem teraz zrobić ("takie było ładne i tak je zepsułaś")...

      Usuń
    2. nasi mężowie od tego by narzekać ;) na początku naszych pomysłów, bo "nie ogarniają" NASZEJ wizji całości ;) będzie dobrze...hehe nie poddawaj się ;) 5,5 roku z ZUSem dałaś radę i z turkusami dasz radę :)

      Usuń
  5. Gratuluję wytrwałości cierpliwości do sądu i tego prawa, które tak na prawdę każdy rozumie inaczej i może je przeinaczać na swoją korzyść wykorzystując nieznajomość lub po prostu brak siły drugiej strony... Gratuluję wygranej i tej pięknej kolekcji w kuchni. Pastelowy komplet idealnie pasuje do Twojej kuchni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię pastele, delikatne, gładkie i bez udziwnień- przyjemność sprawia mi otaczanie się nimi, ot, taka moja słabość:)

      Usuń
  6. Podoba mi się taki styl. Taki trochę retro :)

    Co do ZUSu- walka z nimi to jak walka z wiatrakami. Ja np. nie mam szansy dostać renty, bo pomimo, że jeżdżę na wózku to lekarze nie wiedzą co mi jest, więc renta nie przysługuje. A to, że nie zdążyłam się wykształcić by zdobyć pracę to co ich obchodzi. Pracuj na wózku albo gryź ściany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjątkowo bliskie są mi takie klimaty:)
      Walka z Zusem jest ciężka, choć można wygrać- i zawsze do tego namawiam. Wiem, oczywiście, że muszą być stworzone ramy, określone kryteria- tylko tak można próbować ograniczać nadużycia- ale niestety nawet to, co z zasady nie powinno budzić wątpliwości, często jest interpretowane na niekorzyść ubezpieczonych- i to już jest chore:(

      Usuń
  7. Bardzo się cieszę z Waszej wygranej, gratuluję wytrwałości i siły do walki.
    Wściekam się, gdy pomyślę ile ludzi jest oszukiwanych i wykorzystywanych przez instytucje stworzone do tego, żeby im pomagać.... aż nie mogę o tym myśleć, bo mnie trafia...
    Cudny kuchenny zakątek, te młynki i skorupki są śliczne.
    A wiesz.... ja twierdzę, ze herbata w pięknym kubku ma zupełnie inny smak niż w zwykłej szklance ;)))
    Pozdrawiam cieplutko, Agness:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agness, młynki to moja wielka słabość, na początku brałam wszystkie, teraz zrobiłam się na szczęście trochę bardziej wybredna;) Z tym smakiem masz rację, estetyczne serwowanie to jest właśnie ta wartość dodana, podkręcająca smak- i to tkwi akurat w głowie;)

      Usuń
  8. Super, że wygraliście!!!!
    A te twoje pastele cudne:)
    ściskam cię kochana

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobrze że wygraliście z chorym systemem jakim jest ZUS. Szkoda tylko, że to tak długo trwało :( Cieszę się, że się pozbieraliście i czeka na Ciebie pędzel. Czekam z niecierpliwością co dalej pomalujesz, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Farby kredowe są dla mnie nowością- przyznam, że z krzesła nie do końca jestem zadowolona- jednak rattan/wiklinę maluje się ciężko i najlepiej byłoby natryskowo. Nowością jest też dla mnie gęstość- przy drugiej próbie dodałam trochę wody i dało to zupełnie inną jakość malowania- dużo musze się jeszcze nauczyć:)

      Usuń
  10. Brawo za wytrwałość, cieszę się, że w końcu sprawiedliwości stało się zadość.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wygrać z ZUS-em....to jest coś. :) A nawet COŚ, bo zdarza się chyba cudem... Chyba największa paranoja w naszym kraju.
    Gratulacje! Podziwiam upór i determinację. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Gratuluje wygranej z systemem jakim jest ZUS. Tobie życzę kolejnych pomysłów i realizacji ich, a tacie zdrówka.
    Ja mimo choroby nowotworowej po 5 latach zostałam "uzdrowiona". Turlam sie i ciesze sie z kazdego dnia.
    Pozdrawiam. Ilona

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz - każde Wasze słowo jest dla mnie niezwykle ważne. Masz jakieś pytania - zostaw swój email - odpowiem na pewno.