Oto i On....
Wieczorny chłód stał się faktem- strasznie dziś zmarzłam na wieczornym spacerze:( A najlepszym dla mnie sposobem na rozgrzanie jest herbata- najlepiej pita przy świecach (z braku kominka, na który czekam i doczekać się nie mogę). Ponieważ doczyściłam już swój imieninowy prezent (a właściwie to dodatek do prezentu;) , o którym jakiś czas temu napomknęłam, dziś postanowiłam go przetestować- wybaczcie mi, proszę jakość zdjęć- nigdy nie wychodzą mi te przy świecach:(
Tak, moi drodzy, to jest samowar. Wiele jest rzeczy, które "chciałabym mieć", ale nie traktuje ich jako coś "o czym marzę". O nim marzyłam od dawna, od czasów, kiedy jako nastolatka z wybitnie romantyczną naturą zaczytywałam się powieściami z miejscem akcji gdzieś wśród mrozów carskiej Rosji:)
Cóż, nie jest to co prawda mosiężny zabytek na węgiel z czasów przedrewolucyjnych, a radziecka produkcja z lat siedemdziesiątych, ale zdobył moje serce- przede wszystkim pyszną herbatą, a i wygląda sympatycznie:) Podarowała mi go moja wspaniała Matka Chrzestna jak "taki stary rupieć, który może mi się spodobać, gdyby salaterki były zbyt prozaiczne"(salaterki były tym "właściwym" prezentem:D)
A więc, Kochani moi, zapraszam serdecznie na herbatkę:)
Dobranoc:)