Rameczka na powrót:)

Witam serdecznie:)

Powracam do świata żyjących i szczęśliwie blogujących:) Oj, ciężki był ostatni tydzień i doprowadził mnie do refleksji niezwykle odkrywczej- bycie matką i w ogóle- kobietą, to nie bułka z masłem. O dodatku miodziku na owej bułce też już najczęściej nie ma co marzyć. Dziecię moje w dziewiąty miesiąc życia postanowiło wkroczyć z katarem. I to nie byle jakim, bo niezmiernie intensywnym, powodującym nie tylko całkowite zatkanie organu powonienia, ale i w konsekwencji- paskudny kaszel. Przy próbach usunięcia owej wydzieliny Mała Lady odkryła w sobie talent do wszelkich możliwych sztuk walki, w efekcie czego mama jest jednym wielkim siniakiem- tata trochę mniejszym, bo rzadziej staje się workiem treningowym. Zęby trzeci i czwarty są już tuż pod powierzchnią, co również nieszczególnie ułatwia nam życie i jeszcze jedna umiejętność się nam ujawniła- dmuchanie w łyżeczkę z syropkiem... Balzak uznał, że nadmiar uwagi poświęcany małej krzykaczce to już przesada i powyżerał sobie wszystkie (prawie) paznokcie- kiedy pierwszy raz zobaczyłam krwawe ślady łap na posadzce włączyły mi się silne palpitacje i zaczęłam złorzeczyć M. za wszystkie horrory, do których obejrzenia mnie skłonił. Sąsiedzi weszli w kulminacyjny etap układania płytek na tarasie- ich cięcie zaczyna się o 7 rano, kończy o 21szej i od wiecznego warkotu uszy wręcz puchną. Jedna z sąsiadek zatrzymała mnie w zeszły czwartek celem podzielenia się mrożącą krew w żyłach informacją o... samobójstwie innej sąsiadki, młodej babeczki z dwójką maluchów z piętra niżej- przez kilka dni chodziłam podłamana, bo to  przecież wielka tragedia, aż tu trzy dni temu... zobaczyłam ową samobójczynię radośnie wracającą z zakupów. Niewiele mi brakowało do zejścia na zawał. Morał- nie dać nigdy więcej zatrzymać się żadnej sąsiadce- tak dla zachowania zdrowia psychicznego. Wszystko to razem wzięte skutecznie uniemożliwiło spokojne posiedzenie przed komputerem.
 
Dziś jednak wracam, choć okoliczności dni ostatnich nie były sprzyjające dla jakiejkolwiek twórczości. Niemniej jednak poczyniłam nową gipsową ramkę- shabby lub nie-shabby, nie znam się zbytnio, ale porządnie ją zmaltretowałam dla uzyskania efektu końcowego;) Tak, jest ze złotym połyskiem, bo ostatnio kolor najszlachetniejszego z metali potężnie na mnie działa, a i ciekawy werniks wpadł mi w łapki:)








 
Udało mi się też w końcu wysłać wszystkie zaległe paczuszki (Basiu, czekam tylko na Twój adres, bo gdzieś mi się zapodział)- z candy i podaj dalej- dziewczyny, gdyby coś nie dotarło w jednym kawałku- koniecznie dajcie znać i coś z tym zrobimy:)
 
Zmykam poczynić przygotowania do spacerku- całe to zakatarzenie miało przynajmniej ten jeden plus, że Lady zaczęła drzemać po obiadku i mam kilka chwil dla siebie:)

20 komentarzy:

  1. ramka doskonała w każdym szczególe...
    rola matki-kobiety-żony-pracownika-przyjaciółki-siostry-powiernika itd by można litanię ciągnąc to faktycznie nie bułka z masłem tylko twardy sucharek ;) hehehe
    ;p no bo jeszcze chcemy w każdej roli dobrze wypasc! i się staramy! a potem oczy na zapałki i heja ;p
    Lady pięknie Ci daje popalic...a już za chwilę dreptac zacznie to dopiero będzie!
    :)
    pozdrawiam i buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hihi, sucharek:D Coś w tym jest;)
      Zresztą te role można by bez końca mnożyć i co ciekawe- we wszystkich się odnajdujemy:)
      A z tym dreptaniem... Tynko, ona domaga się, żeby coraz więcej stawiać ją na nóżkach i tak trzymać- nawet nózie już zaczyna przesuwać jak do chodzenia- cieszy ją to niesamowicie:) Cieszę się z tego, oczywiście, ale... Właśnie, to jak nic innego uświadamia mi szaleńczy upływ czasu:)

      Usuń
  2. ramka śliczna,bardzo ładny efekt jasnego złota!
    ochoczo podpisuję się pod komentarzem Tynki...ciężka nasza rola,każda.a nie daj Bóg jeśli niedoceniona...dużo by pisać.trzymaj sie dzielnie!!!słoneczko w końcu świeci:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Ewelinko:)
      No właśnie- szczęście, że czuję się doceniana, choć czasem ze zmęczenia nie mam siły ruszyć żadną kończyną:)

      Usuń
  3. Rameczka przesliczna :) Trzymam kciuki ,aby malej sie szybko poprawilo !!! A sasiadki najlepiej omijaj :) Pozdrawiam Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  4. Ramki cudowne, gdybym takie umiała robić, oprawiłabym w nie wszystkie moje obrazy...
    A adresik Kochana już wysłałam. Trochę mam zaległości, bo w wakacje pracuję jako ekspert ds. awansu zawodowego nauczycieli, więc w lipcu mam ogrom pracy! Pozdrawiam cieplutko:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedna mała Lady, ale Ty biedna niewiele mniej! Trzymam kciuki za jej ząbki i Twoją cierpliwość! A ramka wyszła Ci przepięknie, jestem pełna podziwu, że znalazłaś na nią czas w tak bardzo niesprzyjających okolicznościach! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No to dużo emocji Cię dopadło. A katar, dla mnie tez był bardzo uciążliwy - w akcie desperacji kupiliśmy nawet taki odsysacz ... ble, a Marcela i tak nie dała się z nim zbliżyć. Chyba najlepiej działało smarowanie maścią, ale nie pamiętam co to było, pod nosem i kropelki na poduszkę. To ją trochę udrażniało
    Rameczka super!
    Pozdrówka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mamy odsysacz- fridę- obrzydlistwo, ale kiedy uda nam się ją dopaść- skutecznie wszystko wyciąga. A kropelki mamy oil bas

      Usuń
  7. ramka pięknie wyszła, a z tą informacją o sąsiadce to ło matko! Niezły tydz. miałaś... nasze dzidzie w ten sam etap weszły, tyle, że mój na szczęście bez kataru i już cztery zęby na powierzchni:) oby Twojej Lady szybciutko przeszło! ściskam Was:)

    OdpowiedzUsuń
  8. ramka cudna

    my walczymy z anginą i 40 stopni gorączki ... E. nie je nie pije i pewnie jeszcze raz dziś wylądujemy na Izbie...

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękna ramka :) gdybym tylko umiała rzeźbić,... a tak nawiasem, przepraszam za spam, lecz zorganizowałam konkurs na moim blogu, może Cię to zainteresuje? www.kana-art.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz - każde Wasze słowo jest dla mnie niezwykle ważne. Masz jakieś pytania - zostaw swój email - odpowiem na pewno.